Szczerze mówiąc, to nigdy nie lubiłem Świąt Bożego Narodzenia. Cała ta sztuczna otoczka, tyle komercji i zupełnie nieprawdziwa miłość, którą ludzie okazują tylko przez te parę dni - to wszystko jest naprawdę irytujące. Po co to wszystko? Przecież i tak po dwudziestym piątym grudnia wszystko wróci do szarej, monotonnej normy. Wszyscy zapomną o miłości, życzliwości, o Bogu... Wrócą do pracy, a ich życie znowu nabierze za szybkiego tempa. A nie o to w tym chodzi, prawda? Święta powinny być czasem pojednania, przebaczenia sobie wszystkich krzywd. Ale ludzie tego nie rozumieją. Dla nich ważne są tylko prezenty i to, że mają wolne. Nie rodzina, nie przyjaciele, nie wspólnie spędzony czas. Dlatego to, że niedługo nadejdzie kolejna Wigilia, kolejne Boże Narodzenie wcale, a wcale mnie nie cieszy.
Nazywam się Dyo Kyungsoo. Od czterech lat jestem sparaliżowany. Rodzice robili wszystko, bym znowu mógł chodzić. Nie tracą nadziei. Ale ja już nie wierzę. Nie wierzę, że jeszcze kiedykolwiek będę mógł normalnie stanąć na nogi. Bez żadnych pomocy, bez asekuracji kogokolwiek. Już nie pamiętam jak to jest biegać, skakać. Od czasu do czasu uda mi się zrobić jeden malutki kroczek, ale to mnie jeszcze bardziej demotywuje, bo nie jestem w stanie zrobić nic więcej. Nie umiem już chodzić, już nigdy więcej nie stanę na nogi i inni muszą się z tym pogodzić. Dlaczego nadal mają tą cholerną nadzieję? Przecież cuda się nie zdarzają.
~*~
- Kyungsoo skarbie, masz gości - do mojego pokoju weszła mama, uśmiechając się delikatnie.
Pokiwałem głową. Kiedy mama wyszła, w środku pojawiło się trzech chłopaków.
- Cześć! - zawołali wszyscy na raz i podeszli do mnie.
Uśmiechnąłem się szeroko i kiwnąłem głową.
- Miło was widzieć - odparłem i kazałem im usiąść na łóżku.
Podjechałem wózkiem i spojrzałem na nich.
- D.O, jest sprawa. Właściwie to plan - odezwał się najniższy, czyli Suho. - Chcemy zorganizować własną wigilię.
- Prawdopodobnie u Kaia w mieszkaniu - dopowiedział Luhan.
- Jego siostra jedzie do teściowej, a przecież wiesz, że Jongin nie ma zamiaru spędzać świąt z tym wstrętnym babskiem. A że jego przyjście do któregoś z nas byłoby niesprawiedliwe, to postanowiliśmy, że zrobimy własną. Cała nasza dwunastka - zakończył Lay.
Cała trójka wpatrywała się we mnie z napięciem. Widziałem, że już się napalili. Problem jednak tkwił w tym, że ja nie chciałem. W dzień Wigilii byłem wyjątkowo nieznośny. Wszyscy byli wtedy tacy radośni, a ja po prostu nie potrafiłem się cieszyć. Nawet, jeśli byłem w gronie rodziny. Mój brat i siostra każdego roku próbowali mnie rozweselić. Ale ja byłem już za stary na takie akcje. Siostra była starsza ode mnie o trzy lata, a brat młodszy o dwa. Kuzyni też starali się jak mogli. Nawet babcia, chociaż rzadko się uśmiechała. Ale zazwyczaj nic z tego nie wychodziło. Ja po prostu nie potrafiłem już być szczęśliwy.
Dlatego postanowiłem jakoś wymigać się od wigilii w gronie przyjaciół. Nie chciałem, by ten dzień był dla nich przykry. Nie chciałem psuć im humorów. A w szczególności Kaiowi...
- Wiecie, Jongin ma mieszkanie na piątym piętrze, ja raczej nie dam rady... - zacząłem, jednak Lulu przerwał mi stanowczym ruchem ręki.
- Właściwie, to już wszystko jest ustalone. Przewidzieliśmy, że będziesz się wykręcał, więc kupiliśmy już wszystko na DWANAŚCIE OSÓB. Ciesz się, że w ogóle przyszliśmy cię uprzedzić, bo początkowo to miała być niespodzianka - Jelonek założył ręce i spojrzał na mnie z triumfalnym wyrazem twarzy.
Pozostała dwójka moich przyjaciół pokiwała zgodnie głowami.
- Wy jesteście niemożliwi... - jęknąłem i schowałem twarz w dłoniach. - Dlaczego mi to robicie?
- Bo nie chcemy, żebyś do końca życia siedział u siebie w pokoju taki smutny - odparł Suho.
- Chcesz się stać...taki zatęchły i zgorzkniały? - zapytał Lay.
- Jak Sehun? - dodał Junmyeon.
- Hej! - zaoponował Luhan. - Hunnie wcale nie jest zgorzkniały!
- No wcale... - mruknął Yixing. - Przecież to taki radosny człowiek.
- Lay, nie prowokuj mnie - Lulu spojrzał na naszego przyjaciela z mordem w oczach. - Nie obrażaj MOJEGO CHŁOPAKA!
- No dobrze, dobrze, koniec - Junmyeon uniósł dłonie i rzucił obu karcące spojrzenie. - Przyszliśmy tu, żeby omówić kwestię Wigilii z D.O. Więc bądźcie tak łaskawi i uspokójcie się.
- Ale...on obraża... Sehuna - zajęczał Jelonek i wydął dolną wargę.
- Bo twój chłopak to... - zaczął Yixing, na co Suho przewrócił oczami i przyłożył Jednorożcowi dłoń do ust.
- Dość - uciął najniższy i spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy. - Więc widzimy się jutro, tak? Kris po ciebie przyjedzie. Sehun pomoże i damy radę.
- Dalej nie jestem przekonany... Wolę zostać w domu... Nie chcę być dla was ciężarem... - spróbowałem raz jeszcze, ale moja próba spotkała się z wybuchem śmiechu.
- Przecież ty nigdy nie byłeś i nie będziesz ciężarem, słoneczko! - zawołał Luhan i kucnął przede mną, kładąc mi ręce na kolanach.
- Ale ja naprawdę nie chcę, żebyście zwracali sobie mną głowę. Przekażecie reszcie życzenia ode mnie - wymusiłem na sobie niewyraźny uśmiech, który przypominał raczej chyba grymas i to taki, który zazwyczaj gościł na twarzy Sehuna.
- Nie wygłupiaj się - obruszył się Lay. - Jesteś jednym z nas, jak możesz w ogóle myśleć, że jesteś dla nas przeszkodą!
- Nie jestem...jednym z was. Już nie... - mruknąłem i spuściłem głowę.
Odkąd uległem wypadkowi, moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Wszystko wyglądało inaczej. Przez długi okres czasu nie byłem w stanie sam wykonać nnawet najprostszej czynności. We wszystkim musieli mi pomagać rodzice albo rodzeństwo. Przyjaciele też starali się robić wszystko, co w ich mocy. Ale ja czułem się z każdym dniem co raz bardziej przytłoczony. Najpierw bardzo długo leżałem w szpitalu. Potem miesiącami musiałem się rehabilitować, a i tak w rezultacie wylądowałem na wózku inwalidzkim. Czasami zastanawiam się, dlaczego akurat ja. To miała być jakaś kara? A może po prostu to już było mi z góry przypisane? Ale...jaki jest w tym cel? Przecież to męczarnia. Prawdopodobnie do końca życia będę przykuty do wózka i nie będę w stanie sam zrobić niczego konkretnego.
- Kyungsoo, co ty opowiadasz...? - Luhan uniósł brwi w geście zdziwienia i spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Taka jest prawda - westchnąłem i przetarłem oczy dłońmi. - No dobra, na was już chyba czas. Musicie zająć się przygotowaniami. Pamiętajcie złożyć chłopakom życzenia ode mnie.
- Ale... - głos Laya przeszedł w śmieszny tenor.
Yixing zawsze tak miał, kiedy zaczynał się denerwować.
