Giver




   - Jonghyun! - po raz kolejny usłyszałem głos Onew. - Pospiesz się, zaraz wychodzimy!
   Westchnąłem. Byłem niewyspany i ciężko było mi wstać z łóżka, a co dopiero gdziekolwiek wychodzić. Przeczesałem włosy ręką i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej czarne rurki i czarną koszulę. Dlaczego wszystko było czarne? No cóż, przecież na cmentarz nie pójdę ubrany we wszystkie możliwe kolory tęczy, prawda? Chociaż i tak wiem, że ty byś się nie zezłościł. Zawsze ubierałeś się jak ci się tylko podobało i nie zwracałeś uwagi na to, co mówią o tobie inni. Pamiętasz jak szliśmy ulicą, a ty miałeś na sobie coś na kształt kucharskiego fartucha z dużą kieszenią na środku, czarne, luźne spodnie nieco powyżej kostek, lakierki i duży kapelusz? Na ulicy nie było chyba człowieka, który by się za tobą wtedy nie obejrzał. Ale dla mnie i tak wyglądałeś pięknie. Jak zawsze zresztą. Często pytałeś mnie, czy nie wstydzę się z tobą pokazywać, bo przecież ubierasz się niecodziennie. Zapewne doskonale pamiętasz, co wtedy odpowiadałem. Myślę, że nie muszę ci przypominać. 
   - Jjong, już późno. Onew mówi, że powinniśmy jechać - Taemin wetknął głowę do mojego pokoju i uśmiechnął się ciepło.
   - Idę - odpowiedziałem.
   Ściągnąłem z siebie koszulkę, w której spałem i poszedłem się umyć. Po dziesięciu minutach byłem już gotowy. Wyszedłem na korytarz. W drodze do kuchni pomogłem Taeminowi uporać się z szalikiem. Tak, dalej jest taki nieporadny. Zawsze się nim wszyscy opiekowaliśmy. Często o tobie mówi. Powiedział kiedyś, że na zawsze zostaniesz jego ummą, bo nikt inny nie jest w stanie cię zastąpić. Wstyd się przyznać, ale na twój grób chodzi częściej niż ja... Ale nie bądź na mnie zły. Ja po prostu prawie cały tydzień pracuję i nie mam kiedy. Ciągle mi mówiłeś, że się obijam, że nic nie robię, więc postanowiłem to zmienić. Dla ciebie. Szkoda tylko, że nie usłyszę żadnych słów aprobaty z twojej strony. 
   - W chlebaku masz bułkę - powiedział Minho, gdy wszedłem do kuchni. - Będziemy czekać w samochodzie.
   Wiesz, może trudno ci będzie w to uwierzyć, że on też za tobą tęskni. Bardzo często się kłóciliście, ale byliście jak bracia. Czy to nie on przekonał cię, żebyś wyznał mi swoje uczucia? Do końca życia mu tego nie zapomnę. Dzięki niemu miałem najwspanialszego chłopaka na świecie. Po za tym, to Minho zmienił się. Dojrzał w końcu do tego, żeby być z Minniem. Pamiętasz jak złamał młodemu serce? Ech, było ciężko... To były chyba najgorsze dni w życiu całej naszej piątki. Szczególnie, że mamy wspólne mieszkanie. Ale potem Taemin pogodził się z tym, że Minho nie odwzajemnia jego uczuć. Niby było wtedy w miarę spokojnie, ale między nimi było nawet gołym okiem widać to napięcie, prawda? Pamiętasz, jak parę dni przed wypadkiem wtłukłeś Minho do głowy, że jest wyrodnym hyungiem, i że młody strasznie cierpi przez niego. I wiesz co? Chyba przemówiłeś mu do rozsądku, bo teraz są razem. Gdybyś widział jak na siebie patrzą... Nie trzeba im się specjalnie przyglądać, by zobaczyć, że się kochają. No i tak jak mówiłem - Choi Minho to już nie jest ten zamknięty w sobie, nieczuły, do bólu spokojny facet, o nie. Dzięki tobie w końcu odważył się kogoś pokochać. Szkoda tylko, że tego nie doczekałeś, Bummie.
   - Zjadłeś? - Onew stanął w drzwiach kuchni i spojrzał na mnie pytająco.
   - Już prawie. Schodźcie, zaraz do was dojdę - odparłem.
   Skinął głową, a po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych. 
   Jinki stał się jakiś taki przygaszony. Zawsze był radosny, ciągle się śmiał. Ale ostatnio jakoś tak się jakby...uspokoił. Schudł, zrobił się jeszcze bardziej blady, niż był dotychczas. To pewnie dlatego, że po wypadku musiał się wszystkim zająć. Zresztą on też ma pracę. Ale już nie pracuje w Mc'Donaldzie. Dostał etat jakieś firmie. W zasadzie, to nigdy nam nie powiedział, co robi. Ale przecież ważne, że zarabia. 
   Jesteś pewnie ciekawy, co ze mną. Cóż, oprócz tego, że pracuję, to zacząłem studia. Tak, Kim Jonghyun zapisał się we wrześniu na uniwerek. I jest połowa grudnia, a mnie jeszcze nie wywalili. Jesteś dumny? No mam nadzieję, bo nie opuściłem żadnego wykładu! No, może prawie żadnego... Ale to i tak dobrze jak na mnie. Żałuję, że cię ze mną nie ma i nie możesz patrzeć, jak twój chłopak w końcu dorasta i staje się prawdziwym facetem. Ciągle narzekałeś, że jestem dziecinny, że musisz nańczyć nie tylko Taemina, ale także i mnie, mimo iż jesteś młodszy. 
