Znowu dla Avy^^

Sehun+Misaki






   - I właśnie w taki sposób możemy uzyskać roztwór... - nauczyciel chemii dumnie uniósł w górę probówkę z jakimś niezidentyfikowanym, niebieskawym płynem. 
   Nakreślił ręką w powietrzu półkole, tak, by każdy siedzący w klasie uczeń mógł zobaczyć to, co w niej trzymał. Przez pomieszczenie przeszedł cichy pomruk, który był wyrazem ostatecznego znudzenia, jednak nauczyciel uznawał to zawsze za aprobatę... Pan Park po kolei zlustrował każdego ucznia z osobna, w końcu zatrzymując się na mnie. Tak przynajmniej wynikało z późniejszych relacji Krisa...
   - Panno Lee, czy moja lekcja panią nudzi? - głos nauczyciela wyrwał mnie z półsnu, w jakim znajdowałam się od dobrych dwudziestu minut.
   Spojrzałam na mężczyznę nieprzytomnym wzrokiem. Patrzył na mnie spod grubych szkieł okularów, które zawsze były przybrudzone jakąś dziwaczną substancją... Jego fartuch wyglądał, jakby brał udział w wojnie, a ubranie, które miał pod spodem było wiecznie wymięte i zaplamione. Swoich zdecydowanie za długich włosów nie był chyba od wieków. Dlatego starałam się nie patrzeć na niego zbyt często, bo jego wygląd napawał mnie jedynie obrzydzeniem... Jednak teraz byłam zmuszona, by zwrócić na niego uwagę. Spojrzenia wszystkich obecnych zwróciły się w moją stronę. Zastanawiałam się, co mam mu odpowiedzieć. Że tak? Że się nudzę jak cholera i najlepiej byłoby, gdyby przestał mówić, bo i tak nikt go nie słucha? Po tym najpewniej znowu wylądowałabym na dywaniku u dyrektora i Kris już by mi raczej nie pomógł.
   - Powiedz coś... - usłyszałam konspiracyjny głos Krisa tuż za sobą. 
   Odchrząknęłam więc i wyprostowałam się.
   - Oczywiście, że mnie nie nudzi - odpowiedziałam w końcu. - Ale...wie pan...nie wyspałam się dzisiaj. 
   Nauczyciel zmrużył oczy i założył ręce. 
   - A więc co takiego robiłaś, że nie spałaś, hm? 
   Jego wścibskość doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Ten człowiek w ogóle nie nadawał się nauczyciela! Po pierwsze kompletnie nie potrafił nas niczego nauczyć, po drugie był niechlujem i totalnym dziwakiem, a po trzecie wypytywał dosłownie o wszystko. Dlaczego mam mu się z takich rzeczy tłumaczyć. Było to wprawdzie kłamstwo, ale co go to w ogóle obchodzi?
   - Nie czułam się zbyt dobrze, profesorze. Żołądek mnie bolał - by podkreślić prawdziwość swoich słów chwyciłam się lekko w pasie i skuliłam. - I chyba nadal mnie boli.
   Pan Park chwilę jeszcze taksował mnie swoim natrętnym spojrzeniem, po czym zapytał:
   - To po co przychodzisz do szkoły i rozsiewasz zarazki? 
   "To ja tu rozsiewam zarazki...?".
   - Nie chcę opuszczać lekcji. Niedługo koniec roku... Trzeba się jakoś trzymać, panie profesorze - zakaszlałam cicho.
   - Skoro tak chcesz... No dobrze, wracajmy do lekcji.
   Nauczyciel odwrócił się i przeszedł z powrotem w stronę swojego biurka przy akompaniamencie zrezygnowanych westchnień całej klasy. Jedyny plus był taki, że dzięki mnie minęło chociaż parę minut lekcji. Bo przecież zawsze lepiej jest obserwować tego typu sceny, niż słuchać paplaniny chemika, prawda?
   - Sprytnie - Kris wychylił się do przodu w moją stronę.
   Uśmiechnęłam się lekko i nie odwracając się, by nie wzbudzić podejrzeń nauczyciela, odparłam:
   - Chyba znalazłam jedyną zaletę tego faceta, wiesz?
   - Jaką?
   - Naiwność.
   Kris stłumił cichy chichot i wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Ja natomiast na nowo zaczęłam obserwować widok za oknem. A było na co patrzeć, bo jedna z klas miała właśnie lekcję w-fu...