- D.O przestań... - poprosił Suho. - Nie możesz się tak dołować.
Uniosłem głowę i uśmiechnąłem się do przyjaciół delikatnie.
- Tak będzie lepiej - odparłem. - Chyba czas na was.
Lulu, Junmyeon i Lay popatrzyli po sobie ze smutkiem, ale nic nie odpowiedzieli. Najwyraźniej odechciało im się pertraktowania ze mną. To nawet i lepiej. I tak bym nie poszedł.
- Nie wygłupiaj się - obruszył się Lay. - Jesteś jednym z nas, jak możesz w ogóle myśleć, że jesteś dla nas przeszkodą!
- Nie jestem...jednym z was. Już nie... - mruknąłem i spuściłem głowę.
Odkąd uległem wypadkowi, moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Wszystko wyglądało inaczej. Przez długi okres czasu nie byłem w stanie sam wykonać nnawet najprostszej czynności. We wszystkim musieli mi pomagać rodzice albo rodzeństwo. Przyjaciele też starali się robić wszystko, co w ich mocy. Ale ja czułem się z każdym dniem co raz bardziej przytłoczony. Najpierw bardzo długo leżałem w szpitalu. Potem miesiącami musiałem się rehabilitować, a i tak w rezultacie wylądowałem na wózku inwalidzkim. Czasami zastanawiam się, dlaczego akurat ja. To miała być jakaś kara? A może po prostu to już było mi z góry przypisane? Ale...jaki jest w tym cel? Przecież to męczarnia. Prawdopodobnie do końca życia będę przykuty do wózka i nie będę w stanie sam zrobić niczego konkretnego.
- Kyungsoo, co ty opowiadasz...? - Luhan uniósł brwi w geście zdziwienia i spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Taka jest prawda - westchnąłem i przetarłem oczy dłońmi. - No dobra, na was już chyba czas. Musicie zająć się przygotowaniami. Pamiętajcie złożyć chłopakom życzenia ode mnie.
- Ale... - głos Laya przeszedł w śmieszny tenor.
Yixing zawsze tak miał, kiedy zaczynał się denerwować.
- D.O przestań... - poprosił Suho. - Nie możesz się tak dołować.
Uniosłem głowę i uśmiechnąłem się do przyjaciół delikatnie.
- Tak będzie lepiej - odparłem. - Chyba czas na was.
Lulu, Junmyeon i Lay popatrzyli po sobie ze smutkiem, ale nic nie odpowiedzieli. Najwyraźniej odechciało im się pertraktowania ze mną. To nawet i lepiej. I tak bym nie poszedł.
~*~
Pół godziny później znów siedziałem sam w swoim pokoju. Rodzice pojechali zrobić ostatnie świąteczne zakupy, a rodzeństwo chyba też gdzieś wybyło, bo było jakoś podejrzanie cicho.
Podjechałem wózkiem do okna. Wyprostowałem się tak, by widzieć jak najwięcej i zapatrzyłem się w widok za oknem. Przed moimi oczami rozciągało się nasze osiedle. Całe było pokryte grubą warstwą białego puchu. Uśmiechnąłem się lekko i westchnąłem rozmarzony. Pamiętam doskonale jak to było móc rzucić się w śniegową zaspę i zrobić "aniołka". Setki razy tak się bawiłem z bratem, siostrą czy nawet z przyjaciółmi. Uwielbiałem to. Co z tego, że bardzo często takie wybryki kończyły się czyimś zapaleniem gardła albo katarem. My i tak robiliśmy swoje.
Ostatni raz miałem okazję zrobić to w dzień wypadku. Wczesnym rankiem dwudziestego czwartego grudnia wyszedłem z siostrą do miasta, żeby kupić mamie coś, co było jej potrzebne do ciasta. Zanim Hyerin zeszła na dół, ja zdążyłem zaliczyć jednego takiego "aniołka" w śniegu. Kiedy siostra wyszła, ja stałem już i grzecznie na nią czekałem. Czułem się szczęśliwy, bo w końcu była Wigilia, prawda? Wtedy jeszcze nie byłem aż tak antypatycznie do tego dnia nastawiony. Ale w każdym razie - gdy byliśmy już praktycznie pod sklepem, zza zakrętu wyjechał jakiś rozpędzony samochód. Hyerin zatrzymała się, jednak ja wszedłem na jezdnię. Widząc, co się dzieje, moja siostra wbiegła na ulicę, ale było już za późno. Krzyknąłem jeszcze tylko, żeby stała w miejscu. Widziałem, jak kierujący samochodem mężczyzna bezskutecznie próbuje zahamować. Ale było za ślisko. Nie mógł nic zrobić. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, to rozpaczliwy krzyk Hyerin, pisk opon, a potem głuchy łoskot. Potem nie było już nic. Całkowita ciemność.
Potrząsnąłem głową, by pozbyć się tego strasznego wspomnienia. Wiele razy próbowałem wymazać je z pamięci. Na próżno. To wracało do mnie. Za każdym razem ze zdwojoną siłą. Wszyscy mówili mi, żebym się tym nie zamęczał, bo co się stało, to się nie odstanie. Ale to było niezależne ode mnie. Nie umiałem tak po prostu zapomnieć. To, co wtedy przeżywałem było gorsze, niż najgorszy z koszmarów. Jednak najbardziej przykre z tego wszystkiego były łzy - mojej mamy, Hyerin, nawet taty i Woo. Przyjaciele też bardzo to przeżyli. Przy mnie starali się nie okazywać swojej rozpaczy i przygnębienia, ale chyba nie wiedzieli, że ja widzę i słyszę więcej, niż im się to mogło wydawać. Ile to razy słyszałem, jak któryś z nich płakał? Nawet Sehun miał łzy w oczach, gdy mnie zobaczył. No tak, ale kto by nie miał? Wtedy przedstawiałem chyba najbardziej żałosny widok świata...
Nagle usłyszałem, jak ktoś cichutko puka do drzwi mojego pokoju. Zamrugałem parokrotnie, odchrząknąłem i powiedziałem:
- Proszę.
- Nie przeszkadzam? - do moich uszu doszedł głos Hyerin.
- Nie, wejdź śmiało - odpowiedziałem.
- Miałeś gości, co? - przykucnęła obok mnie, uśmiechając się szeroko. - Zastanawia mnie tylko, jakim cudem byli tak cicho tym razem. Coś się stało? Ktoś umarł?
- Nie, po prostu nie było Xiumina i Chanyeola - wzruszyłem ramionami i zwróciłem się twarzą w stronę siostry.
- Ach, rzeczywiście. Nie było w hallu tych gigantycznych butów Channiego. Po co przyszli?
Zmarszczyłem brwi i zagryzłem wargę.
- Chcieli mnie po prostu odwiedzić - odparłem powoli, starając się nie nawiązywać z Hyerin jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.
Jednak moja siostra najwyraźniej nie kupiła mojego kłamstwa, bo prychnęła zdegustowana i założyła ręce.
- Wiesz, może od razu powiedz prawdę, bo kłamanie nigdy ci nie wychodziło.
- Ale musisz mi obiecać, że nie będziesz się wypowiadała w tej sprawie, dobrze? - uniosłem brwi.
- Mów - odpowiedziała Hyerin i usiadła po turecku obok mnie.
- Wiesz w jakiej sytuacji jest Kai, prawda? - pokiwała głową, więc kontynuowałem: - Jego siostra spędza w tym roku Wigilię u swojej teściowej, a Jongin nie cierpi tej kobiety, także nie ma gdzie spędzić jutrzejszego dnia. A raczej nie ma go z kim spędzić. Więc reszta postanowiła, że zrobię wigilię u niego w mieszkaniu. I przyszli mnie o niej poinformować. No i zakomunikować, że się na nią wybieram. A właściwie, że się wybierałem.
- Nie idziesz? - zapytała Hyerin marszcząc brwi.
- Już wystarczy, że wy macie przeze mnie zepsute święta - odparłem obojętnie.
- Kyu... - westchnęła cicho. - Za dużo samokrytyki. Chcesz skończyć jak Sehun?
Zaśmiałem się cicho na dźwięk imienia najmłodszego z moich przyjaciół. To prawda, Hunnie praktycznie zawsze miał zły humor, a rozweselał się tylko i wyłącznie przy Luhanie i to nawet nie zawsze. Niby maknae, a taki gbur.