   Wstałem od stołu, włożyłem naczynia do zmywarki, ubrałem się i wyszedłem. Zbiegłem po schodach, przy okazji spotykając naszą przemiłą sąsiadkę, panią Chung. Kiedy dowiedziała się o tym, co się stało, była naprawdę zmartwiona. Nawet przyszła mnie odwiedzić w szpitalu. Ogólnie kiedy tam przebywałem, to doświadczyłem chyba więcej życzliwości ze strony rodziny i znajomych, niż przez całe moje życie. Pamiętam, kiedy pierwszy raz przyszła do mnie twoja mama. Płakała, tak bardzo płakała... Poczułem się winny, mimo że do dziś mi powtarza, że to nie moja wina, że może tak miało być. Ale fakt, że biegłeś wtedy do mnie, że gdybyś wtedy się tam nie znalazł, to nie byłoby sprawy, przyprawia mnie o jeszcze większe poczucie winy. I wiem, że po części ponoszę odpowiedzialność za to wszystko. Wolałbym wtedy umrzeć tam na tej ulicy. Może nie biegłbyś do mnie, bo wiedziałbyś, że nie ma już sensu. Ale ty i tak zrobiłeś swoje... Musiałeś... Tylko po co?! Przez to nie żyjesz! Nigdy sobie tego nie wybaczę... Nawet jeżeli ja miałbym umrzeć, co było bardzo prawdopodobne, to ty mógłbyś żyć dalej. Masz mi za złe, że to ja tu teraz jestem z naszymi przyjaciółmi, a nie ty? Odpowiedz, to dla mnie bardzo ważne. Ale zaraz... Przecież ty nie możesz się ze mną porozumieć. Pewnie stamtąd, gdzie się znajdujesz, słyszysz mnie doskonale. Tylko, że ja ciebie nie słyszę... Wiesz dobrze, że nie wierzę. Ty wierzyłeś całe życie i mam nadzieję, że teraz dostałeś za to jakąś nagrodę. Nie wiem, czy jesteś teraz w niebie, jak na to mówiłeś, ale zawsze byłeś dobrym człowiekiem, więc wiem, że na pewno jesteś w dobrych rękach. Pewnie dziwi cię, że jadę teraz na cmentarz. No cóż, robię to dla ciebie i dlatego, że mnie o to poproszono. Niby jako niewierzący powinienem mieć do tego obojętny lub nawet negatywny stosunek, ale powiem szczerze, że jest wręcz odwrotnie. Czuję się szczęśliwy, że mogę cię odwiedzić. 
   - Hej, obudź się śpiąca królewno - Taemin pstryknął mi palcami tuż przed nosem.
   - Co? - zapytałem nieobecnym głosem.
   - Wysiadamy - zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu. 
   Znaleźliśmy się na obszernym parkingu. Było na nim niedużo samochodów. Cóż, jak wiesz, Koreańczycy nie mają czasu na takie rzeczy, jak odwiedzanie zmarłych na cmentarzu. Nie dziwię im się, bo już ci mówiłem, że ja też ledwo się wyrabiam. 
   Przeszliśmy przez parking, mijając co parę metrów jakieś starsze osoby. Najczęściej kobiety. Jak tak patrzyłem na ich zmęczone życiem twarze, to pomyślałem, że będę musiał dożyć takiego wieku bez ciebie... Nie wiem, jak tego dokonam. A może spotkamy się szybciej? A zresztą... Pożyjemy, zobaczymy, jak to zawsze zwykłeś mówić.
   - Muszę tu posprzątać, jak przyjdę następnym razem - wymruczał Taemin i zabrał się za odśnieżanie niedużej wielkości nagrobka z białego marmuru.
   Tak, może to śmieszne, ale taki właśnie wymarzyłeś sobie grób. Tylko nie myślałem, że będę musiał to życzenie tak prędko spełnić... Kiedy patrzę teraz na twoją uśmiechniętą twarz na zdjęciu, robi mi się smutno. Czuję się samotny, mimo tego, że mam najlepszych przyjaciół na świecie. Brakuje tu tylko ciebie... Chociaż wiesz co? Zawsze jak tutaj przychodzę, to czuję twoją obecność. A może to tylko moje urojenia? Nie wiem. Za każdym razem, kiedy do ciebie przychodzę, to przypomina mi się dzień naszego pierwszego spotkania. Pamiętam, że to był pierwszy dzień w gimnazjum. Byłem zagubiony, dopiero co przeprowadziłem się do Seulu i, prawdę mówiąc, nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Oczywiście do czasu, aż podszedłeś do mnie i przestawiłeś się. Od razu się zaprzyjaźniliśmy. Potem w moim życiu pojawili się też Onew, Minho i Minnie. Ale to ty zawsze byłeś moim najlepszym przyjacielem. Nigdy nie zapomnę jak mnie pocieszałeś, jak mi pomagałeś, jaki byłeś wspaniały. Zrobiłeś dla mnie tyle dobrego. Byłeś wyrozumiały, ale jak trzeba było, to potrafiłeś mnie porządnie opieprzyć (bardzo często słusznie...). Ale i tak mnie kochałeś. Czasem wydawało mi się, że nawet bardziej, niż ja ciebie. Chociaż nie wiem, czy ktoś jest w stanie kochać drugą osobę tak mocno, jak ja kochałem ciebie. Poprawka - jak ja cię kocham, bo przecież nadal jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Wiesz, tak myślę, że nigdy na ciebie nie zasługiwałem... Byłem leniwy, nie angażowałem się w nasz związek tak bardzo, jak ty. Dopiero teraz sobie uświadamiam, ile razy cię zraniłem, sprawiłem ci przykrość czy zawód. Tak, sporo tego... Jeszcze raz cię przepraszam. Przecież wiesz, jaki jestem. Chyba robię się co raz lepszym człowiekiem, wiesz? To na pewno te wycieczki na cmentarz tak na mnie działają... Chociaż nie... To nie to. To ty mnie zmieniłeś i nadal to robisz, mimo iż nie ma cię obok mnie. Nie wiem, jak bym skończył, gdyby nie ty. Pewnie marnie...
