- Minho! Minho spójrz, jaki cudowny sweterek! - Key zapiszczał rozentuzjazmowany na pół sklepu i podbiegł do wiszącej nieopodal rzeczy.
Westchnąłem zrezygnowany i podążyłem za przyjacielem. No cóż, albo to, albo testowanie gier w sklepie RTV z Jonghyunem i Onew... W zasadzie mogłem wybrać to drugie. Przynajmniej nie musiałbym wysłuchiwać okrzyków zachwytu wydawanych przez Kibuma. Stanąłem w takiej odległości, żeby mieć na niego oko, ale żeby ludzie mnie z nim jednak nie utożsamiali. Chwilę obserwowałem jak Key przekopuje stosy ciuchów w poszukiwaniu spodni, które by pasowały do swetra. Jednak nie należało to do najciekawszych rzeczy, które mogłem w tym czasie robić. Już chciałem go zwyczajnie zostawić i skoczyć na moment do księgarni, ale Kibum podbiegł do mnie, krzycząc:
- Jak wyglądam?
Odwróciłem się powoli, bojąc się, co mogę ujrzeć. Cóż, styl ubierania się Key bywał czasami dość...oryginalny. Lubił "odważne" ciuchy i nie krępował się kompletnie nosząc je. Ludzie często patrzyli na niego jak na jakiegoś świra, ale on zdawał się tego w ogóle nie zauważać albo po prostu zwyczajnie ich ignorował. Twierdził, że zwykła koszulka i rurki są dla frajerów. Bardzo często mówił czy to do mnie, czy do Jonghyuna lub Onew, że powinniśmy brać z niego przykład i trochę poeksperymentować. Ciekawe, dlaczego żaden z nas nie miał na to ochoty...
Key miał na sobie ów wściekło - czerwony sweter, który przykuł jego uwagę i czarne, skórzane rurki do kostek. Szczerze mówiąc, to jak na siebie wyglądał całkiem normalnie. Odetchnąłem z ulgą, bo w takim wypadku nie musiałem mijać się z prawdą co do jego wyglądu.
- Ja bym się tak nie ubrał, ale wiesz, ładnemu we wszystkim ładnie - odparłem, uśmiechając się.
Kibum pisnął uszczęśliwiony i przytulił się do mnie. Poklepałem go lekko po plecach i poprosiłem, żeby się ode mnie odsunął, bo zaczynam się dusić. Spełnił moją prośbę, ale zamiast tego złapał mnie za rękę i raźnym krokiem wyprowadził ze sklepu. Słowo "Wyprowadził" jest bardzo dobrym określeniem, bo Key dosłownie ciągnął mnie za sobą. Nie miałem już siły nawet mu się sprzeciwiać. Szliśmy właśnie w stronę kolejnego sklepu, tym razem z biżuterią, kiedy podbiegli do nas Jonghyun i Onew.
- Chodźcie na parter! - wydyszał Dino.
- Po co? - zapytałem znudzony.
- Jacyś goście są tam i strasznie fajnie tańczą. Musicie to zobaczyć! - ekscytował się Jinki.
- Tylko, że ja miałem właśnie... - Key chciał zaprotestować, ale Jonghyun złapał go za rękę i lekko pociągnął w stronę schodów ruchomych.
- Idziesz? - Onew spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Chyba nie mam wyboru... - mruknąłem i powlokłem się za przyjaciółmi.
Nie miałem najmniejszej nawet ochoty iść dzisiaj do centrum handlowego. Gdyby nie to, że mieszkam pod jednym dachem z całą trójką, nie udałoby im się mnie ruszyć z miejsca. Wolałbym już chyba siedzieć i gapić się bezmyślnie w ścianę, niż włóczyć się z nimi bez sensu po kilkupiętrowym budynku. Jeszcze gdyby Key z nami nie było, to może jakoś bym przeżył. Ale przecież on nie przeżyłby, gdybyśmy zostawili go w mieszkaniu. Kiedy tylko nadarza się okazja, Kibum leci na sklepy. Musiałby być chyba umierający, żeby odpuścić sobie wycieczkę na zakupy. Chociaż jak tak o tym myślę, to być może nawet w stanie ostatecznej agonii kazałby się tutaj przywieść, by móc ostatni raz spojrzeć na te wszystkie "cudowności", jak to nazywał niezbędne jego zdaniem rzeczy, które dla mnie były zwyczajnie niepotrzebne.