- Wiesz, mówisz dokładnie jak Lay. Dobrze, że tu nie ma Lulu, bo pewnie by ci się rzucił do gardła. A wracając, to prosiłem, żebyś się nie wypowiadała, bo ja już postanowiłem.
- Ale ty ten czas powinieneś spędzić nie tylko z nami. Z nimi też. Będą się cieszyć - próbowała Hyerin.
- Myślisz, że nie wiem jakim jestem dla innych problemem?
- Gdybyś był problemem, to by tu nawet nie przychodzili - odbiła piłeczkę.
- To z czystej grzeczności.
- Kyu, wiesz, mógłbyś przestać robić z siebie ofiarę. Jesteś ich przyjacielem, oni cię kochają bez względu na to, czy jesteś sprawny, czy nie - Hyerin położyła mi rękę na dłoni i pogładziła delikatnie. - Bez ciebie wasza przyjaźń nie byłaby taka sama.
- Nie jestem tego taki pewien. Jestem INNY.
- Kyu, tego już za wiele. Nie mam zamiaru tego słuchać, rozumiesz? - Hyerin wstała i spojrzała na mnie nieprzychylnie.
- Nie zrozumiesz tego - posmutniałem. - Ja nie jestem tylko niepełnosprawny.
Siostra zmarszczyła brwi i ponagliła mnie ruchem ręki.
- Jakby ci to...huh... Hyerin, obiecaj, że nikomu nie powiesz, dobrze?
- Do brzegu Kyungsoo.
Wziąłem głęboki oddech i wypowiedziałem jak najszybciej byłem w stanie:
- Jestem gejem.
Zacisnąłem mocno powieki, czekając na reakcję Hyerin. Jednak przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadała. Czyżby była w aż takim szoku? Przecież od dawna było widać, że nie interesuję się dziewczynami...
- Nic nie powiesz? - uchyliłem jedno oko, spoglądając niepewnie na siostrę.
Hyerin zamrugała raz i drugi, ale nadal nie odpowiedziała.
- Heeej, odezwij się - zamachałem dłońmi tak, by mogła to zobaczyć.
- Zaskoczyłeś mnie - odparła w końcu.
- I ty twierdzisz, że wiesz o mnie wszystko? - zaśmiałem się.
- No wiesz, nie na codzień brat mówi ci, że jest gejem. To dla mnie coś nowego - Hyerin odchrząknęła, jednak posłała mi pełen ciepła uśmiech.
- Ale jest jeszcze coś... - moja twarz na powrót stała się posępna.
- Kyu, ja nie wiem jaki masz problem - siostra wyruszyła ramionami. - Przecież Kris i Suho też są gejami. Lulu i Sehun tak samo. Nie widzę nic złego w tym, że ty również jesteś. Oni zrozumieją.
- Nie o to chodzi... - mruknąłem smutno. - Ja się zakochałem, Hyerin.
Na dźwięk moich słów, uśmiech siostry poszerzył się, a ona sama podbiegła do mnie i położyła mi ręce na ramionach.
- Mów! Mów kto to! - krzyknęła radośnie.
- Czy to ważne? - odwróciłem wzrok i utkwiłem go w ścianie po mojej prawej.
- Kyungsoo! - Hyerin udała oburzenie.
- Ale obiecaj...obiecaj się nie wtrącać... - poprosiłem, na co ona jedynie kiwnęła głową. - Chodzi...o Jongina...
Po moich słowach zapadła niezręczna cisza. Zacząłem łamać kostki w lewej ręce.
- Kyu... To... Ja nie wiem, co powiedzieć... Wiesz, że Kai nie jest gejem, prawda? - ton głosu Hyerin zrobił się spokojny, ale słychać było, że jest jakaś...nieswoja.
- Tak, wiem to - odparłem mechanicznie.
- Kochanie... - szepnęła moja siostra. - Chciałabym ci pomóc, ale...
- Poradzę sobie. A teraz, czy mógłbym zostać sam? Proszę.
- Jasne... - Hyerin spojrzała na mnie ze współczuciem i wstała powoli.
Po chwili znów byłem sam. Ponownie odwróciłem się w stronę okna. Powoli zaczynało robić się ciemno. Słońce chowało się za horyzontem, a padający w jego niknący blasku śnieg wyglądał prześlicznie. Prawdopodobnie w innych okolicznościach zacząłbym nucić jakąś świąteczną piosenkę, czy kolędę, ale w obliczu sytuacji, w której się znalazłem wcale nie było mi do śmiechu. Ani się obejrzałem, a do moich oczu napłynęły niechciane łzy. Zacząłem gorączkowo pociągać nosem i mrugać powiekami, jednak to na niewiele się zdało. Zwyczajnie zacząłem płakać. Parę chwil potem nie mogłem się już powstrzymać. Ogarnął mnie jakiś taki...dziwny smutek i żal. Sam nie wiem z czego to się wzięło. Czy z tej bezsilności, którą w tamtej chwili odczuwałem, czy dlatego, że Jongin nigdy nie odwzajemni mojej miłości?
- Kyu... - westchnęła cicho. - Za dużo samokrytyki. Chcesz skończyć jak Sehun?
Zaśmiałem się cicho na dźwięk imienia najmłodszego z moich przyjaciół. To prawda, Hunnie praktycznie zawsze miał zły humor, a rozweselał się tylko i wyłącznie przy Luhanie i to nawet nie zawsze. Niby maknae, a taki gbur.
- Wiesz, mówisz dokładnie jak Lay. Dobrze, że tu nie ma Lulu, bo pewnie by ci się rzucił do gardła. A wracając, to prosiłem, żebyś się nie wypowiadała, bo ja już postanowiłem.
- Ale ty ten czas powinieneś spędzić nie tylko z nami. Z nimi też. Będą się cieszyć - próbowała Hyerin.
- Myślisz, że nie wiem jakim jestem dla innych problemem?
- Gdybyś był problemem, to by tu nawet nie przychodzili - odbiła piłeczkę.
- To z czystej grzeczności.
- Kyu, wiesz, mógłbyś przestać robić z siebie ofiarę. Jesteś ich przyjacielem, oni cię kochają bez względu na to, czy jesteś sprawny, czy nie - Hyerin położyła mi rękę na dłoni i pogładziła delikatnie. - Bez ciebie wasza przyjaźń nie byłaby taka sama.
- Nie jestem tego taki pewien. Jestem INNY.
- Kyu, tego już za wiele. Nie mam zamiaru tego słuchać, rozumiesz? - Hyerin wstała i spojrzała na mnie nieprzychylnie.
- Nie zrozumiesz tego - posmutniałem. - Ja nie jestem tylko niepełnosprawny.
Siostra zmarszczyła brwi i ponagliła mnie ruchem ręki.
- Jakby ci to...huh... Hyerin, obiecaj, że nikomu nie powiesz, dobrze?
- Do brzegu Kyungsoo.
Wziąłem głęboki oddech i wypowiedziałem jak najszybciej byłem w stanie:
- Jestem gejem.
Zacisnąłem mocno powieki, czekając na reakcję Hyerin. Jednak przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadała. Czyżby była w aż takim szoku? Przecież od dawna było widać, że nie interesuję się dziewczynami...
- Nic nie powiesz? - uchyliłem jedno oko, spoglądając niepewnie na siostrę.
Hyerin zamrugała raz i drugi, ale nadal nie odpowiedziała.
- Heeej, odezwij się - zamachałem dłońmi tak, by mogła to zobaczyć.
- Zaskoczyłeś mnie - odparła w końcu.
- I ty twierdzisz, że wiesz o mnie wszystko? - zaśmiałem się.
- No wiesz, nie na codzień brat mówi ci, że jest gejem. To dla mnie coś nowego - Hyerin odchrząknęła, jednak posłała mi pełen ciepła uśmiech.
- Ale jest jeszcze coś... - moja twarz na powrót stała się posępna.
- Kyu, ja nie wiem jaki masz problem - siostra wyruszyła ramionami. - Przecież Kris i Suho też są gejami. Lulu i Sehun tak samo. Nie widzę nic złego w tym, że ty również jesteś. Oni zrozumieją.