~*~


   - Misaki, czy mogłabyś chociaż przez chwilę skupić się na mnie? - Kris zaczął uderzać mnie miarowo w ramię, chcąc zwrócić na siebie moją uwagę.
   - Mówiłeś coś? - zapytałam nieprzytomnie, jednak nadal nie odwróciłam się w jego stronę.
   - Prosiłem, żebyś przestała gapić się na niego, a chociaż raz spojrzała na mnie - w głosie Krisa było wyraźnie słychać pretensje.
   Potrząsnęłam lekko głową i zwróciłam się do przyjaciela. Patrzył na mnie trochę zmartwiony.
   - Wpadłaś po uszy... - uśmiechnął się smutno.
   - Chyba masz rację... - westchnęłam.
   Nie "chyba", tylko "na pewno". Kris miał całkowitą rację. Zakochałam się. Zakochałam się w chłopaku, którego kompletnie nie znałam. Mój przyjaciel uważał, że to nie jest normalne. Wyznawał zasadę, że żeby się zakochać, trzeba znać tą osobę bardzo długo, wiedzieć jaki ma charakter, co lubi robić, no i czy jest odpowiednia. A ja wręcz odwrotnie - wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia. Kris uważał, że to kompletny idiotyzm, ale co ja mogłam poradzić? Miałam tłumić swoje uczucia? Nie potrafiłabym. Czasami odnosiłam wrażenie, że Kris był zazdrosny. Właściwie to przecież nie miał o co, bo nie znałam Sehuna. Był tylko chłopakiem z tego samego rocznika. A mimo to mój przyjaciel nie chciał dopuścić do tego, żebym poznała swoją miłość. Dlaczego? No właśnie, tego nie wiem. Kiedy raz odważyłam się go o to zapytać, odpowiedział, że Sehun nie jest dla mnie odpowiedni. Kris i te jego głupie zasady... Gdy zaprzeczyłam i powiedziałam, że jeśli bym go poznała, Kris na pewno zmieniłby nastawienie, to obraził się na mnie i nie odzywał się przez dwa dni... Nie widziałam w jego zachowaniu sensu. Przecież od zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i tak zostanie. A na dodatek Kris był gejem, więc dlaczego miałby być zazdrosny? To byłoby niedorzeczne... 
   - Nie miej mi tego za złe, ale ja naprawdę nie chcę, żebyś się do niego zbliżała... - wyszeptał Kris, uważnie obserwując siedzącego parę metrów dalej Sehuna.
   Westchnęłam głośno i odpowiedziałam:
   - Podaj mi chociaż jeden powód. Ale nie liczy się "bo tak". 
   Mój przyjaciel odetchnął głośno i popatrzył mi w oczy.
   - Chcesz znać prawdę? - zapytał.
   Jego głos brzmiał niepokojąco poważnie. Pokiwałam nieznacznie głową, na co Kris zaczerpnął głęboko powietrza i odpowiedział:
   - Bo boję się, że cię stracę. Że wtedy o mnie zapomnisz. Zresztą on mi się nie podoba...
   Otworzyłam oczy szeroko i spojrzałam na Krisa. Był przygnębiony. Chyba jeszcze nigdy takiego go nie widziałam.
   - Ale o czym ty mówisz? Dlaczego tak uważasz?
   - Myślisz, że nie wiem jak to wygląda?
   - Za kogo mnie masz? - zmarszczyłam brwi. - Nasza przyjaźń to najważniejsza rzecz w moim życiu i możesz być pewien, że to się nigdy nie zmieni.
   Kris pokręcił głową. 
   - Najważniejsza zaraz po Sehunie...
   Tego było za wiele. Przesadził.
   - Jak możesz tak mówić?! 
   - Bo taka jest prawda, Misaki. Jeśli chcesz, możesz się przekonać. Mogę cię z nim poznać. To żaden problem. Znam jego kumpla. Wystarczy, żebyś poprosiła. Ale nie chcę potem słyszeć twoich tłumaczeń, rozumiesz?
   Popatrzyłam na Krisa. Widziałam, że mówi całkowicie poważnie. Ale co miałam mu odpowiedzieć? A jeśli miał rację...? A jeśli naprawdę o nim zapomnę, kiedy poznam Sehuna...? 
   - Wiesz, jeśli tak ma wyglądać nasza rozmowa, to ja nie chcę jej dłużej ciągnąć - odparłam w końcu i wstałam.
   Nie oglądając się za siebie ruszyłam do szkoły. Za chwilę miała zacząć się moja ostatnia lekcja - zajęcia artystyczne. Z racji, iż liceum, do którego chodziłam miało na celu właśnie kształtowanie artystycznej "części" człowieka, plastykę miałam codziennie. To był chyba jedyny przedmiot, który naprawdę lubiłam i z ogromną chęcią uczęszczałam na zajęcia. No, może oprócz lekcji tańca, ale one były tylko raz w tygodniu. 
   Weszłam do środka. Korytarze były praktycznie puste, co było wynikiem wysokiej temperatury na zewnątrz. Prawie wszyscy wychodzili na przerwy na dwór, żeby móc odetchnąć świeżym powietrzem. W klasach powoli zaczynało robić się gorąco. Nauczyciele otwierali okna i drzwi na oścież, ale to niewiele dawało. Powietrze stało, więc nie było żadnego przewiewu. Dlatego uczniowie wykorzystywali każdą przerwę, żeby wyjść chociaż na chwilę. 
   Wbiegłam po schodach na pierwsze piętro i skierowałam się w prawo. Doszłam do końca korytarza i usiadałam na ławeczce pod klasą numer czterdzieści sześć. Oprócz mnie było może jeszcze z pięć osób. Niektórzy rozmawiali przyciszonymi głosami, inni byli zajęci swoimi telefonami. Czyli standard. Ludzie z mojej szkoły byli raczej indywidualistami. Większość tworzyła zamknięte grupy. Ja miałam to szczęście, że miałam przy sobie Krisa. Byliśmy przyjaciółmi praktycznie od kołyski. Nasi rodzice znali się doskonale. Tworzyliśmy idealny przykład przyjaźni damsko-męskiej. Oboje czuliśmy do siebie to samo - bezgraniczną miłość przyjacielską. Byliśmy jak brat i siostra. Można by nawet powiedzieć, że jak bliźnięta. Owszem, kłótnie zdarzały się, ale dochodziło do nich naprawdę rzadko. Niestety... Od kiedy Kris dowiedział się o Sehunie, nasze relacje zaczęły się psuć. Było mi z tym bardzo źle. Wręcz fatalnie. Ale co ja miałam zrobić? Przestać kochać? Tak się nie da. Kris musiał zrozumieć, co czuję. Szkoda tylko, że przychodziło mu to z tak ogromnym trudem...