Po chwili wszyscy znajdowaliśmy się już na obszernym dziedzińcu, który znajdował się na dworze, w samym środku budynku. Dzień był gorący, jednak dochodziła godzina siódma, więc temperatura była do zniesienia. Przecisnęliśmy się przez liczny tłum, który zdążył się już zebrać wokół tańczących. Trójka moich przyjaciół patrzyła na całe to widowisko zauroczona. Ja jednak nie podzielałem ich zachwytu. Co fajnego jest w dwójce chłopaków hasających po dziedzińcu? Przewróciłem oczami w geście znudzenia. Właśnie rozważałem plan wycofania się niepostrzeżenie w stronę księgarni, jednak Kibum jakby odgadł moje zamiary i popchnął przed siebie, by mieć mnie na oku. W takiej sytuacji nie miałem nawet najmniejszych szans na ucieczkę. Przyjaciele stanęli przy mnie tak, że wolne miejsce miałem już tylko przed sobą. Nie zostało mi więc nic innego jak przyglądać się spektaklowi. Jak już wspominałem tancerzami było dwóch chłopaków. Wydawali się być ode mnie młodsi, jednak mimo małej odległości jaka mnie od nich dzieliła, nie dałem rady dokładniej się im przyjrzeć, bo byli za szybcy. W pewnej chwili muzyka ucichła, a oni stanęli w pozach, które ewidentnie wskazywały na koniec występu. Ludzie wokół mnie zaczęli głośno klaskać i domagać się bisu. Tancerze wymienili parę zdań i jeden z nich podszedł do radia, które znajdowało się może metr ode mnie. Gdy muzyka zabrzmiała na nowo, chłopak wyprostował się, a jego spojrzenie spoczęło na mnie. Ja również na niego patrzyłem, więc w pewnym momencie nasze oczy się spotkały. Chłopak zaczerwienił się lekko i odwrócił głowę w bok. Jego towarzysz dał mu znak, żeby nie stał jak kołek. Widząc to, podbiegł do niego i ich występ znów się zaczął. Teraz nie potrafiłem już oderwać wzroku od wyższego chłopaka. Jego kocie ruchy były wręcz hipnotyzujące i działały na mnie jak narkotyk. Nawet się nie spostrzegłem, a moje usta otworzyły się. Pewnie stałbym tak jeszcze bardzo długo, ale poczułem, że ktoś przykłada mi dłoń do brody i sugeruje, bym zamknął buzię.
- Bo ci mucha do środka wleci - parsknął Jonghyun.
Zignorowałem jego uwagę. Nadal wpatrywałem się w tańczącego chłopaka. W pewnej chwili on również podniósł na mnie wzrok. Tym razem jednak nie odwrócił się, tylko uśmiechnął nieśmiało. Odwzajemniłem gest i poczułem, że coś ściska mnie w żołądku. Trzeba przyznać, że obiekt moich zainteresowań był śliczny. Dłuższe blond włosy kręciły mu się i opadały niesfornie na czoło i oczy (<klik>). Co chwilę odrzucał głowę w tył, by nie zasłaniały mu widoku. Patrzyłem, jak się obraca, jak zatraca się w tańcu. To było naprawdę niesamowite. I piękne. Nagle zapragnąłem po prostu podejść do niego, przyciągnąć go do siebie i pocałować. Nie wiem dlaczego przyszła mi do głowy taka myśl. Potrząsnąłem nią lekko, by pozbyć się tej dziwnej wizji.
Parę minut później z przykrością stwierdziłem, że występ dobiegł końca. Ludzie klaskali bardzo długo, aż w końcu zaczęli się rozchodzić. Niedługo potem na placu pozostali tylko tancerze i nasza czwórka. Onew, Key i Jonghyun wymieniali się między sobą wrażeniami, podczas gdy ja ciągle wpatrywałem się jak kompletny idiota w szczupłego blondyna, który pomagał swojemu towarzyszowi pakować ich rzeczy. Nagle poczułem, że ktoś szturcha mnie w żebro. Syknąłem cicho i zwróciłem się w stronę stojącej za mną trójki przyjaciół.
- O co chodzi? - zapytałem, patrząc po nich nieobecnym wzrokiem.
- Czas na nas - odparł Key. - Idziemy do domu, Minho - dodał, gdy po mojej minie poznał, że nie dotarły do mnie jego słowa.