- Nie o to chodzi... - mruknąłem smutno. - Ja się zakochałem, Hyerin.
Na dźwięk moich słów, uśmiech siostry poszerzył się, a ona sama podbiegła do mnie i położyła mi ręce na ramionach.
- Mów! Mów kto to! - krzyknęła radośnie.
- Czy to ważne? - odwróciłem wzrok i utkwiłem go w ścianie po mojej prawej.
- Kyungsoo! - Hyerin udała oburzenie.
- Ale obiecaj...obiecaj się nie wtrącać... - poprosiłem, na co ona jedynie kiwnęła głową. - Chodzi...o Jongina...
Po moich słowach zapadła niezręczna cisza. Zacząłem łamać kostki w lewej ręce.
- Kyu... To... Ja nie wiem, co powiedzieć... Wiesz, że Kai nie jest gejem, prawda? - ton głosu Hyerin zrobił się spokojny, ale słychać było, że jest jakaś...nieswoja.
- Tak, wiem to - odparłem mechanicznie.
- Kochanie... - szepnęła moja siostra. - Chciałabym ci pomóc, ale...
- Poradzę sobie. A teraz, czy mógłbym zostać sam? Proszę.
- Jasne... - Hyerin spojrzała na mnie ze współczuciem i wstała powoli.
Po chwili znów byłem sam. Ponownie odwróciłem się w stronę okna. Powoli zaczynało robić się ciemno. Słońce chowało się za horyzontem, a padający w jego niknący blasku śnieg wyglądał prześlicznie. Prawdopodobnie w innych okolicznościach zacząłbym nucić jakąś świąteczną piosenkę, czy kolędę, ale w obliczu sytuacji, w której się znalazłem wcale nie było mi do śmiechu. Ani się obejrzałem, a do moich oczu napłynęły niechciane łzy. Zacząłem gorączkowo pociągać nosem i mrugać powiekami, jednak to na niewiele się zdało. Zwyczajnie zacząłem płakać. Parę chwil potem nie mogłem się już powstrzymać. Ogarnął mnie jakiś taki...dziwny smutek i żal. Sam nie wiem z czego to się wzięło. Czy z tej bezsilności, którą w tamtej chwili odczuwałem, czy dlatego, że Jongin nigdy nie odwzajemni mojej miłości?
~*~
- I żebyś znalazł sobie drugą połówkę, która będzie pasowała do ciebie idealnie - szepnęła na koniec życzeń babcia, po czym ucałowała mnie delikatnie w policzek.
- Dziękuję babciu - uśmiechnąłem się, starając się zatuszować jakoś to, że jestem nie w humorze.
- Wszystko w porządku? - starsza kobieta spojrzała na mnie badawczo swoimi ciemnymi, małymi oczami.
- Tak - wyszczerzyłem zęby w jeszcze szerszym uśmiechu, by ją uspokoić.
- Ale wiesz, że w razie czego ja zawsze jestem pod ręką, prawda?
- Pewnie - zmrużyłem lekko oczy i pokiwałem głową.
Po tych słowach babcia wróciła do stołu. Ja natomiast westchnąłem głęboko i odwróciłem się w stronę okna. Pierwsza gwiazdka już chwilę temu pojawiła się na niebie, a teraz dołączały do niej stopniowo kolejne. Noc zapowiadała się naprawdę piękna.
- Kyungsoo, chodź, zaczynamy - usłyszałem za sobą głos mamy.
Kiwnąłem i podjechałem wózkiem do stołu. Zająłem miejsce przeznaczone dla siebie i zacząłem jeść. Kompletnie nie miałem na to ochoty, ale skoro mama i Hyerin tak się napracowały przy tym wszystkim, to mimo mojego podłego nastroju postanowiłem sprawić im przyjemność i chociaż spróbować tego, co zrobiły.
- I jak smakuje? - Hyerin nachyliła się do mnie i uśmiechnęła szeroko.
- Pyszne jak zawsze - odpowiedziałem i zwróciłem do przerwanej czynności.
Mijały kolejne minuty. Wszyscy wokół mnie rozmawiali, śmiali się, wspominali co zabawniejsze sytuacje. Tylko ja siedziałem i dłubałem pałeczkami w talerzu. Jedzenie praktycznie już wystygło, a ja mimo iż zjadłem tyle co nic, byłem już całkowicie pełny. Już chciałem taktownie podziękować i podjechać do swojego pokoju, kiedy w mieszkaniu zabrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Obecni zaprzestali rozmów, a mama i Hyerin wymieniły ze sobą krótkie spojrzenia. W tym momencie przemknęło mi przez głowę, że taki gest nie wróży nic dobrego.
- To ja otworzę! - moja siostra zerwała się od stołu i zbiegła po paru schodkach do przedpokoju, a następnie na przedsionek.
Chwilę mocowała się z zamkiem, a gdy już udało jej się otworzyć drzwi, do moich uszu dotarły głośne powitania. Co gorsza - głosy przybyłych były mi aż nad to dobrze znane. Momentalnie stanęły mi przed oczami trzy twarze - Krisa, Tao i Sehuna. To do nich należały dobiegające z dołu głosy. Usłyszałem, jak otrzepują buty, a następnie wchodzą na schody. Parę sekund później wszystkie trrzy sylwetki ukazały się w drzwiach salonu.
Potem rozpoczęła się seria powitań, moi przyjaciele składali życzenia moim rodzicom, wszystkim się kłaniali, a kiedy to dobiegło końca, ich twarze zwróciły się moją stronę. Widząc ich szerokie uśmiechy i czerwone jeszcze od zimna policzki, poczułem, jak coś przewraca mi się w żołądku, a cała jego zawartość niebezpiecznie podchodzi mi do gardła.
- Kyungsoo, tak jak było ustalone, jesteśmy po ciebie - powiedział radosnym tonem Tao.
Po jego słowach Kris zwrócił się w stronę mojej mamy:
- Nie będzie miała pani nam za złe, prawda?
Mama jedynie pokręciła głową. Jej oczy lśniły. I po tym właśnie rozpoznałem, że była w to bezpośrednio zamieszana.
- To w takim razie D.O - Sehun uśmiechnął się przebiegle - idziesz z nami.
W tamtej chwili moje oczy przypominały chyba dwa duże obiadowe talerze. Wiedziałem, że Hyerin jest zdolna do wielu rzeczy, ale żeby robić mi coś takiego?
- Hyeee - jęknąłem przeciągle, posyłając jej zbolałe spojrzenie.
- Teraz to już nie masz wyjścia - zawyrokował Kris.
Na dźwięk jego słów ramiona mi opadły, a oczy stały się jeszcze większe niż przed chwilą. Westchnąłem głęboko i pokiwałem głową ze zrezygnowaniem. Moja reakcja spotkała się z ogólnym zadowoleniem. Jednak szczególnie radosna okazała się Hyerin i moja mama oraz Sehun, Tao i YiFan.
~*~
- Dobrze, więc skoro jesteśmy tutaj już wszyscy, czas chyba na modlitwę - Suho podniósł się z krzesła i popatrzył znacząco na siedzącego po jego lewej Krisa.
- Owszem - pospieszył z odpowiedzią najwyższy z nas, również wstając.
Następnie zaczęło szurać kolejne dziewięć krzeseł. Poczułem się dziwnie, bo tylko ja siedziałem. Rozejrzałem się nerwowo, po czym pociągnąłem siedzącego obok mnie Luhana za rękaw jego koszuli.
- Mam prośbę - szepnąłem, kiedy mój przyjaciel nachylił się w moją stronę.
- Mhm.
- Pomożesz mi wstać? - zapytałem nieśmiało, na co Jelonek zmarszczył nieznacznie brwi, jednak chwilę potem skinął i chwycił mnie mocno za dłoń.
Wziąłem głęboki oddech i przykmnąłem powieki.
"Dasz radę D.O. Uda ci się..." - myślałem.
Kiedy zdjąłem nogi z podnóżka i powoli zacząłem się prostować, usłyszałem, jak któryś z moich przyjaciół bierze nazbyt głęboki oddech. Prawdopodobnie był to Baekhyun, który pewnie w tamtej chwili dostawał zawału.
