One shot na zamówienie (part V)

JongTae dla Lee Hajin



   - JONGHYUN! - Key wrzasnął mi do słuchawki na całe gardło. - Ty mnie w ogóle nie słuchasz!
   - Oczywiście, że cię słucham, mój ukochany przyjacielu - odpowiedziałem z przesadnym entuzjazmem. 
   Była jedenasta, więc jak dla mnie środek nocy, a Kibum wydzwania do mnie i mówi tak szybko, że mój mózg nie ogarnia ani jeden trzeciej słów, które wypowiada. W tel było słychać jakieś cichy głos, który zapewne należał do Onew - chłopaka Key, a za razem mojego drugiego przyjaciela. 
   - Kim Jonghyunie nie denerwuj mnie! Bo jak się wścieknę, to przyjdę tam do tego twojego zatęchłego mieszkania, odgryzę ci rękę i wsadzę ci ją... - Kibum przerwał, żeby móc zaczerpnąć powietrza.
   - Już, już, uspokój się. Po prostu powtórz wszystko, co powiedziałeś do tej pory i tym razem będę słuchał, obiecuję - skapitulowałem i siadłem z powrotem na łóżku.
   Key westchnął teatralnie, by okazać mi pogardę, jaką odczuwał do mojej osoby i ponownie rozpoczął swój monolog:
   - Pamiętasz, jak mówiłem ci, że moim marzeniem jest nauczyć się profesjonalnie tańczyć? Po co pytam, pewnie i tak nie pamiętasz... No, ale do rzeczy. Wczoraj, kiedy byłem z Onew na zakupach, natknęliśmy się na plakat, który mówił, że do Seulu przyjeżdża jakiś młody choreograf. A tak między nami, to ja to zauważyłem, bo Jinki to jest chyba jakiś ślepy, idzie przed siebie i kiedyś to pewnie nie zauważy, jak zgubi mnie - Key ściszył na chwilę głos, chociaż on nie umiał szeptać, więc pewnie Onew i tak wszystko słyszał. - I chciałbym się na te jego zajęcia zapisać - zakończył triumfalnie Key.
   - Na czyje? Onew, czy tego chłopaka? - uśmiechnąłem się pod nosem, bo denerwowanie Kibuma należało do moich ulubionych zajęć, którymi się parałem w czasie wolnym. 
   - O Boże, Jonghyun... - dało się słyszeć, że Key wykonuje charakterystycznego dla siebie facepalme'a. - Naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?
   - Zgrywam się przecież - zaśmiałem się. - A co mi do tego, że chciałbyś się zapisać na zajęcia taneczne. Jeżeli pytasz o moją zgodę, to oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Nie będziesz przynajmniej do mnie wydzwaniał w środku nocy.
   - Jjong, ale jest jedenasta... - sapnął Key. - A swoją drogą, to ja nie wiem, jak możesz tak długo spać. Dobra, ale nie o to chodzi. I nie chodzi również o twoją zgodę, palancie. Chciałbym, żebyś ty, Onew i Minho zapisali się razem ze mną! - zapiszczał Kibum.
   Chwilę siedziałem, nie odzywając się. Czy jego już kompletnie pojebało? Przecież oczywistym było, że ja na żadne tańce nie będę chodził.
   - Kibum, nie obraź się, ale osobiście uważam, że takie pląsanie przez parę godzin w dusznej sali nie jest moim przeznaczeniem, ani tym bardziej tym, co chciałbym robić w życiu.
   - Ale ja się ciebie nie pytam o zdanie - prychnął mój przyjaciel. - Mam w ręce drugi telefon i zaraz dzwonię nas zapisać.
   - Key, ani mi się waż tam dzwonić... - ostrzegłem go. 
   - To na razie, kochanie! Wieczorem ustalimy szczegóły! - zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek, Kibum po prostu się rozłączył.
   - Nogi mu z dupy powyrywam... - warknąłem sam do siebie i niechętnie zwlekłem się z łóżka. 