Kiwnąłem głową i powiedziałem, że zaraz do nich dołączę. Chciałem ostatni raz spojrzeć na tego blond - aniołka. Jednak okazało się, że za ten czas on i jego przyjaciel byli już paręnaście metrów ode mnie i kierowali się w stronę wyjścia. Ramiona opadły mi w geście zrezygnowania i smutku. Już miałem podążyć za przyjaciółmi, kiedy nagle blondyn odwrócił się i widząc, że nadal stoję w tym samym miejscu i patrzę na niego, uśmiechnął się ciepło i pomachał mi na pożegnanie.
~*~
Poczułem na twarzy ciepłe promienie porannego słońca. Niechętnie otworzyłem oczy i spojrzałem na budzik leżący na stojącym obok łóżka stoliku nocnym. Była ósma piętnaście. Westchnąłem ciężko, podniosłem się do siadu i spuściłem nogi na podłogę. Ciągle od pięciu dni miałem przed oczami tego chłopaka z placu. Za nic nie byłem w stanie o nim zapomnieć. Próbowałem, ale moje starania pozostawały bez efektu. Czułem smutek. Tak, smutek. Taki, jaki się czuje po odejściu wieloletniego przyjaciela. Dlaczego? Tego nie wiedziałem, i co najgorsze nie byłem w stanie wytłumaczyć tego nawet sobie samemu. Blondyn cały czas siedział w mojej głowie i nic ani nikt nie był go w stanie z niej wyrzucić.
Ukryłem twarz w dłoniach i potarłem rękami oczy. Serce ścisnęło mi się po raz kolejny, gdy przypomniałem sobie, jak na mnie popatrzył, jak się do mnie uśmiechał. To bolało. Świadomość, że pewnie widziałem go pierwszy i ostatni raz w życiu była nie do zniesienia.
Wstałem z miejsca i skierowałem się do drzwi. Już łapałem za klamkę, gdy ktoś, kto znajdował się po drugiej stronie uprzedził mnie i z impetem wparował do pokoju.
- O, Minho, wstałeś - Key uśmiechnął się do mnie radośnie.
Odwzajemniłem uśmiech i ruszyłem w stronę kuchni. Kibum podreptał za mną. Gdy już znalazłem się u celu, sięgnąłem do lodówki po mleko i do szafki po płatki. Wyjąłem z niej również miskę i już chwilę później siedziałem na jednym z wysokich krzeseł i próbowałem wmusić w siebie chociaż trochę śniadania. Key stał w progu i patrzył na mnie nawet nie próbując ukryć złości.
- Tak na zimno?! - wybuchnął w końcu. - Chcesz się pochorować?!
Spojrzałem na niego i ostentacyjnie wpakowałem sobie do buzi kolejną łyżkę. Kibum westchnął i pokręcił głową.
- Nie jesteś moją mamą, Key - burknąłem. - Jestem już dużym chłopcem i jak widzisz jakoś sam sobie radzę.
Kibum usiadł naprzeciwko mnie i zaczął mi się dokładnie przyglądać. Starałem się nie zwracać na niego uwagi.
- Wyglądasz fatalnie, wiesz? - odezwał się po chwili.
Zerknąłem na niego i odparłem:
- Tak, wiem. Mówisz mi to na tyle często, że zdążyłem zapamiętać.
- Nie chodzi mi teraz o twój ubiór! - Key chwycił mój podbródek i uniósł na wysokość swoich oczu, po czym zaczął obracać moją twarz to lewo, to w prawo. - Jesteś jakiś taki blady i niewyraźny od paru dni.
Znieruchomiałem. Aż tak było to widać?
- To nic takiego... - mruknąłem i odwróciłem głowę.
Kibum chwilę siedział, nie odzywając się.
- Chyba jestem w stanie zaproponować ci coś, co na pewno poprawi ci humor, moja ty żabciu kochana - jego oczy zamieniły się w dwa półksiężyce, gdy się do mnie uśmiechnął.
Nie odpowiedziałem, bo wiedziałem, że i tak mi to powie. Nawet gdybym tego nie chciał.
- Idziemy dzisiaj na zakupy! - wykrzyknął uradowany.
- Znowu? - jęknąłem.
- Cóż za entuzjazm - zironizował Key. - Czyli nie chcesz znowu iść na występ tych dwóch? Dobrze, rozumiem - rzucił niby to obojętnie.
Wstał z miejsca i powoli ruszył w stronę wyjścia. Na ustach zastygło mi:"Skąd ty...?" i wydał się z nich jedynie jakiś niekontrolowany dźwięk.
Kibum odwrócił się do mnie i uśmiechnął szelmowsko. W tamtej chwili pomyślałem, że mój przyjaciel jednak naprawdę jest taki niesamowity, za jakiego się uważa.
~*~
Weszliśmy do obszernego hallu, a z niego na teren centrum handlowego. Rozglądnąłem się dookoła. Jak zwykle panował tutaj spory ruch, który w czasie wakacji był jeszcze większy. Zakomunikowałem przyjaciołom, że idę na dziedziniec. Onew i Jonghyun przyjęli moją wiadomość bez mrugnięcia okiem i również poszli w swoją stronę. Gdy zmierzałem w stronę placu, odwróciłem się jeszcze, by spojrzeć na Key, bo to w końcu dzięki niemu dostałem jeszcze jedną szansę spotkania z blondynem. Musiałem ją wykorzystać, bo gdyby mi znów umknął, nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia. Kibum uśmiechnął się do mnie i pokazał znak "hwaiting".
~*~
Na dziedzińcu było chyba jeszcze więcej osób, niż ostatnio. Widać było, że tancerze się podobali. Przeciskanie się przez tłum szło mi dość opornie. W końcu nie wytrzymałem i wysyczałem do torującej mi drogę grupki wzdychających z zachwytu nastolatek, by się przesunęły, bo ja też chcę coś zobaczyć. Obrzuciły mnie niechętnymi spojrzeniami, ale rozstąpił się tak, żebym mógł przejść. Moim oczom w końcu ukazał się upragniony widok - mój tańczący blond - aniołek. Minęła dłuższa chwila, zanim mnie zauważył. Ale jak już jego wzrok spoczął na mojej twarzy, z tego wszystkie aż pomyliły mu się kroki. Poczerwieniał gwałtownie, a jego twarz skryła się na gęstą zasłoną włosów. Uśmiechnąłem się sam do siebie z satysfakcją.
"Tym razem mi nie uciekniesz".
Piętnaście minut później występ się zakończył. Tak jak ostatnim razem - tłum zaczął się rozrzedzać. I tak jak ostatnim razem po pewnym czasie zostałem tylko ja, blondyn i jego towarzysz. Zaczęli się pakować. Blondyn doskonale widział, że stoję nieopodal. Szepnął coś swojemu koledze i ruszył w moją stronę. Podszedł, uśmiechnął się tak, że aż zrobiło mi się słabo i zagadnął:
- I jak, podobało się?
- Jesteście niesamowici - tylko tyle byłem w stanie z siebie wykrztusić.
Wpatrywałem się w niego zachwycony. On jednak nie był bierny. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. I wtedy to poczułem. To charakterystyczne kłucie w okolicach serca. Chyba musiałem zrobić dziwną minę, bo blondyn uśmiechnął się i powiedział:
- Nie przedstawiłem się. Jestem Taemin. A ty?
- Minho - powiedziałem automatycznie.
Mój aniołek znów posłał mi czarujący uśmiech, po czym spuścił głowę, jakby nagle się zawstydził. Jego twarz poczerwieniała jak wtedy, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy podczas jego występu.
- Czy coś się stało? - zapytałem i chwyciłem delikatnie jego dłoń.
Uniósł wzrok, a jego słodka twarzyczka spłonęła jeszcze bardziej.
- Mogę mieć do ciebie pytanie? - zapytał nieśmiało.
- Pewnie - uśmiechnąłem się na widok jego zmieszania.
- Umówisz się ze mną? - jego głos był cichy, ledwo dosłyszalny.
Głowę miał nadal spuszczoną. Nadal trzymając jego rękę w swojej, drugą uniosłem lekko jego podbródek tak, by na mnie spojrzał. Zrobił to dopiero po chwili.
- Pewnie, że się z tobą umówię - uśmiechnąłem się czule.
Taemin zrobił się purpurowy, ale w jego oczach zobaczyłem niesamowitą radość. Chwilę staliśmy tak, patrząc sobie w oczy. Nagle blondyn stanął na palcach, pocałował mnie lekko w policzek i uśmiechnął się.
- Jutro o jedenastej tutaj? - zapytał.
- Jutro o jedenastej tutaj - odpowiedziałem i odprowadziłem go wzrokiem.
Poczułem, że z dniem dzisiejszym moje życie odmieniło się całkowicie.
Co tu dużo mówić? Wena dopisuje, więc korzystam. Miłego czytania, kochani^^
Zakochałam się w tym (*^*) Napisz kontynuacje tego :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny kochana <3