Znowu dla Avy^^

Sehun+Misaki






   - I właśnie w taki sposób możemy uzyskać roztwór... - nauczyciel chemii dumnie uniósł w górę probówkę z jakimś niezidentyfikowanym, niebieskawym płynem. 
   Nakreślił ręką w powietrzu półkole, tak, by każdy siedzący w klasie uczeń mógł zobaczyć to, co w niej trzymał. Przez pomieszczenie przeszedł cichy pomruk, który był wyrazem ostatecznego znudzenia, jednak nauczyciel uznawał to zawsze za aprobatę... Pan Park po kolei zlustrował każdego ucznia z osobna, w końcu zatrzymując się na mnie. Tak przynajmniej wynikało z późniejszych relacji Krisa...
   - Panno Lee, czy moja lekcja panią nudzi? - głos nauczyciela wyrwał mnie z półsnu, w jakim znajdowałam się od dobrych dwudziestu minut.
   Spojrzałam na mężczyznę nieprzytomnym wzrokiem. Patrzył na mnie spod grubych szkieł okularów, które zawsze były przybrudzone jakąś dziwaczną substancją... Jego fartuch wyglądał, jakby brał udział w wojnie, a ubranie, które miał pod spodem było wiecznie wymięte i zaplamione. Swoich zdecydowanie za długich włosów nie był chyba od wieków. Dlatego starałam się nie patrzeć na niego zbyt często, bo jego wygląd napawał mnie jedynie obrzydzeniem... Jednak teraz byłam zmuszona, by zwrócić na niego uwagę. Spojrzenia wszystkich obecnych zwróciły się w moją stronę. Zastanawiałam się, co mam mu odpowiedzieć. Że tak? Że się nudzę jak cholera i najlepiej byłoby, gdyby przestał mówić, bo i tak nikt go nie słucha? Po tym najpewniej znowu wylądowałabym na dywaniku u dyrektora i Kris już by mi raczej nie pomógł.
   - Powiedz coś... - usłyszałam konspiracyjny głos Krisa tuż za sobą. 
   Odchrząknęłam więc i wyprostowałam się.
   - Oczywiście, że mnie nie nudzi - odpowiedziałam w końcu. - Ale...wie pan...nie wyspałam się dzisiaj. 
   Nauczyciel zmrużył oczy i założył ręce. 
   - A więc co takiego robiłaś, że nie spałaś, hm? 
   Jego wścibskość doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Ten człowiek w ogóle nie nadawał się nauczyciela! Po pierwsze kompletnie nie potrafił nas niczego nauczyć, po drugie był niechlujem i totalnym dziwakiem, a po trzecie wypytywał dosłownie o wszystko. Dlaczego mam mu się z takich rzeczy tłumaczyć. Było to wprawdzie kłamstwo, ale co go to w ogóle obchodzi?
   - Nie czułam się zbyt dobrze, profesorze. Żołądek mnie bolał - by podkreślić prawdziwość swoich słów chwyciłam się lekko w pasie i skuliłam. - I chyba nadal mnie boli.
   Pan Park chwilę jeszcze taksował mnie swoim natrętnym spojrzeniem, po czym zapytał:
   - To po co przychodzisz do szkoły i rozsiewasz zarazki? 
   "To ja tu rozsiewam zarazki...?".
   - Nie chcę opuszczać lekcji. Niedługo koniec roku... Trzeba się jakoś trzymać, panie profesorze - zakaszlałam cicho.
   - Skoro tak chcesz... No dobrze, wracajmy do lekcji.
   Nauczyciel odwrócił się i przeszedł z powrotem w stronę swojego biurka przy akompaniamencie zrezygnowanych westchnień całej klasy. Jedyny plus był taki, że dzięki mnie minęło chociaż parę minut lekcji. Bo przecież zawsze lepiej jest obserwować tego typu sceny, niż słuchać paplaniny chemika, prawda?
   - Sprytnie - Kris wychylił się do przodu w moją stronę.
   Uśmiechnęłam się lekko i nie odwracając się, by nie wzbudzić podejrzeń nauczyciela, odparłam:
   - Chyba znalazłam jedyną zaletę tego faceta, wiesz?
   - Jaką?
   - Naiwność.
   Kris stłumił cichy chichot i wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Ja natomiast na nowo zaczęłam obserwować widok za oknem. A było na co patrzeć, bo jedna z klas miała właśnie lekcję w-fu...


~*~


   - Misaki, czy mogłabyś chociaż przez chwilę skupić się na mnie? - Kris zaczął uderzać mnie miarowo w ramię, chcąc zwrócić na siebie moją uwagę.
   - Mówiłeś coś? - zapytałam nieprzytomnie, jednak nadal nie odwróciłam się w jego stronę.
   - Prosiłem, żebyś przestała gapić się na niego, a chociaż raz spojrzała na mnie - w głosie Krisa było wyraźnie słychać pretensje.
   Potrząsnęłam lekko głową i zwróciłam się do przyjaciela. Patrzył na mnie trochę zmartwiony.
   - Wpadłaś po uszy... - uśmiechnął się smutno.
   - Chyba masz rację... - westchnęłam.
   Nie "chyba", tylko "na pewno". Kris miał całkowitą rację. Zakochałam się. Zakochałam się w chłopaku, którego kompletnie nie znałam. Mój przyjaciel uważał, że to nie jest normalne. Wyznawał zasadę, że żeby się zakochać, trzeba znać tą osobę bardzo długo, wiedzieć jaki ma charakter, co lubi robić, no i czy jest odpowiednia. A ja wręcz odwrotnie - wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia. Kris uważał, że to kompletny idiotyzm, ale co ja mogłam poradzić? Miałam tłumić swoje uczucia? Nie potrafiłabym. Czasami odnosiłam wrażenie, że Kris był zazdrosny. Właściwie to przecież nie miał o co, bo nie znałam Sehuna. Był tylko chłopakiem z tego samego rocznika. A mimo to mój przyjaciel nie chciał dopuścić do tego, żebym poznała swoją miłość. Dlaczego? No właśnie, tego nie wiem. Kiedy raz odważyłam się go o to zapytać, odpowiedział, że Sehun nie jest dla mnie odpowiedni. Kris i te jego głupie zasady... Gdy zaprzeczyłam i powiedziałam, że jeśli bym go poznała, Kris na pewno zmieniłby nastawienie, to obraził się na mnie i nie odzywał się przez dwa dni... Nie widziałam w jego zachowaniu sensu. Przecież od zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i tak zostanie. A na dodatek Kris był gejem, więc dlaczego miałby być zazdrosny? To byłoby niedorzeczne... 
   - Nie miej mi tego za złe, ale ja naprawdę nie chcę, żebyś się do niego zbliżała... - wyszeptał Kris, uważnie obserwując siedzącego parę metrów dalej Sehuna.
   Westchnęłam głośno i odpowiedziałam:
   - Podaj mi chociaż jeden powód. Ale nie liczy się "bo tak". 
   Mój przyjaciel odetchnął głośno i popatrzył mi w oczy.
   - Chcesz znać prawdę? - zapytał.
   Jego głos brzmiał niepokojąco poważnie. Pokiwałam nieznacznie głową, na co Kris zaczerpnął głęboko powietrza i odpowiedział:
   - Bo boję się, że cię stracę. Że wtedy o mnie zapomnisz. Zresztą on mi się nie podoba...
   Otworzyłam oczy szeroko i spojrzałam na Krisa. Był przygnębiony. Chyba jeszcze nigdy takiego go nie widziałam.
   - Ale o czym ty mówisz? Dlaczego tak uważasz?
   - Myślisz, że nie wiem jak to wygląda?
   - Za kogo mnie masz? - zmarszczyłam brwi. - Nasza przyjaźń to najważniejsza rzecz w moim życiu i możesz być pewien, że to się nigdy nie zmieni.
   Kris pokręcił głową. 
   - Najważniejsza zaraz po Sehunie...
   Tego było za wiele. Przesadził.
   - Jak możesz tak mówić?! 
   - Bo taka jest prawda, Misaki. Jeśli chcesz, możesz się przekonać. Mogę cię z nim poznać. To żaden problem. Znam jego kumpla. Wystarczy, żebyś poprosiła. Ale nie chcę potem słyszeć twoich tłumaczeń, rozumiesz?
   Popatrzyłam na Krisa. Widziałam, że mówi całkowicie poważnie. Ale co miałam mu odpowiedzieć? A jeśli miał rację...? A jeśli naprawdę o nim zapomnę, kiedy poznam Sehuna...? 
   - Wiesz, jeśli tak ma wyglądać nasza rozmowa, to ja nie chcę jej dłużej ciągnąć - odparłam w końcu i wstałam.
   Nie oglądając się za siebie ruszyłam do szkoły. Za chwilę miała zacząć się moja ostatnia lekcja - zajęcia artystyczne. Z racji, iż liceum, do którego chodziłam miało na celu właśnie kształtowanie artystycznej "części" człowieka, plastykę miałam codziennie. To był chyba jedyny przedmiot, który naprawdę lubiłam i z ogromną chęcią uczęszczałam na zajęcia. No, może oprócz lekcji tańca, ale one były tylko raz w tygodniu. 
   Weszłam do środka. Korytarze były praktycznie puste, co było wynikiem wysokiej temperatury na zewnątrz. Prawie wszyscy wychodzili na przerwy na dwór, żeby móc odetchnąć świeżym powietrzem. W klasach powoli zaczynało robić się gorąco. Nauczyciele otwierali okna i drzwi na oścież, ale to niewiele dawało. Powietrze stało, więc nie było żadnego przewiewu. Dlatego uczniowie wykorzystywali każdą przerwę, żeby wyjść chociaż na chwilę. 
   Wbiegłam po schodach na pierwsze piętro i skierowałam się w prawo. Doszłam do końca korytarza i usiadałam na ławeczce pod klasą numer czterdzieści sześć. Oprócz mnie było może jeszcze z pięć osób. Niektórzy rozmawiali przyciszonymi głosami, inni byli zajęci swoimi telefonami. Czyli standard. Ludzie z mojej szkoły byli raczej indywidualistami. Większość tworzyła zamknięte grupy. Ja miałam to szczęście, że miałam przy sobie Krisa. Byliśmy przyjaciółmi praktycznie od kołyski. Nasi rodzice znali się doskonale. Tworzyliśmy idealny przykład przyjaźni damsko-męskiej. Oboje czuliśmy do siebie to samo - bezgraniczną miłość przyjacielską. Byliśmy jak brat i siostra. Można by nawet powiedzieć, że jak bliźnięta. Owszem, kłótnie zdarzały się, ale dochodziło do nich naprawdę rzadko. Niestety... Od kiedy Kris dowiedział się o Sehunie, nasze relacje zaczęły się psuć. Było mi z tym bardzo źle. Wręcz fatalnie. Ale co ja miałam zrobić? Przestać kochać? Tak się nie da. Kris musiał zrozumieć, co czuję. Szkoda tylko, że przychodziło mu to z tak ogromnym trudem...


~*~


   - Pamiętajcie, że na piątek macie przynieść prace z krajobrazu. Przypominam, że technika jest dowolna, a format od A3 wzwyż. Mam nadzieję, że się postaracie wykonać to zadanie dobrze, bo od tego jak wam wyjdzie, zależy w dużej mierze wasza ocena końcowa - poinformowała nas nauczycielka plastyki. 
   Pokiwaliśmy głowami na znak, że pamiętamy i zdajemy sobie sprawę z wymagań. Założę się, że połowa obecnych zapomniała na śmierć o tym zadaniu. W tym również ja... Zdałam sobie sprawę, że nie miałam pomysłu na to, co mogłabym narysować. Zaczęłam się usilnie zastanawiać nad tematem mojej pracy. To nie mogłoby być przecież nic prostego, bo jeśli chciałam mieć dobrą ocenę na koniec, to musiałam się naprawdę postarać. Po paru minutach główkowania wpadłam na oczywisty pomysł. Byłam zadziwiona swoją głupotą. Że też nie pomyślałam o tym wcześniej! Przecież wystarczy, że przejdę się na plażę... 


~*~


   Wróciłam do domu sama. Mimo iż mieszkaliśmy z Krisem zaledwie parę domów od siebie, to przez naszą kłótnię wolałam z nim nie wracać. Pewnie bym jeszcze pogorszyła sytuację. A Kris też gdyby tylko chciał, podszedłby i zapytał, czy idę z nim. Potrzebowaliśmy po prostu chwilę od siebie odpocząć, przemyśleć wszystko. 
   Gdy weszłam do domu, zastałam w nim zwyczajny rozgardiasz i chaos. Mama przemieszczała się po kuchni tanecznym krokiem w rytm jakiejś lecącej z radia melodii. Tata jeszcze nie wrócił z pracy, więc korzystała z tego, że może być głośno. Mama nie lubiła ciszy. Ciągle śpiewała, nuciła, rozmawiała (bardzo często sama ze sobą). Wszystko, tylko żeby nie było ciszy. Moi bracia skutecznie jej w tym pomagali. Co prawda byli starsi, ale ja czasami miewałam wrażenie, że wcale nie jestem najmłodsza. Akurat obaj przyjechali już na weekend. Mówili, że i tak już nikt nie chodzi na zajęcia, więc urwali się parę dni wcześniej... Mama początkowo nie była zadowolona, ale w końcu jednak zmiękła, bo lubiła mieć wszystkie swoje dzieci pod jednym dachem. 
    - Cześć mamo! Jestem już - krzyknęłam stając w przedpokoju i ściągając buty.
   Sylwet mamy ukazała się w progu kuchni. Jak zawsze miała na sobie niebieski fartuch i włosy misternie spięte w koka. 
   - Jak ci minął dzień? - zapytała i oparła się o framugę.
   - W porządku - uśmiechnęłam się i ruszyłam w jej stronę. - Co dzisiaj jemy?
   Wyminęłam ją i weszłam do kuchni.
   - Twoi bracia zażyczyli sobie pierożki - westchnęła mama i podkasała sobie opadający rękaw.
   - A ty oczywiście nie potrafisz im odmówić - uśmiechnęłam się złośliwie. 
   Mama spojrzała na mnie i odpowiedziała:
   - Jak mogłabym tego nie zrobić, skoro tak ładnie prosili? 
   - Jak zawsze... - westchnęłam.
   - Skoro masz mi tutaj narzekać, to lepiej idź do siebie. Zawołam cię, jak będzie gotowe.
   Mruknęłam coś niewyraźnie w odpowiedzi i zrobiłam co kazała. Kiedy już znalazłam się u siebie, zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Zastanawiałam się, czy Kris się do mnie odezwie. Zazwyczaj nie złościł się długo. Po za tym to przecież ja tym razem go zostawiłam. W sumie powinnam już zacząć pracować nad zadaniem z plastyki. A rzeczą, której bardzo nie lubiłam, była praca w samotności. Kris zawsze mi towarzyszył, więc miałam nadzieję, że tak będzie i dzisiaj. Zresztą gdybym miała siedzieć nad morzem sama, to pewnie ogarnęłyby mnie jakieś dziwaczne myśli...


~*~


   Właśnie zbierałam się do wyjścia, kiedy nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się z impetem, a do środka wpadł mój brat.
   - Masz gościa - wysapał. 
   Zmarszczyłam brwi i skinęłam głową. Po chwili do pokoju wkroczył Kris, a brat wycofał się i zamknął za sobą drzwi.
   - Przepraszam cię... - wyszeptał Kris.
   Zwróciłam się w jego stronę i podeszłam bliżej. Stał ze spuszczoną głową. Tak w zasadzie to nie miał za co przepraszać, bo to ja na niego naskoczyłam...
   - Kris, nie masz za co przepraszać. Nie powinnam była tego mówić - chwyciłam go za rękę. 
   Popatrzył  na mnie z góry i uśmiechnął się lekko. 
   - Dobrze się składa, że przyszedłeś, bo wybieram się na plażę. Nie chciałbyś iść ze mną?
   - Jasne - teraz Kris był już całkiem rozpromieniony. 
   Zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy, chwyciłam przyjaciela za rękę i wyprowadziłam go z pokoju. 
   


~*~


   Do plaży mieliśmy stosunkowo niedaleko, bo jedyne piętnaście minut krokiem spacerowym. Jednak dojście w miejsce, które było naszym miejscem zajęło nam kolejne dziesięć. W końcu jednak dotarliśmy na całkiem pustą część plaży. Ludzie nie przychodzili tutaj. Woleli siedzieć tam, gdzie było tłoczno i roiło się od spacerowiczów i przyjezdnych. Znaleźliśmy więc z Krisem zupełnie puste miejsce. Pierwszy raz przyszliśmy tu, kiedy mieliśmy po dziesięć lat. Od pierwszej chwili oboje zakochaliśmy się w tym miejscu. Było naprawdę piękne. W każde wakacje się tu bawiliśmy, a w roku szkolnym przychodziliśmy, żeby po prostu odpocząć. 
   - Mogę o coś zapytać? - odezwał się Kris, kiedy rozłożyłam już cały swój sprzęt, a on usiadł na piasku nieopodal. 
   - Pewnie - odparłam i zaczęłam przyglądać się dokładnie widokowi przed sobą.
   Morze. Morze wszędzie...
   - Myślałaś o tym, o czym, dzisiaj rozmawialiśmy?
   - Nie... - skłamałam.
   - A ja tak.
   - I co wymyśliłeś?
   Przez chwilę trwała cisza. 
   - Jeśli chcesz, to ja naprawdę mogę cię z nim zapoznać... Jeśli tylko uważasz, że to będzie dla ciebie dobre...
   Zacisnęłam usta.
   - Nie chcę tego robić, jeżeli ma ci to sprawiać ból, Kris. Zniosę wszystko, tylko nie to, jak cierpisz. I to jeszcze z mojego powodu...
   Westchnienie. 
   - Ale ja chcę, żebyś była szczęśliwa. I obiecuję, że nie będę się wtrącał. 
   Oderwałam się od pracy i spojrzałam na niego uważnie. Siedział zapatrzony w morze i zachodzące powoli słońce.
   - Naprawdę byłbyś w stanie to dla mnie zrobić? - zapytałam cicho.
   - Dla ciebie wszystko - powiedział nie odrywając wzroku od punktu przed sobą.
   Nie myśląc za wiele, odłożyłam ołówek na bok i rzuciłam się w jego stronę. Po chwili już oboje leżeliśmy na ciepłym piasku trzymając się za ręce. Czułam, że dzisiaj nie dam rady już nic zrobić przy rysunku.
   "Przecież jutro mam jeszcze dużo czasu" - pomyślałam.
   Teraz chciałam po prostu nacieszyć się towarzystwem najważniejszej osoby w moim życiu.


~*~


   Biegłam korytarzem w stronę klasy, w której odbywały się zajęcia taneczne. Byłam już spóźniona, więc musiałam się pospieszyć. Gdy w końcu stanęłam przed drzwiami, strzepałam z siebie niewidzialny kurz i odetchnęłam głęboko. Nacisnęłam klamkę, weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Odwróciłam się w stronę obecnych, żeby przeprosić za spóźnienie. Jednak na widok, który miałam przed sobą zamarłam i nie byłam w stanie ani się poruszyć, ani tym bardziej czegokolwiek powiedzieć. Moje spojrzenie natychmiast wyłapało charakterystyczną blond czuprynę. Ręce opadły mi bezwładnie wzdłuż ciała, a usta otworzyły się trochę. Dopiero po chwili, słysząc chrząknięcie nauczycielki, ocknęłam się i potrząsnęłam głową. 
   - P-przepraszam za spóźnienie... - wydukałam. 
   Nauczycielka skinęła i zarządziła rozgrzewkę. Stanęłam jak najbardziej z tyłu, by móc przywyknąć do sytuacji. Po za moją grupą w klasie znajdowała się jeszcze jedna. Grupa, w której znajdował się Sehun. Parę minut później wykorzystując chwilowy brak zainteresowania nauczycielki nami, przysunęłam się bliżej stojącej obok mnie dziewczyny. 
   - Co oni tutaj robią? - zapytałam najciszej jak tylko potrafiłam.
   - Ich nauczyciel zachorował i mają u nas zastępstwo - odpowiedziała również szeptem dziewczyna. 
   Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Przecież ja nie dam rady przy nim normalnie funkcjonować! Musiałam coś jak najszybciej wymyślić, bo czas biegł nieubłaganie, a ja robiłam się coraz bardziej zdenerwowana. Po dwudziestu minutach rozgrzewki nauczycielka włączyła muzykę i kazała mojej grupie się ustawić, a tamtym usiąść. Poczułam, jak na moje plecy występuje zimny pot i zaczyna kręcić mi się w głowie. Kiedy w moich uszach zabrzmiały pierwsze dźwięki muzyki, ja nawet się nie poruszyłam. Stałam jak sparaliżowana. Dopiero surowe spojrzenie nauczycielki wyrwało nie z letargu. Zaczęłam powoli się poruszać. Trochę nie do rytmu, ale inaczej nie potrafiłam. Jego spojrzenie spoczywało kolejno na każdy tańczącym. Wiedziałam, że zaraz popatrzy również na mnie. Poczułam, że robi mi się słabo. Kiedy jego ciemnobrązowe oczy napotkały moje, zielone i wyrażające najwyższy stopień przerażenia, zachwiałam się gwałtownie i chwilę potem wylądowałam na podłodze. Sehun zerwał się z ziemi, patrząc na mnie przestraszony. Widząc, co się stało nauczycielka wyłączyła muzykę i podeszła do mnie. Wprawdzie bolało mnie jedynie siedzenie, ale uznałam to za wspaniały pretekst do zerwania się z zajęć. Pierwszy raz w życiu chciałam uciec stamtąd jak najszybciej. Kiedy nauczycielka zapytała, czy wszystko ze mną w porządku, odpowiedziałam, że strasznie boli mnie kostka. 
   - Trzeba iść z tobą do pielęgniarki - zawyrokowała i rozejrzała się po zgromadzonych. - Sehun, skoro już stoisz, to bądź tak miły i zaprowadź ją tam. 
   Otworzyłam oczy w geście ogromnego zdziwienia. Sehun skinął głową i podszedł do mnie.
   - Mam cię...tam zanieść? - zapytał kucając przy mnie i spoglądając to na moją kostkę, to na twarz.
   "Tak!".
   - Nie... Sama sobie jakoś poradzę - odpowiedziałam i z trudem podniosłam się do pozycji stojącej. 
   Chwilę stałam w miejscu, by złapać równowagę, jednak po chwili, mocno utykając (oczywiście była to symulacja), ruszyłam w stronę drzwi. Sehun szedł za mną. Czułam na sobie jego badawcze spojrzenie. 
   Po chwili szliśmy już całkiem pustym korytarzem. Ja z przodu, on nieco z tyłu. 
   - Wszystko w porządku? - zapytał nagle.
   Odetchnęłam głęboko i wychrypiałam:
   - Nie bardzo...
   - Może jednak ci pomóc? Bo do pielęgniarki jest jeszcze kawałek - zrównał ze mną krok.
   Przystanęłam.
   - Naprawdę nie trzeba. Może już wracać na zajęcia.
   Sehun spojrzał na mnie z uwagą i pokręcił głową.
   - Przecież cię tak nie zostawię.
   Przewróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. Po chwili Sehun przyłączył się do mnie.
   - Zrobiłem coś nie tak?
   Zmarszczyłam brwi.
   - Dlaczego pytasz?
   - Bo jesteś jakaś taka...oschła... - ja dźwięk jego słów przyspieszyłam kroku.
   Nie chciałam, żeby gdziekolwiek ze mną szedł. Robił to z litości. A ja mi zależało, żeby traktował mnie poważnie.
   - Hej no! Stój! - podbiegł do mnie i chwycił za nadgarstek.
   Odwrócił mnie twarzą do siebie i spojrzał w oczy. Chciałam się odsunąć, ale jego uścisk był zbyt mocny. 
   - A więc?
   - A więc co? - zapytałam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę jak głupie było to pytanie.
   - Co takiego zrobiłem, że jesteś zła? 
   Wzięłam głęboki oddech.
   "Po prostu byłem" - chciałam odpowiedzieć, ale zamiast tego wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i wyminęłam go. Po chwili stałam już przed drzwiami gabinetu pielęgniarki.


~*~


   Tego wieczoru poszłam na plażę sama. Nie miałam ochoty rozmawiać nawet z Krisem. W szkole dopytywał się, co takiego się wydarzyło, ale ja odparłam tylko:"Sehun". To mu w zupełności wystarczyło. Chciał mnie oczywiście jakoś pocieszyć, jednak ja pozostałam w podłym humorze aż do naszego rozstania pod moim domem. "Aż", ponieważ po wejściu do środa było jeszcze gorzej. Musiałam parę godzin spędzić w towarzystwie moich braci, którzy zachowywali się (jak na złość) jeszcze głośniej niż zwykle. Tym razem zadanie z plastyki było błogosławieństwem. Kiedy tylko znalazłam się na naszej części plaży, położyłam na piasku wszystkie przyniesione ze sobą rzeczy i usiadłam parę metrów dalej. Moje stopy co chwilę obmywała letnia woda. Objęłam kolana ramionami i zapatrzyłam się w horyzont. Słońce było już w połowie wędrówki. Za niedługo miało zajść. A ja nadal nie miałam rysunku. Po prostu nie byłam w stanie nic zrobić. Myślałam o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Nie tak wyobrażałam sobie naszą pierwszą rozmowę. Teraz żałowałam, że potraktowałam go tak nieprzyjemnie. Było mi cholernie głupio...
   Po paru minutach usłyszałam, że ktoś zbliża się do mnie. Kroki było słychać z tyłu. Byłam prawie pewna, że to Kris. W sumie ucieszyłam się, bo przynajmniej miałabym się do kogo przytulić. Przymknęłam więc powieki i czekałam. Po chwili ktoś usiadł tuż przy mnie. Przez chwilę było cicho.
   - Pięknie tu - usłyszałam przy sobie niski, męski głos.
   Co najdziwniejsze nie należał on do Krisa. Jednak znałam go skądś. Otworzyłam więc oczy i spojrzałam w lewo. Prawie zachłysnęłam się powietrzem, kiedy moje spojrzenie napotkało oczy, które należały nie do kogo innego, a do Sehuna...
   - Co...ty tutaj robisz? - zapytałam, odsuwając się trochę.
   Sehun uśmiechnął się delikatnie i odpowiedział:
   - No cóż, muszę powiedzieć, że twój przyjaciel Kris to naprawdę fajny facet. Od razu powiedział mi, gdzie mogę cię znaleźć.
   Moje usta otworzyły się w zdziwieniu. Czy to możliwe żeby Kris rzeczywiście postanowił spełnić swoją obietnicę? Byłam w kompletnym szoku. Siedział koło mnie facet, który podoba mi się od dłuższego czasu, a to wszystko tylko i wyłącznie dzięki mojemu przyjacielowi.
   - Może miałabyś ochotę się przejść? - Sehun odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
   - Muszę dokończyć pracę na zajęcia... A właściwie to w ogóle ją zacząć... - odpowiedziałam i podniosłam się z miejsca.
   Podeszłam do leżących niedaleko rzeczy i wzięłam do ręki ołówek i kartkę, na której było zaledwie parę cieniutkich kresek.
   - A jeśli cię tak bardzo poproszę? - Sehun odwrócił się w moją stronę i również wstał.
   Spojrzałam na niego uważnie. Uśmiechał się i nic nie wskazywało na to, żeby miała to być jakaś idiotyczna gra.
   - Skoro chcesz... - poddałam się i odłożyłam trzymane przedmioty.
   Sehun uśmiechnął się triumfalnie i zaczął iść brzegiem. Po chwili dołączyłam do niego.
   - Widzę, że z kostką już w porządku. - posłał mi rozbawione spojrzenie. Wiesz, odnoszę wrażenie, że nawet wczoraj była cała.
   Zamurowało mnie. Na moją twarz wkradł się rumieniec, więc spuściłam głowę nic nie mówiąc.
   - Mnie nie oszukasz - zaśmiał się chłopak. - To teraz powiedz mi dlaczego udawałaś?
   Na dźwięk jego słów moje serce gwałtownie przyspieszyło. Co miałam mu powiedzieć? Że zachowałam się tak z jego powodu?
   Postanowiłam więc ratować resztki godności i po prostu nie odpowiadać.
   - A może zachowałaś się tak, bo ja tam byłem, co?-Sehun zatrzymał się i uniósł brew.
   -Aż takie wysokie masz o sobie mniemanie?- odparłam i stanelam tyłem do niego, wpatrujac się w falujace morze i próbując się uspokoić.
   -Nie. Ja po prostu widzę co się dzieje- stanął tuż za mną, tak, że czułam jego ciepły oddech na karku.
   -A co takiego się dzieje twoim zdaniem?
   Spodziewałam się każdej prktycznie odpowiedzi, ale nie tej, której mi udzielił...
   -Ja ci się podobam.
   Z wrażenia aż zakrstusilam się własną slina i zaczęłam kaszleć. Po chwili usłyszałam za sobą cichy śmiech.
   -Wiedziałem - rzucił Sehun.
   -Masz rację...-wyszeptalam.
   Chwilę panowała między nami cisza. W głowie mi szumialo i czułam jak tracę panowanie nad ciałem. Ręce mi drzaly a oddech stawał się coraz szybszy.
   -A wiesz że to taki dziwny zbieg okoliczności?-zapytał nagle.
   Już chciałam się odwrócić w jego strone i zapytać co ma na myśli, ale Sehun mi to uniemożliwił. Objął mnie w pasie i położył mi głowę na ramieniu.
   -Bo ty mi się też podobasz- wyszeptał wprost do mojego ucha.
   Moje serce momentalnie stanęło. Do głowy zaczęło napływać tysiące myśli.
   -S-słucham...?
   -Az tak cię to dziwi?-zaśmiał się. - Przecież miłość to nie jest nic strasznego.
   -Żartujesz sobie, prawda...?-wykrztusiłam, nie potrafiąc powiedzieć nic innego.
   -Misaki, ja nigdy nie żartuje. A na pewno nie w takich okolicznościach.
   Wciągnęłam w płuca jak najwięcej powietrza. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się działo... To przekraczało możliwości mojego rozumowania.
   -Co teraz zrobimy?-spytałam, by przerwać kolejną nieznośna chwilę ciszy
   Sehun nie odezwał się. Zamiast tego odwrócił mnie w swoją stronę i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się delikatnie. Nie zdążyłam nawet odwzajemnic uśmiechu, bo jego usta chwilę potem dotknęły moich. Stałam oslupiala, nie bardzo wiedząc jak zareagować.
   Po chwili Sehun zakończył pocałunek, a ja odsunęłam się od niego na "bezpieczną odległość".
   -Idziemy dalej?-zapytał.
   Kiwnelam niemrawo głową, na co Sehun po raz kolejny uśmiechnął się, a chwilę potem złączył nasze dłonie a delikatnym uścisku.
   Szliśmy tak dosyć długo. Nie mówiliśmy nic. Wsłuchiwalismy się jedynie w szum morza. Po dwudziestu minutach spaceru Sehun zatrzymał się i poprosił żebym usiadła obok niego.
   -Wiesz, jakoś nigdy nie przepadalem za przychodzeniem tutaj-powiedział, gdy znów nasze palce były złączone.
   Spojrzalam na niego pytajaco.
   -Ale nie martw się. Od dzisiaj na pewno się to zmieni-posłał mi ciepły uśmiech i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
   I znowu ogarnęła nas cisza. Po chwili Sehun uniósł moją dłoń na wysokość swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek.
   -Chyba jeszcze nigdy w zyviu nie byłem tak szczęśliwy-wyszeptal.
   Uśmiechnelam się do niego i położyłam mu głowę na ramieniu.
   -Ja też, Sehunnie. Ja też...-zapewniłam go i złożyłam na jego policzku lekki pocałunek.
   


Proszę, jest drugi shot dla Avy. Mam nadzieję, że się podoba, mimo że to hentai. Miłego czytania ^^

Dla Avy Lee^^


TaoHun dla Avy Lee


   - Budzimy go? - usłyszałem niedaleko siebie. 
   - Jak tym razem? - odpowiedział drugi, bardziej piskliwy głosik. 
   - Ostatnio była woda... To może teraz po prostu go zrzucimy?
   - Dobra myśl. Ale Suho znowu będzie krzyczał, że się sufit trzęsie, bo Sehun ląduje na podłodze... 
   - To wtedy mu powiemy, żeby następnym razem sam go sobie budził... 
   - No to do roboty... 
   Słysząc tą wymianę zdań, wiedziałem już, co się kroi. Dlatego udawałem po prostu, że śpię. 
   Poczułem, jak ktoś chwyta za skrawek prześcieradła. Trzy... Dwa... 
   - Dotknijcie mnie, kurwa, to was wykastruję... - mój głos był zachrypnięty, bo było jeszcze dość wcześnie. 
   Usłyszałem, że intruzi odskakują od mojego łóżka. Uśmiechnąłem się przebiegle i podniosłem do siadu. 
   - Sehun - Baekhyun wpatrywał się we mnie przerażony. - Nie śpisz. 
   - Przykro mi, ale szeptać to wy nie potraficie - wstałem z łóżka i podszedłem do szafy. 
   - A mówiłem ci, żebyś mówił ciszej! - Baek zrobił groźną minę i spojrzał z wyrzutem na Chanyeola. 
   - A ty niby szeptałeś?! - bronił się Channie.
   Bacon już zaczerpywał powietrza, żeby odpowiedzieć, ale ja go wyprzedziłem. Nie było nic gorszego, niż tych dwóch kretynów z samego rana...
   - Obaj mówiliście tak samo głośno. A teraz wyjazd - popatrzyli na mnie zdziwieni. - Idźcie pomóc Suho robić śniadanie, czy coś.
   Chwilę jeszcze stali, wpatrując się we mnie badawczo, jednak w końcu opuścili mój pokój. Co prawda szeptali sobie między sobą wzajemne wyrzuty, ale to nie było niczym nowym. Westchnąłem głośno i przetarłem oczy dłońmi. Zapowiadał się kolejny męczący dzień. Tyle że tym razem nie będzie występu, żadnego programu, tylko audycja w radiu. Czyli coś, czego szczerze nienawidzę. Siedzenie plackiem na tyłku przez parę godzin, odpowiadanie na durnowate pytania to naprawdę nie jest coś, co mnie interesuje. Ale cóż, obowiązek, to obowiązek. Menager już mi nie uwierzy, że jestem chory... Nie po ostatnim razie, jak Channie mnie wsypał. Dyskrecja nie jest jego mocną stroną. 
   - SEHUN! DLACZEGO NIE MA CIĘ JESZCZE NA DOLE?! - usłyszałem donośny głos D.O.
   - Zaraz schodzę, hyung! - odpowiedziałem i zatopiłem się w otchłani mojej szafy. 
   Po chwili byłem już umyty, ubrany i prawie gotowy do wyjścia. Pozostało mi tylko ułożyć włosy i...
   - Suho mówi, że mam cię stąd wyprowadzić w tej chwili, bo zaraz się spóźnimy! - do pokoju wpadł Chanyeol.
   Przy okazji zbyt "zamaszyście" otworzył drzwi, przez co z miejsca, w które uderzyła klamka odpadło trochę tynku.
   - Ups... - wielkolud spojrzał trochę zmieszany na swoje "dzieło". - No... Ekhem... Chodź. 
   Mówiąc to, podszedł do mnie i chwycił moją rękę. 
   - Ale ja muszę jeszcze... - chciałem wyswobodzić się z jego uścisku, ale czując, że stawiam opory, Channie zacisnął dłoń jeszcze mocniej. 
   Musiałem się mocno skupić, żeby nie stracić równowagi i  nie spaść ze schodów, bo mój przyjaciel skakał po dwa stopnie, nadal mnie trzymając. Kiedy w końcu dotarliśmy na parter, wzrok każdego z czterech stojących tam chłopaków spoczął na mnie. 
   - Mógłbyś się uczesać - Baek rzucił mi pogardliwe spojrzenie i pokręcił głową z dezaprobatą.
   Otworzyłem szeroko oczy. Przecież CHCIAŁEM!
   - Racja... Zrób coś z tymi włosami, bo wyglądasz...no... - Suho sięgnął po pierwszą lepszą czapkę i podał mi ją.
   Channie pokiwał energicznie głową i ruszył za resztą hyungów. Stałem tak z czapką w ręce i otwartymi ze zdziwienia i złości ustami. Oni nigdy nie dadzą mi się do końca przygotować. Kiedyś poszedłem na nagranie bez skarpetek... Innym razem nie dali mi nawet wziąć dresówki i musiałem marznąć. Całe szczęście Tao dał mi swoją...
   

~*~

   - No to czas na naszego maknae. Jaki jest twój typ dziewczyny, hm? - podniosłem gwałtownie głowę słysząc, że ktoś wypowiada moje imię. 
   Potoczyłem po hyungach zdezorientowanym spojrzeniem. Nawet nie usłyszałem pytania...  
   - Pani prowadząca pytała, jakie dziewczyny ci się podobają! - wydarł się Channie.
   Suho zmroził go wzrokiem, a reszta zaczęła krztusić się ze śmiechu. Nawet Kris, który jest liderem i powinien dawać nam przykład. Zmrużyłem oczy i wysyczałem:
   - Dzięki, Chanyeol. 
   Wielkolud mrugnął do mnie rozpromieniony i rozsiadł się wygodniej na krześle.
   - A więc? - prowadząca spojrzała na mnie pytająco.
   Odchrząknąłem, by zyskać na czasie. Poszukałem wzrokiem Tao. Siedział naprzeciwko, ale teraz, kiedy byłem zdenerwowany znalezienie go wcale nie było takie proste. Kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały, ujrzałem szeroki uśmiech Pandy. Odpowiedziałem tym samym i wziąłem głęboki oddech.
   - Ja... Jakie dziewczyny mi się podobają... Cóż, w zasadzie nie mam określonego typu. Ale jeśli miałbym określić, jaka miałaby być, to powiedziałbym, że opiekuńcza, wyrozumiała, kochana. Chciałbym, żeby była blondynką. Co jeszcze... Nie wiem, naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć... - spuściłem wzrok. 
   - Taki Tao, tylko wersja żeńska - wypalił Xiumin, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, co powiedział. 
   Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie. Poczułem, jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Chyba pierwszy raz w życiu czułem się tak głupio. Hyungowie powoli zaczynali zauważać, że Tao mi się podoba. Widzieli to wszyscy, oprócz jego właśnie. Zawsze traktował mnie jak młodszego brata. Niby dzielił nas tylko rok, ale on i tak widział we mnie tylko maknae...
   - No brawo, kretynie... - Luhan, który zajmował miejsce między mną a Xiu, zasłonił mikrofon i trzepnął niższego w głowę.
   - A nie mam racji? - zapytał z wyrzutem.
   Lulu jako mój osobisty ochroniarz chciał już zacząć litanię jaki to Minseok nie jest głupi, ale prowadząca program kobieta odchrząknęła głośno i przemówiła:
   - No dobrze, skoro już wszystko wiemy, możemy przejść do nagrania. Przygotujcie mikrofony - to ostatnie zdanie było skierowane do ludzi z obsługi. 
   Odetchnąłem głośno, po czym wychyliłem się przez Luhana i spojrzałem na Xiu. 
   - Mogłeś sobie oszczędzić... - warknąłem cicho, tak, by tylko on to usłyszał.
   - Powinieneś być mi wdzięczny. Pomagam ci! Myślisz, że nie słyszę jak gadasz przez sen? Tao...ah - Xiumin wzniósł oczy w górę i zrobił rozmarzoną minę, a po chwili dodał - Tak właśnie wyglądasz. A potem budzisz się z problemem w spodniach. 
   - Ty... - wyciągnąłem w jego stronę ręce. - Ja cię kiedyś zabiję, rozumiesz?! - zakryłem usta dłonią, zdając sobie sprawę, że powiedziałem to trochę za głośno.
   Prowadząca tylko pokręciła głową i od nowa zajęła się przygotowaniami do nagrania. A raczej wydawaniem poleceń... Natomiast moi hyungowie patrzyli na mnie zdziwieni. 
   - Taki żart... - mruknąłem cicho i zapadłem się trochę niżej w fotelu. 
   - Sehun, spróbuj się opanować, dobrze? Oddychaj powoli, miarowo... - Luhan zaczął mi demonstrować jak mam to robić.
   - Ale ja nie rodzę, Lulu... - posłałem mu zbolałe spojrzenie, na co mój hyung uśmiechnął się pocieszająco.
   - Wiesz, że on i tak prędzej czy później się dowie, Hunnie... - westchnął.
   Zacisnąłem dłonie w pięści. Tak, wiedziałem to. Nie da się ciągle żyć w nieświadomości. Tylko czy nie lepiej byłoby, gdybym sam mu powiedział, co czuję, niż żeby miał dowiedzieć się przez jakąś idiotyczną uwagę Xiu albo Chanyeola? Pewnie i tak, ale cholernie bałem się jego reakcji... 
   - A nie chciałbyś mu tego po prostu powiedzieć? Przecież byłoby o wiele łatwiej. A może akurat odwzajemnia twoje uczucia? 
   - Nie sądzę... Ale wiesz co? Gdybym miał okazję, zrobiłbym to w każdej chwili. 
   - Luhan, Chen, Baekyun, D.O, chodźcie. Możemy nagrywać - usłyszeliśmy głos prowadzącej.  
   Czterech wywołanych podniosło się z miejsc i ruszyło w stronę ustawionych mikrofonów. Posłałem Lulu krzepiące spojrzenie, bo wiedziałem, że boi się takich nagrań. Zawsze dostawał tremy i wtedy trzeba było go pocieszyć i jakoś zmotywować. Uśmiechnął się do mnie niepewnie. 
   Było oczywistym, że dobrze zaśpiewa. Bał się nagrań, ale i tak kończyło się na tym, że wszyscy go chwalili jak on to pięknie nie zaśpiewał. Wiedziałem, że tak będzie i tym razem.
   Po chwili, kiedy już wszyscy byli gotowi z głośników popłynęły delikatne dźwięki podkładu. Pierwsza partia należała do D.O. Bardzo lubiłem słuchać jak śpiewa. Miał naprawdę dojrzały i przyjemny głos. Potem nadeszła kolej Luhana. Mimowolnie zacisnąłem kciuki mocno. Już kończył, już śpiewał ostatnie słowa, kiedy nagle zaczął niekontrolowanie kaszleć. Prowadząca kazała przerwać nagrywanie i podeszła do Lulu. 
   - Wszystko w porządku? - zapytała.
   - Chyba...chyba nie dam rady nagrywać - Luhan złapał się za gardło i znowu zaczął kaszleć. 
   Prowadząca popatrzyła na Suho zdenerwowanym wzrokiem, na co lider podniósł się z miejsca i podszedł do niej. Wymienili pare zdań, po czym kobieta zwróciła się wprost w moją stronę. 
   - Sehun, zastąpisz Luhana - powiedziała.
   Otworzyłem usta, chcąc zaprzeczyć, ale napotkałem stalowe spojrzenie Junmyeona. Pokiwałem więc tylko głową i powoli przeszedłem w stronę nagrywających. Kiedy przystanąłem obok Lulu, by wziąć od niego słuchawki, zobaczyłem w jego oczach dziwne iskierki. Jednak dopiero po chwili zrozumiałem, co właśnie się dzieje.
   - Co ty...? - nie mogłem uwierzyć, że to zrobił.
   - Mówiłeś, że jeśli będziesz miał okazję mu powiedzieć, to zrobisz to. Więc teraz właśnie jest ten moment. Łatwiej będzie ci to zrobić przez piosenkę. 
   Mrugnął do mnie tylko i odwrócił się do reszty, znowu zanosząc się kaszlem. Usiadł na miejscu obok Xiumina i wbił we mnie wzrok. Rozejrzałem się po zgromadzonych. Po raz kolejny dzisiaj wszyscy patrzyli na mnie. 
   - Zaczynamy - usłyszałem głos prowadzącej. 
   Ubrałem słuchawki i stanąłem obok Chena. Przymknąłem powieki. Po chwili do moich uszu dotarła spokojna, delikatna muzyka. Wziąłem głęboki oddech i skupiłem się na partii D.O. Kiedy zbliżała się moja kolej poczułem dziwny ucisk w żołądku. Pierwsze dźwięki zabrzmiały dość niepewnie, ale z każdym kolejnym słowem było coraz lepiej. W końcu odważyłem się otworzyć oczy. Potoczyłem wzrokiem po moich hyungach. Suho uśmiechał się do mnie delikatnie, Kris również. Xiumin i Chanyeol kołysali się (oczywiście przesadnie...) w rytm muzyki, a Luhan patrzył na mnie wzruszony. Kai i Lay siedzieli skupieni. Natomiast Tao skupił spojrzenie swoich ciemnych tęczówek na mnie. Początkowo odwracałem wzrok, bo nie potrafiłem na niego patrzeć, ale jeśli plan Lulu miał się powieść, to powinienem zaśpiewać to dla niego. Dlatego kiedy tylko zabrzmiał refren, skupiłem się na nim. Najpierw przestudiowałem dokładnie jego twarz, by w końcu zatrzymać się na oczach. Mało brakowało, a przegapiłbym swoje wejście. Muszę powiedzieć, że dzięki temu, iż patrzyłem na Pandę, śpiewało mi się o wiele lepiej. Jakoś tak...naturalnie to wychodziło. Nie musiałem zmuszać się do wyrażania uczuć. Po prostu śpiewałem. Śpiewałem dla Tao. Dzięki temu miał w końcu zrozumieć, co czuję. Miał dać mi odpowiedź... 
   Pare minut później wybrzmiały ostatnie dźwięki partii Chena. Odetchnąłem z ulgą, mogąc zdjąć słuchawki i rozluźnić się. Moje ciało było spięte, a ja sam oddychałem z dużą trudnością. Patrzenie na Tao przez całe trzy i pół minuty było dla mnie prawdziwą męczarnią. A najgorsze było to, że nawet nie wiedziałem, czy cokolwiek to da. 
   - Dziękujemy - rozległ się głos D.O, a Chen i Baek mu zawtórowali. 
   Ja skinąłem tylko głową i podałem jakiejś kobiecie z obsługi słuchawki. Kiedy w końcu mogliśmy znowu usiąść, moje nogi były jak z waty. Ledwo dotarłem do fotela. Luhan widząc moją nietęgą minę, poklepał mnie po ramieniu i chwycił moją dłoń w swoją - delikatną i wiecznie chłodną. Uśmiechnąłem się blado i zamknąłem oczy. Miałem cichą nadzieję, że Tao odebrał moje przesłanie w odpowiedni sposób...



~*~


   Audycja skończyła się niedługo potem. Kiedy ubieraliśmy się już i przygotowywaliśmy do wyjścia, Tao złapał mnie za nadgarstek i odciągnął z dala od reszty. Podniosłem na niego spanikowany wzrok. Patrzył na mnie trochę z góry, bo był wyższy. Jednak nasze oczy były prawie na tym samym poziomie. Tao odchrząknął nieznacznie i powiedział:
   - Wiesz... Miałem dziwne wrażenie, że śpiewałeś...dla mnie... - dwa ostatnie słowa wypowiedział bardzo cicho.
   A jednak! A jednak pomysł Luhana nie był taki zły. Teoretycznie powinienem się cieszyć, ale... Ale jakoś nie potrafiłem. Jakim cudem on dopiero teraz się zorientował?! Przecież to trwało już półtora roku, jak nie więcej! Moje serce zaczynało powoli pękać. Nie wytrzymywałem tego, że muszę codziennie z nim obcować, znosić jego dotyk. I właśnie w tej chwili musiałem dać temu upust. Moje wrodzone chamstwo zwyciężyło...
   - Gratuluję refleksu... 
   To mówiąc wyszarpałem swoją dłoń z jego uścisku i odwróciłem się szybko. Nie patrząc za siebie podążyłem za członkami EXO - K. Ale gdybym spojrzał w tej chwili na Tao, zobaczyłbym jak jego ręka opada bezwładnie, a w oczach stają łzy...


~*~


   Od dobrych dwóch godzin leżałem plackiem na łóżku i wpatrywałem się w sufit nade mną. Na próżno Bacon i Channie próbowali mnie rozweselić. Na próżno Suho tłumaczył mi, że na pewno wszystko się ułoży. Na próżno Luhan dzwonił do mnie i nawet chciał przyjechać do mnie z dormu EXO - M, żeby tylko móc mnie pocieszyć... Nic, ani nikt nie było w stanie poprawić mi nastroju. Moje serce za bardzo bolało. Za bardzo bolała mnie prawda. Że Tao nawet się nie odezwał. Było mi przykro. Nawet bardzo... 
   Nagle usłyszałem głośne kroki dobiegające z korytarza. Zapewne Kai zaraz wpadnie do mnie do pokoju z jakąś idiotyczną uwagą. Nic nowego...
   - Sehun - Jongin uchylił lekko drzwi pokoju. 
   - Czego? - warknąłem nawet na niego nie patrząc.
   - Ktoś do ciebie... - odparł cicho i wycofał się na korytarz. 
   Zmarszczyłem brwi i usiadłem. Pewnie to menager chce mnie opieprzyć za zachowanie w radiu. Ech, to już się stało rutyną, że obrywałem za swoje chamskie odzywki. Skrzyżowałem nogi do siadu tureckiego i czekałem. Jednak w drzwiach pokoju nie zobaczyłem menagera...
   - Cześć... - głos Tao zabrzmiał jakoś nienaturalnie cicho i słabo.
   Odwróciłem twarz w stronę okna, nie chcąc na niego patrzeć.
   - Mogę? - zapytał po chwili.
   - Już wszedłeś... - odburknąłem. 
   - Racja - Tao zamknął za sobą drzwi.
   Chwilę potem poczułem jak materac mojego łóżka ugina się pod jego ciężarem. Zapadła grobowa cisza, przerywana jedynie od czasu do czasu jakimiś niezidentyfikowanymi odgłosami dochodzącymi z pokoju Baekyuna i Channiego... 
   - Sehunnie... Chyba musimy pogadać... - Tao usiadł głębiej na łóżku i pogłaskał mnie wierzchem dłoni po ramieniu.
   - A jest o czym? - zapytałem oschle i odwróciłem się w jego stronę. 
   - Nie zrozumiałeś mnie dzisiaj po nagraniu... - odpowiedział Tao.
   Zagryzłem delikatnie dolną wargę, chcąc powstrzymać napływające do moich oczu łzy. Byłem wściekły, ale jednocześnie na każdy dźwięk jego głosu serce mi pękało. 
   - Spójrz na mnie - poprosił Tao.
   Nie poruszyłem się, więc ujął w dłonie mój podbródek i zmusił, bym zwrócił się znów w jego stronę. Widząc jego twarz, nie dałem rady dłużej powstrzymać łez. Po chwili zaczęły kreślić gorące ślady na moich policzkach. Tao patrzył na to wszystko ze smutkiem.
   - Nie płacz... - wyszeptał i, mimo moich sprzeciwów, objął mnie mocno.
   Moje ciało zaczęło trząść się od tłumionego szlochu.
   - Już... Sehunnie, spokojnie... Bardzo podobała mi się ta piosenka. Tak pięknie brzmiała w twoim wykonaniu, wiesz? 
   Wzruszyłem ramionami, nie bardzo wiedząc, co mam mu odpowiedzieć. 
   - Ja miałem zamiar wyznać ci uczucia w trochę inny sposób, ale cóż, wyprzedziłeś mnie. I muszę przyznać, że ja bym na to nigdy nie wpadł.
   Na dźwięk tych słów uniosłem głowę i spojrzałem na niego pytająco. Tao starł mi kciukiem łzy z policzków i powiedział:
   - Kocham cię, Sehunnie. Kocham cię, jak nikogo na świecie.
   Chyba musiałem wyglądać głupio, bo Tao uśmiechnął się pogodnie i chwycił drugą moją dłoń.
   - A teraz chcę usłyszeć to od ciebie. Ale już tak normalnie.
   - A-ale co...? - mój głos był roztrzęsiony.
   - Że mnie kochasz.
   Wziąłem głęboki wdech, by powstrzymać drżenie głosu. 
   - Saranghae, Tao - wyszeptałem powoli.
   Jego twarz rozpogodziła się jeszcze bardziej. Chwilę później zbliżył się do mnie, a jego ciepłe wargi zetknęły się z moimi. I już wtedy czułem, że będziemy ze sobą związani na całe życie... 


   Proszę, mój pierwszy TaoHun^^ Jestem ciekawa, jak podoba Wam się ten paring. Dla mnie osobiście jest w sumie fajny, bo jego częścią jest Tao xD Przepraszam, że taki dość...mało uczuciowy, ale... Sehun dla mnie jest typem człowieka, który się nie bardzo afiszuje :P Także przeżyć wewnętrznych mało, ale mam nadzieję, że mimo tego się spodoba:) Także miłego czytania i do jutra^^ 

Liebster Award:)

   Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej ilości obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, które ciebie nominował. 


   No cóż, powiem szczerze, że zdziwiłam się tą nominacją. Jednakże to jest naprawdę miłe zaskoczenie. Dziękuję Avie Lee, która się przyczyniła do tego, że teraz siedzę przed monitorem i się szczerzę do niego jak głupia xD Teraz odpowiem na otrzymane pytania^^ 

   1. Co zobaczyłabyś, gdybyś mogła widzieć siebie za dziesięć lat.
   Hm... Może zacznijmy od tego, co chciałabym zobaczyć, dobrze? A więc chciałabym zobaczyć silną, niezależną kobietę, która przede wszystkim jest spełniona i cieszy się życiem. Wtedy będę miała 25 lat, więc będę można powiedzieć świeżo po studiach. Na pewno chciałabym w tym czasie znaleźć pracę, ale równocześnie nie wyobrażam sobie, że siedzę ciągle w robocie. Bardzo chciałabym podróżować. Mam nadzieję, że uda mi się to marzenie zrealizować, przynajmniej po części. To jest to, co chciałabym, żeby się stało. A co będzie, zobaczymy, teraz trudno powiedzieć.

   2. Czy masz jakieś zdrobnienie imienia lub ksywkę, której nie cierpisz? Jak tak, to jaką?
   Raczej nie mam przezwiska, które by mi nie odpowiadało. Szczerze, to bardziej lubię zdrobnienia i tego typu rzeczy, niż swoje prawdziwe imię...Oo A teraz się jaram, bo ostatnio dowiedziałam się, że jestem podobna do pandy i koleżanka zaczęła tak do mnie mówić, z czego się cieszę xD

   3. Jaki jest twój wymarzony prezent, którego nigdy nie dostałaś?
   Pudełko, a w nim całe EXO XD Nie no, a tak na poważnie, to w sumie nie mam chyba niczego takiego. Jeśli coś mi się podoba, to po prostu kupuję (jak mam z czego), a jeśli nie dysponuję funduszami, to proszę kogoś bliskiego^^ Chociaż nie... Mam! Zawsze chciałam dostać zwierzaka:3 

   4. Wyjeżdżasz na wakacje gdzie tylko chcesz - gdzie? 
   Proste, że Korea:] Albo Japonia. A najlepiej, to oba te kraje^^ 

   5. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
   Lubię dużo rzeczy. Ale jeśli miałabym wyróżnić coś, co kocham nad życie i mogłam to pochłaniać cały czas, bez przerwy, to byłaby to zupa pomidorowa:3 xD
   
   6. Umiesz grać na jakimś instrumencie? Jakim?
   Tak, umiem grać na fortepianie:) 

   7. Jakiego artystę k-popowego uważasz za najzdolniejszego?
   Trudne pytanie... Jeśli bym mogła, to wypisałabym wszystkich swoich ulubieńców, ale chodzi o jedną osobę, więc odpowiem, że Taemin. Potrafi śpiewać (szkoda, że dopiero niedawno zaczęli dawać mu więcej partii...), ma niesamowity głos - taki...niecodzienny. No i przede wszystkim świetnie tańczy. Ogólnie wydaje się też taką naprawdę wszechstronną osobą. 

   8. Dlaczego zaczęłaś słuchać k-popu? 
   W ogóle zaczęło się od tego, że siostra i kuzynka pokazały mi "Wielki polski mega mix", czy coś takiego na Youtube. No i było tam "Love like oxygen". Początkowo nie byłam do tego przekonana, bo było to coś, z czym nie spotkałam się dotychczas, coś zupełnie nowego. Ale z czasem zaczęłam się tym interesować, szukać, czytać, słuchać. I ostatecznie spoczęło na tym, że nie mogę żyć bez k-popu. Jest nieodłączną częścią mojego życia. 
   9. Jaka jest twoja ulubiona piosenka? 
   Nie obraź się, Avie, ale nie lubię tego typu pytań. Nie mam ulubionej piosenki. Jak dla mnie, to wszystkie, których słucham są ulubionymi^^ Ale aktualnie, to mam dwie takie, których słucham na okrągło - "Open arms" (Baekhyun, D.O, Chen i Luhan z EXO) i cover piosenki Justin Biebera (nie zlinczujcie mnie za to, błagam xD) - "Beauty and the beat". Tutaj nawet podam link, żeby nie było xD KLIK

   10. Od kiedy blogujesz?
   Od pierwszych dni wakacji. 

   11. Dokończ zdanie: Założyłam bloga, bo...
   ...kocham pisać. Pisałam już jak miałam jakieś sześć lat xD Nawet mam gdzieś do dzisiaj te rękopisy haha XD Chciałam też przede wszystkim zobaczyć, jak czytelnicy zareagują na moją twórczość. Po za tym sprawia mi to naprawdę ogromną przyjemność^^ 


   No, pytania zaliczone. Teraz przejdźmy do moich.

   1. Gdybyś miała możliwość umówienia się z którymś ze swoich ulubieńców, kto by to był i dlaczego?
   2. Kogo podziwiasz (może to być osoba z rodziny, ktoś znajomy, osoba znana) i dlaczego?
   3. Jaki jest Twój ideał chłopaka (cechy charakteru, wygląd)?
   4. Czy masz już zawód, który chciałabyś wykonywać w przyszłości (jeśli tak, to jaki)?
   5. Czy masz wspomnienie, którego pozostanie z tobą do końca życia?
   6. Jakie masz talenty związane z artyzmem (i nie ma, że nie masz:P)?
   7. Jaką k-popową piosenkę usłyszałaś jako pierwszą? 
   8. Wierzysz w przyjaźń damsko-męską (jeśli tak - uzasadnij, a jeśli nie, to też)?
   9. Jadłaś kiedyś jakieś azjatyckie danie (jeśli tak, to jakie)?
   10. Jakiego masz biasa i dlaczego właśnie jego (ale jestem oryginalna...)?
   11. Byłabyś w stanie się poświęcić miłości, nieważne, jak dużą cenę musiałabyś zapłacić? 


   A teraz nominacje:)
   Anna
   Dee
   Lee Hajin
   Ookami
   Lee Yuri
   Uszati
   Sehunałkę
   Ava Lee (jako dwunasta nominacja)

   Wiem, że niektóre z tych blogów są znane, ale niestety nie mogłam znaleźć żadnych, które miałyby aż tak strasznie mało obserwatorów. Więc mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi tego za złe. Zresztą trzeba promować to, co dobre, nie?:P Także nominacji jest trzynaście. No i nie zlinczujcie mnie za to, że nominowałam kogoś, kto nominował mnie... Ale ja po prostu MUSIAŁAM. Jeszcze raz dziękuję bardzo^^ 
   

"Time loop" - Rozdział I

   W niedużym pomieszczeniu, które za czasów swojej świetności zapewne służyło jako składzik na szczotki albo inne tego typu przedmioty, pojawił się podejrzany osobnik, na którego wystarczyło spojrzeć, a już wiedziało się, że na pewno ma trochę niewinnych dusz na sumieniu. Zamknął za sobą drzwi wychodzące na korytarz i podszedł do przeciwległej ściany. Położył na niej ręce i zaczął powoli rozsuwać je, jedną w prawo, drugą w lewo, dokładnie studiując każdy fragment chropowatej powierzchni. Zamruczał z zadowoleniem, kiedy natknął się na dwie wyróżniające się wypukłości. Rozejrzał się dookoła, chociaż było niemal oczywistym, że nikogo po za nim tutaj nie ma. Jednak ostrożności nigdy za wiele, prawda? Ułożył dłonie na wypukłych punktach i nacisnął lekko. Przez chwilę nic się nie działo, jednak później dało się usłyszeć szczęk niewielkiego mechanizmu i ciche chrobotanie po drugiej stronie ściany. Osobnik odsunął się parę kroków i wlepił spojrzenie swoich ciemnych oczu, które kształtem przypominały migdały, w punkt przed sobą. Wnikliwy obserwator zauważyłby, że miejsca, których przed chwilą dotknął chłopak, jarzyły się lekkim, migotliwym światłem. Nagle ściana zaczęła się jakby poruszać. Drgała delikatnie i coś z drugiej strony skrzypiało. Chwilę potem przed obecnym otworzyło się ukryte wejście. Osobnik raz jeszcze rozejrzał się dookoła, po czym postąpił parę kroków wprzód. Drzwi szybko zatrzasnęły się za nim, wydając z siebie przeciągły jęk. Długi, wąski korytarz, oświetlony jedynie niedużymi lampkami zawieszonymi co kawałek, wypełnił się echem kroków. Chłopak szedł dłuższą chwilę, by potem zatrzymać się przed pomalowanymi na szaro drzwiami. Po raz kolejny rozejrzał się wokół siebie nerwowo, po czym szybko nacisnął klamkę. Otoczyło go mdławe, białe światło. Zmrużył swoje kocie oczy, by móc przyzwyczaić się do tej jasności. Chwilę stał przy drzwiach, jednak w końcu ruszył, wyraźnie już odprężony i spokojny, w stronę stojących nieopodal trzech krzeseł. Uśmiechnął się i bez pardonu rozwalił się na największym z nich. Mebel prezentował się dobrze. Był zrobiony z drewna hebanowego i obity czerwonym atłasem. Osobnik zamruczał zadowolony i przymknął powieki. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że jego głowę zasłania kaptur. Ściągnął go i roztrzepał swoje włosy, które kolorem przypominały niebo w środku lata. Po chwili zaczął uważnie oglądać każdy swój paznokieć z osobna. Przybliżał palce do twarzy na odległość paru milimetrów, by za chwilę mrużyć oczy i patrzeć na nie z daleka. Uśmiechał się przy tym sam do siebie, takim dziwnym uśmieszkiem, który osobę nieprzyzwyczajoną do czegoś takiego, mógłby przerazić. Jego zęby były łudząco podobne do kłów wilka. 
   - Gdzie się tyle szwendałeś? - niebiesko-włosy leniwie odwrócił głowę w stronę, z której dobiegł go głos.
   - No cóż... - jego głos brzmiał nienaturalnie cienko. - Tu i tam...
   - Masz jakieś wieści? - z cienia wyłonił się mężczyzna o karmelowych włosach.
   Spoglądał na niebiesko-włosego z nieukrywanym niesmakiem. Zbliżył się do niego i założył ręce. Siedzący nadal w tej samej pozycji chłopak zerknął na niego przelotnie i powrócił do swoich paznokci.
   - Nie wydurniaj się. Wiesz, że on zaraz przyjdzie! - mężczyzna podniósł nieco głos. 
   Dziwak skrzywił się znacząco, westchnął teatralnie i usiadł prosto. Oparł łokcie na oparciach po obu stronach fotela i ułożył dłonie pod brodą.
   - A więc, jeśli tak bardzo chce pan wiedzieć, panie Lee, to nie dowiedziałem się niczego. Wbrew pozorom wcale nie jest tak prosto zdobyć informacje, które go interesują. Poprzednim razem było o wiele łatwiej... Raz on mógłby ruszyć dupę z tej zatęchłej nory i rozejrzeć się po okolicy, powęszyć trochę. 
   Mężczyzna o karmelowych włosach tylko przewrócił oczami. Wiedział, co zaraz się stanie. 
   - Radzę ci zejść z tego krzesła... - mruknął do niebiesko-włosego. 
   Tamten spojrzał na niego pobłażliwie i parsknął. Jego śmiech przypominał nieco śmiech hieny. 
   - Już raz... - mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale jego ciałem wstrząsnął lodowaty dreszcz. 
   Niebiesko-włosy rozejrzał się po pomieszczeniu. Dwie pary drzwi, które tam się znajdowały były szczelnie zamknięte, a jednak wyraźnie było czuć przeciąg. Już chciał podnieść się z miejsca, kiedy nagle coś z zawrotną szybkością przemierzyło odległość od drzwi, którymi wszedł, aż do krzesła, na którym siedział i przyszpiliło go do siedzenia zimnymi jak lód dłońmi.
   - Jak miło, że w końcu jesteś - wysyczał ktoś tuż za nim. 
   Mężczyzna, który towarzyszył dziwakowi popatrzył na niego przerażony i cofnął się parę kroków. Niebiesko-włosy siedział jednak cały czas na swoim miejscu. Uśmiechnął się tylko psim uśmiechem i czekał. Chwilę później poczuł, jak trzymające go palce zaciskają się na jego ramionach z ogromną siłą. 
   - Dobra, już, już, spokojnie. Bez nerwów, kochany... - powiedział w końcu, próbując uwolnić się z bolesnego uścisku. 
   Mężczyzna o karmelowych włosach wytrzeszczył na niego oczy i pokręcił delikatnie głową. Niebiesko-włosy natomiast chyba najwyraźniej świetnie się bawił, bo posłał mu uspokajający uśmiech i mrugnął do niego.
   - Mam się bawić w zgadywanki, czy powiesz mi wreszcie, czy czegoś się dowiedziałeś? - warknęła postać stojąca za dziwakiem. 
   - Ekhem... Bo zaistniała taka sytuacja, że... - trzeci chłopak chciał pomóc siedzącemu, ale został uciszony. 
   - Milcz. Jesteś jego adwokatem? Po to ma język, żeby mówić, nieprawdaż? - tamten w odpowiedzi pokiwał tylko głową i spuścił wzrok.
   - A więc? 
   - Znowu nic - odparł krótko niebiesko-włosy.
   Głośne westchnięcie. 
   - Czy ty naprawdę nie potrafisz zrobić nawet tak prostej rzeczy? - jęknął nowo przybyły i rozluźnił uścisk tak, by dziwak mógł wstać. 
   - Hej, to wcale nie jest takie proste, jak się wydaje! - niebiesko-włosy zmarszczył brwi i przystanął obok mężczyzny, do którego parę minut temu zwrócił się per Lee. 
   Oczom tej dwójki ukazał się dość wysoki, szczupły chłopak. Jego włosy mieniły się na wszystkie możliwe kolory, a oczy były ciemne i wąskie jak szparki. Wyraz twarzy miał zacięty i stężały. Nie uśmiechał się. W przeciwieństwie do niebiesko-włosego, który ujrzawszy swojego "prześladowcę", parsknął śmiechem. Dwie pary oczu na powrót się na nim skupiły. Z tym, że jedne wyrażały niedowierzanie, a drugie rosnącą wściekłość. 
   - Coś cię bawi? - chłopak o tęczowych włosach uniósł brew i spojrzał na dziwaka groźnym wzrokiem. 
   Tamten zaczął się śmiać jeszcze bardziej. Po chwili z oczu popłynęły mu łzy, które z trudem ocierał z mokrych już policzków.
   - Pytałem, czy coś się rozbawiło - powiedział grobowym tonem chłopak. 
   Niebiesko-włosy zaczął kaszleć i chrząkać, usiłując powstrzymać się od śmiechu. Minęło parę dłuższych chwil, zanim mógł spokojnie i miarowo oddychać. 
   - B-bo... - znów zakasłał. - Nie mogę się jakoś przyzwyczaić do tych...do tej twojej...tęczy - jego policzki napęczniały, a oczy przybrały kształt półksiężyców. 
   - Daj spokój... - szepnął chłopak o karmelowych włosach. - Sam sobie szkodzisz. Chcesz, żeby wpadł w furię, tak jak parę dni temu?
   Niebiesko-włosy tylko prychnął i znów wlepił swoje spojrzenie w chłopaka naprzeciwko. 
   - Wiesz... Tak to już jest, że ludzie pozwalają sobie na zbyt wiele, ja to rozumiem. Ale czy nie sądzisz, że to, co robisz jest przesadą? - mówca usiadł na krześle, zachowując kamienny wyraz twarzy. 
   - Gdybyś miał normalny kolor włosów, to nie usłyszałbyś ani jednej złośliwej uwagi na ich temat - niebiesko-włosy wzruszył ramionami.
   - Odezwał się ten, co ma niebieskie... - mruknął jakby sam do siebie Lee, jednak nie uszło to uwadze pozostałej dwójki.
   - No widzisz, jakiego mamy bystrego kolegę? - tęczowo-włosy uśmiechnął się zdawkowo. - Więc teraz bądź łaskaw odpuścić sobie te złośliwości i przejdź do rzeczy.
   Dziwak posłał stojącemu obok chłopakowi zdenerwowane spojrzenie i odezwał się:
   - Powiedziałem już, że niczego nowego się nie dowiedziałem. Stoimy w miejscu. 
   - No co ty nie powiesz... - zaśmiał się siedzący. - A dlaczego stoimy w miejscu?
   Niebiesko-włosy posłał krótkie spojrzenie stojącemu obok chłopakowi i po raz kolejny wzruszył ramionami. 
   - Bo... Bo niczego się nie dowiedzieliśmy?
   - A nie dowiedzieliśmy się, ponieważ...?
   - Ponieważ... Eee... - dziwak zrobił zamyśloną minę i zapatrzył się w sufit. - No bo to trudne, no... Tak szukać... 
   Tęczowo-włosy zmrużył oczy i wpatrywał się w chłopaka, który stał parę metrów od niego.
   - Nie, to wcale nie jest trudne. Po prostu jesteś skończonym idiotą! - wrzasnął i uderzył zaciśniętą pięścią o oparcie. 
   Jego głos rozniósł się echem po sali. Karmelowo-włosy skulił się w sobie i spojrzał przerażony na siedzącego. Tamten jednak nie obdarzył go nawet najmniejszym spojrzeniem, bo ciągle wpatrywał się w trzeciego osobnika. 
   - Wiesz, co teraz zrobisz? - warknął po chwili. - Pójdziesz tam, gdzie trzeba i dowiesz się wszystkiego, co jest mi potrzebne. W innym razie nie chcę cię tu widzieć. A jeśli wrócisz i dalej nie dostarczysz mi istotnych informacji, to już nie pomoże ci ani twój koleszka, ani twój durnowaty uśmieszek. Zrozumiałeś?
   Niebiesko-włosy mechanicznie pokiwał głową. 
   - Więc co tu jeszcze robisz?
   Dziwak ruszył w stronę drzwi, nie oglądając się za siebie. Znowu został zmieszany z błotem. Znowu musi spędzić Bóg wie ile godzin na poszukiwaniach. 
   - A ty - dało się słyszeć seplenienie tęczowo-włosego - Ty idziesz z nim. 
   Najpewniej były to słowa skierowane do Lee. Po chwili niebiesko-włosy usłyszał, jak jego towarzysz powłócząc nogami podąża w ślad za nim. Kiedy doszedł do drzwi, zatrzymał się, otworzył je przed chłopakiem i chwilę później również za nimi zniknął. 




   Przepraszam Was... Przepraszam, że tak krótko, ale nic więcej nie byłam w stanie z siebie wykrzesać... Wczoraj skręciłam sobie kostkę, mam pół nogi w gipsie, stąd ta chwilowa (mam nadzieję) niemoc, że tak powiem. Mam nadzieję, że mimo, iż tak krótko, to ciekawie. Bardzo możliwe, że już będziecie teraz wiedzieć kim są te postacie:) A na pewno jedna xD No cóż, tak jak zwykle dziękuję becie Dubu i Unni. Piszcie, co myślicie^^ Ach, no i jeszcze witam nowego obserwatora i dziękuję^^