~*~


   - Pamiętajcie, że na piątek macie przynieść prace z krajobrazu. Przypominam, że technika jest dowolna, a format od A3 wzwyż. Mam nadzieję, że się postaracie wykonać to zadanie dobrze, bo od tego jak wam wyjdzie, zależy w dużej mierze wasza ocena końcowa - poinformowała nas nauczycielka plastyki. 
   Pokiwaliśmy głowami na znak, że pamiętamy i zdajemy sobie sprawę z wymagań. Założę się, że połowa obecnych zapomniała na śmierć o tym zadaniu. W tym również ja... Zdałam sobie sprawę, że nie miałam pomysłu na to, co mogłabym narysować. Zaczęłam się usilnie zastanawiać nad tematem mojej pracy. To nie mogłoby być przecież nic prostego, bo jeśli chciałam mieć dobrą ocenę na koniec, to musiałam się naprawdę postarać. Po paru minutach główkowania wpadłam na oczywisty pomysł. Byłam zadziwiona swoją głupotą. Że też nie pomyślałam o tym wcześniej! Przecież wystarczy, że przejdę się na plażę... 


~*~


   Wróciłam do domu sama. Mimo iż mieszkaliśmy z Krisem zaledwie parę domów od siebie, to przez naszą kłótnię wolałam z nim nie wracać. Pewnie bym jeszcze pogorszyła sytuację. A Kris też gdyby tylko chciał, podszedłby i zapytał, czy idę z nim. Potrzebowaliśmy po prostu chwilę od siebie odpocząć, przemyśleć wszystko. 
   Gdy weszłam do domu, zastałam w nim zwyczajny rozgardiasz i chaos. Mama przemieszczała się po kuchni tanecznym krokiem w rytm jakiejś lecącej z radia melodii. Tata jeszcze nie wrócił z pracy, więc korzystała z tego, że może być głośno. Mama nie lubiła ciszy. Ciągle śpiewała, nuciła, rozmawiała (bardzo często sama ze sobą). Wszystko, tylko żeby nie było ciszy. Moi bracia skutecznie jej w tym pomagali. Co prawda byli starsi, ale ja czasami miewałam wrażenie, że wcale nie jestem najmłodsza. Akurat obaj przyjechali już na weekend. Mówili, że i tak już nikt nie chodzi na zajęcia, więc urwali się parę dni wcześniej... Mama początkowo nie była zadowolona, ale w końcu jednak zmiękła, bo lubiła mieć wszystkie swoje dzieci pod jednym dachem. 
    - Cześć mamo! Jestem już - krzyknęłam stając w przedpokoju i ściągając buty.
   Sylwet mamy ukazała się w progu kuchni. Jak zawsze miała na sobie niebieski fartuch i włosy misternie spięte w koka. 
   - Jak ci minął dzień? - zapytała i oparła się o framugę.
   - W porządku - uśmiechnęłam się i ruszyłam w jej stronę. - Co dzisiaj jemy?
   Wyminęłam ją i weszłam do kuchni.
   - Twoi bracia zażyczyli sobie pierożki - westchnęła mama i podkasała sobie opadający rękaw.
   - A ty oczywiście nie potrafisz im odmówić - uśmiechnęłam się złośliwie. 
   Mama spojrzała na mnie i odpowiedziała:
   - Jak mogłabym tego nie zrobić, skoro tak ładnie prosili? 
   - Jak zawsze... - westchnęłam.
   - Skoro masz mi tutaj narzekać, to lepiej idź do siebie. Zawołam cię, jak będzie gotowe.
   Mruknęłam coś niewyraźnie w odpowiedzi i zrobiłam co kazała. Kiedy już znalazłam się u siebie, zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku. Zastanawiałam się, czy Kris się do mnie odezwie. Zazwyczaj nie złościł się długo. Po za tym to przecież ja tym razem go zostawiłam. W sumie powinnam już zacząć pracować nad zadaniem z plastyki. A rzeczą, której bardzo nie lubiłam, była praca w samotności. Kris zawsze mi towarzyszył, więc miałam nadzieję, że tak będzie i dzisiaj. Zresztą gdybym miała siedzieć nad morzem sama, to pewnie ogarnęłyby mnie jakieś dziwaczne myśli...


~*~


   Właśnie zbierałam się do wyjścia, kiedy nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się z impetem, a do środka wpadł mój brat.
   - Masz gościa - wysapał. 
   Zmarszczyłam brwi i skinęłam głową. Po chwili do pokoju wkroczył Kris, a brat wycofał się i zamknął za sobą drzwi.
   - Przepraszam cię... - wyszeptał Kris.
   Zwróciłam się w jego stronę i podeszłam bliżej. Stał ze spuszczoną głową. Tak w zasadzie to nie miał za co przepraszać, bo to ja na niego naskoczyłam...
   - Kris, nie masz za co przepraszać. Nie powinnam była tego mówić - chwyciłam go za rękę. 
   Popatrzył  na mnie z góry i uśmiechnął się lekko. 
   - Dobrze się składa, że przyszedłeś, bo wybieram się na plażę. Nie chciałbyś iść ze mną?
   - Jasne - teraz Kris był już całkiem rozpromieniony. 
   Zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy, chwyciłam przyjaciela za rękę i wyprowadziłam go z pokoju. 
   


~*~


   Do plaży mieliśmy stosunkowo niedaleko, bo jedyne piętnaście minut krokiem spacerowym. Jednak dojście w miejsce, które było naszym miejscem zajęło nam kolejne dziesięć. W końcu jednak dotarliśmy na całkiem pustą część plaży. Ludzie nie przychodzili tutaj. Woleli siedzieć tam, gdzie było tłoczno i roiło się od spacerowiczów i przyjezdnych. Znaleźliśmy więc z Krisem zupełnie puste miejsce. Pierwszy raz przyszliśmy tu, kiedy mieliśmy po dziesięć lat. Od pierwszej chwili oboje zakochaliśmy się w tym miejscu. Było naprawdę piękne. W każde wakacje się tu bawiliśmy, a w roku szkolnym przychodziliśmy, żeby po prostu odpocząć. 
   - Mogę o coś zapytać? - odezwał się Kris, kiedy rozłożyłam już cały swój sprzęt, a on usiadł na piasku nieopodal. 
   - Pewnie - odparłam i zaczęłam przyglądać się dokładnie widokowi przed sobą.
   Morze. Morze wszędzie...
   - Myślałaś o tym, o czym, dzisiaj rozmawialiśmy?
   - Nie... - skłamałam.
   - A ja tak.
   - I co wymyśliłeś?
   Przez chwilę trwała cisza. 
   - Jeśli chcesz, to ja naprawdę mogę cię z nim zapoznać... Jeśli tylko uważasz, że to będzie dla ciebie dobre...
   Zacisnęłam usta.
   - Nie chcę tego robić, jeżeli ma ci to sprawiać ból, Kris. Zniosę wszystko, tylko nie to, jak cierpisz. I to jeszcze z mojego powodu...
   Westchnienie. 
   - Ale ja chcę, żebyś była szczęśliwa. I obiecuję, że nie będę się wtrącał. 
   Oderwałam się od pracy i spojrzałam na niego uważnie. Siedział zapatrzony w morze i zachodzące powoli słońce.
   - Naprawdę byłbyś w stanie to dla mnie zrobić? - zapytałam cicho.
   - Dla ciebie wszystko - powiedział nie odrywając wzroku od punktu przed sobą.
   Nie myśląc za wiele, odłożyłam ołówek na bok i rzuciłam się w jego stronę. Po chwili już oboje leżeliśmy na ciepłym piasku trzymając się za ręce. Czułam, że dzisiaj nie dam rady już nic zrobić przy rysunku.
   "Przecież jutro mam jeszcze dużo czasu" - pomyślałam.
   Teraz chciałam po prostu nacieszyć się towarzystwem najważniejszej osoby w moim życiu.