Poczułem, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Miałem w nich jeszcze trochę czucia, więc doszło do mnie, że nie chcą współpracować. Dlatego zacisnąłem powieki, spiąłem wszystkie mięśnie i spróbowałem raz jeszcze. Jednak znowu nic z tego nie wyszło.
- Chanyeol, nie stój jak ciota, pomóż - zasyczał Lulu, na co siedzący po mojej drugiej stronie Channie wzdrygnął się gwałtownie.
Po chwili poczułem, jak on również chwyta mnie jedną ręką za łokieć, a drugą bierze moją dłoń w swoją.
- Na trzy - zarządził.
- Raz... Dwa... I...trzy - w momencie, gdy Chan wypowiadał ostatnie słowo, ja zebrałem się w sobie po raz kolejny.
Moje wciąż zamknięte oczy nie widziały napięcia, jakie malowało się na twarzach moich przyjaciół. W pewnej chwili poczułem, jak przez moje nogi przechodzi fala bólu. Jednak nie poddałem się. Już prawie się udało, nie mogłem odpuścić. Po paru sekundach przez pokój przeszedł cichy pomruk, który chwilę potem zamienił się w głośne wyrazy zachwytu i zadowolenia. Uchyliłem najpierw jedno, a później drugie oko. Jedenaście sylwetek było zwrócone wprost na mnie. Każdy z moich przyjaciół uśmiechał się, a w oczach Baeka zauważyłem łzy.
- Przepraszam, że tak długo, ale... - zacząłem się tłumaczyć.
- Kyungsoo, nie wygłupiaj się - przerwał mi Jongin. - Teraz dopiero możemy zacząć.
Wziąłem głęboki oddech i przykmnąłem powieki.
"Dasz radę D.O. Uda ci się..." - myślałem.
Kiedy zdjąłem nogi z podnóżka i powoli zacząłem się prostować, usłyszałem, jak któryś z moich przyjaciół bierze nazbyt głęboki oddech. Prawdopodobnie był to Baekhyun, który pewnie w tamtej chwili dostawał zawału.
Poczułem, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Miałem w nich jeszcze trochę czucia, więc doszło do mnie, że nie chcą współpracować. Dlatego zacisnąłem powieki, spiąłem wszystkie mięśnie i spróbowałem raz jeszcze. Jednak znowu nic z tego nie wyszło.
- Chanyeol, nie stój jak ciota, pomóż - zasyczał Lulu, na co siedzący po mojej drugiej stronie Channie wzdrygnął się gwałtownie.
Po chwili poczułem, jak on również chwyta mnie jedną ręką za łokieć, a drugą bierze moją dłoń w swoją.
- Na trzy - zarządził.
- Raz... Dwa... I...trzy - w momencie, gdy Chan wypowiadał ostatnie słowo, ja zebrałem się w sobie po raz kolejny.
Moje wciąż zamknięte oczy nie widziały napięcia, jakie malowało się na twarzach moich przyjaciół. W pewnej chwili poczułem, jak przez moje nogi przechodzi fala bólu. Jednak nie poddałem się. Już prawie się udało, nie mogłem odpuścić. Po paru sekundach przez pokój przeszedł cichy pomruk, który chwilę potem zamienił się w głośne wyrazy zachwytu i zadowolenia. Uchyliłem najpierw jedno, a później drugie oko. Jedenaście sylwetek było zwrócone wprost na mnie. Każdy z moich przyjaciół uśmiechał się, a w oczach Baeka zauważyłem łzy.
- Przepraszam, że tak długo, ale... - zacząłem się tłumaczyć.
- Kyungsoo, nie wygłupiaj się - przerwał mi Jongin. - Teraz dopiero możemy zacząć.
~*~
Po godzinie, kiedy już wszystko, co zostało przygotowane, zniknęło ze stołu, a naczynia i sztućce były posprzątane, cała nasza dwunastka zgromadziła się w pobliżu sporych rozmiarów choinki. W całym pokoju pachniało lasem, a wokół nas unosiła się ta, jak to ludzie określają, wyjątkowa aura. Z głośników cicho płynęła melodia najbardziej znanej kolędy. Wszyscy, nawet Sehun, byli zadowoleni. Powiem szczerze, że jeśli początkowo byłem negatywnie nastawiony do tej naszej wspólnej wigilii, to w tamtej chwili dotarło do mnie, jak bardzo marnotrawiłem święta przez ostatnie cztery lata. Byłem zamknięty na otoczenie, nic mnie nie cieszyło. Nie doceniałem tego, że to chyba jedyny czas w roku, kiedy cała moja rodzina gromadzi się przy jednym stole, i kiedy możemy pobyć ze sobą wszyscy razem. Byłem zaślepiony tym, że jestem niepełnosprawny, że jestem inny. A wcale tak nie było. Hyerin miała rację - moi bliscy nadal mnie kochali. Dopiero wtedy zorientowałem się, że przecież żaden z moich przyjaciół nie odwrócił się ode mnie po wypadku, że nadal byłem dla nich równie ważny, jak nie ważniejszy. Tylko po prostu nie umiałem tego dostrzec. Dlaczego? Bo byłem zwykłym egoistą.
- Chyba możemy już rozpakować prezenty - zawyrokował Xiumin, który co chwilę rzucał tęskne spojrzenia górze paczek i prezentów, która piętrzyła się pod choinką.
Jego propozycja spotkała się z ogólną aprobatą i praktycznie w tej samej sekundzie wszyscy rzucili się na poszukiwania prezentów przeznaczonych dla siebie. Z uśmiechem przyglądałem się, jak wszyscy cieszą się z podarunków.
- A tu jest coś ode mnie - wzdrygnąłem się, słysząc tuż obok swojego ucha cichy głos Jongina.
- Wystraszyłeś mnie - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Przepraszam - Kai zrobił niewinną minę i wyciągnął przed siebie trzymany dotychczas za plecami pakunek. - To spacjalny prezent, wiesz?
Spojrzałem z zaciekawieniem na trzymane w dłoniach pudełeczko. Obróciłem je parokrotnie wokół jego osi, po czym rozwiązałem cieniutką, czerwoną wstążeczkę, w które było owinięte. Następnie rozdarłem granatowy papier w małe, białe śnieżynki, a moim oczom ukazało się czarne, atłasowe pudełko. Takie, w jakim trzyma się biżuterię. Zmarszczyłem brwi, po czym chwyciłem jego wieczko i zdjąłem je. Z moich ust wyrwało się ciche westchnienie. Kai, słysząc to, kucnął przy mnie i wlepił spojrzenie swoich dużych oczu w moje, które momentalnie stały się lekko wilgotne.
- Boże... - wyszeptałem. - Jongin, to jest naprawdę...piękne.
- Miałem nadzieję, że ci się spodoba - chłopak chwycił mnie za dłonie i przyłożył do swojego policzka. - Na pewno będzie ci w nim do twarzy.
Poczułem, jak w gardle robi mi się co raz bardziej sucho. Zwiększyłem częstotliwość mrugania do maksimum, żeby tylko się nie rozpłakać. Wpatrywałem się w znajdujący się w pudełeczku łańcuszek z pięknym wisiorkiem w kształcie nutki.
- Nie wiem, jak mam ci dziękować - wychrypiałem, unosząc głowę i patrząc Kaiowi w oczy.
- Chyba wiem, co mógłbyś zrobić - odparł tajemniczo Jongin i wypuścił moje ręce z uścisku.
Spojrzałem na niego pytająco, po czym zamknąłem pudełeczko z prezentem i odłożyłem je na stolik, który znajdował się akurat w zasięgu mojej ręki. Jongin natomiast wstał i zerknął na mnie z uśmiechem.
- Wstań - powiedział po chwili, a w pokoju zapadła grobowa cisza.
Zmarszczyłem brwi i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
- Kai, co ty wyprawiasz? - Luhan podszedł do stojącego przede mną blondyna i przyjął pozycję "obronną".
- To, co słyszysz - odparł Jongin. - Kyungsoo, zrób, to co powiedziałem.
- Dosyć - wtrącił się Xiumin i stanął w pobliżu Lulu.
- W porządku - uspokoiłem ich. - Kai, nie uważam, żeby to był dobry pomysł.