   - Jonghyun, obudź się. Daj mi ten znicz - nagle zobaczyłem twarz Onew parę centymetrów od swojej.
   - Jasne... Proszę.
   Chwilę trwało, zanim Jinki zapalił lampkę. Cóż, do dziś uczy się posługiwać się zapałkami... 
   - Czy możemy pomodlić się razem? Ale tak na głos... - poprosił nagle Taemin.
   - Skoro tego sobie życzysz - odparł Minho i przygarnął Minniego do siebie.
   Młodszy pociągnął nosem, a oczy zaszły mu mgłą. 
   - Key będzie się cieszył... - wydukał drżącym głosem.
   Za każdym razem, gdy widzę takiego Taemina, coś we mnie pęka. Wspominałem ci już, jak bardzo za tobą tęskni? Ciągle wspomina jak to było, kiedy chorował, a ty zawsze byłeś z nim, pilnowałeś go, pielęgnowałeś. Może mi się wydaje, ale często, gdy przechodzę obok jego pokoju, to Minnie płacze. Cicho, ale przede mną nic się nie ukryje. Czasami też zachowuje się, jakbyś nadal z nami był. Rozmawia z tobą. Ale zresztą po co ci to mówię, przecież doskonale o tym wiesz, bo wszystko słyszysz. Przynajmniej tak mi się wydaje...
   Skończyliśmy krótką modlitwę. Znaczy, oni skończyli. Ja tylko stałem, nie odzywając się. Wiem, że zawsze chciałeś, bym wierzył. Ale ja nie potrafię. Nikt mnie wiary nie nauczył, a sam z siebie... Po prostu nie i tyle. Czasem bym nawet chciał. Tylko, że brakuje mi odwagi. W takich chwilach jeszcze bardziej mi cię brakuje. Swego czasu chciałeś mnie nauczyć, pamiętasz? Nawet umiem na pamięć połowę tej twojej modlitwy. Cieszysz się? W trudnych chwilach ona sama przychodzi mi na myśl. I zdarza się, rzadko, ale się zdarza, że wtedy mówię ją całą, a przynajmniej tyle, ile pamiętam. Bo wiem, że ty byś tak właśnie zrobił. Zresztą bardzo często, gdy nie wiem jak zareagować, co powiedzieć, myślę:"Co zrobiłby Key?" i wiesz co? To pomaga. Twój tok myślenia naprawdę pomaga! Wystarczy tylko wcielić się w ciebie, a wszystko staje się proste. Takie wcielanie się w twoją osobę nie przychodzi mi łatwo mimo, iż znam cię jak nikt inny. Po prostu przeszkadza mi moja głupota...
   - Gdy tu jestem, to czuję prawie namacalnie jego obecność, wiecie? - wyrwało mi się nagle.
   Wszyscy zwrócili się w moją stronę.
   - Nie tylko ty - Taemin uśmiechnął się delikatnie.
   - Tylko nie wiem dlaczego... - mruknąłem.
   Minnie podszedł do mnie, złapał za ręce i odpowiedział:
   - A ja wiem. Bo nosisz w sobie jego serce - dotknął mojej klatki piersiowej.
   Poczułem lekkie mrowienie w tym miejscu. Mimo tego, że okrywała mnie gruba, zimowa kurtka i koszula, to trochę zabolało. Niby minęło to pięć miesięcy, ale blizna ciągle bolała. Tak, pewnie nie muszę ci przypominać jak do tego doszło. No ale skoro już o tym mowa, to jednak warto chyba o tym wspomnieć. Na serce chorowałem od dziecka, chyba nawet od urodzenia. I kiedy dostałem ataku, będąc u rodziców w domu, ty, kiedy tylko się o tym dowiedziałeś, wybiegłeś z naszego mieszkania. Nie łapałeś taksówki, po prostu biegłeś. Biegłeś do mnie, do szpitala. Ale wtedy... Tuż przed szpitalem potrącił cię jakiś pijany gówniarz. Zaczęliśmy umierać w tym samym momencie. Tylko, że ty ostatecznie odszedłeś, a ja... Ja, no cóż, musiałem mieć natychmiastowy przeszczep. I dostałem go. Ale to nie było jakieś tam byle jakie serce. Ono należało do ciebie. Miałeś przy sobie dokumenty, w których pisało, że jesteś zdeklarowanym dawcą. Lekarze nie zastanawiali się długo. Ta sama grupa krwi, natychmiastowa dostępność. Paręnaście godzin po twoim wypadku ja byłem już po przeszczepie. Ku ogromnym zaskoczeniu lekarzy przyjął się on bez żadnego problemu. Coś takiego zdarza się bardzo rzadko. Kiedy dowiedziałem się, co się wydarzyło, popadłem w depresję. Naprawdę ciężką... Nie jadłem, nie piłem. Chciałem po prostu umrzeć. Znaleźć się przy tobie. 
Dopiero niedawno udało mi się uporać z chorobą. Dokonałem tego dzięki wsparciu przyjaciół, rodziny, ale także dzięki tobie. Czułem, że trzymasz kciuki za to, bym wyzdrowiał. To było uczucie, które towarzyszyło mi przez cały czas. Wychodzi na to, że to ty uratowałeś mi życie. Po raz kolejny zresztą. Przypadek? Zrządzenie losu? Nie mam pojęcia. Ale wiem jedno. Nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłeś. To dzięki tobie nadal żyję i pielęgnuję, żeby wszyscy o tobie pamiętali. Zresztą myślę, że pamiętaliby nawet i bez mojej pomocy. Bo jak można zapomnieć o tak wspaniałym człowieku jak ty? Mam nadzieję, że ty też o mnie nie zapomniałeś i kochasz mnie. Bo moja miłość do ciebie rośnie z każdym dniem. Z każdym dniem jest co raz silniejsza i trwalsza. Ale wiesz co? Zawdzięczam to chyba twojemu sercu. Bo tylko ono jest w stanie kochać tak mocno.