~*~


   Biegłam korytarzem w stronę klasy, w której odbywały się zajęcia taneczne. Byłam już spóźniona, więc musiałam się pospieszyć. Gdy w końcu stanęłam przed drzwiami, strzepałam z siebie niewidzialny kurz i odetchnęłam głęboko. Nacisnęłam klamkę, weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Odwróciłam się w stronę obecnych, żeby przeprosić za spóźnienie. Jednak na widok, który miałam przed sobą zamarłam i nie byłam w stanie ani się poruszyć, ani tym bardziej czegokolwiek powiedzieć. Moje spojrzenie natychmiast wyłapało charakterystyczną blond czuprynę. Ręce opadły mi bezwładnie wzdłuż ciała, a usta otworzyły się trochę. Dopiero po chwili, słysząc chrząknięcie nauczycielki, ocknęłam się i potrząsnęłam głową. 
   - P-przepraszam za spóźnienie... - wydukałam. 
   Nauczycielka skinęła i zarządziła rozgrzewkę. Stanęłam jak najbardziej z tyłu, by móc przywyknąć do sytuacji. Po za moją grupą w klasie znajdowała się jeszcze jedna. Grupa, w której znajdował się Sehun. Parę minut później wykorzystując chwilowy brak zainteresowania nauczycielki nami, przysunęłam się bliżej stojącej obok mnie dziewczyny. 
   - Co oni tutaj robią? - zapytałam najciszej jak tylko potrafiłam.
   - Ich nauczyciel zachorował i mają u nas zastępstwo - odpowiedziała również szeptem dziewczyna. 
   Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Przecież ja nie dam rady przy nim normalnie funkcjonować! Musiałam coś jak najszybciej wymyślić, bo czas biegł nieubłaganie, a ja robiłam się coraz bardziej zdenerwowana. Po dwudziestu minutach rozgrzewki nauczycielka włączyła muzykę i kazała mojej grupie się ustawić, a tamtym usiąść. Poczułam, jak na moje plecy występuje zimny pot i zaczyna kręcić mi się w głowie. Kiedy w moich uszach zabrzmiały pierwsze dźwięki muzyki, ja nawet się nie poruszyłam. Stałam jak sparaliżowana. Dopiero surowe spojrzenie nauczycielki wyrwało nie z letargu. Zaczęłam powoli się poruszać. Trochę nie do rytmu, ale inaczej nie potrafiłam. Jego spojrzenie spoczywało kolejno na każdy tańczącym. Wiedziałam, że zaraz popatrzy również na mnie. Poczułam, że robi mi się słabo. Kiedy jego ciemnobrązowe oczy napotkały moje, zielone i wyrażające najwyższy stopień przerażenia, zachwiałam się gwałtownie i chwilę potem wylądowałam na podłodze. Sehun zerwał się z ziemi, patrząc na mnie przestraszony. Widząc, co się stało nauczycielka wyłączyła muzykę i podeszła do mnie. Wprawdzie bolało mnie jedynie siedzenie, ale uznałam to za wspaniały pretekst do zerwania się z zajęć. Pierwszy raz w życiu chciałam uciec stamtąd jak najszybciej. Kiedy nauczycielka zapytała, czy wszystko ze mną w porządku, odpowiedziałam, że strasznie boli mnie kostka. 
   - Trzeba iść z tobą do pielęgniarki - zawyrokowała i rozejrzała się po zgromadzonych. - Sehun, skoro już stoisz, to bądź tak miły i zaprowadź ją tam. 
   Otworzyłam oczy w geście ogromnego zdziwienia. Sehun skinął głową i podszedł do mnie.
   - Mam cię...tam zanieść? - zapytał kucając przy mnie i spoglądając to na moją kostkę, to na twarz.
   "Tak!".
   - Nie... Sama sobie jakoś poradzę - odpowiedziałam i z trudem podniosłam się do pozycji stojącej. 
   Chwilę stałam w miejscu, by złapać równowagę, jednak po chwili, mocno utykając (oczywiście była to symulacja), ruszyłam w stronę drzwi. Sehun szedł za mną. Czułam na sobie jego badawcze spojrzenie. 
   Po chwili szliśmy już całkiem pustym korytarzem. Ja z przodu, on nieco z tyłu. 
   - Wszystko w porządku? - zapytał nagle.
   Odetchnęłam głęboko i wychrypiałam:
   - Nie bardzo...
   - Może jednak ci pomóc? Bo do pielęgniarki jest jeszcze kawałek - zrównał ze mną krok.
   Przystanęłam.
   - Naprawdę nie trzeba. Może już wracać na zajęcia.
   Sehun spojrzał na mnie z uwagą i pokręcił głową.
   - Przecież cię tak nie zostawię.
   Przewróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. Po chwili Sehun przyłączył się do mnie.
   - Zrobiłem coś nie tak?
   Zmarszczyłam brwi.
   - Dlaczego pytasz?
   - Bo jesteś jakaś taka...oschła... - ja dźwięk jego słów przyspieszyłam kroku.
   Nie chciałam, żeby gdziekolwiek ze mną szedł. Robił to z litości. A ja mi zależało, żeby traktował mnie poważnie.
   - Hej no! Stój! - podbiegł do mnie i chwycił za nadgarstek.
   Odwrócił mnie twarzą do siebie i spojrzał w oczy. Chciałam się odsunąć, ale jego uścisk był zbyt mocny. 
   - A więc?
   - A więc co? - zapytałam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę jak głupie było to pytanie.
   - Co takiego zrobiłem, że jesteś zła? 
   Wzięłam głęboki oddech.
   "Po prostu byłem" - chciałam odpowiedzieć, ale zamiast tego wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i wyminęłam go. Po chwili stałam już przed drzwiami gabinetu pielęgniarki.


~*~


   Tego wieczoru poszłam na plażę sama. Nie miałam ochoty rozmawiać nawet z Krisem. W szkole dopytywał się, co takiego się wydarzyło, ale ja odparłam tylko:"Sehun". To mu w zupełności wystarczyło. Chciał mnie oczywiście jakoś pocieszyć, jednak ja pozostałam w podłym humorze aż do naszego rozstania pod moim domem. "Aż", ponieważ po wejściu do środa było jeszcze gorzej. Musiałam parę godzin spędzić w towarzystwie moich braci, którzy zachowywali się (jak na złość) jeszcze głośniej niż zwykle. Tym razem zadanie z plastyki było błogosławieństwem. Kiedy tylko znalazłam się na naszej części plaży, położyłam na piasku wszystkie przyniesione ze sobą rzeczy i usiadłam parę metrów dalej. Moje stopy co chwilę obmywała letnia woda. Objęłam kolana ramionami i zapatrzyłam się w horyzont. Słońce było już w połowie wędrówki. Za niedługo miało zajść. A ja nadal nie miałam rysunku. Po prostu nie byłam w stanie nic zrobić. Myślałam o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Nie tak wyobrażałam sobie naszą pierwszą rozmowę. Teraz żałowałam, że potraktowałam go tak nieprzyjemnie. Było mi cholernie głupio...
   Po paru minutach usłyszałam, że ktoś zbliża się do mnie. Kroki było słychać z tyłu. Byłam prawie pewna, że to Kris. W sumie ucieszyłam się, bo przynajmniej miałabym się do kogo przytulić. Przymknęłam więc powieki i czekałam. Po chwili ktoś usiadł tuż przy mnie. Przez chwilę było cicho.
   - Pięknie tu - usłyszałam przy sobie niski, męski głos.
   Co najdziwniejsze nie należał on do Krisa. Jednak znałam go skądś. Otworzyłam więc oczy i spojrzałam w lewo. Prawie zachłysnęłam się powietrzem, kiedy moje spojrzenie napotkało oczy, które należały nie do kogo innego, a do Sehuna...
   - Co...ty tutaj robisz? - zapytałam, odsuwając się trochę.
   Sehun uśmiechnął się delikatnie i odpowiedział:
   - No cóż, muszę powiedzieć, że twój przyjaciel Kris to naprawdę fajny facet. Od razu powiedział mi, gdzie mogę cię znaleźć.
   Moje usta otworzyły się w zdziwieniu. Czy to możliwe żeby Kris rzeczywiście postanowił spełnić swoją obietnicę? Byłam w kompletnym szoku. Siedział koło mnie facet, który podoba mi się od dłuższego czasu, a to wszystko tylko i wyłącznie dzięki mojemu przyjacielowi.
   - Może miałabyś ochotę się przejść? - Sehun odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
   - Muszę dokończyć pracę na zajęcia... A właściwie to w ogóle ją zacząć... - odpowiedziałam i podniosłam się z miejsca.
   Podeszłam do leżących niedaleko rzeczy i wzięłam do ręki ołówek i kartkę, na której było zaledwie parę cieniutkich kresek.
   - A jeśli cię tak bardzo poproszę? - Sehun odwrócił się w moją stronę i również wstał.
   Spojrzałam na niego uważnie. Uśmiechał się i nic nie wskazywało na to, żeby miała to być jakaś idiotyczna gra.
   - Skoro chcesz... - poddałam się i odłożyłam trzymane przedmioty.
   Sehun uśmiechnął się triumfalnie i zaczął iść brzegiem. Po chwili dołączyłam do niego.
   - Widzę, że z kostką już w porządku. - posłał mi rozbawione spojrzenie. Wiesz, odnoszę wrażenie, że nawet wczoraj była cała.
   Zamurowało mnie. Na moją twarz wkradł się rumieniec, więc spuściłam głowę nic nie mówiąc.
   - Mnie nie oszukasz - zaśmiał się chłopak. - To teraz powiedz mi dlaczego udawałaś?
