One shot na zamówienie (part II)

TaeKey dla Minko 



   - Appa... Muszę tam iść? Naprawdę? - zajęczałem i zrobiłem najsmutniejszą minkę na jaką mnie było stać. 
   - Kibum, przestań ze mną dyskutować. Jesteś moim synem, a obiecałem szefowi, że cię przyprowadzę - odpowiedział ojciec, zawiązując sobie pod szyją turkusowy krawat. 
   - Ale appa! - mój głos przeszedł w cieniutki tenorek. - Będę się nudził! 
   Ojciec spojrzał na mnie groźnie i powiedział:
   - Nie, nie będziesz się nudził. Będziesz grzecznie siedział obok mnie i przykleisz sobie twarzy uprzejmy uśmiech. 
   Wypuściłem głośno powietrze i przewróciłem oczami. Moje nadzieje na zostanie w domu ostatecznie zostały rozwiane. 
   - Zresztą mówiłem ci, państwo Lee mają syna tylko dwa lata młodszego od ciebie. Będzie fajnie - próbował mnie pocieszyć i by podkreślić prawdziwość swoich słów i poprawić mi humor, uniósł do góry dwa podniesione kciuki i wyszczerzył się do mnie w szerokim uśmiechu. 
   Nie było teraz już nawet najmniejszego sensu targować się z tatą. Oficjalnie przegrałem i musiałem iść z nim na tą kolację. Co z tego, że nie chciałem? Powiedział, że szef i jego żona bardzo chcą mnie w końcu poznać, bo ojciec dużo o mnie opowiada i zależy im na tym.
   - Appaaa, ale co ja będę robił z jakimś rozpieszczonym synem milionera?! - spróbowałem po raz ostatni.
   - Hej! Przestań myśleć stereotypowo! Pan Lee i jego żona to naprawdę przyzwoici i mili ludzie. Założę się, że Taemin też taki jest. Przyjemnie by ci było, gdyby ktoś mówił tak o tobie? 
   Prychnąłem i odwróciłem się w stronę drzwi. 
   - Idź się przebrać. Niedługo powinniśmy wychodzić - rzucił za mną appa. 
   Udałem się do swojego pokoju. Byłem już wykąpany i miałem świeżo umyte włosy. Siadłem po turecku przed otwartą szafą i zacząłem poszukiwać wzrokiem czegoś odpowiedniego na tego typu okazję. Stwierdziłem, że przecież nie będę szedł w pełnym garniturze i krawacie jak tata. Osobiście gardziłem tego typu strojami. Zdecydowanie optowałem ze zwykłą luźną koszulką, najlepiej bokserką i ciasne rurki, ale appa w życiu nie pozwoli mi tak iść. Postanowiłem więc wziąć prostą, białą koszulę, rurki w czarno-czerwoną kratę i creepersy*. Po dziesięciu minutach byłem już w pełni gotowy. Zbiegłem na parter. Zastałem tatę rozmawiającego przez telefon. Przysiadłem na sofie w salonie i czekałem na niego. 
   - Gotowy? - usłyszałem, a w drzwiach ukazała się twarz mojego taty.
   - Mhm... - mruknąłem w odpowiedzi i z ociąganiem podniosłem się z miejsca.
   - Głowa do góry synek - ojciec poklepał mnie po ramieniu. - Może akurat przypadniecie sobie z Taeminem do gustu. I wcale nie mam teraz na myśli jedynie rozmowy...
   Mrugnął do mnie porozumiewawczo, na co ja spłonąłem rumieńcem. Nie lubiłem, gdy tata używał aluzji, które odnosiły się do mojej orientacji. Od kiedy mu powiedziałem, że  jestem gejem, ciągle podsuwał mi pomysły na potencjalnych partnerów. Cieszyłem się, że przyjął do bez żadnych scen i protestów, a nawet z entuzjazmem, ale czasami jego komentarze były dość...nie na miejscu... 


~*~


   Zajechaliśmy przed wysoką, pozłacaną bramę. Szczerze mówiąc, jakoś nie bardzo pasowało mi towarzystwo, w którym obracał się mój tata. Same nadęte snoby... Ale co poradzić. Pracował w ogromnej firmie na wysokim stanowisku, więc teoretycznie powinienem się cieszyć. Ale wszystkie te bankiety, spotkania, na które mnie zabierał z braku innego towarzysza, męczyły mnie. Moja mama zostawiła nas dla jakiegoś dziesięć lat młodszego faceta... No cóż, życie nie zawsze jest dla nas łaskawe. Od lat nie widziałem swojej matki i raczej nie chciałbym jej oglądać. Nie rozumiem, jak można zostawić osobę, którą rzekomo się kocha. Najbardziej szkoda mi było w tym wszystkim ojca. Widać było, że brakuje mu kobiety. Ale nic nie mogłem zrobić. Nie chciałem się wtrącać w jego życie, bo wielokrotnie powtarzał mi, że sobie tego nie życzy. Stosowałem się do jego prośby. Nie chciałem go denerwować. Tata zawsze był skryty, zamknięty w sobie. Ja byłem jego całkowitym przeciwieństwem. Dlatego dobrze nam się żyło. Kłótnie zdarzały się bardzo rzadko, żeby nie powiedzieć, iż nie było ich prawie w ogóle. A jeśli już, to o naprawdę ważne sprawy. 
   - No, Kibum, wysiadaj. Co tak siedzisz? - usłyszałem obok siebie głos taty.
   - Przepraszam - odpowiedziałem i otworzyłem drzwi samochodu.
   Wciągnąłem głęboko w płuca powietrze. Nawet w atmosferze na dworze dało się wyczuć cały ten przepych i bogactwo, którym dysponował szef mojego ojca. Spojrzałem z przygnębieniem na okazałą willę, w której przyjdzie mi spędzić najbliższych parę godzin... Westchnąłem i podążyłem za ojcem, który szedł w stronę wejścia. Stanęliśmy przed ogromnymi drzwiami, o hebanowym kolorze. Rzuciłem tacie zbolałe spojrzenie, na co on pokręcił tylko głową. Chwilę później usłyszeliśmy szczęk paru zamków i drzwi otworzył nam niski człowieczek, który zapewne pełnił funkcję lokaja, czy kogoś w tym rodzaju. Zaprosił nas do środka wyćwiczonym ruchem ręki i powiedział, że państwo Lee już na nas czekają. Poprowadził nas najpierw przez gigantyczny hall, potem dość długim korytarzem do pomieszczenia w jego końcu. Przyglądałem się całemu otoczeniu z dużą dawką sceptyzmu. Mój tata natomiast zachowywał kamienny i profesjonalny wyraz twarzy. 
   - Proszę - lokaj otworzył przed nami już nie tak okazałe jak wejściowe, ale nadal dość duże drzwi.
   Tata skinął głową w niemym podziękowaniu i wszedł do środka. Wyprostowałem się i przykleiłem sobie do twarzy sztuczny uśmiech zarezerwowany na okazje takie jak ta właśnie. Nie chciałem sprawić ojcu przykrości, robiąc złe wrażenie na panu Lee i jego żonie. Znaleźliśmy się w dość dużym pomieszczeniu, które było urządzone nowocześnie, ale ze smakiem. Potoczyłem po nim zachwyconym wzrokiem. Co jak co, ale gust to oni mieli dobry. Kobieca ręka, która na pewno była to tego przyłożona, była wyczuwalna już na wejściu. Na środku stał średniej wielkości nakryty stół i pięć krzeseł przy nim. Po za tym były też dwie kanapy, cztery fotele i jeszcze parę innych przedmiotów należących do wyposażenia. Stwierdziłem jednak, że przyglądnę się im później, kiedy już będziemy siedzieć przy kolacji. Stanąłem więc tuż za tatą.
   - Naprawdę się cieszymy, że przyszliście - odezwał się pan Lee. 
   Zaczął rozmawiać z moim tatą, mną zaś zajęła się pani domu.
   - Ach, Kibum! W końcu mam możliwość cię poznać! Twój tata naprawdę dużo o tobie opowiada. Byłam pod wrażeniem twojego opisu, więc poprosiłam go, byś mu dzisiaj towarzyszył - ton jej głosu był przyjemny, delikatny. 
   Uśmiechnąłem się przyjaźnie i ukłoniłem się.
   - Mi również jest bardzo miło, że mogę państwa poznać. 
   Kobieta uśmiechnęła się ciepło i wzięła mnie za rękę, prowadząc w stronę stołu. Gdyby nie cała ta otoczka, w życiu bym nie powiedział, że jest żoną milionera. Zresztą pan Lee również okazał się naprawdę sympatycznym człowiekiem. Przywitaliśmy się i zasiedliśmy do stołu. Ojciec nadal prowadził rozmowę z gospodarzem, a ja z panią Lee. Po chwili kobieta spojrzała na zegarek i pokręciła głową ze zrezygnowaniem. 
   - Przepraszam, że tak ciągle zerkam na zegar, ale zastanawiam się, co się dzieje z Taeminem... Doskonale wiedział, że przychodzicie. I wiedział też, że ma zejść. Chyba będę musiała po niego iść... - westchnęła.
   - Tata mówił mi o Taeminie. Jest ode mnie dwa lata młodszy, prawda? - upewniłem się.
   - Owszem - odparła pani Lee. - Tylko czasami zachowuje się nie jakby miał dwadzieścia, a dwa lata... Nie chciałabym cię do niego zniechęcać, ale czuję się zobowiązana do tego, by powiedzieć ci, że mój syn jest dosyć... A zresztą sam zobaczysz...
   Pani Lee wyraźnie posmutniała, mówiąc to. Zastanawiałem się, jaki też musi być cały ten Taemin, skoro jego własnej matce z trudnością przychodzi opisanie jego charakteru. Pani domu już miała wstać i wyjść go poszukać, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do salonu. Mój wzrok powędrował w stronę drzwi. W pierwszej chwili miałem pytać pani Lee, co to za dziewczyna, ale w miarę jak postać zbliżała się do nas, odkryłem, że to chłopak. Z wytrzeszczonymi oczami patrzyłem, jak siada obok mnie. Chłopak był wyższy ode mnie i dużo szczuplejszy. Jego twarz o dziewczęcych rysach, otaczały długie do ramion rude, układające się włosy. Dałbym sobie głowę uciąć, że kręcił je na lokówce. Jego wyraziste oczy były lekko podkreślone czarnym eyelinerem. Pani Lee uśmiechnęła się do niego delikatnie i powiedziała:
   - Minnie, to jest Kibum.
   Chłopak popatrzył na mnie tak, jakby dopiero teraz zauważył, że siedzę tuż obok. Zlustrował mnie z góry na dół i mruknął coś niewyraźne w odpowiedzi. Pani Lee popatrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem i dodała:
   - Opowiadałam ci dzisiaj o Kibumie. Pamiętasz?
   Chłopak ani drgnął. Z jego gardła wydarł się cichy, ironiczny śmiech.
   - Nie traktuj mnie jak dzieciaka. Przecież, że pamiętam.
   Pani Lee skrzywiła się na słowa syna. Zerknęła na mnie i dała mi do zrozumienia, że nie ma wpływu na to, co mówi Taemin. Kiwnąłem głową, lekko się uśmiechając.
   - Studiujesz? - zapytałem, zwracając się do chłopaka.
   Spojrzał na mnie jak na kompletnego idiotę i odpowiedział pytaniem:
   - Naprawdę cię to obchodzi, czy pytasz z czystej grzeczności?
   Otworzyłem szerzej oczy w geście zdziwienia. Tak jak się spodziewałem - Taemin był aroganckim, rozpuszczonym jedynakiem. 
   - Czy pytałbym, gdyby mnie to nie interesowało?
   - Ludzie są różni - odpowiedział beznamiętnie. 
   - Więc? - spróbowałem raz jeszcze.
   - Czy wyglądam na debila, który nie wie, co zrobić ze swoim życiem i zamiast studiować, pracuje w McDonaldzie? - odparł z przekąsem, świdrując mnie wzrokiem.
   Poczułem, że się kurczę pod wpływem jego spojrzenia. Jednak postanowiłem ratować resztki godności i nie pozostałem dłużny.
   - Jak to mówią, ludzie są różni.
   Taemin zerknął na mnie z ukosa i odwrócił się do mnie bokiem. Usłyszałem ciche westchnienie. Obróciłem się w stronę pani Lee. Była widocznie zła. Domyśliłem się, że zachowanie Taemina wyprowadziło ją z równowagi, ale widziałem, że postanowiła się nie wtrącać, bo nie wiadomo, co jej "ukochany" synek by odpowiedział. Wypowiedziała do mnie nieme "przepraszam" i wstała. Po chwili zniknęła za drzwiami. Pan Lee i mój tata rozmawiali tak, jakby nie widzieli, że po za nimi w salonie są jeszcze dwie inne osoby. Stwierdziłem, że to chyba nawet i lepiej. 
   - Dobra, już wiemy, że studiujesz. Powiesz mi teraz co takiego? - chciałem za wszelką cenę przebić się przez mur, którym otoczył się Taemin.
   Nie wiedziałem, czy mi się to uda, ale postanowiłem mimo wszystko podjąć dalsze próby. Chłopak chwilę siedział nieruchomo, nie odpowiadając. Jednak łaskawie obdarzył mnie krótkim spojrzeniem i patrząc w przeciwległą ścianę, odpowiedział:
   - Mówi ci coś pojęcie "Akademia Muzyczna"? 
   Zmarszczyłem brwi.
   "Za kogo ty mnie masz?!" - pomyślałem.
   - Oczywiście, że tak. 
   - No więc tam właśnie studiuję - chciałem zadać kolejne pytanie, ale uprzedził mnie, dodając: - Wyprzedzając twoje następne pytanie - jestem pianistą.
   Obrzuciłem go krytycznym spojrzeniem. Podarte, skórzane rurki, za duża jakieś dwa rozmiary granatowa bokserka. Chciałem powiedzieć coś odnośnie jego wyglądu, z którego ani trochę nie przypominał studenta Akademii, ale znów mnie ubiegł.
   - Jakiś problem?
   - Słucham...? - zapytałem, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
   - Gapisz się na mnie, jakbym był jakimś eksponatem w muzeum - odpowiedział, dalej wlepiając swój wzrok w ścianę.
   Zarumieniłem się. Znowu mnie zgasił. Powoli stawało się to uciążliwe. Jednak nie chciałem rezygnować z "oswojenia" go. 
   - Patrzę na ciebie, bo nie wyglądasz mi na pianistę, to wszystko - powiedziałem.
   Taemin zaśmiał się.
   - Cóż za stereotypowe myślenie Kibumie. Wyglądasz na inteligentniejszego.
   Otworzyłem buzię, a na ustach zastygł mi protest. Nie byłem w stanie niczego powiedzieć, bo Taemin odwrócił się w moją stronę i zaczął intensywnie wpatrywać się w moje oczy. W końcu nie wytrzymałem i odwróciłem głowę. 
   - Silny to ty też nie jesteś - rzucił po chwili.
   Nie odpowiedziałem. Pomyślałem, że nie ma sensu wdawać się z nim w te bezsensowne gierki słowne. Wpatrzyłem się więc w talerz, na którym po chwili pojawiło się jedzenie, gdyż pani Lee wróciła i mogliśmy przystąpić do kolacji. 


~*~


   - I jak, zapoznaliście się już? - pani domu obtarła usta serwetką i uśmiechnęła się do mnie.
   - Dowiedziałem się, że Taemin jest studentem Akademii Muzycznej - odparłem i posłałem krótkie spojrzenie chłopakowi po mojej lewej. 
   - A ja słyszałam, że ty studiujesz architekturę wnętrz. Naprawdę fascynujący kierunek.
   - Tak. Jestem na trzecim roku. I ma pani rację - chyba nie widzę się w innym zawodzie. 
   - Doskonale się więc składa! Taemin planował remont u siebie w pokoju i chciałabym cię zapytać, czy rzuciłbyś na to okiem. Może mógłbyś mu coś zaprojektować? - pani Lee wpatrzyła się w syna i zapytała: - Co ty na to, Minnie?
   - I tak zrobisz po swojemu, więc po co pytasz? - spojrzał na nią wzrokiem wypranym z emocji.
   - Tak... - kobieta odchrząknęła nieznacznie. - W takim razie zaprowadź Kibuma do siebie i wytłumacz, jak to widzisz.
   Taemin chwilę jeszcze siedział na miejscu, po czym wstał i ruszył ku drzwiom. Pani Lee zachęciła mnie skinieniem głowy, więc niechętnie, ale podążyłem za chłopakiem. Musiałem iść dość szybko, by nie stracić go z oczu. W tym domu można było się bez problemu zgubić. Po pokonaniu sporej ilości schodów dotarliśmy na piętro. Taemin podszedł do pierwszy drzwi po prawej strony i otworzył je. Wszedł, nie czekając na mnie nawet. Poszedłem w jego ślady. Pokój był duży, ale nie przesadnie. Porównywalny wielkością do mojego. Dwie ściany były koloru jasnoszarego, a na dwóch pozostałych widniały fototapety. Wyposażenie było zwyczajne. Łóżko, biurko, trzy szafy, komoda i parę drobiazgów. Jednak gdy spojrzałem w lewo, zobaczyłem duży, czerwony fortepian. Patrzyłem na niego urzeczony. Taemin wyminął mnie i usiadł na łóżku. Po chwili poczułem na sobie jego wzrok. Spojrzałem na niego. I wtedy... Wtedy poczułem coś dziwnego. Dziwne ukucie w żołądku. Oczy Taemina były smutne i przepełnione goryczą. Nagle zapragnąłem po prostu podejść do niego i przytulić go mocno.
   - O co chodzi? - zapytałem podchodząc do niego i siadając na skraju łóżka.
   - Intrygujesz mnie - smutne spojrzenie zastąpiła ciekawość i coś jeszcze, czego nie byłem w stanie zidentyfikować.
   - W jakim sensie...? - spytałem niepewnie.
   - Ty wiesz w jakim - zerknął na mnie jednoznacznie, na co ja zarumieniłem się soczyście.
   - A więc jesteś początkującym architektem... - rzucił ni z gruszki, ni z pietruszki. 
   - T-tak... - przyłapałem się na tym, że mój głos niekontrolowanie drży.
   Taemin posłał mi nieprzeniknione spojrzenie i powiedział:
   - Wiesz, dostrzegam w tym chyba jeden pozytyw.
   - Jaki?
   Chłopak znów uważnie mi się przyjrzał, po czym odparł:
   - Gdybyś rzeczywiście zgodził się projektować mój pokój, mógłbym ci się dokładnie poprzyglądać.
   Jego ton brzmiał przerażająco poważnie. Wzdrygnąłem się na dźwięk tych słów. Chwilę trwaliśmy tak, tylko się sobie przyglądając jednak nie dałem rady tego wytrzymać. Wstałem i zacząłem przyglądać się wnętrzu pokoju.
   - Co chciałbyś zmienić? - zapytałem.
   Zamiast odpowiedzi usłyszałem ciche kroki i zanim zdążyłem się obejrzeć, Taemin stanął tuż za mną i szybko odwrócił mnie przodem do siebie. Patrzyłem niemalże z przerażeniem, jak zmusza mnie do przejścia pod samą ścianę. Kiedy poczułem na plecach, na moje skronie wstąpił zimny pot. Taemin zbliżył swoją twarz do mojej na zaledwie parę centymetrów. 
   - Pragnę cię, Kibum... - usłyszałem jego cichy szept.


~*~


   Poczułem, że wchodzi we mnie z bardzo dużą siłą. Przez moje ciało przeszła nagła fala bólu, ale chwilę potem czułem w sobie już tylko jego gorącą spermę. Nie wiem dlaczego, ale ogarnęło mnie dziwne uczucie przyjemności. Niby nie powinienem się cieszyć, jednak coś wewnątrz mnie tak reagowało. Opadliśmy wykończeni na prześcieradło. Nie słyszałem nic po za głośnym oddechem Taemina. 
   - Kibum... - poczułem dreszcze na plecach na dźwięk jego cichego, głębokiego głosu. 
   - Tak?
   - Ja cię...
   
   Mocne uderzenie w ramię i wesoły krzyk taty:
   - Wstawaj! Za dwie godziny jesteś umówiony z panią Lee w sprawie remontu u Taemina. Zapomniałeś?
   Otworzyłem zaspane oczy. Ujrzałem nad sobą radosną jak zawsze twarz ojca. Jednak nie byłem w stanie trzeźwo myśleć, bo głowie kołatały mi ostatnie słowa Taemina z mojego snu:"Ja cię...". Ja cię co, do cholery?! 


~*~


   - Myślę, że ściany możemy zostawić w spokoju, skoro Taemin nie chce ich przemalowywać. Zastanawiałem się nad doborem mebli i... - urwałem w pół zdania, bo do salonu wszedł nie kto inny, jak syn państwa Lee. 
   Z matką się nie przywitał, a mnie posłał dziwne spojrzenie i usiadł na krześle przy stole.
   - O czym mowa? - zapytał, a jego głos jak zwykle brzmiał nienaturalnie pusto.
   - O remoncie. Mówiłam ci, że Kibum zgodził się tym zająć - odpowiedziała pani Lee. 
   - Ach tak... Remont... - mruknął cicho. - Nie lepiej byłoby rozmawiać o tym u mnie? 
   Zwrócił się w moją stronę. Dałbym głowę, że mrugnął do mnie, jednak to chyba było tylko złudzenie albo wytwór mojej wyobraźni. 
   - Racja. W takim razie idźcie, bo ja muszę załatwić coś w firmie. Ojca nie ma, więc gdybyście mieli jakieś wątpliwości, dzwońcie do mnie.
   Po chwili pani Lee pożegnała się z nami i wyszła.
   - Idziesz? - rzucił Taemin, stojąc w drzwiach.
   Pokiwałem niewyraźnie głową i ruszyłem za nim.


~*~


   Gorące usta Taemina kreśliły mokre ślady na mojej szyi. Wzdychałem czując, że jego ręce wkradają się pod moją koszulkę, która po chwili wylądowała na podłodze za nami. 
   - Dlaczego... Dlaczego to robisz? - mój głos był zduszony.
   - Już mówiłem... - opowiedział, nie przerywając swoich pieszczot.
   Nic nie powiedziałem. Czułem się dziwnie. Naprawdę dziwnie. Szczerze mówiąc, to czułem tylko fizyczną przyjemność. A w duchu byłem na siebie zły. Taemin potrzebował bliskości. Jego rodzice ciągle byli w pracy, a on potrzebował kontaktu z drugim człowiekiem. Postanowiłem, że to nie może tak być. Że nie mogę go tak wykorzystać, mimo iż to on wszystko zainicjował. Wiedziałem, że robi to, bo ma taką potrzebę. 
   - Taemin, poczekaj... - szepnąłem.
   Chłopak zastygł i spojrzał mi w oczy. Był napalony jak cholera. Ja też już powoli zaczynałem czuć pożądanie, ale nie mogłem... Po prostu nie mogłem tego zrobić.
   - Nie rób tego - powiedziałem, patrząc mu głęboko w oczy.
   - Ale... - jego głos zabrzmiał dziwnie cicho.
   - Wiem, dlaczego tak się zachowujesz... Potrzebujesz bliskości... Ogarnęło cię chwilowe pożądanie. Zrobisz to raz i tyle. A to nie na tym polega.
   Taemin posłał mi wściekłe spojrzenie i oderwał się ode mnie. Sięgnął po swoją koszulkę, ubrał ją i odwrócił się do mnie tyłem. Po chwili ujrzałem, jak jego ciałem wstrząsa nagły, stłumiony szloch. Podszedłem do niego i położyłem mu rękę na ramieniu. Nie zareagował. Odwróciłem go przodem do siebie, ująłem jego dłoń i posadziłem na łóżku. Widziałem jak po jego policzkach spływają łzy. 
   - Masz rację... - zaszlochał. - Tak, czuję się samotny! Rodzice mają mnie w dupie... I... I ja przepraszam... 
   Zaczął płakać. Nie mogąc patrzeć jak cierpi, przytuliłem go do siebie mocno.
   - Zostań ze mną... - wychlipiał.
   Zamiast odpowiedzieć, ucałowałem go w głowę. Czy to nie straszne, jak ludzie potrafią tłumić w sobie emocje? Taemin latami krył w sobie potrzebę kontaktu z drugą osobą i w końcu nie wytrzymał. Jego serce pękło, a ja byłem jedyną osobą, która mogła je posklejać.



   Dobry wieczór^^ No, jest obiecane TaeKey<3 Dziwnie trochę... Ale naprawdę się starałam. Piszcie w komentarzach, czy się podobało. 
   
   

5 komentarzy:

  1. To jest... Jest... Idealne. Dokładnie coś czego szukałam od dłuższego czasu. Tak bardzo się cieszę, że coś tak pięknego powstało na moje życzenie... Dziękuję Ci bardzo, że mimo braku sił stworzyłaś tak pięknego shota~

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się.. może następny będzie JongKey? *^*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne.
    Nie ma innego słowa na to opowiadanie.
    Zaplątałaś to w jedną wielką logiczną (a przede wszystkim) pewną psychologiczną całość. Rzadko się zdarza, żeby komuś udało się tak dobrze opisać charakter tak trudny jak tutaj Taemina (którego btw kocham ;3) GOOD JOB, BABY! xde.
    Było kilka błędów, lecz tekst był na tyle dobry, że nie można było ich za bardzo odczuć.
    Szczerze?

    Kupiłaś mnie tym ONESHOTEM i teraz już zawsze będę tu zaglądać, jak coś nowego wypocisz ^^.
    + 1 nowa fanka

    Pozdrawiam, Juliette

    PS.: Nie chcę spamować, więc jeżeli chcesz wejść na mojego bloga, to kliknij na profil, a tam będzie, razem z blogami, które obserwuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! T.T
    To było na prawdę genialne, mimo iż wolę Taemin'a w takiej.. słodszej wersji ^-^
    Jednakże piszesz świetnie i nie sposób po prostu tego nie lubić : D
    Dużo weny i czekam cierpliwie na swojego one shot'a XD <3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. WoW <3
    to było wspaniałe :) Wspaniale wszystko opisujesz, a ja to uwiebiam ^^
    oczekuje z niecierpliwością na następnego One shot'a <3
    Życzę weny do wszystkiego :D

    OdpowiedzUsuń