- D.O, posłuchaj mnie. Zaufaj mi - upierał się Kai. - Ja w ciebie wierzę.
- Jongin, nie przesadzajmy, już dzisiaj wystarczająco się... - zaczął Luhan, jednak ja przerwałem mu ruchem ręki.
- Lulu, skoro Kai mnie prosi. Dzisiaj Wigilia, jeśli tego sobie właśnie życzy.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Baekhyun kręcił głową, a jego twarz wyrażała strach.
- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? - wyszeptał oniemiały Lay.
- Dam radę - zacisnąłem lekko pięści i przymknąłem powieki.
Jongin skinął głową i podszedł do mnie. Złapał mnie za ręce i uniósł je na wysokość swoich bioder. Wziąłem głęboki oddech i zagryzłem wargę. Zacisnąłem palce na dłoniach Kaia i postawiłem stopy na dywanie. Ktoś zachłysnął się powietrzem, po czym zaczął kalszeć. Uśmiechnąłem się w myślach. Postanowiłem, że zrobię to dla niego. Dla Jongina.
Chwilę jeszcze posiedziałem, po czym wsparłem się jedną ręką o podłokietnik, a drugą wciąż trzymałem się Kaia. Uniosłem się z siedzenia i nagle moje ciało poraził ból. Przeszedł od kręgosłupa aż po czubki palców.
"Nie poddawaj się" - pomyślałem.
- D.O... - jęknął przerażony Baekkie.
Pokręciłem jedynie głową i wróciłem do przerwanej czynności. Po paru sekundach spiąłem od nowa wszystkie partie mięśni, by chwilę potem poczuć w miarę stabilny grunt pod nogami. Odetchnąłem i otworzyłem oczy. Kai patrzył wprost w moje oczy. Poczułem się trochę niekomfortowo, bo chyba pierwszy raz w życiu skupiał swoją uwagę tylko na mnie. Posłał mi krzepiący uśmiech, po czym rozejrzał się po przyjaciołach i powiedział:
- Kyungsoo, skoro już stoisz, to spróbuj zrobić krok. Chociaż jeden.
Otworzyłem oczy szeroko i odparłem:
- Ja...nie dam rady. Bardzo bym chciał, ale...
- Uwierz mi - wyszeptał prawie niedosłyszalnie blondyn.
Zamknąłem oczy. Czy mi się uda? Przecież...nie próbowałem chodzić już bardzo dawno. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zrobiłem chociażby jeden najmniejszy kroczek.
- Spróbuję - odpowiedziałem po krótkim namyśle. - Dla was.
- Podejdziesz ze mną tam? - Jongin wskazał ruchem głowy wiszącą pod żyrandolem jemiołę.
Zmarszczyłęm brwi, jednak pokiwałem głową. I w tej chwili, kiedy znowu nasze spojrzenia się spotkały, poczułem coś, co do tej pory było dla mnie kompletnie obce. Moje ciało przeszedł dreszcz, a potem rozlała się po nim fala ciepła. O dziwo - dotarła również do moich stóp. Spojrzałem na nie ze zdziwieniem. Czyżby wróciło mi czucie? Poruszałem palcami u stóp. Jak to... STOP! Poruszyły się?!
- Boże... - wyrwało mi się. - Nie...wierzę...
- Co jest? - zaniepokoił się Suho.
Zamiast mu odpowiedzieć uniosłem lekko stopę i postawiłem ją paręnaście centymetrów w stronę wyznaczoną mi przez Kaia. W oczach chłopaka pojawiły się radosne iskierki.
- Kyungsoo, dasz radę - szeptał blondyn, podczas gdy ja stawiałem kolejne małe kroki.
Sam nie mogłem uwierzyć w to, co się działo. Chodziłem! To było...coś niesamowitego. Już zapomniałem jak to jest móc wykonywać tą czynność.
- Ja chodzę... - wychrypiałem, kiedy w końcu udało mi się dojść w wyznaczone miejsce.
Po wypowiedzianych przeze mnie słowach w pokoju zrobiło się ogromne zamieszanie. Baekhyun zaczął płakać, reszta klaskała.
- To cud - usłyszałem głos Chena. - Nigdy w życiu nie wierzyłem w cuda...ale to...to jest autentyczny cud!
Wszyscy przytaknęli, po czym w pokoju na nowo zapadła cisza.
- Kyungsoo, jestem z ciebie dumny, wiesz? - zapytał Jongin, patrząc mi głęboko w oczy.
- To wszystko dzięki tobie - szepnąłem i odetchnąłem głęboko.
- A teraz poproszę o nagrodę - Kai uśmiechnął się znacząco i spojrzał w górę.
Poszedłem za jego przykładem. Zmarszczyłem brwi.
- Jemioła, D.O, jemioła - podpowiedział mi Xiumin.
- Ach... - westchnąłem.
Skinąłem głową i poprosiłem, by Kai nachylił się w moją stronę. I kiedy szykowałem się, by dać mu delikatnego buziaka w policzek, on odwrócił głowę, a nasze usta się spotkały. Otworzyłem oczy gwałtownie, chcąc dać mu do zrozumienia, że jestem przerażony, ale on nie dał mi się wyswobodzić z jego uścisku.
- Gdzie się wybierasz? - zachichotał, kiedy zakończył nasz pocałunek.
- Już...nieważne... - zmieszałem się i opuściłem głowę.
- Wiesz co? - zapytał Jongin.
- Tak?
- Kocham cię - wyszeptał wprost do mojego ucha, na co moje policzki pokryły się soczystym rumieńcem. - Jesteś moim największym skarbem i już nigdy nie pozwolę ci w ciebie zwiątpić, rozumiesz?
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.
- Jak słodko, porzygać się idzie - sarknął Sehun, przewracając oczami.
- No wiesz! - Luhan uderzył swojego chłopaka w ramię. - Jak możesz psuć taką piękną chwilę?! Przecież to istny cud! Bożonarodzeniowy cud, Hunnie.
Dobry wieczór~ Cóż, nie sądziłam, że zdążę, ale jestem^^ Oto shot, który jest prezentem specjalnie dla was^^ Tak z okazji świąt. Oczywiście życzę wam, żeby były dla was szczęśliwe i radosne - czyli takie jakie, powinny<3 Wesołych świąt kochani!
A tak dodatkowo powiem, że jest to shocik ze specjalną dedykacją dla Avy i Dubu (ze względu na KaiSoo) i dla Unni, która sama sobie powinna tutaj wyłapać coś dla siebie:>
- D.O, posłuchaj mnie. Zaufaj mi - upierał się Kai. - Ja w ciebie wierzę.
- Jongin, nie przesadzajmy, już dzisiaj wystarczająco się... - zaczął Luhan, jednak ja przerwałem mu ruchem ręki.
- Lulu, skoro Kai mnie prosi. Dzisiaj Wigilia, jeśli tego sobie właśnie życzy.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Baekhyun kręcił głową, a jego twarz wyrażała strach.
- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? - wyszeptał oniemiały Lay.
- Dam radę - zacisnąłem lekko pięści i przymknąłem powieki.
Jongin skinął głową i podszedł do mnie. Złapał mnie za ręce i uniósł je na wysokość swoich bioder. Wziąłem głęboki oddech i zagryzłem wargę. Zacisnąłem palce na dłoniach Kaia i postawiłem stopy na dywanie. Ktoś zachłysnął się powietrzem, po czym zaczął kalszeć. Uśmiechnąłem się w myślach. Postanowiłem, że zrobię to dla niego. Dla Jongina.
Chwilę jeszcze posiedziałem, po czym wsparłem się jedną ręką o podłokietnik, a drugą wciąż trzymałem się Kaia. Uniosłem się z siedzenia i nagle moje ciało poraził ból. Przeszedł od kręgosłupa aż po czubki palców.
"Nie poddawaj się" - pomyślałem.
- D.O... - jęknął przerażony Baekkie.
Pokręciłem jedynie głową i wróciłem do przerwanej czynności. Po paru sekundach spiąłem od nowa wszystkie partie mięśni, by chwilę potem poczuć w miarę stabilny grunt pod nogami. Odetchnąłem i otworzyłem oczy. Kai patrzył wprost w moje oczy. Poczułem się trochę niekomfortowo, bo chyba pierwszy raz w życiu skupiał swoją uwagę tylko na mnie. Posłał mi krzepiący uśmiech, po czym rozejrzał się po przyjaciołach i powiedział:
- Kyungsoo, skoro już stoisz, to spróbuj zrobić krok. Chociaż jeden.