   Na dźwięk jego słów moje serce gwałtownie przyspieszyło. Co miałam mu powiedzieć? Że zachowałam się tak z jego powodu?
   Postanowiłam więc ratować resztki godności i po prostu nie odpowiadać.
   - A może zachowałaś się tak, bo ja tam byłem, co?-Sehun zatrzymał się i uniósł brew.
   -Aż takie wysokie masz o sobie mniemanie?- odparłam i stanelam tyłem do niego, wpatrujac się w falujace morze i próbując się uspokoić.
   -Nie. Ja po prostu widzę co się dzieje- stanął tuż za mną, tak, że czułam jego ciepły oddech na karku.
   -A co takiego się dzieje twoim zdaniem?
   Spodziewałam się każdej prktycznie odpowiedzi, ale nie tej, której mi udzielił...
   -Ja ci się podobam.
   Z wrażenia aż zakrstusilam się własną slina i zaczęłam kaszleć. Po chwili usłyszałam za sobą cichy śmiech.
   -Wiedziałem - rzucił Sehun.
   -Masz rację...-wyszeptalam.
   Chwilę panowała między nami cisza. W głowie mi szumialo i czułam jak tracę panowanie nad ciałem. Ręce mi drzaly a oddech stawał się coraz szybszy.
   -A wiesz że to taki dziwny zbieg okoliczności?-zapytał nagle.
   Już chciałam się odwrócić w jego strone i zapytać co ma na myśli, ale Sehun mi to uniemożliwił. Objął mnie w pasie i położył mi głowę na ramieniu.
   -Bo ty mi się też podobasz- wyszeptał wprost do mojego ucha.
   Moje serce momentalnie stanęło. Do głowy zaczęło napływać tysiące myśli.
   -S-słucham...?
   -Az tak cię to dziwi?-zaśmiał się. - Przecież miłość to nie jest nic strasznego.
   -Żartujesz sobie, prawda...?-wykrztusiłam, nie potrafiąc powiedzieć nic innego.
   -Misaki, ja nigdy nie żartuje. A na pewno nie w takich okolicznościach.
   Wciągnęłam w płuca jak najwięcej powietrza. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się działo... To przekraczało możliwości mojego rozumowania.
   -Co teraz zrobimy?-spytałam, by przerwać kolejną nieznośna chwilę ciszy
   Sehun nie odezwał się. Zamiast tego odwrócił mnie w swoją stronę i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się delikatnie. Nie zdążyłam nawet odwzajemnic uśmiechu, bo jego usta chwilę potem dotknęły moich. Stałam oslupiala, nie bardzo wiedząc jak zareagować.
   Po chwili Sehun zakończył pocałunek, a ja odsunęłam się od niego na "bezpieczną odległość".
   -Idziemy dalej?-zapytał.
   Kiwnelam niemrawo głową, na co Sehun po raz kolejny uśmiechnął się, a chwilę potem złączył nasze dłonie a delikatnym uścisku.
   Szliśmy tak dosyć długo. Nie mówiliśmy nic. Wsłuchiwalismy się jedynie w szum morza. Po dwudziestu minutach spaceru Sehun zatrzymał się i poprosił żebym usiadła obok niego.
   -Wiesz, jakoś nigdy nie przepadalem za przychodzeniem tutaj-powiedział, gdy znów nasze palce były złączone.
   Spojrzalam na niego pytajaco.
   -Ale nie martw się. Od dzisiaj na pewno się to zmieni-posłał mi ciepły uśmiech i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
   I znowu ogarnęła nas cisza. Po chwili Sehun uniósł moją dłoń na wysokość swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek.
   -Chyba jeszcze nigdy w zyviu nie byłem tak szczęśliwy-wyszeptal.
   Uśmiechnelam się do niego i położyłam mu głowę na ramieniu.
   -Ja też, Sehunnie. Ja też...-zapewniłam go i złożyłam na jego policzku lekki pocałunek.
   


Proszę, jest drugi shot dla Avy. Mam nadzieję, że się podoba, mimo że to hentai. Miłego czytania ^^

4 komentarze:

  1. Będę płakać...
    O Boooże...
    Muszę się uspokoić, jeżeli chcę napisać jakikolwiek mądry komentarz, ale chyba nie potrafię. Po pierwsze - nauczyciel od chemii skojarzył mi się ze Snejpem z Harrego Pottera xD. Po drugie :
    AAAAA!
    Mój kochany braciszek Kricasso jest tutaj! czuję się ogromnie szczęśliwa. Boże, boże boże... on tutaj jest taki super uroczy. Normalnie aż się ryjek cieszy ^^
    Po trzecie...
    OMO! Sehun. On.Tu.Mówi.Takie.Rzeczy.Że.Kurna.Nie.Mogę. O.o Stwierdzam zgon, bo wczułam się jak cholera w bohaterkę, która zakochała się w Sehunnie i po prostu cud miód i maliny *___*. Nie rozumiem tylko, dlaczego na gg pisałaś, że zjebałaś tego szota - NIE, NIE, NIE - to jest po prostu zajebioza totalna i pragnę ci z całego serduszka PODZIĘKOWAĆ, że zrobiłaś to dla mnie i napisałaś coś, co wzruszyło nawet moje, lodowe często serce <3. Oh Boże... Sehun *.* No to mam napad fangirlingu teraz przez ciebie. KOCHAMKOCHAMKOCHAM. Jak mogłaś to zrobić nooo! Znowu umieram bo mój oppa! No i znowu muszę wspomnieć o moim Krisie, który tutaj był taki uroczy *___*
    Nie no, nie... Uch!
    Wiesz, że nawet charakter tej bohaterki jest nawet podobny do mojego O.o ?
    Napisałabym coś mądrzejszego i w sumie bardzo chciałabym wystukać na tej klawiaturze cokolwiek innego i lepszego, ale... na razie mój mózg zaciął się i nadal przetwarza dane, będąc z Sehunem nad morzem *.*
    *______________________________________________*
    Dostałam od Yuri szota o SEHUNIE - mogę umrzeć szczęśliwa :*

    OKLASKI DLA TEJ PANI, MOI DRODZY!
    AVA.
    PS.: Kocham Cię, Pando :*

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie przeczytałam i się rozpływam, słodkie toto nie powiem. :3 dziewczyna ma u mnie wielkiego plusa, bo Misaki, a ja kocham to imię. ♥ ogólnie wydała mi się nawet spoko dziewczyną, nie denerwowała mnie, ani nic w tym stylu. Kris gejuch. ♥ tutaj taki niewinny, no jak nie on. kojarzę go bardziej, jako czarny charakter. XD i dalej, to chyba najlepsze, bo mój komentarz dotyczący wykreowanego Sehuna tutaj. Sehona to totalny pedał (wyzywam go tutaj prawie w każdym komentarzu, ale to nic. XD) i jeszcze kurcze taki się romantyczny zrobił. no halo, gdzie podziewa się twoja poker fejs i nie zwracanie uwagi na takie gunwo jak miłość? XD ale w sumie taka jego odmiana jest nawet dobra, a nie cały czas jedno i to samo. z Avy to szczęściara, takiego shota dostać. *q* jest pienkny, co tu jeszcze mówić. ;______;
    życzę jak zawsze weny, chęci i żeby ci ten ból wreszcie minął. hwaiting Yuriś! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach~ wiem, że tu o miłości i tak dalej.... ale najsłodsza w całym shocie była przyjazn Krisa i Misaki *.* taki ktoś, na kim można polegać dosłownie zawsze to skarb~ uroczo... Krisu tak się o nią troszczy. Jak idealny starszy brat ^^ Kochany YiFan <3
    Normalnie moje serce skradła scenka w sali do ćwiczeń *.* takie prawdziwe zdenerwowanie zakochanej dziewczyny xd hah kochany Sehunnie szybko się zorientował co jest na rzeczy i zaczął działać~ dobrze, że Kris postanowił jednak pomóc ^^ dzięki niemu mogło dojść do pięknej scenki nad morzem~ ^^
    Kocham sarkazm Sehuna xd no po prostu nie wyobrazam go sb innego niż taki jak go przedstawiasz :p taki badass ;]
    Zaczynam się zastanawiać czy nie zostaniesz moją mistrzynią hentai hahahahha ♡
    Saranghae!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początek... wybacz, że tak późno :( po prostu cholernie ciężko mi się ostatnio zebrać do czytania, a co dopiero do napisania komentarza (co i tak robię baaardzo rzadko) >.<
    Shot mi się podoba ^^ jest taki uroczy~ *.* Kris kochany przyjaciel ^^ ehh skąd ja znam te obawy, które mu towarzyszyły... Ale Misaki przynajmniej też na nim zależy i go nie zostawi ^^ Sehun mnie rozwalił swoją bezpośredniością haha ;p Ale tak jak Maknae napisała też nie wyobrażam go sobie innego ;p Ta scenka nad morzem była taka romantyczna (mimo wszystko ;p) *.* normalnie się rozmarzyłam przez ciebie... Chyba lepiej żebym spać poszła, tak późna pora nie sprzyja mojemu myśleniu... zdecydowanie ;p
    Życzę weny i czekam na kolejne opowiadania ^^
    Całuski ;*
    Dubu ^^

    OdpowiedzUsuń