   Witajcie!^^ Oto kolejny one - shot. Tylko razem JongKey. Nie pisałam o nich jeszcze, więc myślę, że będzie to fajna odmiana po podwójnym 2Minie. Taką mam przynajmniej nadzieję. Muszę Wam też podziękować. Wchodzę na bloga, patrzę, a tu prawie 800 wyświetleń...Oo Jesteście niesamowici. Na wszelki wypadek sprawdziłam, czy mam wyłączone liczenie własnych wyświetleń, bo nie mogłam uwierzyć, że tyle osób czyta moje bloga... I tu kolejne zaskoczenie - licznik wskazuje tylko Wasze wyświetlenia, a nie łącznie z moimi^^ Także dziękuję Wam bardzo za to, jestem naprawdę wdzięczna<3 Tylko te komentarze... Dalej jest z nimi cienko. Niby widzę po wyświetleniach, że czytacie, ale ponawiam prośbę - komentarze są bardzo ważne i proszę o nie, bo dzięki Waszej opinii będę wiedziała, co mam ewentualnie zmienić. A może macie jakieś propozycje na one - shoty lub krótkie opowiadania? Albo jakieś zastrzeżenia, coś Wam nie odpowiada? Bardzo chciałabym przeczytać Wasze opinie, komentarze, żeby móc się do Was dostosować, żeby moje twory się podobały. Mam nadzieję, że nie zrozumiecie mnie źle:) No, to chyba wszystko... Jeszcze raz dziękuję za liczbę wyświetleń i do następnego!^^