~*~


   Była równo dwudziesta, kiedy wyszedłem z mieszkania. Szybko przemierzyłem klatkę schodową i znalazłem się na chodniku. Upewniłem się, czy mam wszystko, co jest mi potrzebne i skierowałem się w stronę stacji metra. Było dość ciepło, ale nie odczuwałem tego tak bardzo, bo co chwilę wiał przyjemny, letni wiatr. Pokonałem sporą ilość schodów prowadzących na stację i chwilę później znalazłem się już pod ziemią. Pomimo pory wieczornej na transport czekało dosyć sporo ludzi. Zaopatrzyłem się w bilet i stanąłem blisko linii wyznaczonej przed torami. Pięć minut potem metro stanęło na stacji. Wszedłem szybko do środka, by móc zająć jakieś godziwe miejsce. Jednak nie było mi dane długo nacieszyć się siedzeniem, ponieważ musiałem ustąpić miejsca jakiejś staruszce. Szczerze mówiąc, to nie miałem nawet najmniejszej ochoty tego robić, ale cóż, tak wypadało. Zresztą to już w sumie taki nawyk, bo parę razy dostałem od Key za to, że jestem bezczelnym gówniarzem, który nie potrafi ruszyć dupy i ustąpić miejsca jakiejś starszej babci albo kobiecie w ciąży. Dlatego wolałem teraz chociaż zachować pozory dobrego wychowania. Starsza pani podziękowała mi szerokim, bezzębnym uśmiechem i rozsiadła się na ustąpionym miejscu. W obliczu takiej sytuacji stanąłem pomiędzy jakimś chłopakiem a la emo, który napawał mnie chęcią podcięcia sobie żył, taką roztaczał wokół siebie aurę a pomiędzy kobietą, która była ode mnie chyba z dwa razy wyższa i, co tu dużo mówić, była rozmiaru co najmniej XXXL. Westchnąłem zrezygnowany i złapałem za uchwyt, żeby utrzymać równowagę. Na szczęście moja podróż tacy "cudem techniki", jakim było metro nie trwała długo i po dziesięciu minutach mogłem odetchnąć świeżym powietrzem. Już wolałem wdychać spaliny, niż woń śmierci, którą wydzielał ten dziwaczny chłopak i pot, którego zapachem uraczyła mnie kobieta. Wetknąłem ręce w kieszenie spodni i ruszyłem w stronę lokalu, w którym miałem się spotkać z przyjaciółmi. Tak jak się spodziewałem na zewnątrz ich nie było. Najprawdopodobniej Key zarządził, że albo musi iść do toalety, bo zepsuła mu się fryzura, albo nie będzie siedział na dworze, bo jest wilgotno i cała jego praca przy włosach pójdzie na marne. Westchnąłem głośno, bo ja osobiście zdecydowanie wolałbym siedzieć przed lokalem, ale Onew to dupa i nie sprzeciwi się Kibumowi, a Minho... On nigdy nie wdaje się w bezsensowne sprzeczki, więc pewnie nawet nie stawiał oporu, bo takie idiotyczne wymiany zdań uwłaczają jego godności. Jedynie ja z nas wszystkich byłem w stanie zmusić Key do czegokolwiek, ale musiałem sobie zostawić siłę na odwiedzenie go od pomysłu zajęć tanecznych. 


~*~


   Tak jak przypuszczałem, w środku było ciemno i duszno. Jedynie mgławe, czerwonawe światło chociaż trochę ułatwiło mi rozeznanie się w otoczeniu. W głowie huczała mi muzyka, co trochę przeszkadzało mi w szukaniu przyjaciół i rozpraszało mnie. Rozejrzałem się dookoła, usilnie mrużąc oczy. Kiedy moje starania po raz kolejny spełzły na niczym, wyciągnąłem z kieszeni telefon i wystukałem numer Minho. On był jedyną osobą w tym towarzystwie, która na sto procent odbierze. Key do dzwonienia i przez to męczenia swoją osobą innych jest pierwszy, ale żeby odebrać połączenie to już nie. A Jinki nigdy nie włącza ani dźwięku, ani wibracji, więc nie dodzwoniłbym się do niego nawet, gdyby się paliło. 
   - TAAAK?! - z głośnika telefonu dało się usłyszeć krzyk Minho.
   - W KTÓRYM JESTEŚCIE MIEJSCU?! - wrzasnąłem, na co jakaś tańcząca obok mnie para zrobiła zdegustowane miny.
   Zignorowałem ich jednak, próbując wsłuchać się w to, co mówi mój przyjaciel.
   - SJNFSFBJHZBKFJNXKJDFN - może i Choi odbierał, kiedy się do niego dzwoniło, ale tak mamrotał, że nie zrozumiałem ani słowa.
   - GDZIEEE?! - ryknąłem na całe gardło.
   W słuchawce dało się słyszeć jakąś szamotaninę, a chwilę później odezwał się Key:
   - OSTATNIA SOFA PO LEWEJ OD BARU!!! - zaakcentował dokładnie każde słowo. 
   No i to ja rozumiem. Teraz wszystko elegancko usłyszałem. Stwierdziłem, że nie będę mu już odpowiadał, bo moje krzyki najwyraźniej denerwowały ludzi, którzy znajdowali się w promieniu paru metrów ode mnie. Zanim się rozłączyłem, z komórki dało się słyszeć, jak Kibum krzyczy moje imię i pyta, dlaczego nie odpowiadam, kiedy do mnie mówi. Pokręciłem tylko głową z dezaprobatą i zacząłem przeciskać się przez stłoczony tłum. Co chwila z moich ust wylatywały przekleństwa - na tyle głośne, by mogła usłyszeć je osoba, która w danym momencie zastawiała mi przejście. Ku mojemu zadowoleniu działało. Ludzie posyłali mi nienawistne spojrzenia, które nie robiły na mnie nawet najmniejszego wrażenia. Przywykłem. Key stosował tą metodę bardzo często, więc po pewnym czasie się uodporniłem. W końcu, po długich, a ciężkich udało mi się odnaleźć moich przyjaciół. Siedzieli we trójkę na dość sporej sofie. Gdy tylko mnie zobaczyli, zaczęli machać, jakbym miał zaćmę i nie widział, że to oni.
   - Cześć - przywitałem się i zająłem miejsce obok Minho.
   - Dlaczego tak długo? - Kibum wbił we mnie swój "srogi" wzrok. 
   - Key za ten czas zdążył nawet doprowadzić swoją fryzurę do stanu sprzed wyjścia z domu - odezwał się Choi. 
   Kibum zmierzył Minho lodowatym wzrokiem, po czym znów przeniósł go na mnie.
   - Jutro pierwsze zajęcia taneczne - wyszczerzył się. - Cieszysz się, prawda?
   Popatrzyłem na niego spode łba i zapytałem grobowym tonem:
   - Ty naprawdę tam zadzwoniłeś...? 
   Key skinął głową, a Onew potwierdził niewyraźnie.
   - Kurwa, Kibum ja cię zabiję! - wrzasnąłem.
   Kilka par oczu zwróciło się w moją stronę. Przeprosiłem nieznajomych ruchem głowy i ponownie wlepiłem wzrok w Key, na którym mój wyskok nie zrobił chyba nawet najmniejszego wrażenia. Bałem się, że on rzeczywiście postawi na swoim i będę musiał tam iść.
   - Przyda ci się trochę ruchu, a nie tylko ciągle ta siłownia - zerknął wymownie na moje odsłonięte mięśnie i pociągnął łyk drinka przez słomkę.
   - Nie mówcie, że się na to zgodziliście? - posłałem Minho i Onew zdenerwowane spojrzenie.
   Jinki zrobił niewinną minę, a Choi wzruszył obojętnie ramionami.
   - Czemu nie... - stwierdził Onew.
   Wytrzeszczyłem na niego oczy i wycedziłem:
   - Czemu nie? Ja ci powiem, czemu nie. Bo to zajęcia dla bab!
   Widząc minę Key, od razu pożałowałem swoich słów. Minho i Onew patrzyli na mnie niemalże z przerażeniem, bo wiedzieli, że to wywoła napad wściekłości u Kibuma. 
   - Odwołaj to... - wycedził.
   - Wiesz... Nie miałem na myśli, że ty jesteś jak kobieta... Po prostu... Ech... Dobra, przepraszam... - wydukałem.
   Nie chciałem wszczynać kłótni w miejscu publicznym, bo znając Key prawdopodobnie rzuciłby się na mnie z pazurami od razu... Kibum zwęził swoje kocie oczy, które teraz były jedynie ciemnymi szparkami. Wpatrywał się we mnie dobrą minutę, po czym ułożył sobie ręce pod brodą i uśmiechnął się przebiegle:
   - Zapomnę o tym, co powiedziałeś, jeśli z nami pójdziesz.
   Już nabierałem powietrza, by stanowczo zaprzeczyć, kiedy nagle poczułem, że Minho kopie mnie z całej sił w kostkę. Posłałem mu mordercze spojrzenie, ale odpowiedziałem:
   - No dobrze... Ale patrz mi na usta Kibum - TYLKO RAZ.
   Key pisnął uradowany i wstał specjalnie, żeby się do mnie przytulić. Po paru chwilacz poczułem, że zaczynam się dusić pod wpływem jego żelaznego uścisku i kazałem mu się puścić. Zrobił to niechętnie, jednakże i tak cały czas się uśmiechał i do końca spotkania był zadowolony. Nawet się ze mną więcej nie wykłócał, co w sumie było dziwne, bo po pijaku robił się natrętny i nieznośny. Jednak widziałem, że bardzo chciał, bym się zgodził. Co miałem zrobić? Przecież i tak prędzej, czy później postawiłby na swoim, więc wolałem się zgodzić bez zbędnych przepychanek. Zresztą jeśli ma mu to sprawić przyjemność i frajdę, to przecież nie mogę mu tego odebrać. Nawet jeśli miałbym przez parę godzin bez sensu pląsać po sali... 


~*~


   Kiedy wyszliśmy z lokalu ulice były prawie puste. Od czasu do czasu przemknął pojedynczy samochód lub minął nas jakiś podejrzany typ. Ale my byliśmy tak rozochoceni, że nic nam nie przeszkadzało. Początkowo nawet poszliśmy w złą stronę, ale Minho okazał się na tyle trzeźwy, by stwierdzić, że nasze mieszkania są w drugą stronę. Pomimo, iż chodnik był naprawdę szeroki, to my zajmowaliśmy go całego. Szliśmy, trzymając się za ręce, śpiewaliśmy tak głośno, aż rozbolały nas gardła, a Onew zachrypł tak, że nie mógł już potem powiedzieć ani słowa i porozumiewał się z nami na migi. Piechotą od klubu do mojego domy jest pewnie około dwudziestu minut krokiem spacerowym. Jednak nam zeszło niemalże godzinę... Key zatrzymywał się przed każdą sklepową wystawą, nawet, jeśli był to sklep z wędlinami, co bardzo spowalniało nasz powrót. Jednak koło drugiej byłem pod swoim blokiem. Piętnaście minut minęło, zanim udało mi się pozbyć tych debili. Key zaczął płakać, że on nie chce, żebym go opuszczał, Minho śmiał się jak pojebany, a Onew, cóż, on zasypiał na stojąco. Gdybym nie zamknął im tuż przed nosem drzwi na klatkę schodową, to pewnie zostaliby spać u mnie. A to było chyba najgorsze wyjście ze wszystkich możliwych. Zazwyczaj imprezy lub wszelkiego rodzaju ekscesy kończą się wzywaniem policji przez sąsiadów i sprawdzaniem, czy nie mamy w domu trawki. Także teraz staram się nic takiego nie robić, bo sąsiedzi mają mnie już serdecznie dość, więc nie chcę jeszcze bardziej pogarszać swojej sytuacji. Wyjście na trzecie piętro zajęło mi chyba z pięć minut. Kolejne dziesięć leżałem oparty o drzwi mieszkania, kaszląc jak jakiś gruźlik. Tak jak się spodziewałem, chwilę potem z mieszkania naprzeciwko wyłoniła się głowa mojej sąsiadki, która widząc w jakim jestem stanie, pokręciła głową z niesmakiem i obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem. Byłem na sto procent pewien, że rano przyjdzie i zrobi mi awanturę. Tak to jest jak się nigdy nie było młodym, tylko od urodzenia starym, co w jej przypadku było bardzo prawdopodobne. No cóż, stara panna z dziesiątką kotów... Kiedy zamknęła się z powrotem w swoim mieszkaniu, oczywiście przesadnie trzaskając drzwiami i myśląc, że to coś da, ja wstałem i chwilę mocowałem się z kluczami, by w końcu wtoczyć się resztkami sił do środka i zasnąć na podłodze w przedpokoju. 
   Gdy obudziłem się, cały obolały i połamany od leżenia na twardej podłodze, zorientowałem się, że jest już ósma. Z trudem wstałem z ziemi i przeniosłem się do swojego pokoju, powłócząc nogami, które były tak ciężkie, jakby były wykonane z betonu. Opadłem na łóżko i zaniosłem się kaszlem. Chwilę tak siedziałem, po czym sięgnąłem po telefon. Zerknąłem na wyświetlacz. Okazało się, że mam piętnaście nieodebranych połączeń od Key. Stwierdziłem, że jeśli ma do mnie sprawę, to przecież zadzwoni i ten szesnasty raz, prawda? Podniosłem się z miejsca i powoli ruszyłem do kuchni. Tam zrobiłem sobie śniadanie i włączyłem telewizor. Nie chciało mi się nawet skakać po kanałach, więc zostawiłem włączony ten, który był. Po paru minutach reklam zaczął lecieć jakiś thriller. W połowie sceny ucieczki głównego bohatera przez opuszczony parking, usłyszałem, że mój telefon głośno dzwoni. Zerwałem się z krzesła, prawie w tej samej chwili mocno tego żałując, ponieważ moje mięśnie były zastane i cały byłem obolały. Pamiętałem tylko niektóre rzeczy z wczorajszego wieczoru i nocy, ale doskonale pamiętałem, iż zgodziłem się na zajęcia taneczne. Key dzwonił pewnie w tej sprawie. Wziąłem telefon do ręki i odebrałem. 
   - Taaak? - mój głos był zachrypnięty.
   - Wstałeś już! Chyba pierwszy raz w życiu tak wcześnie! - Kibum mówił nieznośnie głośno, przez co moja głowa zaczęła boleśnie pulsować. - Pamiętasz, że za dwie godziny musimy być już na miejscu?
   - No... - wychrypiałem, a zamiast odpowiedzi usłyszałem, że Key śmieje się opętańczo. 
   - Proszę cię, bądź cicho! - wolną ręką zacząłem rozmasowywać sobie skroń. - PRZYMKNIJ SIĘ, KEY!
   Z drugiej strony słuchawki chwilę nie wydobywał się żaden dźwięk, jednak potem Kibum odchrząknął i pożegnał się ze mną, jeszcze raz przypominając, żebym wziął odpowiednie ciuchy. Rozłączyłem się więc i wróciłem do kuchni. Dokończyłem śniadanie i postanowiłem się jeszcze chwilę przespać. Nastawiłem budzik na dziewiątą i położyłem się.


~*~


   Budzik dzwonił już od dobrych dziesięciu minut. W końcu zdenerwowałem się i cisnąłem komórką o ścianę. Usłyszałem trzask i jakiś dziwny syk. Leżałem jeszcze przez chwilę, jednak stwierdziłem, że jeśli znów się spóźnię, to Key niechybnie urwie mi głowę. Skierowałem się do łazienki, rozebrałem się i wziąłem szybki prysznic. Już umyty, założyłem na siebie jakąś koszulkę, rurki, wrzuciłem do torby rzeczy na zajęcia i szybko wyszedłem z mieszkania. Na schodach, jak na ironię, spotkałem moją "wspaniałą" sąsiadkę, która nie omieszkała posłać mi pogardliwego spojrzenia. Zdziwiłem się jednak, że nie zrobiła mi sceny na środku klatki schodowej. Uśmiechnąłem się do niej jak tylko najszerzej potrafiłem i pokonałem resztę schodów. Kiedy wyszedłem na ulicę, otoczyło mnie niemiłosierne gorąco. Na dworze było na pewno ponad trzydzieści pięć stopni, co jeszcze bardziej spotęgowało moje rozdrażnienie na Key. Jak sobie pomyślałem, że będę musiał wracać w takiej duchocie po parogodzinnym tańczeniu, odechciało mi się gdziekolwiek iść i czegokolwiek robić. Chciałem zwyczajnie siąść na środku chodnika i nie ruszać się stamtąd pod żadnym pozorem. Sprawnie omijałem ludzi, którzy mnie mijali. 
   Kiedy w końcu stanąłem pod ośrodkiem sportu, byłem cały mokry, a serce biło mi jak szalone. Otarłem wilgotne czoło wierzchem dłoni i odetchnąłem głęboko. Chyba pierwszy raz w życiu byłem na umówionym miejscu przed moimi przyjaciółmi. Co to się stało? Czyżby tym razem to Key miał się spóźnić? Uśmiechnąłem się z satysfakcją i założyłem ręce. Przesunąłem się do cienia i usiadłem na niedużej, drewnianej ławeczce. Minęło chyba prawie dziesięć minut, zanim zobaczyłem idących w moją stronę przyjaciół. Na mojej twarzy pojawił się kpiarski uśmieszek, który od razu zwrócił uwagę Kibuma.
   - O co ci chodzi? - zmrużył oczy i zaczął przypatrywać mi się z uwagą.
   - Ech, spóźniłeś się całe cztery minuty. No i co teraz? - rzuciłem mu wredne spojrzenie i podniosłem się z miejsca.
   Key poczerwieniał nieco i zacisnął dłonie w pięści. Do wytykania innym, a szczególnie mi, błędów, to był pierwszy, ale żeby przyjąć na klatę nawet najmniejszą krytykę lub złośliwą uwagę, to już nie.
   - Onew zorientował się w połowie drogi, że nie wziął sobie ręcznika i gumki, żeby związać włosy, więc musieliśmy wstąpić do sklepu - wycedził.
   - Wchodzimy? - zaoponował Minho, zanim kłótnia rozpętała się na dobre.
   Onew przytaknął skwapliwie i pociągnął Key w stronę wejścia, a ja i Choi ruszyliśmy tuż za nimi. Chwilę potem byliśmy już w szatni. Wstęp na pierwszą lekcję był wolny, więc musieliśmy się tylko wylegitymować, bo Kibum dzwonił dzień wcześniej i nas zapisywał. Szybko się przebraliśmy i jakaś kobieta z obsługi skierowała nas do pierwszej sali na drugim piętrze. Wyjechaliśmy windą i stanęliśmy przed wyznaczonymi drzwiami. Czekało tam już naprawdę sporo osób. Z tego, co naliczyłem razem z nami były trzydzieści dwie osoby. Wszyscy głośno rozmawiali, kiedy nagle usłyszałem tuż za sobą głośne chrząknięcie. Odwróciłem się gwałtownie i metr od siebie ujrzałem wysokiego, bardzo szczupłego chłopaka. Jego rude włosy były spięte w średniej długości kitkę, która opadała na jego kark. Od skroni, prawie po obojczyki po obu stronach miał włosy spuszczone i podkręcone. Ręce założył do tyłu, wyminął nas i przeszedł na środek grupki czekających.
   - Witajcie. Nazywam się Lee Taemin i będę prowadził wasze zajęcia. Zapraszam - to mówiąc, wyjął z kieszeni luźnych, czarnych dresów klucze i otworzył nimi salę. Postarałem się wejść jako ostatni, by móc mu się dłużej poprzyglądać. Oprócz dresów miał na sobie wściekło różową bokserkę i jakieś buty sportowe. Kiedy przechodziłem, nawet na mnie nie spojrzał. Ja natomiast zlustrowałem go bardzo dokładnie, od stóp do głów. Na oko miał jakieś dwadzieścia lat. Trzeba przyznać, że był naprawdę przystojny i...pociągający. Nie chcąc mu się przyglądać tak na chama, wyminąłem go i wszedłem do sali. Zamknął za mną drzwi i przeszedł na przód pomieszczenia. Stanął do nas przodem i przejechał wzrokiem po wszystkich, nie wyłączając mnie, chociaż to było tylko powierzchowne spojrzenie. 
   - Bardzo się cieszę, że przyszło was tak dużo. Mam nadzieję, że równie liczna grupa zgromadzi się na kolejnych spotkaniach. Szczegóły będą podane w ulotkach, które dostaniecie pod koniec dzisiejszej lekcji. Jak wiecie, jest ona darmowa. Bardzo chciałbym, żeby nam się przyjemnie razem pracowało, więc proszę, byście skupiali się na moich ruchach i poleceniach. Po półtorej godzinie zrobimy sobie krótką przerwę. Jednak proszę, żebyście się nie rozchodzili po ośrodku. Wszystko jasne? Skoro tak, to zaczynamy. Na początek rozgrzewka...
   Przez kolejne pół godziny pokazywał nam różne ćwiczenia, a potem kazał rozgrzać się we własnym zakresie. Chodził między nami i tłumaczył, dlaczego rozgrzewka przed tańcem jest taka ważna. Wodziłem za nim wzrokiem praktycznie przez cały czas. Nie robiłem tego tylko wtedy, kiedy Minho trącał mnie, że depczę mu po stopach i chcąc, nie chcąc musiałem chociaż rzucić na niego okiem i przeprosić. Jednak przez resztę czasu patrzyłem na Taemina. Jego szczupłe, lekko umięśnione ciało poruszało się z tak niebywałą gracją, że gdybym nie zobaczył na własne oczy, to nigdy bym nawet nie pomyślał, że jakikolwiek chłopak może się tak poruszać. Kiedy ktoś na sali nie wiedział, jak wykonać jakieś ćwiczenie lub robił je nieprawidłowo, Taemin podchodził do tej osoby i wszystko spokojnie wyjaśniał i demonstrował. Zastanawiałem się, czy może nie udawać, że czegoś nie potrafię zrobić, żeby chociaż na chwilę podszedł do mnie. Sam się sobie dziwiłem. Od godziny nie potrafiłem nawet na chwilę oderwać wzroku od tego chłopaka. Serce mi się ściskało, kiedy zerkał nawet niekoniecznie na mnie, a gdzieś obok. Kiedy postanowiłem sprawdzić, jak moi przyjaciele go przyjęli, zobaczyłem wniebowziętego Key, który zdawał się być oczarowany Taeminem, oczywiście patrząc z punktu widzenia ummy. Onew też uważnie śledził każdy ruch chłopaka, ale chyba tylko po to, żeby wszystko dokładnie robić. A Minho wykonywał wszystko z tak niewiarygodną dokładnością, że prawie dorównywał w tym Taeminowi. Po wyczerpującej i dłużącej mi się w nieskończoność rozgrzewce przyszedł czas na pierwsze kroki w świecie tańca. Taemin pokazywał każdy ruch bardzo powoli i dokładnie, by wszyscy mogli go dobrze powtórzyć. Muzyka była dość żywa, więc trzeba było się naprawdę skupić, żeby się nie pogubić. Jednak ja miałem z tym niemałe trudności... Nie dlatego, że nie potrafiłem się połapać. Ja po prostu non stop wpatrywałem się jak jakiś głupi w Taemina... Nie wiem jakim cudem tego nie zauważył. Ja już dawno bym się wkurzył na coś takiego. A może widział, tylko ignorował? Nie wiem... Dla mnie wtedy najważniejsze było dokładnie przestudiować całą strukturę ciała Taemina. Każdy, nawet najmniejszy jego ruch nie był w stanie ujść mojej uwadze. On był niesamowity. Tak niewiarygodnie niesamowity, że wydawało mi się czasami, jakby był nierealny. Jakby był tylko wytworem mojej wyobraźni. Był doskonały w każdym calu. Szczupła twarz, długie, smukłe palce i ten rozbrajający uśmiech, przy którym oczy układały mu się w kształt półksiężyców. Chciałem jakoś zwrócić na siebie jego uwagę, ale on traktował mnie jedynie jako członka całej grupy. Nie byłem dla niego ważny. Musiałem się jakoś wyróżnić. Ale jak może wyróżnić się facet o wzroście równym metr siedemdziesiąt pięć? Starałem się więc tańczyć jak najlepiej, by Taemin w końcu zauważył to i posłał mi chociażby najmniejszy uśmiech. Ale nie doczekałem się tego. Minęło półtorej godziny, potem kolejne dwie, w tym przerwa, a on nic. Tylko dlaczego ja mu się dziwię? Przecież jestem dla niego całkiem obcym człowiekiem! Zresztą on dla mnie też...
   - Dziękuję wam bardzo za dzisiejsze zajęcia. Poradziliście sobie nadzwyczaj dobrze. Naprawdę, nie spodziewałem się. Jeśli ktoś chce, może zaraz podejść do mnie po ulotkę i zapytać, jeśli coś będzie niejasne. A teraz jeszcze raz dziękuję za uwagę. Byliście wspaniali - Taemin uśmiechnął się promiennie i zaczął bić brawo.
   Wszyscy na sali zaczęli robić to samo, a po chwili niektórzy skierowali się do wyjścia. Parę osób podeszło jednak do Taemina i zaczęło z nim rozmawiać. 
   - Było cudownie! - usłyszałem tuż obok siebie głośny pisk Key. - Onew, powiedz, że zapiszemy się na kolejne lekcje!
   Jinki spojrzał zrezygnowany na swojego chłopaka i niewyraźnie skinął głową, na co Kibum rzucił się na niego i zaczął go obcałowywać. Minho patrzył na całą tą scenkę z rozbawieniem. Ja również uśmiechnąłem się pod nosem. 
   - Jest niezły... - mruknął do mnie Choi tak, bym tylko ja mógł to usłyszeć.
   - Mhm... - odpowiedziałem, dopiero po chwili orientując się o co mu chodzi.
   Minho spojrzał na mnie i uśmiechnął się szelmowsko. 
   - Spodobał ci się - powiedział po chwili.
   - Nie! Tak... - spuściłem głowę, bo poczułem, że zaczynam się rumienić.
   - Zabierz się za niego, zanim Key do udusi. Patrz, już idzie w jego stronę - Minho wskazał ruchem głowy przed siebie.
   Rzeczywiście. Kibum w podskokach zmierzał w stronę Taemina, oczywiście ciągnąc za sobą wyczerpanego i zlanego potem Onew. Kiedy Taemin podniósł na nich wzrok, Key zaczął trajkotać jak katarynka. Taemin co chwilę potakiwał i uśmiechał się uroczo. Westchnąłem cicho i wlepiłem w niego ośle spojrzenie. Po chwili poczułem mocne szturchnięcie w bok, którego sprawcą był Minho. Kiedy posłałem mu wściekłe spojrzenie, po raz kolejny wskazał na Taemina, Onew i Key. Skinąłem lekko głową i ruszyłem w ich stronę. Stanąłem tuż obok Kibuma, który nadal pierdolił coś bez ładu i składu. Taemin dopiero po chwili zorientował się, że do nich dołączyłem. Obdarzył mnie ciepłym uśmiechem, na co ja oblałem się rumieńcem. Starałem się słuchać Key, jednak ukradkowe spojrzenia, które co chwilę posyłał mi Taemin, skutecznie mi to uniemożliwiały... 


~*~


   Taemin na chwilę odwrócił się w stronę drzwi, by je otworzyć. Ja z kolei ciągle składałem na jego szyi czułe pocałunki. Chłopak mruczał zadowolony, jednak chwilę później usłyszałem, jak przeklina pod nosem i mówi, że drzwi się zacięły.
   - Daj - powiedziałem spokojnie i zająłem jego miejsce.
   Przekręcił klucz, a drzwi od razu ustąpiły.
   - Magia - uśmiechnąłem się i zamachałem mu palcami tuż pod nosem.
   Taemin zaśmiał się cicho i wziął mnie za rękę. Kiedy tylko drzwi się za nami zamknęły, powróciłem do przerwanej czynności. Oparłem Taemina o ścianę w przedpokoju i przeniosłem się z pocałunkami na przednią część szyi i kościste obojczyki. Wzdrygał się co chwilę pod wpływem mojego dotyku.
   - Jonghyun... Usta... - wyszeptał nagle.
   Spojrzałem mu w oczy. Zobaczyłem w nich figlarne iskierki. Zachęcony tym, od razu wpiłem się w jego usta. Tak jak myślałem - były miękkie i smakowały miętą. Taemin przez bite dwie godziny, które spędziliśmy razem w klubie, żuł gumę. I pewnie dlatego teraz nią smakował. Kiedy tylko poczuł moje usta na swoich, rozchylił wargi, na co ja wetknąłem mu pomiędzy nie język. Jęknął rozkosznie. Nie przerywając pocałunku, zacząłem ściągać z niego koszulkę. Poczułem, że jego ciało jest rozpalone, a serce bije jak oszalałe. Uśmiechnąłem się w duchu. O to mi właśnie przecież chodziło. Może nie od razu, żeby lądować w jego mieszkaniu, ale prędzej, czy później i tak by do tego doszło. Kiedy i moja koszulka wylądowała na podłodze, zabrałem się za całowanie jego drobnego ciała. Jego brzuch napinał się co chwilę, a z gardła wydobywały się przeciągłe jęki. Ich dźwięk sprawiał mi niesamowitą przyjemność. Nagle Taemin oderwał się ode mnie i bez ostrzeżenia złapał w dłonie mój już i tak nabrzmiały członek. Zdusiłem w sobie krzyk, więc moja twarz wykrzywiła się jedynie w grymasie. Taemin widząc to, uśmiechnął się jak mały diabełek i ciągle stymulując moją męskość, zaczął popychać mnie lekko w stronę swojego pokoju. Czułem, że moje spodnie robią się co raz ciaśniejsze. Niby jego dłonie były drobne, ale miał w nich siłę... Kiedy doszliśmy do łóżka, Taemin położył się na nim i spojrzał na mnie. Moje dłonie oparłem po obu stronach jego głowy, siadając na nim okrakiem. Jęknął kiedy jego męskość zetknęła się z moją. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
   - Jonghyun... Szybciej, bo nie wytrzymam... - ponaglił mnie. 
   Nie musiał powtarzać. Błyskawicznie zdjąłem z niego rurki (przyszło mi to z lekkim trudem, bo bardzo go opinały i były ciasne), a zaraz potem bokserki. Obrzuciłem jego przyrodzenie przeciągłym spojrzeniem. Chwilę potem wziąłem je do ust i zacząłem lekko przygryzać. Taemin jęczał i popiskiwał. Rzeczywiście był już na skraju. Nie minęła minuta, a doszedł w moich ustach. Jego gorąca sperma spłynęła mi powoli po gardle, a ja oblizałem się ostentacyjnie. Widząc to, Taemin zaczerwienił się delikatnie. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłem ten gest i przewróciłem go na plecy. Musiałem się streszczać, bo byłem podniecony już chyba do granic możliwości. Jednak nie mogłem powstrzymać się przed ucałowaniem go parę razy w kark. Taemin mruczał przy tym jak mały kotek. Ale kiedy wsunąłem w niego pierwszy palec, a potem trzy kolejne, zaczął syczeć i jęczeć z bólu.
   - Spokojnie... - szepnąłem, owiewając jego ucho ciepłym oddechem.
   Na te słowa jakby się uspokoił i zaczął głęboko oddychać. Uznałem, że już czas. Wszedłem w niego powoli, ale stanowczo. Kiedy zacząłem się w nim poruszać, z gardła Taemina wyrwał się krzyk. To był dla mnie znak, że go boli. Zwolniłem więc trochę, by mógł na spokojnie zsynchronizować ze mną ruch swoich bioder. Widać było, że był tancerzem. Jego ruchy były tak płynne... Nagle zaczął trochę przyspieszać. Postanowiłem nie pozostawać dłużny. Po parunastu ruchach po moim ciele przeszedł dreszcz, a chwilę potem ogarnęło mnie przyjemne ciepło i fala rozkoszy. Jęknąłem zadowolony. Taemin natomiast krzyknął raz jeszcze, kiedy z niego wyszedłem. Opadliśmy zdyszani na pościel. Chwilę leżeliśmy w ciszy, jednak nagle usłyszałem jego delikatny szept:
   - Jonghyun...? 
   Zwróciłem się w jego stronę.
   - Tak? - pogładziłem jego lekko wilgotne włosy i uśmiechnąłem się delikatnie.
   - Czy... Czy umówisz się ze mną? - patrzył na mnie w taki sposób, że mało się nie rozpłynąłem.
   - Oczywiście, że tak, Taeminnie - szepnąłem.
   - Z twoich ust to tak pięknie brzmi - rozmarzył się i wtulił się we mnie mocno.
   Przykryłem nas kołdrą i objąłem go ramieniem.
   - Takie lekcje tańca mógłbym mieć codziennie, wiesz, Minnie?
   Taemin uśmiechnął się do mnie szeroko i pocałował nieśmiało. Chwilę potem spaliśmy już, przytuleni do siebie i pewni tego, że nasze życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.



   Dobry wieczór! Jest końcu obiecany i tyle przeze mnie pisany one-shot JongTae! Jestem zadowolona, że mogłam go dodać przed wyjazdem. Facebookowicze już wiedzą, ale powtórzę - jutro jadę do Krakowa i wracam w środę, także przez te dwa dni nie będzie mnie na blogu. Jednak jeśli byłyby jakieś sprawy, to piszcie na facebooku. Adresy znajdziecie w zakładce "Facebook" z boku strony. A teraz życzę miłego czytania i proszę o szczerą opinię:) Mam nadzieję, że się spodoba^^ I jeszcze takie małe bonusiki... To znaczy gify mojego autorstwa. Proszę:3 Nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem ich...*.*


Japan (2)

Japan

Taemin - Why so serious (3)

Taemin -Why so serious (2)

Taemin - Why so serious
   


   


    

8 komentarzy:

  1. Nie widziałam reszty gifów :(
    Co do SHOTA, to on jest...jest...jest...BOSKI.
    Gdy była scena łóżkowa jadłam brzoskwinię... Można sobie tylko wyobrazić jak zmysłowymi ruchami ją jadłam, wczytując się w tekst xD
    No więc, tan tego...
    Czekam na kolejne tego typu
    (paring Key x Onew jest zarąbisty xD Biedny Onew musiał się zapisać na kolejne lekcje Minniego... :D)
    J.
    PS.: PIEEEEEEERWSZAAAAAAAA :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze... oneshot zapowiadał się naprawdę zajebiscie, ale muszę przyznać, że trochę go zepsułaś. Napisałaś początek i koniec, a brakuje środka. Gdybyś wyjaśniła, jak to się stało, że byli razem w klubie, a potem wylądowali spragnieni u Taemina, może nie byłby to tak widoczne i mogło by przejść, ale Ty nic nie wyjaśniłaś^^ I tak bardzo mi tego brakuje...
    No ale cóż, powodzenia w następnych ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh... Jestem pod tak wielkim wrażeniem, że nawet nie wiem jak to skomentować. Jedyne co przychodzi mi na myśl to, to że masz ogromny talent i go wykorzystujesz. Samo opowiadanie jest genialne mimo, że raz się troszkę pogubiłam. Ale tak na marginesie to sama chciałabym takiego Teamin'a za nauczyciela. . . /////

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez chwilę myślałam, że są w sali tanecznej xd
    Nie podzielam zdania i_want_youu... mi to tak nie przeszkadzało xd jedynie przez chwilę byłam skołowana xd gdybys dodała zdanie typu: 2tygodnie pózniej po imprezie... i już byloby idealnie ^^
    Widziałam kilka błędów (zjadasz wyrazy) więc podsuwam nieśmiałą sugestię znalezienia bety ;)
    Ogolnie bardzo fajne wprowadzebie i wgl! To lubie w twoich one shotach xd noe sa na zasadzie wszedl-doszedl-wyszedl tylko maja jakies tło xd
    Coraz lepiej ze scenkami +18 ^^ unni jest z cb dumna :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Omo~ siedzę i się szczerze po przeczytaniu tego ^^ serio piszesz dobrze i lubię twòj styl ^^ uroczy byl ten one shot ;p
    Tak czytając komentarz Maknae... pamiętaj o mojej propozycji haha serio jak coś nie krępuj sie i pisz śmiało ;p ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oł, oł, oł, chwila chwila, kochaneczko. Tak wreszcie to przeczytałam, a zabierałam się do tego już hoho. Więc pierwsze moje wrażenie, kurcze, nawet fajnie. Jak zaczęłam czytać i zobaczyłam, że jest ich tylko czwórka od razu wiedziałam, że Taemin będzie prowadził lekcje tańca. XD O tak, ja szalona. Wszystko super, fajnie mi się czytało, ale... Zawsze musi być jakieś ale. XD Scena łóżkowa, a ja wielkie wut. Jak to tak szybko? Przecież dopiero Jong podszedł do Taemina a tu bum. XD To tylko taka jedna moja uwaga, chyba, że się powtarzam, bo nie wiem czy ktoś też ci to tu pisał czy nie. :) Jeszcze raz powrót do scenki, naprawdę zrobiła na mnie duże wrażenie! Tak płynnie mi się ją czytało. Dlatego ja już w życiu się za takie sceny nie biorę, ehehehe. : > I widzisz, masz wiernych obserwatorów, którzy komentują. Było od razu zakładać bloga a nie zastanawiać się. Moje namawianie nie poszło na marne. :)
    Powodzenia w kolejnych szotach, weny, chęci i nie wiem co jeszcze. : >

    sehuałkę~

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że to będzie zajebi*** one shot ^-^
    +18 jak i całość jest na prawdę dobrze napisana~ tak więc nie mam żadnych zastrzeżeń, bardzo mi się podobało :D
    Też chcę takie lekcje tańca T_T Tak bardzo chcę zobaczyć to co pisałaś na żywo D: XDD
    Dziękuje bardzo za one shot'a :>
    Dużo weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. A więc...Wow !!! OneShot jest naprawdę zajebisty *___* (jak zawsze xD) Scena łóżkowa Mrrr....:D
    Zajebiście piszesz! Pisz dalej dla Clary i wszystkich czytelników !!! :*
    Pozdrawiam,Clara :D

    OdpowiedzUsuń