Otworzyłem oczy szeroko i odparłem:
- Ja...nie dam rady. Bardzo bym chciał, ale...
- Uwierz mi - wyszeptał prawie niedosłyszalnie blondyn.
Zamknąłem oczy. Czy mi się uda? Przecież...nie próbowałem chodzić już bardzo dawno. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zrobiłem chociażby jeden najmniejszy kroczek.
- Spróbuję - odpowiedziałem po krótkim namyśle. - Dla was.
- Podejdziesz ze mną tam? - Jongin wskazał ruchem głowy wiszącą pod żyrandolem jemiołę.
Zmarszczyłęm brwi, jednak pokiwałem głową. I w tej chwili, kiedy znowu nasze spojrzenia się spotkały, poczułem coś, co do tej pory było dla mnie kompletnie obce. Moje ciało przeszedł dreszcz, a potem rozlała się po nim fala ciepła. O dziwo - dotarła również do moich stóp. Spojrzałem na nie ze zdziwieniem. Czyżby wróciło mi czucie? Poruszałem palcami u stóp. Jak to... STOP! Poruszyły się?!
- Boże... - wyrwało mi się. - Nie...wierzę...
- Co jest? - zaniepokoił się Suho.
Zamiast mu odpowiedzieć uniosłem lekko stopę i postawiłem ją paręnaście centymetrów w stronę wyznaczoną mi przez Kaia. W oczach chłopaka pojawiły się radosne iskierki.
- Kyungsoo, dasz radę - szeptał blondyn, podczas gdy ja stawiałem kolejne małe kroki.
Sam nie mogłem uwierzyć w to, co się działo. Chodziłem! To było...coś niesamowitego. Już zapomniałem jak to jest móc wykonywać tą czynność.
- Ja chodzę... - wychrypiałem, kiedy w końcu udało mi się dojść w wyznaczone miejsce.
Po wypowiedzianych przeze mnie słowach w pokoju zrobiło się ogromne zamieszanie. Baekhyun zaczął płakać, reszta klaskała.
- To cud - usłyszałem głos Chena. - Nigdy w życiu nie wierzyłem w cuda...ale to...to jest autentyczny cud!
Wszyscy przytaknęli, po czym w pokoju na nowo zapadła cisza.
- Kyungsoo, jestem z ciebie dumny, wiesz? - zapytał Jongin, patrząc mi głęboko w oczy.
- To wszystko dzięki tobie - szepnąłem i odetchnąłem głęboko.
- A teraz poproszę o nagrodę - Kai uśmiechnął się znacząco i spojrzał w górę.
Poszedłem za jego przykładem. Zmarszczyłem brwi.
- Jemioła, D.O, jemioła - podpowiedział mi Xiumin.
- Ach... - westchnąłem.
Skinąłem głową i poprosiłem, by Kai nachylił się w moją stronę. I kiedy szykowałem się, by dać mu delikatnego buziaka w policzek, on odwrócił głowę, a nasze usta się spotkały. Otworzyłem oczy gwałtownie, chcąc dać mu do zrozumienia, że jestem przerażony, ale on nie dał mi się wyswobodzić z jego uścisku.
- Gdzie się wybierasz? - zachichotał, kiedy zakończył nasz pocałunek.
- Już...nieważne... - zmieszałem się i opuściłem głowę.
- Wiesz co? - zapytał Jongin.
- Tak?
- Kocham cię - wyszeptał wprost do mojego ucha, na co moje policzki pokryły się soczystym rumieńcem. - Jesteś moim największym skarbem i już nigdy nie pozwolę ci w ciebie zwiątpić, rozumiesz?
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.
- Jak słodko, porzygać się idzie - sarknął Sehun, przewracając oczami.
- No wiesz! - Luhan uderzył swojego chłopaka w ramię. - Jak możesz psuć taką piękną chwilę?! Przecież to istny cud! Bożonarodzeniowy cud, Hunnie.
Dobry wieczór~ Cóż, nie sądziłam, że zdążę, ale jestem^^ Oto shot, który jest prezentem specjalnie dla was^^ Tak z okazji świąt. Oczywiście życzę wam, żeby były dla was szczęśliwe i radosne - czyli takie jakie, powinny<3 Wesołych świąt kochani!
A tak dodatkowo powiem, że jest to shocik ze specjalną dedykacją dla Avy i Dubu (ze względu na KaiSoo) i dla Unni, która sama sobie powinna tutaj wyłapać coś dla siebie:>
Waaa *.* to było przesłodkie *.* chociaż oczywiście standardowo się poryczałam, no ale to już inna kwestia. Kai jest taaki kochany ^^ D.O. ma farta, że trafił na takich przyjaciół, którzy go nie zostawili... i muszę przyznać, że spodobały mi się te przemyślenia o świętach.. dużo ludzi zapomina o tym co jest najistotniejsze w tych dniach.. ehh
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację <3 genialny prezent haha ^^
Jeszcze raz Wesołych Świąt! :D
Czytałam to dwa razy - wczoraj w nocy i dzisiaj i za każdym razem się poryczałam. Yuri ja z ręką na sercu mogę ci powiedzieć że to najlepszy szot jaki napisałaś a to.... Lal... Nie sądzilam, że to będzie tak piękne. Mam łzy w oczach. Boże... Dziękuję ci kochana. To chyba jedyne słowa.ktore mogę ci powiedzieć. To było na prawde genialne ale w sumie, mogłam się tego spodziewać. Nie mam słów. Płaczę.
OdpowiedzUsuńCzytałam w nocy i teraz jestem wystarczająco przytomna żeby skomentować ^^
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, od czego powinnam, a potem pospazzuje, ok? :D
To smutne, że Kyungsoo utracił wiarę w siebie :c Przecież miał wokół tyle kochających go osób! Na początku byłam "zła" na niego... no bo oni go wyciągają, robią wszystko, żeby spędził miło święta, a tu cholera jasne "nie, jestem do niczego, dajcie mi zdychać w samotności". Jak sam później przyznał, był egoistą i to takim konkretnym ^^
Szczerzyłam się jak głupia kiedy pomimo sehunowatego zachowania D.O, chłopaki i tak po niego przyjechali ^^
Tak apropo sehunowatego zachowania - Lulu jaki obrońca uciśnionych Malfoy'ów xD Db, ze się tam nie pobili xD Suho umma jak zwykle musiał zepsuć zabawę :c mój kochany sztywniak :P
Kai rządzi~ Myślę, że Kyu potrzebował takiego kopa xD Kogoś, kto każe mu ruszyć dupę i przestać się nad sobą użalać xD No i opłacało się, nie Kyu? ^^
Okay... to teraz spazz...
OMOMOMOMOMOMO!!!!! Wiesz, ze ja szaleję na każdą wzmiankę o KrisHo? ^^ Moje kochane liderki :D jeszcze tylko brakowało Krisa dającego wszyskim opłatek, bo to przecież głowa rodziny :D hehehehe no i grumpy Sehunnie <3 moja mniejsza miłość ^^
aż teraz nie pamiętam co miałam jeszcze pisać :c
no nic, jak na mnie to i tak dłuuuuuuugaśnie ^^
Zabieraj się do TL <3
xoxo
Jeny.. Cudo *-*
OdpowiedzUsuńwybacz ale nie wiem co sensownego napisać. Ah ten Kai *-* wyruszyłam się na koniec. Życzę weny i żebyś nigdy nie traciła chęci do pisania, bo robisz to wspaniale! <3
Jeżu, Yuuri... Nawet sobie nie wyobrażasz, jakiego banana mam teraz na twarzy. :D To trochę się kłóci z moimi lekko wilgotnymi oczami, ale w żaden sposób mi to nie przeszkadza. ^^
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz spięłam dupę i weszłam na Twojego bloga. T.T Okropnie mi z tym źle, bo Ty dałaś mi komentarze pod wieloma postami, a ja się tak opierniczałam. >< Przepraszam. Q.Q Dzisiaj tak coś mnie tknęło, bo w sumie włączyłam laptopa po to, żeby pouczyć się trochę tańca do "N.O" BTS, ale przegrałam. Dramat z tym. o.o Zostawiłam w takim razie naukę i uznałam, że sobie coś poczytam i od razu na myśl przyszedł mi Twój blog. I dobrze trafiłam, akurat na świątecznego shota, który jest NIESAMOWITY. *^* Ale wszystko po kolei. xD
To przykre, że istnieją na świecie takie osoby, które nie lubią świąt. T.T Jest to przecież jeden z nielicznych wyjątkowych momentów w roku. Chociaż tok rozumowania Kyungsoo jest bardzo sensowny. To smutne, że ludzie tylko na czas świąt zachowują się jak dobre istotki, a później wszystko wraca do szarej i ponurej rzeczywistości...
Jak przeczytałam, że Kyungsoo jest sparaliżowany, to ścisnęło mi się serce. T.T Wypadek... I to jeszcze 24 grudnia... Naprawdę nie dziwię się, że D.O nie lubi świąt... To zrozumiałe, że ma po prostu uraz.. Q.Q
Wspólna wigilia to naprawdę świetny pomysł! :D Sama z moimi pięcioma koleżankami przygotowałyśmy sobie taką i było wspaniale, a co dopiero jak jest drugie tyle osób. ^^ Tylko nadal mi przykro, że Kyungsoo nawet tych kilku godzin nie chciał spędzić z przyjaciółmi... Nigdy nie byłam w takiej sytuacji jak on, ale naprawdę smutno, że przestał wierzyć w siebie i w to, że przyjaciele, pomimo jego niepełnosprawności nadal go kochają. Jednak miał o sobie taką niską ocenę, że nie mógł dostrzec nawet tego..
HUNHAN HUNHAN HUNHAN <333 Mana jest wielce oddaną fanką HunHana i wariuję, kiedy widzę chociaż małą wzmiankę o nich. xD Dziękuję, że go tu wepchałaś, dzięki temu Twoje opowiadanie podoba mi się jeszcze bardziej. ;3
Luhan wielki obrońca Sehuna. xD Nie dziwię się, ale mógłby trochę zluzować, chyba sam najlepiej powinien wiedzieć o tym, że jego ukochany to niezły gardziciel. xD Bardzo mi się podoba ten dialog chłopaków, właśnie, kiedy informowali D.O o wigilii i kiedy Lulu bronił Sehuna - śmiałam się wtedy jak głupia do laptopa. :DD
Chanyeol i Xiumin - najgłośniejsi członkowie EXO ever. xD Może to dobrze, że ich nie było, bo Kyungsoo by się jeszcze bardziej zraził. xD A zresztą boję się, jakim sposobem Chanyeol zacząłby przekonywać D.O do pójścia na wigilię, znając jego nieobliczalny charakter.. *^*
Hyerin jest taaaka kochaaaana <3 Cieszę się, że tak pozytywnie zareagowała na wyznanie D.O. Kyu powinien się cieszyć, że ma tak świetną siostrę, nie wszystkie przyjęłyby dobrze wiadomość, że ich brat jest gejem... Następne wyznanie jednak mnie zszokowało. Wiedziałam oczywiście, że Kyungsoo zakochał się w Jonginie (w końcu obrazek na początku na to wskazywał xD), ale.... Kai... nie... on nie jest gejem... Taka miłość jest najgorsza... Ze świadomością, że osoba, którą się kocha jest tej samej płci, ale nie tej samej orientacji... W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy i utrzymywały się aż do końca Twojego shota. Jednak potem przerodziły się raczej w łzy radości. ;)
Dobra, przejdę już do momentu, który w tym opowiadaniu zauroczył mnie tak bardzo, że czytałam go chyba z pięć razy. *^*
Kai każe Kyungsoo wstać z wózka. Pierwszą moją myślą było: ,,Co ty, debilu, robisz?!", ale potem uświadomiłam sobie, że to musi mieć jakiś swój cel. A potem wzmianka o jemiole... Na mojej twarzy pojawił się tak szeroki uśmiech, że musiałam wyglądać jak psychol. ;D W sumie doszłam do wniosku, że D.O jednak całkowicie nie przestał w siebie wierzyć. Gdyby tak było, nie podniósłby się z wózka, a co za tym idzie - nie zrobiłby tych kilku kroków w wyznaczoną przez Jongina stronę. *^* Cieszę się, że Kyu uświadomił sobie wreszcie, że przyjaciele nadal go kochają, a nie trzymają się z nim jedynie z grzeczności. :) A Kai jest cwany... ^^ Zaprowadził Kyungsoo do jemioły, a to spryciarz. xD A potem ten pocałunek... Jak ogólnie nie jestem wielką fanką KaiSoo, to teraz poczułam motylki w brzuchu. <333 Śliczny moment. :3 Potem słowa Jongina... I Mana topi się w morzu własnych, wylanych ze szczęścia łez. <3
UsuńLuhan ma rację. To jest bożonarodzeniowy cud. Albo nawet cuda. Kyungsoo odzyskał wiarę w siebie, uświadomił sobie miłość przyjaciół do niego, odzyskał czucie w nogach (? odzyskał? do końca? czy nie? Dobra, będę sobie wmawiała, że tak. xD) i dowiedział się, że jego ukochany również go kocha... T__T Idealnie. T___T
Yuri. Twój pierwszy fick przeczytany przeze mnie (wybacz... ;;;;;;;) i jestem ZACHWYCONA. <3 Jest piękny. <3 W sumie dzięki niemu jeszcze bardziej czuję atmosferę świąt. :3 Poza tym powiem Ci, że bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Jest taki przyjemny i lekki. <3
Cieszę się, że jednak odechciało mi się tej nauki tańca. Dzięki temu mogłam przeczytać tak wspaniałe opowiadania jak to wyżej. <3
Przepraszam Cię jeszcze raz za tak późny mój debiut w komentowaniu na Twoim blogu. T.T Sehun by mną wzgardził, na pewno. Q.Q
Dziękuję Ci za komentarze u mnie. Bardzo poprawiają mi humor. <3
I nie przepraszaj za późne skomentowanie. To raczej ja powinnam padać Ci do stóp i błagać o wybaczenie.
Postaram się częściej do Ciebie wpadać. <3
Wesołych Świąt, Yuri i życzę więcej tak cudownych ficków jak ''Miracles in December"! <3
HWAITING!
Jejku. To było takie piękne. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego z EXO. Lubię opowiadania, gdzie bohater jest niepełnosprawny, a tutaj doszła do tego jeszcze ta z początku nieodwzajemniana miłość. Tak mi było szkoda D.O, że bez przerwy myślałam, że się poryczę. A wigilia była piękna. To, jak bardzo się starał, żeby wstać. Jak w końcu wstał i szedł, pokonał swoje słabości - to było najpiękniejsze. I oczywiście słodkie wyznanie Kaia. Hhaha ale Sehun rozwalił system na końcu, świetne zakończenie :D Wesołych świąt:)
OdpowiedzUsuńkocham cię, do jasnej patelni, no! najsłodszy kaisoo, najsłodszy, boże. pokochałam ten pairing jeszcze bardziej, a stoi na pierwszym miejscu razem z hunhanem. ale przy kaisoo mam takie felsy, że się po prostu nie da. kyungsoo ma takich kochanych przyjaciół, chcieli za wszelką cenę spędzić z nim święta i im się udało. kai najlepszy, dzięki niemu kyungsoo uwierzył w to, że może znów chodzić, chociaż już dawno stracił na to nadzieję. i ta scena pod jemiołą, kai, ty niegrzeczny! (naleśnikowi znów włączają się felsy, zaczyna się miotać na fotelu, jezu) wiem, że będę nie raz wracać do tego ficzka, bo naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńkaisoo, moje miłości ♥
Ja nie mogę! To jest piękne! Wręcz cudowne!
OdpowiedzUsuńMieć taki talent! jak ja zazdroszczę.
po prostu od bardzo dawno nie czytałam czegoś tak cudownego!
Brak mi słów-to jest za piękne! <3
To jest piękne *^*. Już któryś raz to czytam i nie mogę przestać <3.
OdpowiedzUsuń