9 komentarzy:

  1. ;___; Aż się popłakałam kiedy to czytałam. Sama nawet nie zauważyłam kiedy miałam oczy pełne łez. Shot... Śliczny... Łapie za serducho... Przynajmniej mnie~

    OdpowiedzUsuń
  2. ,,Kiedy patrzę teraz na twoją uśmiechniętą twarz na zdjęciu, robi mi się smutno.'' ~ No i w tym momencie się popłakałam. i płaczę aż do teraz. ;_; Najbardziej wzruszający shot jaki czytałam. Nie mogę powstrzymać łez. To jest po prosty piękne. JongKey : c

    OdpowiedzUsuń
  3. Mniam, mniam, mniam :3 Dee lubi, Dee, się ślini, Dee zaraz wypłyną oczy na wierzch, Dee przeprasza, ale czytając, zrobiła JongHo :< Dee przeprasza, bo nie płacze tylko szczerzy się do kompa, Dee przeprasza, bo Dee ma źle w głowie.
    Myślę, że powinnam przestać wypisywać takie durnoty i się zamknąć ^^.
    Piękne było, takie jakie lubię, bo angst, bo cierpienie oraz inne takie. Jest moc, życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie uświadomiłam sobie, jaki na mnie pomysł spłynął po tym *_* Ale nie będę go pisać, bo po części "capnęłabym" Twój pomysł, a nie chcę robić plagiatu ^^ Tak czy siak, dziaaa, bo będę o czym miała myśleć na najbliższe kilka dni :3

      Usuń
  4. Strasznie rzadko płacze na ff... Tobie udało się wywołać u mnie ogromny płacz... To ff, jest inne.. Wyjątkowe, nigdy nie czytałam takiego, a uwierz.. Czytałam wiele. Po prostu kocham Cie ze to napisałaś i dziękuję, bo wywołała we mnie ogromnie emocje ;; Pisząc to nawet ryczę.. Ha..
    Jeszcze raz dziękuję, Weny na pisanie, pozdrawiam cieplutko, Grellu <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O Jezuuu płaczę, to jest piękne i wzruszające. ;--; nigdy nie płakałam ani na filmach ani czytając książkę, ff. Ale to aż dwa razy doprowadziło mnie do płaczu. Siedzę w pokoju zaraz za mamą, więc próbowałam jakoś ukradkiem wytrzeć łzy. Pisz więcej taich one shot'ów. To będzie mój ulubiony. 😭😭

    OdpowiedzUsuń
  6. O Jezuuu płaczę, to jest piękne i wzruszające. ;--; nigdy nie płakałam ani na filmach ani czytając książkę, ff. Ale to aż dwa razy doprowadziło mnie do płaczu. Siedzę w pokoju zaraz za mamą, więc próbowałam jakoś ukradkiem wytrzeć łzy. Pisz więcej taich one shot'ów. To będzie mój ulubiony. 😭😭

    OdpowiedzUsuń
  7. O Jezuuu płaczę, to jest piękne i wzruszające. ;--; nigdy nie płakałam ani na filmach ani czytając książkę, ff. Ale to aż dwa razy doprowadziło mnie do płaczu. Siedzę w pokoju zaraz za mamą, więc próbowałam jakoś ukradkiem wytrzeć łzy. Pisz więcej taich one shot'ów. To będzie mój ulubiony. 😭😭

    OdpowiedzUsuń
  8. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń