"Time Loop" - Rozdział V

   Jongin obudził się cały obolały. Spanie na podłodze zdecydowanie mu nie służyło. Wstał z niemałym trudem. Słońce grzało niemiłosiernie, co oznaczało, że prawdopodobnie jest już południe. Chłopak westchnął ciężko i automatycznie przeczesał swoje blond włosy. Nie za bardzo wiedział, co miałby zrobić. Chociaż nie. Poprawka. Wiedział doskonale, ale nie przychodził mu żaden pomysł, jakby się za to zabrać. Chyba przede wszystkim znaleźć, prawda? 
   - Tylko jak... - zastanowił się na głos.
   Jego słowa rozeszły się nieprzyjemnie głuchym echem po pustej przestrzeni mieszkania. Jongin skrzywił się wyraźnie. Nie lubił samotności. Niestety, jego praca najczęściej zmuszała go właśnie do przebywania w samotności. Po prostu zostało mu surowo zabronione bliższe obcowanie z ludźmi. Jego przełożony, Wu YiFan, potocznie zwany Krisem, był chyba najbardziej surowym człowiekiem, jakiego było dane poznać blondynowi. I mimo iż YiFan podałby każdemu serce na tacy, i tak musiało być po jego myśli. Jongin w pełni to szanował, ale w pewnych sytuacjach miał już serdecznie dość tego rygoru. Nie mógł mieć normalnego życia, wiedział to doskonale. Ale czasem...chociaż najmniejszy skrawek...



~*~


   - Wychodzę - rzucił Minho, zarzucając sobie marynarkę na ramiona.
   Jego ojciec wychylił się zza framugi drzwi prowadzących do jadalni. 
   - Mama chciała zjeść z tobą śniadanie. Wczoraj wieczorem trochę gorzej się czuła, dlatego jeszcze nie wstała. Zostań jeszcze chwilę, poczekaj na nią.
   Minho uniósł głowę i spojrzał na swojego rozmówcę wzrokiem bez żadnego wyrazu. 
   - Ja też wielu rzeczy bym chciał. Chciałbym, żeby ona zniknęła z naszego życia. Chciałbym mieć normalnego ojca, a nie naiwnego... Chociaż nieważne. Nie chcę cię obrazić. Wrócę późno, więc nie czekajcie z kolacją.
   Pan Choi westchnął cicho. W głębi duszy wiedział, że jego syn ma rację. Ale nie mógł. Nie potrafił przestać kochać swojej żony nawet, jeśli zrobiła najgorszą rzecz, jaką współmałżonek może zrobić. 
Kiedy za Minho zamknęły się drzwi, mężczyzna usłyszał coraz głośniejszy szloch dobiegający jakby z piętra. Odwrócił się i ujrzał panią Choi, której twarz była skryta w dłoniach. Ciało kobiety drżało. Płakała. Wszedł więc powoli po schodach i objął żonę, tuląc do siebie delikatnie. 
   - Nigdy mi nie wybaczy - głos pani Choi było ochrypły i urywany.
   - Ciii... - mąż pogładził ją po głowie. - Wszystko się zmieni kiedy mu powiesz. Powinnaś zrobić to jak najszybciej.
   Pani Choi spojrzała na małżonka zaszklonymi oczami. Miał całkowitą rację. Tutaj liczył się przede wszystkim czas.


~*~


   - Och, czyli jest pani pewna, że nie potrzebujecie państwo dodatkowego wuefisty? - Jongin zagryzł wargę, zerkając uważnie na siedzącą po drugiej stronie biurka panią dyrektor.
   Kobieta miała około trzydziestu lat, może niewiele ponad. Westchnęła cicho na widok miny blondyna. Naprawdę chciała mu jakoś pomóc! Ale co poradzić, że miała pełną kadrę. Przecież nie mogła ot tak zwolnić kogoś na rzecz tego czarującego stworzenia, nieważne jak bardzo by prosiło. 
   - Słuchaj, bardzo mi przykro, ale jak ty to widzisz? 
   - Może mógłbym zostać chociaż asystentem? Mam duże doświadczenie - skłamał Jongin. 
   Nie odpuszczał. Musiał się zatrudnić właśnie tutaj, na tej uczelni. Z resztą jakoś sobie poradzi, chodzi o te dwie, konkretne osoby. 
   Pani dyrektor wyglądała na bardzo zafrasowaną. Z jednej strony za wszelką cenę chciała uszczęśliwić tego chłopaka, bo sprawiał wrażenie zdesperowanego. Ale z drugiej kompletnie nie miała pomysłu jakby to wszystko zorganizować. Wstała z miejsca i założyła ręce do tyłu, uważnie lustrując przygnębioną twarz blondyna. 
   - Zależy ci na tym, co? - zapytała po paru minutach milczenia.
   Jongin skinął zdecydowanie głową.
   Jak na niczym innym.
   - Dobrze... Skoro tak... Zobaczę, co da się zrobić. Niczego nie mogę ci obiecać, ale postaram się. Zapisz mi tutaj swój numer, odezwę się do ciebie najprawdopodobniej jutro - podała mu kartkę, na której szybko napisał kontakt do siebie. 
   - Dziękuję pani bardzo. Nawet nie wie pani, ile to dla mnie znaczy - chłopak uścisnął kobiecie dłoń.
   Ta uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi. W tym chłopaku było coś, co ją bezsprzecznie urzekło. Nie miała pojęcia co takiego to było, ale wiedziała, że gdyby mu nie pomogła, do końca życia dręczyłyby ją wyrzuty sumienia.



~*~


   Jongin przez resztę popołudnia kręcił się po mieście bez konkretnego celu. Tak jak poprzednim razem czuł wyraźny niepokój. Niektóre mijające go osoby były szczególnie nieprzyjemne. Czuł to. 
   Sam nie wiedział kiedy, znalazł się w rzadziej uczęszczanej przez normalnych obywateli dzielnicy. Nagle zrobiło się jakby chłodniej, a blondyn zaczął robić się nerwowy. Był już pewien, że on tu jest. Momentami wydawało mu się, że stoi tuż obok, że zaraz wyjdzie wprost na niego zza rogu. Mógł kryć się w każdym przechodzącym obok człowieku. 
   Jongin zawsze się zastanawiał, co by zrobił, gdyby go spotkał. Czy dałby mu radę? Tego nie wiedział, ale było pewne, że prędzej czy później dojdzie do starcia. Walka dobro - zło. Kto zwycięży?
   
   Blondyn postanowił tym razem nie zagłębiać się w te pełne rozpusty i niebezpieczeństw zaułki. Czuł się niekomfortowo i postanowił jak najszybciej opuścić to straszne miejsce. Wzdrygnął się na myśl, że kiedyś będzie przecież musiał zostać tutaj na dłużej.
   Ale jeszcze nie teraz. Nie dzisiaj.
   Odetchnął głęboko chłodnym wrześniowym powietrzem, kiedy od nowa znalazł się na zatłoczonym chodniku w centrum. Postanowił, że tego wieczoru się odpręży. W końcu czekała go misja, która mogła trwać tygodnie, nawet miesiące. 
   Jongin strzelił palcami u rąk i wyprostował się. Dziarskim krokiem ruszył przed siebie w stronę pierwszego lepszego pubu. Napije się czegoś, posiedzi i wróci do mieszkania. 
Taki przynajmniej był plan.



~*~


   Taemin opadł ciężko na krwistoczerwoną kanapę. Siedząca przy stoliku czwórka chłopaków obrzuciła go uważnym spojrzeniem. 
   - Wszystko w porządku? - zapytał najniższy z nich, podając nowoprzybyłemu zamówioną chwilę przed jego przyjściem szklankę whiskey. 
   Tae pokiwał głową i jednym haustem opróżnił sporych rozmiarów naczynie. Skrzywił się, jednak zachował względny spokój. Tak, tego właśnie było mu trzeba.
   - Rok akademicki dopiero się zaczął, a ty już pijesz - zaśmiał się chłopak w ciemnobrązowych włosach. 
   Najstarszy z całej piątki obrzucił go niechętnym spojrzeniem i przysiadł się bliżej Taemina.
   - Minnie, powiedz nam. Przecież wyraźnie coś cię gryzie.
   - Luhan-hyung, wszystko jest w jak najlepszym porządku - zamiast uśmiechu, na twarzy bruneta pojawił się dziwny grymas.
   - Kyungsoo...mógłbyś? - Taemin z jękiem uniósł się nieznacznie z miejsca i podał szklankę siedzącemu naprzeciwko czarnowłosemu chłopakowi.
   Tamten skinął i bez słowa ruszył w stronę baru. Jeśli miałby być szczery, zachowanie i ogólna kondycja zarówno fizyczna, jak i psychiczna Tae bardzo go martwiła. Kyungsoo wiedział, że jego najmłodszy przyjaciel nie ma w domu lekko, ale nie wiedział, że doprowadzi go to aż do takiej ruiny.
   Usiadł na jednym z wolnych krzeseł przy długiej na parę metrów ladzie i czekał na zjawienie się jednego z barmanów. Obracał w smukłych palcach pustą szklankę. Westchnął ciężko. Właściwie nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Chen i Xiumin wywlekli go z domu na siłę. Nie był nawet w nastroju protestować. Poza tym jak tych dwóch na coś się uparło...
   - Co dla pana? - Kyungsoo ocknął się, kiedy usłyszał głos barmana obok siebie. 
   Zerknął w bok. Sąsiednie krzesło zajmował wyższy od bruneta chłopak o włosach koloru platynowego. Kyungsoo obserwował uważnie, jak siedzący obok zamawia jakiegoś drinka, zaraz za niego dziękując. 
   - Coś się stało? - czarnowłosy zamrugał szybko, gdy usłyszał przemawiającego do niego blondyna.
   - Ehm... Przepraszam... Zamyśliłem się - Kyungsoo speszył się i wstał szybko, zapominając, po co tam właściwie przyszedł.
   - Hej, spokojnie! - nowopoznany uśmiechnął się i chwycił wystraszonego bruneta za nadgarstek. 



~*~


   Jongin poczuł jak jego ciało zalewa nagła fala ciepła, coś jakby lekkie kopnięcie prądem. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w przerażone oczy stojącego przed nim chłopaka. Puścił go, nieco zmieszany własną śmiałością, po czym znów obdarzył tamtego ciepłym uśmiechem.
   - Może w czymś ci pomóc? Źle się poczułeś? - zapytał.
   Czarnowłosy pokręcił gwałtownie głową. 
   - Na pewno? 
   - Przepraszam... - mruknął niższy.
   - Nie przepraszaj, nie masz za co - zaśmiał się Jongin. - Zdaje się, że też miałeś interes do barmana, hm?
   Kolejne skinienie.
   - Chodź, bo nie wiem, czy sam dasz radę - blondyn ujął rękę bruneta i pociągnął go w stronę baru.
   Kyungsoo poczuł jak wszystkie jego wnętrzności zaczynają się buntować. Jego żołądek zacisnął się w bolesny supełek, a cała reszta chyba rozpoczęła jakiś dziwaczny i w żadnym razie przyjemny taniec. Skrzywił się nieznacznie, ale dał się prowadzić.
   - Nie zapłaciłeś - barman rzucił Jonginowi ponure spojrzenie, kiedy ten posadził swojego towarzysza na krześle, a sam oparł się o blat.
   - Już, spokojnie. Co dla ciebie? - blondyn zwrócił się w stronę Kyungsoo.
   - Whiskey. 
   Barman doskonale ukrył zdziwienie, natomiast Jongin zmarszczył brwi.
   - Nie za mocne?
   - Ja...to nie dla mnie...
   - Ach. No to whiskey.
   Chwilę potem barman podał Jonginowi pełną szklankę. Chłopak wyciągnął portfel i zapłacił za oba zamówienia. 
   - Ale... - zaczął Kyungsoo, jednak blondyn przerwał mu stanowczym ruchem ręki.
   - Nie zbankrutuję, nie martw się.
   Czarnowłosy przez moment zastanawiał się, czy to nie będzie nie w porządku z jego strony, ale w końcu zgodził się nie oddawać chłopakowi pieniędzy. 
   
   Jongin patrzył za odchodzącym Kyungsoo. Kiedy tamten zniknął mu z pola widzenia, blondyn podszedł parę kroków wprzód, żeby wyminąć grupkę stojących po środku osób. W tamtej chwili brunet właśnie siadał przy stoliku. Jongin szybko zlustrował jego towarzyszy. Jednak jeden z nich przykuł uwagę blondyna. 
   Bardzo blady. Szczupły. Lśniące, czarne włosy upięte w niewielką kitkę. 
   Jongin przymknął powieki, usiłując sobie coś przypomnieć. Po paru chwilach stanął mu przez oczami obraz dokładnie tego samego chłopaka, który siedział na drugim końcu sali.
    Lee Taemin. 
    Blondyn poczuł charakterystyczne ukłucie w dołku. Jego misja oficjalnie się rozpoczęła.


~*~


   Upłynęły trzy godziny, odkąd przyszli do pubu. Taemin był już całkiem dobrze wstawiony. W głowie zaczynało mu szumieć, a świat momentami niebezpiecznie wirował. Wiedział, że nie powinien pić, bo zwyczajnie się do tego nie nadaje, ale nie mógł się powstrzymać. Alkohol działał na niego znieczulająco. Mógł odpłynąć i chociaż na parę godzin zapomnieć o swoich codziennych problemach. Ponadto ostatnio był mocno zestresowany. Wszystko go irytowało, nie mówiąc już o psujących się notorycznie relacjach z rodzicami i Kibumem. 
   - Wyglądasz strasznie - stwierdził Xiumin, patrząc jak Tae odchyla głowę w tył i rozmasowuje sobie skronie. - Nie pij już. 
   Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i na wszelki wypadek Luhan odsunął od Taemina butelkę, którą właściwie Minnie opróżnił w większości bez pomocy. 
   - Dajcie mi chwilę... - Taemin wstał powoli, starając się złapać jako taką równowagę.
   Przyjaciele popatrzyli na niego zaniepokojeni.
   - Gdzie ty się właściwie wybierasz, co? - zapytał Lulu.
   - Hyung, spokojnie. Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie - Tae uśmiechnął się nonszalancko, po czym mocno chwiejnym krokiem ruszył przez salę w stronę toalety.
   - Stawiam butelkę soju, że wywali się, zanim tam dotrze - Chen założył ręce na piersiach.


~*~


   Minho przemył twarz chłodną wodą. Potrząsnął głową i spojrzał w lustro. Zobaczył podkrążone oczy, nieco zapadnięte policzki. Boże. Obraz nędzy i rozpaczy. Dobrze przynajmniej, że nie pił sam. Jonghyun, w sumie całkiem fajny gość. Wysłuchał wszystkiego dokładnie, poklepał Minho po ramieniu i zamówił kolejną butelkę czystej. Zapowiedź pięknej przyjaźni, nie ma co.
   - Przepraszam - Minho odwrócił się za wchodzącym właśnie do toalety brunetem, na którego wpadł chwilę wcześniej.
   Tamten jednak tylko mruknął coś w odpowiedzi, nie obdarzając szatyna nawet najkrótszym spojrzeniem.
   - Okej... - Choi wzruszył ramionami i już chciał wrócić do Jonghyuna, kiedy chłopak uniósł nieco głowę. 
   Minho zmarszczył brwi. Po pierwsze uderzyła go niespotykana, można by powiedzieć, że kobieca uroda, a po drugie odniósł wrażenie, że już kiedyś go widział.
   - Czy myśmy się kiedyś nie... - zaczął szatyn, jednak tamten zerknął na niego w tak nieprzychylny sposób, że Choi od razu zrezygnował z dalszego wypytywania.
   - Nie sądzę - burknął niewyraźnie chłopak i odwrócił się w stronę drzwi.
   Szarpnął za klamkę i już go nie było. 
   Na pewno nie. To tylko złudzenie.




   Annyeong!
   Jak widać udało mi się zadziwiająco szybko napisać czwarty rozdział. Pewnie już zapomnieliście co się wcześniej działo, więc zajrzyjcie do poprzednich partów^^ Akcja powoli zaczyna się zawiązywać, mam nadzieję, że teraz pójdzie z górki i już nie będzie nudzenia c:
   Podziękowania dla Dubu za korektę i dla wszystkich, którzy się przyczynili do tak szybkiego dodania i stworzenia tego rozdziału.
   Enjoy~ 

   Tak dodatkowo mam dla was (myślę ciekawe) propozycje^^ Oto blogi, do których followania zachęcam, autorki to naprawdę mega utalentowane osóbki, piszą świetnie~ 
   
http://wanna-get-out-tonight.blogspot.com/

http://never-say-forever-honey.blogspot.com/

http://two-moons-exo.blogspot.com/

   Dwa ostatnie należą do Avy, o której za każdym razem wspominam w podziękowaniach^^ Pierwszy prowadzi Akane, która również jest mi bliska^^
   So obserwujcie, czytajcie, komentujcie, polecam~ <3