Urodzinowy shot^^



   - Chanyeol... Chanyeol, wstawaj - Kris po raz kolejny szturchnął swojego przyjaciela między żebra, ale na nim to chyba nie robiło najmniejszego nawet wrażenia, bo nadal w najlepsze pokładał się po szkolnej ławce.
   - Hej, bo znowu mi potem będziesz jęczał, że cię nie uprzedziłem... - westchnął cierpiętniczo YiFan i przetarł oczy dłońmi.
   - Ale i tak nie dzieje się nic ciekawego... - burknął Channie i znów ukrył głowę pomiędzy rękami.
   Kris przewrócił oczami i odetchnął głośno. Jego przyjaciel znany był z tego, że notorycznie przesypiał większość lekcji, bez względu na konsekwencje. Można było mu grozić posiedzeniem u dyrektora, najróżniejszymi karami, od zmiatania korytarzy począwszy, a skończywszy na czyszczeniu szkolnych toalet. Tylko, że żaden z tych argumentów nie działał. YiFan wiele razy zastanawiał się, co właściwie robi Chanyeol w nocy, że przychodzi niewyspany... Najbardziej prawdopodobną wersją było układanie przez wielkoluda ołtarzyka dla swojej odwiecznej miłości. Tak, to było bardzo możliwe. Albo może Chanyeol konstruuje coś w odhłaniach swojej piwnicy? Jakiś reaktor promieni miłośnych, czy coś? Chociaż znając jego koordynację ruchową, pewnie nawet nie trafiłby w odpowiednią osobę... Kris też próbował już wszystkiego. Przekonywał Channiego, by chodził spać chociaż trochę wcześnie. Ale to jak uderzać grochem o ścianę. Wielkolud po prostu zwyczajnie to olewał. 
   W pewnym momencie YiFan wpadł jednak na pewien iście szatański plan.
   - Channie, Baekhyun idzie w naszą stronę! - wyszeptał konspiracyjnie blondyn.
   Chwilę potem z szerokim uśmiechem na twarzy obserwował reakcję przyjaciela. A było na co patrzeć. Chanyeol momentalnie zerwał się do pozycji siedzącej, wyprostował przesadnie plecy i powiódł przerażonym wzrokiem po klasie. Dopiero kiedy zorientował się, że ON siedzi plackiem na tyłku w ławce obok i jak cała reszta klasy, nie wyłączając nauczycielki od biologii, wpatruje się w niego, jego zapał gwałtownie ostygł, a chłopak zapadł się nisko na krześle, mrucząc jakieś ciche:"...praszam..." w stronę nauczycielskiego biurka. 
   - Panie Park, czy możemy kontynuować lekcję? - kobieta uniosła wysoko jedną brew i założyła ręce.
   - T-tak... - wychrypiał Channie, czerwieniąc się coraz bardziej z każdą sekundą. 
   - Dziękuję - odpowiedziała sucho nauczycielka i powróciła do jakże fascynującego tematu replikacji DNA.
   Kris nie przewidział, że skończy się to aż tak, ale chyba jednak było oczywistym, jak zareaguje Chanyeol. Właściwie, to nie powinien tego robić, ale tamta lekcja aż się prosiła o lekkie "ożywienie". 
   Wielkolud ochłonął dopiero po chwili. Jego oczy jednak nadal przypominały duże monety.
   - Tyyy... - zwrócił się w stronę YiFana z wyrazem twarzy, który nie wróżył nic dobrego.
   Kris tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się niewinnie. Chanyeol wyciągnął ręce w jego stronę i zaczął go dusić na odległość. Mało brakowało, a Kris parsknąłby na całą klasę. Ale nie chciał już jeszcze bardziej pogrążać przyjaciela.
   - Musiałem... - wyszeptał w stronę Channiego.
   Tamten jednak zrobił jeszcze bardziej naburmuszoną minę i nie odpowiedział. YiFan uśmiechnął się pod nosem, bo wiedział doskonale, że Chanyeol nie wytrzyma długo bez rozmowy. Zresztą vice versa.



~*~


   - Kris! Ej, czekaj na mnie! - blondyn usłyszał niedaleko za sobą głośne pokrzykiwania przyjaciela.
   Odwrócił się więc i zatrzymał, by zaczekać na Chanyeola. Po chwili chłopak znalazł się tuż obok. Oparł dłonie na zgiętych kolanach i oddychał głęboko. 
   - Zasapałem się... - wychrypiał.
   - Nie musiałeś biec. Przecież bym ci nie uciekł - zaśmiał się Kris i ruszył powoli naprzód.
   - Wolałem mieć pewność - odparł Channie i zrównał krok z YiFanem. 
   Dłuższą chwilę szli w milczeniu. 
   - No jak było na wuefie? - zapytał nagle Chanyeol.
   Kris zmarszczył brwi i wbił wzrok w podłoże. Wcisnął ręce głęboko w kieszenie i zaczął kopać jakiś pierwszy lepszy kamyczek. 
   - A nie pomyślałeś, że jego to boli? - głos wielkoluda zabrzmiał dziwnie poważnie.
   YiFan zdziwił się, bo bardzo rzadko było dane mu usłyszeć, jak jego przyjaciel mówi coś całkiem na poważnie, bez krzty kpiny albo dowcipu.
   - Kogo co boli? - blondyn zrobił głupią minę i spojrzał zdezorientowany na idącego obok szatyna. 
   - Ten kamyczek musi cierpieć... - westchnął Chanyeol i zrobił smutną minkę. - Więc proszę, przestań go kopać i odpowiedz na moje pytanie.
   Kris z trudem powstrzymał wybuch śmiechu, bo po pierwsze jak widać Channie mówił poważnie, a po drugie byłoby to niegrzeczne. Zacisnął zęby i odchrząknął. 
   - Było...w porządku. 
   - Z kim mieliście tym razem? - Chanyeol nie dawał za wygraną, bo definitywnie do czegoś dążył.
   - Z drugą klasą - odparł powoli Kris.
   Chyba wiedział, do czego zmierza jego przyjaciel. Ostatnio pytanie ze strony Channiego utwierdziło go w tym przekonaniu.
   - Z którą?
   - Twjsistry... - mruknął pod nosem YiFan.
   - Słuuuchaaam? - Channie uśmiechnął się szeroko i posłał Krisowi tryumfalne spojrzenie. 
   - Z KLASĄ TWOJEJ SIOSTRY! ZADOWOLONY JESTEŚ?! - wrzasnął blondyn.
   Jego reakcja spotkała się z głośno zamanifestowanym oburzeniem kilku starszych pań, które okupowały praktycznie wszystkie parkowe ławki w tych godzinach. Widząc to, YiFan ukłonił się w ich stronę i grzecznie przeprosił. Ale to ich chyba nie przekonały, bo chwilę po tym, jak chłopcy przeszli koło nich, rozpoczęła się głośna rozmowa na temat zdemoralizowanej młodzieży.
   - No i widzisz, co zrobiłeś? Nie dość, że kopiesz Bogu winny kamyk, to jeszcze zakłócasz spokój publiczny. Nieładnie, Kris, oj nieładnie. Ty naprawdę jesteś zdemoralizowany - Channie nie mógł już powstrzymać się od śmiechu.
   - To zemsta za Baekhyuna? - skrzywił się blondyn.
   - Owszem - Chanyeol wyszczerzył się w stronę przyjaciela.
   YiFan westchnął cierpiętniczo i spuścił głowę jeszcze niżej.
   - Pamiętasz, że jutro jest ten test z matmy, nie, Kris? - Chanyeol najwyraźniej nie potrafił usiedzieć cicho nawet pół minuty.
   - Ta... - burknął blondyn, nadal nie podnosząc wzroku na przyjaciela.
   Channie zmarszczył brwi i zapytał:
   - Zrobiłem coś nie tak?
   Kris westchnął głośno i odpowiedział:
   - Nie, coś ty. Po prostu mam gorszy dzień.
   Chanyeol parsknął, na co YiFan uniósł wzrok i spojrzał na szatyna zdziwiony.
   - Co cię tak bawi?
   - Gdybym wierzył w te twoje "gorsze dni", to byłbym idiotą. Co jest? I teraz pytam poważnie. 
   - Mówię ci, że nie czuję się najlepiej. I dzisiaj to jest naprawdę - Kris wymusił na sobie uśmiech, ale w rezultacie na jego twarzy pojawił się niewyraźny grymas. - Ale już mi chyba lepiej, wiesz?
   - Gdybyś był smutny, to nie przyszłoby ci do głowy, żeby mi robić coś takiego, jak na biologii - odpowiedział Chanyeol.
   Co jak co, ale jego nie dało się tak łatwo wyprowadzić w pole. Zadawał tysiące pytań, był dociekliwy i zbyć go trzeba było umieć. A Kris niestety jeszcze nie posiadł tej umiejętności... Jednak postanowił tym razem zmienić taktykę i po prostu zwyczajnie przemilczeć sprawę. Channie przecież kiedyś musi się znudzić. 
   - No dobrze, skoro nie chcesz mówić, to nie. Ale potem nie chcę słuchać jak mi ryczysz w poduszkę, rozumiemy się? 
   - Zmieńmy temat...
   - Czyli przychodzisz do mnie dzisiaj? - zapytał Chanyeol.
   - Po co? - Kris zmrużył oczy.
   - Na jakim ty świecie żyjesz?! - wybuchnął Channie. - Mówiłem o teście z matmy. Mieliśmy się razem uczyć. Obiecałeś. Więc pytam, czy przychodzisz do mnie dzisiaj, żeby sobie powtórzyć materiał. I kto tu teraz jest bardziej nieogarnięty? 
   YiFan uśmiechnął się delikatnie i odparł:
   - Nadal ty. I tak, przychodzę. Może być koło szóstej? 
   Chanyeol najwyraźniej zignorował jego złośliwą uwagę, bo uśmiechnął się i skinął głową. 
   - Chłopaki! Zaczekajcie na mnie! - za plecami dwójki idących dało się usłyszeć jakieś damski głos. 
   Odwrócili się i przystanęli. Na widok biegnącej w ich strony dziewczyny, Kris zrobił minę, jakby miał zaraz zwymiotować, natomiast Chanyeol uśmiechnął się jeszcze szerzej i rozłożył ramiona. Po chwili tulił już do siebie niższą o ponad głowę blondynkę. 
   - Jak ci minął dzień? - zapytał po chwili, kiedy już z powrotem szli w stronę domu.
   - W porządku. A wam? 
   - Mój wspaniały przyjaciel Wu YiFan znowu zrobił ze mnie idiotę przed Baekhyunem... - Channie wydął wargę i zmarszczył brwi. 
   Nana zaśmiała się cicho, ale nie chcąc urazić brata, zwróciła się w stronę Krisa i powiedziała z udawaną naganą w głosie:
   - Wstydziłbyś się. Jeśli dalej tak pójdzie, to Chanyeol już do końca życia będzie mi truł i Baeku.
   Twarz blondyna rozpromieniła się, jednak nadal był widocznie spięty. Modlił się w duchu, żeby tylko Nana nie zapytała o przyczynę jego złego samopoczucia. Jej chyba nie byłby w stanie okłamać. 
   - Staram się mu pomóc. 
   Nana uśmiechnęła się ciepło i zwróciła z powrotem w stronę Channiego.
   - No widzisz. Kris to robi dla ciebie, więc nie narzekaj. 
   Chanyeol prychnął głośno i odwrócił głowę w drugą stronę. Nana stłumiła śmiech, a YiFan uśmiechnął się lekko i wyprostował. Atmosfera powoli się rozluźniała. Znaczy, właściwie to tylko on pojmował każdą ich rozmowę w tych kategoriach. Dla Nany to była po prostu zwykła przyjacielska pogawędka, jedna z tak wielu. Ale dla Krisa były to prawdziwe męczarnie. Nie był w stanie normalnie funkcjonować przy tej dziewczynie... Język mu się plątał, nogi w zasadzie też. Stawał się zupełnie bezsilny. Dlaczego? Przecież znali się już tyle lat, praktycznie od dziecka. Ale co z tego... Miłość to niełatwa sprawa. 
   - Kris, a tobie jak dzisiaj poszło? - Nana spojrzała uważnie na idącego obok blondyna, który (a przynajmniej tak jej się zdawało) odsunął się nieznacznie. 
    - A wiesz... Po staremu...raczej... - YiFan wciągnął głęboko w płuca powietrze i wbił wzrok w jakiś odległy punkt przed sobą.
   Dziewczyna uniosła do góry jedną brew. Widziała, że coś jest nie tak. Kris za wszelką cenę próbował to ukryć, ale ona i tak wiedziała swoje. 
   - Wszystko okey? - zapytała i rzuciła szybkie spojrzenie bratu, który najwyraźniej oderwał się chwilo od rzeczywistości, bo szedł parę metrów od nich i podśpiewywał cicho jakąś tylko sobie znaną melodię. 
   YiFan popatrzył na Nanę i uśmiechnął się sztucznie. 
   - Oczywiście. A czy wyglądam na kogoś, kto miałby problemy?
   Nana zmrużyła delikatnie oczy, uważnie przyglądając się chłopakowi. Coś ewidentnie było na rzeczy. Nie chciał jej powiedzieć. Ale dlaczego? Przecież tyle się znali. A może akurat mogłaby mu jakoś pomóc? 
   - Na pewno? Kris, przecież widzę, że...
   - Nic się nie dzieje - YiFan przerwał jej, akcentując dokładnie każde słowo. 
   Nana zamrugała parokrotnie oczami i westchnęła cicho. Zwróciła głowę na wprost i również włożyła ręce w kieszenie płaszczyka. 
   Między trójką przyjaciół zaległa niezręczna cisza. W zasadzie, to pomiędzy Krisem i Naną, bo Channie nadal szedł oddalony o parę metrów. Przestał już co prawda śpiewać, ale zaczął dokładnie studiować płynące nad jego głową białe obłoczki. Co chwilę dało się słyszeć, jak przemawia sam do siebie i zgaduje, która chmura co mu przypomina. W innej sytuacji pewnie Nana i YiFan uznaliby to za naprawdę zabawne zjawisko, jednak w tamtej chwili nie byli za bardzo chętni do rozmowy. 
    Parę minut później weszli na teren dużego, stosunkowo nowego osiedla. Nana i Kris przystanęli przed blokiem o numerze siedem, jednak Chanyeol szedł dalej, i gdyby nie krzyk siostry, pewnie zaszedłby nie wiadomo dokąd. Chwilę potem stał już z pozostałą dwójką. 
   - To widzimy się o szóstej, tak? - upewnił się Channie, patrząc na YiFana.
   - Mhm... - mruknął blondyn i już chciał odejść, kiedy coś tknęło go i odwrócił się w stronę Nany.
   Stała ze spuszczoną głową. W tamtej chwili poczuł, że ogarniają go wyrzuty sumienia. Nie powinien tak się do niej odnosić. Chanyeol zawsze wszystko obracał w żart, więc nigdy się nie kłócili. Ale Nana... 
   - To na razie - Channie pomachał do niego energicznie i uśmiechnął się radośnie.
   Kris odpowiedział tym samym (może trochę mniej entuzjastycznie) i odwrócił się. Włożył ręce do kieszeni i ruszył przed siebie. Nie zdążył jeszcze odejść paru metrów, jak usłyszał (oczywiście jak zawsze dyskretną...) uwagę Chanyeola. 
   - A ty co? Nie pożegnasz się z Krisem? 
   - Chodź już... - odparła Nana.
   W tamtym momencie YiFan poczuł się jak skończony dupek. Przez jego chamstwo i nieumiejętność normalnego zachowania się w takiej sytuacji, Nanie było przykro. Chciał ją przeprosić, ale chyba brakowało mu odwagi... W takich chwilach powracała myśl, że nie jest jej warty nawet w pięciu procentach... 



~*~


   - Gdzie idziesz, oppa? - w drzwiach pokoju Krisa stanęła ośmioletnia dziewczynka z szerokim uśmiechem na twarzy. 
   YiFan odwrócił się w stronę, z której dochodził głos. Wpatrywała się w niego niska, czarnowłosa postać. 
   - Idę do Chanyeola. Musimy się pouczyć na test. 
   Dziewczynka pokiwała wolno głową, po czym westchnęła. Kris zmarszczył brwi i podszedł do siostry. Przykucnął przy niej i ujął jej maleńkie dłonie w swoje. 
   - Nie chcesz zostawać sama, prawda?
   Przytaknęła.
   YiFan pogładził jej długie, lśniące włosy i uśmiechnął się radośnie. 
   - A chciałabyś iść ze mną?
   - Tak! - krzyknęła głośno i zarzuciła swoje drobne rączki na szyję brata. 
   - No to czekam na dole - Kris objął dziewczynkę ramionami i przytulił delikatnie. 


~*~


   - Cześć! Jesteś...cie w końcu - powitał ich Chanyeol, otwierając drzwi frontowe na całą szerokość. 
   Po klatce schodowej rozniosło się echo jego niskiego głosu. 
   - Wziąłem małą ze sobą. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Rodzice dzisiaj oboje mają drugą zmianę, a nie chciałem zostawiać jej samej. 
   Channie uśmiechnął się jeszcze szerzej i przepuścił ich, by mogli wejść do środka.
   - Nana się nią zajmie, nie martw się. Jutro nie wybiera się do szkoły, bo nie czuje się najlepiej, także nie ma sprawy. 
   - Dzięki - Kris przykucnął przed siostrą i pomógł się jej rozebrać. 
   - Ale zanim ja i twój brat zaczniemy się uczyć, zrobimy jedną rundkę na kosnoli, prawda? - Chanyeol posłał małej znaczące spojrzenie i mrugnął do niej.
   Dziewczynka tylko pokiwała głową, na co szatyn chwycił ją za rękę i porwał do salonu, krzycząc do Krisa, że jeśli chce się czegoś napić albo coś zjeść, to niech sobie weźmie. 
Channie chyba trafnie odczytał chęci Krisa, ponieważ blondynowi rzeczywiście chciało się pić. Ruszył więc krótkim korytarzem w stronę kuchni. Po drodze minął salon, w którym zabawa trwała już w najlepsze. Jednak kiedy tylko przekroczył próg kuchni, szczerze pożałował, że tam przyszedł. Znalazł się właśnie oko w oko z Naną, która chyba przygotowywała kolację. 
   - Cz...eść... - wykrztusił, na co dziewczyna, nawet nie podnosząc wzroku znad deski do krojenia, mruknęła coś niewyraźnego w odpowiedzi.
   Kris oparł się o framugę drzwi i przejechał dłonią po twarzy. Odetchnął głośno i zaczął:
   - Wiesz, jeśli chodzi o to, co dzisiaj powiedziałem, to... 
   Ale nie dokończył, ponieważ Nana głośno odłożyła nóż na blat lady i wbiła w niego przenikliwy wzrok. YiFan poczuł się co najmniej jak pod ostrzałem... 
   - Wyjaśnimy to sobie, kiedy w końcu dorośniesz do tej rozmowy.
   Ton jej głosy był oschły i twardy. Kris chyba jeszcze nigdy nie widział jej tak zdenerwowanej. Nana była z natury spokojna i w życiu nie posądzałby jej o taką reakcję. Po chwili dziewczyna cisnęła trzymaną w ręce ścierką na stół, po czym szybkim krokiem opuściła kuchnię. A YiFan był w stanie tylko stać i przyglądać się, jak jego dobre dotychczas relacje z Naną zwyczajnie idą się jebać... 


~*~



   - Cześć! - Krisa powitał radosny jak zawsze głos Chanyeola.
   Blondyn mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi i ruszył w ślad za przyjacielem, który był już dobre parę metrów przed nim. YiFan nawet nie wiedział, jak Channie znalazł się tak daleko w tak krótkim czasie. Najwyraźniej miał dzisiaj naprawdę dobry humor albo zwyczajnie nasypał sobie za dużo cukru do herbaty i zaczynało mu odwalać. 
   - Wyspany? - zapytał szatyn, kiedy przyjaciel zrównał z nim krok.
   - Jakoś nie bardzo... - burknął Kris.
   - Wiesz, że bezsenność to pierwszy krok do nerwicy? - Chanyeol przystanął i złapał blondyna za ramiona.
   Przyłożył mu kciuki do powiek i zaczął dokładnie przyglądać się jego oczom i obracać jego głowę w każdą możliwą stronę. 
   - Albo zaraziłeś się od Nany i jesteś chory, albo masz fatalny nastrój i jeśli nie puszczę cię w przeciągu dziesięciu sekund, to mnie uderzysz. Wolałbym to pierwsze, ale niech ci będzie, już ci daję spokój...
   - Dziękuję - odparł sucho YiFan i ruszył przed siebie.
   Po chwili Chanyeol podbiegł do niego. Szli w ciszy. Channie zdawał sobie sprawę, że coś jest na rzeczy. I chyba pierwszy raz w życiu nie miał zamiaru wyciągać od przyjaciela żadnych informacji. Było mu go naprawdę szkoda. Nie lubił, kiedy Kris był smutny albo zły. Bo wtedy nawet jemu psuł się humor. YiFan był jedną z najważniejszych osób w jego życiu i nie chciał, żeby blondyn cierpiał. I co z tego, że miał dobre intencje? Kris nie chciał pomocy. Mówił, że poradzi sobie sam. Ale Chanyeol nie był głupi. Wiedział, że YiFan cierpi. Tylko dlaczego się przed nim zamykał? Przecież szatyn chciał dobrze! 
   - Posłuchaj Kris, może nie chcesz teraz rozmawiać o tym, co cię trapi, ale chcę, żebyś wiedział, że ja zawsze jestem przy tobie. I możesz powiedzieć mi wszystko... - zaryzykował Channie. 
   Na dźwięk tych słów blondyn odwrócił się i szybkim krokiem zbliżył się do przyjaciela. Duże oczy Chanyeola powiększyły się jeszcze bardziej, kiedy YiFan stanął tuż przed nim. Nie wiedział, czy ma się bać, czy w ogóle coś mówić...
   - Naprawdę chcesz wiedzieć, co się dzieje? - zapytał Kris.
   W jego głosie było słychać ledwo wyczuwalny ból. Ale szatyn był wyczulony na jakiekolwiek ludzkie emocje. A szczególnie te negatywne...
   - Tak, chcę. Chcę, bo jestem twoim przyjacielem - Chanyeol przełknął ślinę.
   YiFan przymknął oczy i wyszeptał:
   - Kocham twoją siostrę... 
   Oczy szatyna otworzyły się jeszcze szerzej. Spodziewał się wszystkiego. Wszystkiego, ale nie tego...
   - Jak to? - wykrztusił. 
   - Widzisz... Niepotrzebnie w ogóle cokolwiek mówiłem... 
   Kris zacisnął usta, a po chwili odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę szkoły, pozostawiając za sobą oniemiałego Chanyeola. 


~*~


   - Kris... Błagam cię, odbierz ten cholerny telefon... - mruczał Channie, chodząc w kółko po swoim pokoju.
   Powoli zaczynał się martwić. YiFan nie odzywał się do niego od wczorajszego poranka. Channie już oswoił się z myślą, że jego najlepszy przyjaciel zakochał się w jego siostrze. Właściwie to nie było nic strasznego i nie wiedział, dlaczego Kris aż tak to przeżywa. Dlatego chciał za wszelką cenę się z nim skontaktować i powiedzieć, że przecież wszystko jest w porządku, i że to nic takiego. Ale YiFan nie odbierał telefonu. W domu również go nie było. Przynajmniej przed piętnastoma minutami, bo wtedy Channie pytał o blondyna jego mamę. Pani Wu powiedziała, że Kris wyszedł godzinę temu, ale nie ma pojęcia, gdzie, i że jeśli tylko wróci do domu, to każe mu się z Chanyeolem skontaktować. 
   - Co robisz? - Channie odwrócił się w stronę drzwi, w których stała Nana. 
   - Próbuję dodzwonić się do Krisa. Nie rozmawiałem z nim od wczoraj, a musimy coś sobie wyjaśnić. 
   Na dźwięk imienia blondyna, Chanyeol zaobserwował na twarzy Nany pewne zmiany. Dziewczyna wyraźnie się spięła, jednak starała się tego nie okazywać.
   - Pokłóciliście się? - zapytała, niby to od niechcenia. 
   - Nie do końca... - odparł szatyn i odwrócił się z powrotem w stronę okna. 
   - A powiesz mi, o co chodzi?
   - Nie mogę.
   - Jak to?
   - Normalnie. Koniec tematu - uciął Chanyeol. 
   Nana zmarszczyła brwi. Jej brat nigdy tak się do niej nie odnosił....
   - Widzę, że coś cię gryzie - dziewczyna podeszła do szatyna i położyła mu rękę na ramieniu.
   Channie westchnął głośno i zwrócił się w stronę siostry. Nana wpatrywała się w niego pełnym napięcia wzrokiem.
   - Nieważne, co by się nie stało, ja ci pomogę, rozumiesz?
   - Tylko, że tym razem nie chodzi o mnie. 
   - Co masz na myśli? 
   - Tu chodzi o ciebie i Krisa...
   Na twarzy Nany dało się zauważyć ogromne zdziwienie. Teraz już nawet nie starała się kryć swoich emocji.
   - Mów dalej...
   - Naprawdę chcesz wiedzieć?
   - Tak.
   - Jesteś pewna? 
   - Chanyeol, mów.
   Szatyn zaczerpnął sporo powietrza w płuca i wybełkotał:
   - Krisciękocha...
   Nana zmarszczyła brwi.
   - Wysławiaj się jak ludzie.
   Channie westchnął głośno i wyrecytował:
   - KRIS-CIĘ-KOCHA.
   


~*~


   - Kochanie, Chanyeol był tutaj i pytał o ciebie - pani Wu stanęła przy synu, gdy ten ściągał buty.
   - Nie wiesz, czego chciał? 
   - Nie wiem, ale powiedziałam mu, że jak tylko wrócisz, to się do niego odezwiesz.
   Kris skrzywił się i wstał. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać, a tym bardziej z Channiem. Niepotrzebnie mówił mu, że czuje coś do Nany. A jeśli ona już wie? 
   - Dobrze, zadzwonię do niego - odpowiedział po chwili i ruszył w stronę schodów. 
   - Nie zjesz obiadu? - pani Wu podeszła do balustrady i spojrzała zdziwiona na syna.
   - Nie jestem głodny... 


~*~


   - KRISJAKDOBRZEŻEWKOŃCUODEBRAŁEŚ! - potok słów ze strony Chanyeola zalał prawe ucho YiFana.
   Blondyn odsunął od siebie telefon na długość ręki i odpowiedział:
   - Tak, ciebie też miło słyszeć... 
   - Dlaczego nie obierałeś, jak dzwoniłem?! - krzyknął Channie.
   - Zostawiłem komórkę w domu...
   - DLACZEGO?! JA SIĘ TUTAJ MARTWIĘ, A TY MI SIĘ GDZIEŚ WŁÓCZYSZ PO NOCACH!
   - Ale Channie... Jest druga po południu...
   - Co z tego! Doskonale wiesz, o co mi chodzi! A teraz zbieraj się, bo za dziesięć minut chcę cię widzieć u mnie w domu.
   - Ale...
   - Żadnych "ale", leniu. Musimy pogadać.
   Kris chciał powiedzieć coś jeszcze, ale szatyn rozłączył się. 
   - A żeby cię pokręciło... - warknął YiFan.


~*~


   Blondyn szybko pokonał paręnaście schodów, po czym stanął przed dużymi, dębowymi drzwiami. Bez zastanowienia zacisnął guzik dzwonka, który chwilę potem zabrzmiał w mieszkaniu. Kris usłyszał jak ktoś porusza się za drzwiami i przekręca klucz w zamku. Jednak kiedy drzwi otworzyły się, YiFan wcale nie ujrzał w nich swojego przyjaciela. Ujrzał Nanę...
   - Eee... - zaciął się. - Ja... Ja do Chanyeola.
   Nana spojrzała na niego uważnie i odpowiedziała:
   - Nie ma go. Powinien być za jakieś piętnaście minut.
   Na dźwięk słów dziewczyny, Krisa ogarnęła złość. Skoro Channiego nie było w domu, to po cholerę kazał mu tutaj przyłazić?!
   - To może ja już pójdę... Spotkamy się innym razem... - mruknął chłopak, a po chwili dodał: - Na razie...
   - Kris, poczekaj - na klatce schodowej dało się słyszeć głos Nany. 
   YiFan odwrócił się w stronę dziewczyny i spojrzał na nią zdziwiony. W życiu by nie pomyślał, że po kłótni odezwie się jako pierwsza. 
   - Wejdź do środka, skoro cię zaprosił, to pewnie coś od ciebie chce. Zaczekasz przecież te parę minut. 
    Blondyn uniósł brwi do góry, jednak nie chciał pokazać Nanie, jak bardzo zaskoczyło go jej zachowanie, więc przybrał normalny wyraz twarzy i ruszył za dziewczyną do mieszkania. 
   Chwilę potem siedzieli już oboje w kuchni. Nana co chwilę pociągała nosem i zużywała kolejne paczki chusteczek. 
   - Może ja zrobię za ciebie tą kolację, co? - zaproponował, gdy zauważył, że dziewczynie zaczynają łzawić oczy. 
   Jednak Nana zamiast przytaknąć, tylko się zaśmiała.
   - Powiedziałem coś śmiesznego? 
   Dziewczyna uniosła głowę i widząc zdezorientowany wzrok YiFana, ogarnęło ją jeszcze większe rozbawienie.
   - Nie wyobrażam sobie ciebie robiącego kolację. Pewnie odrąbałbyś sobie palec. Zresztą zupełnie jak Chanyeol. 
   - Nieprawda... Bardzo często to ja właśnie muszę zrobić siostrze jedzenie - oburzył się Kris.
   - Dziwne, że to dziecko jeszcze żyje - parsknęła Nana. - Przyznaj się, pewnie odgrzewasz jej mleko w mikrofalówce. 
   YiFan już chciał zaprzeczyć i ratować resztki swojej godności, ale stwierdził, że to już i tak nie ma sensu. Nana znowu wygrała. 
   - Tak myślałam - odpowiedziała tryumfalnie dziewczyna, po czym wróciła do swojego poprzedniego zajęcia.
   Natomiast blondyn siedział na krześle naprzeciwko i nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Z jednej strony cieszył się, że Nana już nie jest na niego zła, i że obeszło się bez łzawych scen, ale z drugiej przecież pasowało przeprosić, prawda? 
   - Nana? - zaczął Kris, spoglądając na dziewczynę.
   - Tak? 
   - Między nami już...jest okey? - YiFan skulił się w sobie, jakby bał się tego, co może powiedzieć dziewczyna. 
   Nana również podniosła głowę. Ich spojrzenia na sekundę się spotkały.
   - Nie powinnam tak reagować. Przecież nie zrobiłeś nic złego - odpowiedziała w końcu, a na jej delikatnej twarzy zagościł lekki uśmiech.
   - Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem. Dlatego chciałbym cię przeprosić.
   - Nie masz za co, ale jeśli już tak bardzo chcesz, to oczywiście przeprosiny przyjęte.
   Kris wypuścił powietrze z płuc w geście ulgi. Nana zdawała się tego nie usłyszeć, co cieszyło YiFana, bo zapewne zapytałaby, dlaczego tak wzdycha. 



~*~


   - Dziękuję, że raczyłeś przyjść - Chanyeol zmrużył oczy i podjechał do Krisa na krześle obrotowym, wpatrując się w niego z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. 
   YiFan automatycznie usiadł głębiej na łóżku, chcąc być jak najdalej od przyjaciela, który w tamtej chwili go przerażał.
   - Możesz tak nie patrzeć? - poprosił blondyn.
   - Jak? - zapytał Channie, po czym jego oczy stały się praktycznie niewidoczne.
   - No właśnie tak - jęknął Kris i oparł się plecami o ścianę. 
   - Droczę się przecież - szatyn zaśmiał się dźwięcznie, opadł na oparcie fotela i założył ręce. - A więc mówisz, że podoba ci się Nana, hm? 
   Kris otworzył szeroko oczy i wyszeptał:
   - Czy mógłbyś być trochę ciszej?
   - To mój pokój i robię co chcę, więc siedź cicho - Chanyeol machnął na przyjaciela ręką, po czym przybrał wyraz twarzy myśliciela.
   Chwilę trwała między nimi cisza.
   - Mam - powiedział z końcu Channie i zrobił jeden obrót na krześle.
   Kris zmarszczył brwi i już chciał pytać, o co mu chodzi, ale szatyn go uprzedził:
   - Między wami jest już dobrze? - YiFan pokiwał głową. - A więc teraz musisz zacząć działać.
   - Co masz na myśli?
   - Dziewczynę się zdobywa. Trzeba jej iść na rękę. Kwiaty, czekoladki i te klimaty. Rozumiesz?
   - A skąd możesz to wiedzieć? Jesteś gejem.
   - Ale mam siostrę i wiem, czego ona chce, i co lubi, więc nie dyskutuj, tylko słuchaj.
   - Racja... 
   - Nana kocha róże. Ale koniecznie różowe. Chciałaby na pewno, żebyś gdzieś ją zabrał, czy coś. Potrafisz na czymś grać?
   - Co?
   - Czy umiesz grać na jakimś instrumencie. Ugh, Kris, czy ja mówię po niemiecku? 
   - Nie umiem...
   - No tak, zapomniałem, że ty artystą to nie jesteś... Muszę wymyślić coś innego... W ogóle, to dlaczego nie zapisujesz? Potem mi powiesz, że zapomniałeś. Bierz kartkę, długopis i notuj!
   Kris z ociąganiem wstał z łóżka i podszedł do biurka. 
   - Róże... Co dalej?
   - Ale różowe. Podkreśl to sobie. Musisz ją gdzieś zabrać, koniecznie! Jest cholernie romantyczna. Najlepiej, jak pójdziecie do parku. 
   - Tylko teraz wieczorami jest już zimno...
   - Jeny, jak ty nie myślisz... Przecież wtedy będziesz mógł ją przytulić! Zresztą to moja siostra, ja wiem o niej więcej. Jak się zachwyci, to nawet nie zauważy, że jej zimno. 
   - Skoro tak mówisz...
   - Dobrze by było, gdybyś dużo się do niej uśmiechał. Ona nie lubi smutasów. W ogóle nie mam pojęcia, dlaczego z tobą rozmawia, skoro ty jesteś wiecznie skwaszony... Zaprezentuj uśmiech - rozkazał Chanyeol i obrócił się w stronę przyjaciela.
   YiFan uśmiechnął się niewyraźnie.
   - Jakbyś miał się zaraz porzygać co najmniej. Więcej serca! Patrz na mnie i się ucz.
   Channie wyszczerzył się przesadnie, jednak w jego wykonaniu wyglądało to naprawdę uroczo i Kris był pewien, że jeśli tylko szatyn by chciał, każda byłaby jego.
   - Ale Baekhyun na to nie poleciał, jak widać... 
   - A w pysk chcesz?


~*~


   - Pamiętasz, co masz robić? - zapytał Chanyeol już chyba po raz setny tego dnia. 
   - Tak - odparł Kris. 
   - Tylko tego nie spieprz, błagam cię... - jęknął szatyn, po czym rozejrzał się dookoła. - O, idzie!
   Wskazał ruchem głowy w prawo. Rzeczywiście, przez szkolny dziedziniec szła Nana. Skończyła już zajęcia, więc szła do domu. Przynajmniej tak twierdził Channie. 
   - Rusz się - ponaglił Krisa. 
   Blondyn tylko kiwnął głową, po czym ruszył w stronę Nany. Ręce zaczynały mu się niekontrolowanie trząść. Nie wiedział, czy się uda. Był pełen obaw. Chciał jeszcze raz zobaczyć krzepiący uśmiech Chanyeola, ale kiedy odwrócił się w stronę przyjaciela, ten stał za załomem ściany, spoglądając co chwilę to w jedną, to w drugą stronę. Channie zawsze marzył, żeby być ninją, więc teraz mógł w pewien sposób spełnić swoje pragnienie. 
   YiFan przeszedł tak, by znaleźć się za Naną. Kiedy był już wystarczająco blisko, szybko zakrył jej oczy swoimi dłońmi i czekał na reakcję dziewczyny. 
   - Chanyeol? - zapytała.
   - Nie - zaśmiał się blondyn, po czym odjął ręce od twarzy Nany.
   - Kris! - zdziwiła się. - Nie macie jeszcze przypadkiem lekcji?
   - Zredukowali nam angielski - uśmiechnął się chłopak.
   - A gdzie Channie? - Nana wychyliła się poza ramię Krisa i rozejrzała na boki.
   - Pewnie śledzi Baeka. Idziemy do domu?
   Niespodziewanie na policzkach dziewczyny pojawiły się delikatnie rumieńce, jednak chcąc za wszelką cenę nie pokazywać swojego zmieszania, odwróciła się plecami do YiFana i zaczęła iść przed siebie.
   - Jasne - rzuciła przez ramię.
   Kris dołączył do niej po chwili.
   - Jak ci minął dzień? - zapytał.
   - Dziękuję, w porządku. A tobie? - Nana sprawiała wrażenie trochę zdenerwowanej.
   Krisa to zdziwiło, bo to raczej on powinien gryźć paznokcie z nerwów. 
   - Też. Mogę cię o coś zapytać?
   - Pytaj.
   - Co robisz jutro wieczorem? - spytał chłopak, na co Nana zaczęła kaszleć.
   Kris zagryzł wargę. Kiedy tylko dziewczyna uspokoiła się i mogła normalnie oddychać, blondyn odezwał się:
   - Wiesz, jeśli to jakiś problem, to uznajmy, że nie było pytania... 
   - Przepraszam cię. Coś mi musiało podrażnić gardło. Pyłki...ekhem... A dlaczego pytasz?
   - Bo może byśmy się gdzieś razem wybrali? 
   - To znaczy we trójkę?
   - Nie, tylko my - odparł Kris.
   Na chwilę zapadła cisza. YiFan nie chcąc ukazywać, jak bardzo jest zdenerwowany, odwrócił głowę w lewo i udał, że przygląda się przejeżdżającym samochodom. 
   - Czemu nie - odpowiedziała w końcu Nana. 
   Kris przymknął na chwilę oczy, po czym znów zwrócił się w stronę dziewczyny. 
   - Może być dziewiętnasta?
   - Mhm.
   - No, to jesteśmy omówieni. 


~*~


   - Jak się czujesz? - w słuchawce telefonu Krisa zabrzmiał głos Chanyeola.
   - Szczerze? Jakbym zaraz miał zwymiotować... - jęknął YiFan. 
   - Mam ograniczony czas, bo Nana dobija się do moich drzwi, bo chce o coś zapytać. Także powodzenia. 
   - Dzięki... - mruknął blondyn, ale jego przyjaciel już tego nie usłyszał.


~*~


   - Cześć - powitała go Nana.
   Kris odwrócił się w stronę drzwi na klatkę schodową. Już chciał odpowiedzieć, ale zamiast tego otworzył nieco usta i wpatrzył się w idącą w jego stronę sylwetkę dziewczyny. Kiedy stanęła tuż przed nim, odchrząknęła znacząco. 
   - Nie przywitasz się? - uniosła brwi do góry.
   - Co... A, tak... Przepraszam. Ale wyglądasz tak... Inaczej. 
   Nana zmarszczyła brwi, a wyraz jej twarzy nieco się zmienił. Już miała się odezwać, ale Kris w porę się opamiętał i uprzedził ją:
   - Miałem na myśli, że tak pięknie.
   Na ustach dziewczyny zagościł mimowolny uśmiech, a jej policzki po raz kolejny zarumieniły się.
   - Dziękuję - szepnęła. 
   - Idziemy? - YiFan szybko przerwał ciszę.
   Chciał, żeby było idealnie. Zależało mu, żeby Nana zauważyła, że on nie kocha jej tylko jako wieloletnią przyjaciółkę. Poza tym Channie najpewniej byłby zły, że Kris zniszczył cały jego misternie przygotowywany plan. 


~*~


   - Mogłabyś chwilę tutaj zaczekać? - zapytał Kris, kiedy opuścili budynek włoskiej restauracji, w której zjedli kolację.
   Nana pokiwała głową. 
   - Zaraz wrócę - rzucił YiFan, po czym szybko przebiegł przez pasy i skręcił w prawo.         Paręnaście metrów dalej mieściła się kwiaciarnia. Kris wszedł do środka i poprosił panią sprzedającą o bukiet różowych róż. Chwilę potem zapłacił i wyszedł. Schował kwiaty za sobą i szybko pokonał odległość dzielącą go od Nany. 
   - Już - szepnął jej wprost do ucha.
   Dziewczyna odskoczyła i przyłożyła dłoń do ust. Ale kiedy tylko zobaczyła, że to Kris, oparła ręce na biodrach i zaczęła się śmiać.
   - Przepraszam - uśmiechnęła się. - Ale nie spodziewałam się, że wrócisz tak szybko.
   - Mam propozycję - YiFan odpowiedział równie szerokim uśmiechem. - Chodźmy na spacer do parku. Co ty na to? 
   Nana tylko pokiwała głową.
   - Ale jeszcze przedtem mam coś dla ciebie - Kris zbliżył się do dziewczyny i wyciągnął przed siebie ręce z bukietem w dłoniach. 
   Dziewczyna chwilę patrzyła na kwiaty, po czym bez zastanowienia zarzuciła YiFanowi ręce na szyję i cmoknęła go w policzek.
   - Dziękuję, są przepiękne - powiedziała. - Ale naprawdę nie trzeba było. 
   Kris nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i chwycił dziewczynę za rękę. O dziwo nie protestowała. Ale w sumie nie było w tym nic dziwnego, bo przecież bardzo często okazywali sobie takie drobne gesty, jak przystało na przyjaciół. Tylko, że dla YiFana to nie był już zwykły uścisk dłoni.


~*~


   - Chłodno się robi, nie sądzisz? - zapytała Nana i szczelniej owinęła się czarnym płaszczykiem.
   - Trochę tak - mruknął Kris. - Może usiądziemy?
   Nana pokiwała głową i pociągnęła YiFana w stronę najbliższej ławki. Chwilę siedzieli w ciszy, którą zakłócały jedynie odgłosy przejeżdżających przez jezdnię samochodów. 
   - Dziękuję za tak wspaniały wieczór, Kris - szepnęła Nana, kładąc chłopakowi głowę na ramieniu.
   - Przyjemność po mojej stronie - uśmiechnął się blondyn. 
   - Chyba pierwszy raz wyszliśmy tylko i wyłącznie we dwoje.
   - A to źle?
   - Wręcz przeciwnie. Przyjemnie jest móc porozmawiać w spokoju, bez ciągłych wybuchów śmiechu Channiego.
   - Czasami przydaje się odmiana. 
   Nana pokiwała głową. 
   - Co sądzisz o nim i Baeku? - zapytał Kris.
   - Cóż, jeśli nie zacznie działać, to raczej nic z tego.
   - Niby taki specjalista, a sam sobie nie radzi...
   - Słucham? 
   - Nie, nic... 
   - Kris?
   - Tak?
   - A co myślisz o nas? - Nana wyprostowała się i usiadła tak, by móc być zwróconą twarzą do swojego rozmówcy. 
   - O co dokładnie pytasz? - zdziwił się YiFan.
   - Naprawdę nie wiesz, o co mi chodzi...? - szepnęła Nana i spuściła głowę.
   Kris chwilę jeszcze analizował w głowie słowa Nany. Kiedy w końcu dotarła do niego ich treść, zrobił dziwną minę i spojrzał na siedzącą obok dziewczynę.
   - Myślę, że to zależy tylko i wyłącznie od ciebie - odpowiedział w końcu.
   - Co masz na myśli? - zapytała cicho i wlepiła w niego spojrzenie swoich ciemnych oczu.
   - Nie wmówisz mi, że nie wiesz - Kris uśmiechnął się delikatnie. 
   - Przyjaźnimy się już bardzo długo. Nie uważasz, że...moglibyśmy spróbować?
   - Nic nie stoi na przeszkodzie. Ale jesteś pewna, że naprawdę tego chcesz?
   - Jeszcze nigdy nie byłam niczego tak bardzo pewna.  





    



~*~


   Nana westchnęła głośno i zamknęła drzwi balkonowe. 
   - Jest strasznie... - podeszła do kanapy, na której siedział Kris i opadła na siedzenie obok niego.
   - Wiesz ile mnie kosztowało przyjście tutaj? - YiFan uśmiechnął się lekko, po czym dodał: - I jeszcze nie dostałem za to żadnej nagrody...
   Nana spojrzała na siedzącego obok chłopaka z udawanym zdziwieniem.
   - Myślisz, że za przejście paruset metrów, w celu odwiedzenia własnej dziewczyny, to jakieś nie wiadomo jakie osiągnięcie?
   - W taki upał - owszem.
   - Skoro tak uważasz... - Nana podniosła się z miejsca i usiadła Krisowi na kolanach, twarzą do niego.
   - A jednak - zaśmiał się chłopak.
   - Oj, zamknij się - dziewczyna pochyliła się nad YiFanem i złożyła na jego ustach gorący pocałunek. 
   - Nie wiem, czy mi to wystarczy... - mruknął Kris.
   - Na więcej nie zasłużyłeś.
   - Kochanie... - Kris zrobił smutną minkę i wydął dolną wargę.
   Nana tylko pokręciła głową i znów złączyła ich usta.
   - Naprawdę?! Naprawdę musicie to tutaj robić? - jęknął Chanyeol, który właśnie stanął w drzwiach salonu.
   Kris niechętnie zakończył pocałunek i spojrzał w wyrzutem na przyjaciela.
   - A ty jak się obściskujesz z Baekhyunem, to jest dobrze? - odgryzł się blondyn.
   - My to co innego. Prawda? - tu szatyn zwrócił się w stronę stojącego obok sporo niższego chłopaka. 
   - Nie przesadzasz czasem? - zaśmiał się Baek.
   - Ale to moja siostra... - odpowiedział Chanyeol, akcentując ostatnie słowo.
   - Nie mów, że jesteś zazdrosny - prychnęła rozbawiona Nana.
   - Nie mogę?! - oburzył się się Channie.
   - Powinieneś zajmować się Baconem, a nie nami - dodał Kris.
   - Ale...
   - On ma rację - wtrącił się Baekhyun. 
   - Skoro tak... - Chanyeol błyskawicznie zwrócił się w stronę Baeka.
   - Czekam - niższy chłopak założył ręce i spojrzał na szatyna.
   Channie uśmiechnął się szeroko, po czym przyciągnął do siebie swojego ukochanego i dał mu krótkiego buziaka w usta. 
   - Ewentualnie może być - odpowiedział z uśmiechem Baekhyun. 
   Chanyeol odpowiedział tym samym i przytulił do siebie swojego chłopaka. Chyba pierwszy raz w życiu czuł się tak szczęśliwy. I to nie tylko dlatego, że on sam znalazł swoją drugą połówkę. W końcu jego przyjaciel i siostra się przecież odnaleźli. 



   Ten one-shot jest dedykowany specjalnie dla mojej bety Dubu w dzień jej siedemnastych urodzin. A więc, Dubu kochana, życzę ci wszystkiego najlepszego, zdrówka, spełnienia marzeń, dobrych ocen (xD), no i wszystkiego, czego sobie tylko zażyczysz. Dziękuję Ci bardzo, że poprawiasz te moje głupoty, i że masz do mnie cierpliwość. Jestem Ci za to ogromnie wdzięczna. Gdybym tylko mogła, to bym Cię wyściskała i złożyła życzenia osobiście, ale niestety dzieli nas sporo kilometrów, także muszę tutaj na blogu. Mam nadzieję, że prezent Ci się spodoba. Może to nic wielkiego, ale nic innego nie jestem w stanie Ci dać. Także jeszcze raz wszystkiego dobrego!^^ 
Saranghae<3

Twoja Yuri^^

PS.: i łam więcej nóg:P 
   
   


   
   

4 komentarze:

  1. Matko Yuri dziękuję~~ ;* normalnie się poryczałam jak to zobaczyłam haha (zdecydowanie za szybko się wzruszam... ;p)
    opowiadanie super! :D Kris <3 Baekyeol <3 to co kocham najbardziej w exo *.* haha historia też naprawdę fajna :D taka życiowa... ;) i Channie mnie rozwalał swoimi tekstami hahaha ;p czytając szczerzyłam się do ekranu jak głupia >.<
    Jeszcze raz dziękuję bardzo ^^ Prezent baaaaaaaardzo mi się podoba ^^
    Saranghae~
    Dubu ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. No i co ja mam Ci tu napisać w gorączce i z giem do pasa, hmm? :P
    Powiem Ci, że od razu mi lepiej, jak sb to po raz chyba piąty czytam~~ Jak już Ci wcześniej pisałam: sweet, awkward, lovely~
    Zagubiony YiFan jest słodki, ale i tak moimi faworytami są Baekyeol hahahah głównie to Yeollie ^^ Te jego teksty, normalnie leże i nie wstaje hahhahaha Najlepszy był o kamyczku :( biedny kamyczek :( huehue
    Teraz tylko bierz dupkę w troki i pisz TL, Kraya czy Prolog do... tego nowego :P
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. doobra, za drugim podejściem zaczynam komentowanie, miałam to zrobić w południe, ale tak mi się nie chciało, że ło matko. a czytałam ficzka rano, mimo, iż mama truła mi za uchem, że mam sprzątać.
    ficzek zrobił mi dzień! jest taki słodki i w ogóle! Kris mi strasznie pasuje do tego, by miał dziewczynę, nie wiem czemu, ale jakoś go nie widzę w gejozie *o nie, spłonę* XDD
    Yeol jako taka mała swatka, przecudowny! i jeszcze Baek na końcu. wszystko tu jest takie słodkie, nie wiem co powiedzieć więcej. XD przede wszystkim zazdroszczę Dubu, że dostała taki fajny prezent na urodziny. :D
    hwaiting Yuriś! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. OMO!
    genialne. Nie no po prostu ja pieprze to było ekstra! Najlepszy akapit jest tam, gdzie Chan radzi Krisowi xD. Osobiście nigdy nie wyobraziłabym sobie takiej sytuacji, ale... To było idealne. *.*
    Boże... jak ja żałuję, że nie przeczytałam tego wcześniej... :C
    Był paring, który uwielbiam (BaekYeol ;3) + wątek hetero i normalnie SZAŁ. Boziuuu. Kris był taki uroczy normalnie że ja nie wiem co, a najlepsze było to wyznanie: "kocham twoją siostrę..." To mnie normalnie powaliło na łopatki *____*. Kolejny raz biję ci pokłony, bo naprawdę kawał dobrej roboty. *brawoooooooo*
    Hwaiting! :*
    Kocham cię i pozdrawiam .
    ~AVA

    OdpowiedzUsuń