Dym.
Czujesz?
Co się dzieje?
Dlaczego nie uciekasz?
Stoisz w miejscu.
Ratuj się.
Tam ktoś siedzi.
Działaj.
Dlaczego nic nie robisz?
On zaraz umrze.
Dusi się.
Ty też jesteś coraz słabszy.
Dlaczego biernie patrzysz, jak on kona?
Spróbuj chociaż.
Wiem, że może ci się udać.
Nie stój tak.
Ratuj go.
Ratuj siebie!
Dlaczego...
...
Za późno...
To już koniec.
Widzisz? Nie żyje.
A czyja to wina?
Twoja.
Będziesz żył z wyrzutami sumienia.
Chociaż twój czas już i tak się kończy.
Umierasz.
Ale będziesz winny nawet po śmierci.
Bo nic nie zrobiłeś.
Bo ten chłopak zginął przez ciebie.
- Prosimy o zapięcie pasów. Samolot podchodzi do lądowania - po pokładzie maszyny rozniósł się piskliwy głos stewardessy, co wyrwało siedzącego przy jednym z okien szatyna ze snu.
Otworzył oczy szeroko, a po chwili przetarł je wierzchem dłoni. Czuł się jakoś dziwnie. Nie to, że coś go bolało. Po prostu... Ten sen... Był naprawdę niepokojący. I mimo iż zdawał sobie sprawę, że sny to jedynie wytwór wyobraźni, to nie czuł się komfortowo. Widział ogień. Z każdej strony otaczały go płomienie, które powoli zaczynały parzyć jego skórę. Chciał uciekać, ale zamiast tego stał jak wryty i nie był w stanie się ruszyć. A przecież to był tylko sen. Przecież mógł robić co chciał. Przecież to był wytwór jego umysłu! Więc dlaczego nie był w stanie nawet kiwnąć palcem?! A potem jeszcze ten czarnowłosy chłopak... Minho wydawało się, że w tej kruchej, umierającej postaci było coś znajomego. Ale kompletnie nie miał pojęcia co to mogło być. Chłopak nie patrzył na niego, ale wyczuwał w jego postawie coś dziwnego. Naprawdę dziwnego. Nie wiedział, co takiego od niego biło, ale na pewno nie było to nic normalnego. Z jednej strony Minho chciał znaleźć się od czarnowłosego jak najdalej, bo zwyczajnie napawał go niepokojem, jednak z drugiej jakaś tajemnicza siła ciągnęła go w jego stronę. Chciał mu pomóc. Naprawdę chciał. Ale potem... Potem sufit się zawalił i...i dla czarnowłosego nie było już ratunku. A cichy głos w głowie Minho miał rację. To była JEGO wina...
~*~
Choi Minho był studentem trzeciego roku na wydziale medycyny. Dwa lata studiował z Busan, jednak dzięki wpływom swojego ojca został przeniesiony do Seulu. Właściwie, to chłopak nie miał ochoty wyjeżdżać. Jednak pan Choi nie przyjmował do wiadomości, że Minho chce zostać w Busan. Twierdził, że tylko w Seulu jego syn może dostać stypendium, ukończyć studia z wyróżnieniem, dostać dobrą pracę i, jak to się mówi, wyjść na ludzi. Minho był całkiem innego zdania, ale jego ojciec był cholernie uparty, więc nie było mowy o pozostaniu w Busan. Poza tym matka Minho stanęła po stronie pana Choi, bo zwyczajnie się bała. Chłopak w zasadzie nie miał do niej szacunku. Wiadomo, nie okazywał swojej niechęci, ale kobieta wzbudzała w nim chyba same negatywne emocje. Niby powinien traktować ją z ogromnym szacunkiem, bo w końcu przecież była jego matką, ale nawet jeśli nie wiadomo jak by się starał, zwyczajnie nie potrafił. Kiedy miał dziesięć lat, zostawiła jego i ojca dla jakiegoś sporo młodszego od siebie mężczyzny. Po prostu z dnia na dzień wyprowadziła się, ponieważ (jak wtedy powiedziała) jej miłość do ojca wypaliła się. Pan Choi starał się ukryć przed synem prawdziwy powód odejścia matki, jednak chłopak doskonale wiedział, co się wydarzyło. Po prostu słyszał całą rozmowę rodziców. Od tamtego dnia szczerze znienawidził kobietę, którą jeszcze parę godzin wcześniej bez przeszkód mógł nazwać matką. Po jej odejściu pan Choi załamał się i popadł w długi. Zaczął nawet pić. Dlatego opiekę nad Minho sprawowała babcia, która mieszkała w Busan. Jednak parę lat później ojciec chłopaka odniósł niespodziewany sukces. Dzięki wsparciu przyjaciół pan Choi dał radę jakoś odciąć się od dotychczasowego życia. Razem ze swoim wieloletnim przyjacielem założyli firmę. Od tamtego czasu ojciec Minho był w stanie opłacać szkołę chłopaka i wszystko, co dotyczyło jego wychowania. Jednak Minho nadal mieszkał w Busan. Aż do dnia, w którym ojciec nakazał mu natychmiastowy powrót do Seulu. Parę dni przed wylotem pan Choi poinformował syna również o powrocie jego matki. Powiedział, że nie chciał mu mówić wcześniej, bo to miała być niespodzianka. Minho dziwiło zachowanie ojca. Jak można kochać kogoś, kto wiele lat temu zostawił cię i zwyczajnie zdeptał to, co was łączyło? Chłopakowi wydawało się to wręcz chore. Dlatego przyrzekł sobie, że nie będzie ukrywał swoich uczuć i zwyczajnie będzie okazywał, jak bardzo jest zawiedziony postępowaniem ojca, i jak bardzo nienawidzi kobiety, która formalnie była jego matką.
~*~
- Gdzie jesteś? - Minho usłyszał w słuchawce komórki przytłumiony głos ojca.
- Stoję przed budynkiem lotniska - odparł chłopak i rozejrzał się wokół.
- Powtórz, nic nie słychać!
- PRZED LOTNISKIEM! - krzyknął jak najgłośniej potrafił, co spotkało się z niemałym niezadowoleniem kobiety z dwójką dzieci, która właśnie go mijała.
Odpowiedział mu jedynie jakiś niezidentyfikowany pomruk z drugiej strony słuchawki, po czym dało się słyszeć miarowe pikanie, co oznaczało koniec rozmowy. Minho schował telefon do plecaka i po raz kolejny zlustrował okolicę. Z każdej strony byli ludzie. Jedni wychodzili z hali, drudzy w dość szybkim tempie do niej zmierzali. Chłopak wziął głęboki wdech. Wieczory powoli zaczynały robić się chłodne. Ale to dobrze. Choi uwielbiał jesień.
Minho zastanawiał
się, jak wiele zmieniło się w Seulu od czasu jego wyjazdu. W końcu minęło już
ponad dziesięć lat. Mimo początkowej niechęci był ciekaw, jak teraz będzie
wyglądało jego życie. Czy rodzice pozwolą mu żyć na własną rękę? Czy może będą
go ciągle kontrowolać? A może po prostu będą tylko dawać mu pieniądze? Nie
wiedział tego i nawet trochę się bał, ale przecież do odważnych świat należy,
jak to mówią.
- Minho! - chłopak
usłyszał donośny głos parę metrów od siebie.
Odwrócił się w
stronę, z której dochodził i ujrzał spieszącą w jego kierunku wysoką, dobrze
zbudowaną postać. Po chwili stał już oko w oko z własnym ojcem.
- Nawet nie wiesz,
jak się cieszę, że jesteś - powiedział pan Choi i pod wpływem impulsu mocno przytulił
do siebie syna.
- Ja też się cieszę
- odparł mechanicznie chłopak i lekko odsunął od siebie ojca.
- Chodźmy. Wyglądasz
na zmęczonego - mężczyzna chwycił Minho za nadgarstek i pociągnął w stronę
parkingu.
Chłopak nie stawiał
oporu. Rzeczywiście, był wyczerpany. Nie leciał jakoś specjalnie długo, jednak
targały nim różnego rodzaju emocje, przez co odczuwał zmęczenie psychiczne,
które wydawało mu się nawet gorsze, niż fizyczne.
Parę minut później
obaj siedzieli już w samochodzie, przemierzając wiecznie zakorkowane ulice
Seulu.
- Jak podróż? - w
pewnej chwili ojciec przerwał milczenie, na co Minho zareagował lekkim
zdenerwowaniem, ponieważ nie miał ochoty na rozmowę.
- W porządku -
mruknął i przetarł oczy dłońmi.
Na chwilę zapadła
cisza, jednak pan Choi znów ją przerwał.
- Mama się bardzo
ucieszy, wiesz? Jeszcze nic nie wie. Myśli, że pojechałem coś załatwić w
firmie.
Minho nie
odpowiedział. Bo co miał mówić? Wątpił w to, iż matka powita go
entuzjastycznie. Pozostawał w przekonaniu, że pewnie będzie do niego nastawiona
sceptycznie, jak nie negatywnie. W końcu nie widzieli się tyle lat, a przecież
zostawiając jego i ojca, ani przez chwilę o nim nie pomyślała.
Po dwudziestu
minutach jazdy zajechali pod sporych rozmiarów dom. Stał może z kilometr od
centrum. Był nowy i naprawdę duży. Minho nie mógł uwierzyć, że jego ojciec
dorobił się aż takich pieniędzy, żeby móc pozwolić sobie na postawienie takiego
domu.
- To twoje? -
upewnił się, kiedy warkot silnika samochodu ustał.
- Nasze - ojciec
uśmiechnął się wzruszony.
Chłopak nie
podzielał jego radości. Odczuwał coraz większy dyskomfort i bał się, że nie
zniesie tego, iż będzie musiał mieszkać z rodzicami. Już wiedział, że będzie
dochodzić do częstych kłótni. Może i rodzice wrócili już do normalnego życia
razem, ale on sobie tego kompletnie nie wyobrażał.
- Wysiadaj, co tak
siedzisz? - pan Choi zastukał paznokciem w szybę od strony pasażera i otworzył
drzwi.
Minho skinął głową i
wysiadł. Wyjął swoje walizki i torby z bagażnika i podążył za ojcem. Pan Choi
włożył klucz do zamka i przekręcił go. Potem zrobił to samo jeszcze z dwoma
innymi, po czym otworzył drzwi. Minho poczuł, jak coś ściska go w żołądku.
Przełknął ślinę i powoli zamknął za sobą drzwi. Znaleźli się w obszernym ganku.
Wisiało tu sporo kurtek, płaszczy i innych tego typu rzeczy. Były też dwie
szafy i bardzo duże lustro.
- Kochanie, jestem!
- zawołał pan Choi i mrugnął porozumiewawczo do syna.
Minho tylko
zmarszczył brwi i ściągnął z siebie kurtkę. Potem dwoma szybkimi ruchami
zrzucił z nóg buty, po czym stanął nieruchomo.
- Bardzo szybko
załatwiłeś tą sprawę. Ale to dobrze. Będziemy mieć więcej czasu dla siebie -
matka Minho weszła do hallu, trzymając w rękach jakąś gazetę.
Nie podnosiła znad
niej wzroku, więc nie wiedziała, że słucha jej nie tylko mąż.
- Niespodzianka,
skarbie - ojciec podszedł do żony i objął ją ramieniem.
Dopiero teraz
uniosła głowę. I to, co zobaczyła, odebrało jej możliwość oddychania na dobrych
parę sekund. Stała, wpatrując się w Minho ogromnymi oczami. Chłopak nie
wiedział, czego miało być oznaką jej zdziwienie. Strachu? Radości? A może
konsternacji i niechęci?
- M-minho... -
wykrztusiła w końcu.
Chłopak poczuł, jak
ogarnia go złość. Po tylu latach była w stanie powiedzieć tylko tyle? To był
dla niego oczywisty sygnał. Nie zależało jej. Gdyby go kochała, to rzuciłaby
się na niego z otwartymi ramionami. A ona? Stała i patrzyła na niego, jak na
nieznajomego.
- Tylko na tyle cię
stać? - odparł chłopak.
W jego głosie dało się
słyszeć ból i smutek. Mimo wszystko oczekiwał czegoś innego. Miał nadzieję, że
tęskniła... Nienawiść na odległość była prosta. Jednak kiedy po przeszło
dziesięciu latach znowu stanął twarzą w twarz z kobietą, która (jak mu się
wydawało) przestała dla niego istnieć, coś w jego sercu pękło, a on znowu
poczuł się tym zranionym dzieciakiem sprzed lat.
~*~
Wziął się nie
wiadomo skąd. Nie wiadomo, gdzie przebywał wcześniej. Pojawił się tak po
prostu, znikąd. Po co? Żeby nieść pomoc.
- A więc chciałby
pan wynająć mieszkanie, zgadza się? - wychudzona kobieta podniosła głowę i
wlepiła w stojącego przed nią blondyna spojrzenie swoich ciemnych, dużych oczu.
- Tak. Zobaczyłem na
mieście to ogłoszenie, więc postanowiłem się do pani zgłosić - odparł chłopak i
uśmiechnął się.
Jednak kobieta w
żaden sposób nie odpowiedziała na jego gest, pod którego wpływem roztopiło się
już niejedno damskie serce. Wskazała mu jedynie krzesło naprzeciw jej biurka i
od nowa zatopiła się w stercie papierów, które na nim spoczywały.
Przez dobre dziesięć
minut nikt się nie odzywał. Kobieta notowała coś zaciekle, zaraz potem
uzupełniała któryś z dokumentów, po czym powracała do swojego zeszytu i znowu
pisała. I tak w kółko. Chłopak natomiast rozglądał się po pomieszczeniu. Typowy
gabinet. Biurko, fotel, dwa krzesła, sporej wielkości bilbioteka oraz szafki i
półki. Nic specjalnego. No i oczywiście dziwaczna właścicielka wszystkich tych
przedmiotów. Było w niej coś niepokojącego, co naprawdę zniechęcało blondyna,
który zazwyczaj był bardzo otwarty i serdeczny w kontaktach międzyludzkich.
- Pańska godność -
zaskrzeczała ni stąd ni zowąd kobieta, patrząc na chłopaka spod grubych szkieł
okularów.
Wyrwany z zamyślenia
blondyn zwrócił na nią rozbiegane spojrzenie i zapytał:
- Słucham?
- Pańska godność -
odparła beznamiętnie.
- Kim Jongin.
- Lat?
Chłopak zmarszczył
brwi, jednak szybko się zreflektował i odpowiedział:
- Dwadzieścia jeden.
- Student, czy
pracownik?
- Uhm... Student.
- Czego?
Jongin zastanawiał
się przez chwilę, po czym powiedział:
- Wychowania
fizycznego.
Kobieta nie
odpowiedziała, tylko znów zapisała coś w notesie, po czym wstała i zaczęła
przeglądać stojący niedaleko stos papierów i książek.
- Jest... - mruknęła
i powróciła na swoje miejsce na fotelu.
- Pan podpisze tu,
tu, tu i tu. A, i jeszcze tu.
Jongin skinął głową.
Sięgnął do kieszeni kurtki, jednak okazało się, że nie ma tam tego, czego
szukał.
- Ma pani
może...długopis? - zapytał cicho. - Musiałem gdzieś zapodziać...
Kobieta obdarzyła go
niechętnym spojrzeniem, ale podała mu przedmiot, o który prosił.
- Dziękuję... -
mruknął chłopak i zaczął wypełniać dokument.
Po pół godzinie
wszystkie szczegóły były już ustalone, zapłata za wynajem i koszty dodatkowe
również.
- Proszę, tu ma pan
klucze. Jutro przyjdę zobaczyć, czy wszystko jest w porządku - powiedziała
kobieta, podając Jonginowi pęk kluczy. - Ten jest od górnego zamka, ten od dolnego,
a ten od bramki - dodała.
- Dziękuję pani
bardzo - Jongin spróbował raz jeszcze zjednać ją swoim uśmiechem, jednak tak
jak poprzednio nawet nie drgnęła.
Chłopak pokiwał
powoli głową, pożegnał się raz jeszcze i wyszedł. Zbiegł po schodach na parter,
po czym szybko opuścił budynek. Momentalnie otoczył go gwar i hałas wielkiego
miasta. Westchnął głęboko. Do nowego mieszkania miał około dziesięciu minut spacerem, więc stwierdził, że nie ma sensu tracić pieniędzy na metro. Włożył ręce w kieszenie kurtki i ruszył chodnikiem. W miarę, jak zagłębiał się w centrum miasta, stawał się coraz bardziej niespokojny. Coś mu tutaj przeszkadzało i mąciło spokój umysłu. Właściwie wiedział już, czym lub raczej kim jest owo "coś", jednak do końca miał nadzieję, że może nie jest jeszcze aż tak źle. Jednak pozytywne myśli opuszczały go z każdą kolejną chwilą. Wiedział już, że nie będzie łatwo. Zostało mu powierzone bardzo ważne i odpowiedzialne zadanie, więc nie było mowy o spapraniu tego. Jongin aż za dobrze wiedział jakie mogłyby go spotkać konsekwencje, gdyby coś poszło nie tak. Już raz zawiódł, więc teraz nie mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek, nawet najmniejsze uchybienia. Musiał w całości oddać się swojej "pracy".
~*~
Mieszkanie było puste i ciche. Nagie ściany sprawiały przytłaczające wrażenie. Jongin rzucił na ziemię torbę z rzeczami i stanął po środku pokoju. Czuł się jeszcze gorzej niż w drodze. Jedynie kuchnia i łazienka były jako-tako wyposażone. Dwa pozostałe pokoje świeciły pustką. Chłopak usiadł po turecku pod ścianą i oparł o nią głowę. Przymknął powieki. Wiedział, że dzisiejszej nocy nie zaśnie. Miał za wiele na głowie. Zostały mu dwa tygodnie na zaczepienie się na praktykanta na jakiejś uczelni i znalezienie pracy, bo w innym wypadku nie będzie miał z czego żyć. Jeszcze do tego musiał szybko zacząć działać. Chciał to załatwić jak najszybciej, by móc podjąć się kolejnego zadania. Jongin czasami zastanawiał się, dlaczego akurat jego wybrano. Przecież niczym się nie wyróżniał. A jednak to on został powołany do tej specjalnej "służby". W pewnym sensie było to naprawdę duże wyróżnienie, jednak bardzo często było mu ogromnie ciężko. Szczególnie po ostatniej porażce. Nie udało mu się. Zawiódł. Przez dłuższy okres czasu był zawieszony w wykonywaniu obowiązków. Ale postanowiono dać mu jeszcze jedną szansę. Dostał trudną "sprawę". Wiedział, że nie tylko on dołączył do gry. Nie będzie łatwo. Trzeba będzie się starać, żeby tego nie spieprzyć, bo w innym razie to będzie koniec jego kariery. Mimo iż na początku wzbraniał się i nie chciał przyjąć propozycji, to teraz nie wyobrażał sobie życia bez tego. Przywiązał się do swojego zajęcia. Dzięki niemu wreszcie czuł, że na coś się przydaje. Że jest dobry. Że kiedyś dostanie nagrodę za swoje poświęcenie. Jednak do tego było jeszcze bardzo daleko. A to, co zlecono mu teraz, było decydujące. Jeśli zawali, już nigdy nie będzie mógł robić tego, co jest dla niego najważniejsze. Ale jeśli odniesie sukces, wtedy będzie mógł z dumą spojrzeć w lustro i powiedzieć:
- Opłacało się...
Cichy szept Jongina rozszedł się echem po pustym mieszkaniu.
Annyeong! Po tygodniowej przerwie jestem z powrotem^^ Tym razem z trzecim rozdziałem "Time loop". Chwilę mi zeszło z napisaniem go, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Chciałabym też podziękować. Oczywiście Dubu za poprawę, ale też mojej kochanej Unni, która dała mi mentalnego kopa i zmotywowała do pisania oraz Avie, która również przyczyniła się w dużej mierze do powstania tego rozdziału<3 Dobiliśmy też do ponad 4600 wyświetleń i 20 obserwatorów, których serdecznie witam^^ Pojawiają się też komentarze, od których aż mi się robi ciepło na serduszku*^* A co do następnego posta, to myślę, że pojawi się szybciej od tego, ponieważ jest już zaczęty:) Sądzę, że tak mniej więcej w czwartek albo piątek. A jak na razie to żegnam się z Wami i życzę przyjemnej lektury^^
Jesus,
OdpowiedzUsuńDzięki ci, że mniej - więcej wiem o co chodzi ^^. Ten sen... Oj taaak. Dobrze, że masz wyrzuty sumienia Minho ;> Co do historii rodzinnej żabola, to kurdę, przerąbane, że musiał wyjechać z Busan... O.o i ta jego babcia, co się nim zajmowała ;3. Serio, lubię takie historie. Mimo to, matka Minho... kurdę! Jak ona mogła tak po prostu ich zostawić? Miłość ojca Minho do jego matki, cóż... stara miłość nie rdzewieje, choćby nie wiem jak mocno była ukrywana...
Mój boże, Minho... Tak brdzo mnie zdziwiła ta cała sytuacja z domem. Jak bardzo musiał poczuć się zraniony, gdy matka zareagowała na niego... w TAKI sposób....
Jongin i nowe mieszkanie. Wiesz, w tym opowiadaniu nie ma nic pewnego i dlatego ma taką zajebiście mroczną aurę ;3
Jonginie, mój drogi seksiakowy tyłku, co ty knujesz? O.o OMO! Geniuszu, ty! Podoba mi się, naprawdę jestem coraz bardziej tego wszystkiego ciekawa. Chyba nie muszę dodawać, że masz pospieszyć się z kolejnym rozdziałem ? ;>
No więc ja czekam dodatkowo na hentai, które dodasz jeszcze w tym tygodniu, albo cię zatłukę ;3
Hwaiting! :*
AVA
PS.: Tak, gapiłam się jak głupek na zajebiste zdjęcie Minho, by gapić się jeszcze dłużej na zdjęcie Kaia, którego początkowo nie zauważyłam =.=
No! Nareszcie się doczekałam~~ <3
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że zabawnie się czyta mniej-więcej znając fabułę :P Bo to się wie o co chodzi ze snem Minho, a to się jara tym, że wreszcie jest Kai, bo to znaczy, że akcja powoli rusza... Nawet nie wiesz jak polubiłam Kai'a <3 No taki słodziaśny, no! jak go normalnie jakoś specjalnie nie kocham to tutaj chyba jest moim ulubionym (zaraz po Sehunie) bohaterem :D Nawet nie mogę się pozachwycać i pozgadywać jak Ava powyżej, bo ten... no... no bo wiem, co się stanie xD mniej-więcej... no i to mi strasznie skraca komentarz >.<
Wiesz na co czekam? ^^ Jasne, że wiesz~ Jestem cholernie ciekawa kiedy pojawi się oppa (już ty wiesz kto) ^^ Proooooszę, weź go jakoś użyj :D Zrobisz mi tym dobrze (WTF?!?!?!) ^^
Pisz szybciutko nową część, bo mimo wszystko cholernie mnie ciekawi co bd dalej ~~ <3
xoxo
Zapraszam na nowy rozdział Zburzonego muru http://fantazjemmluany.blogspot.com
OdpowiedzUsuńbow wow Yuri, sehunałkę wpadła, by ci skomentować ficzki!
OdpowiedzUsuńprzepraszam na wstępie *lol, zawsze przepraszam* za tak bardzo długie opóźnienie w komentowaniu i w ogóle, ale wiesz, że jestem w chuj bardzo wielkim leniem i musi mnie coś trafić, bym zaczęła komentować. wreszcie mnie trafiło XD
czekałam na rozdział i się doczekałam. współczuję Minho, że musiał jechać do rodziców mimo, że wcale tego nie chciał. a szczególnie to spotkanie z matką, uhh, powinna mu się na szyję rzucać czy coś, a tu takie. ;___;
Kai tu jest naprawdę ciekawą osobą. ma jakieś zadanie do wykonania, oczywiście jest w całości owiane tajemnicą. od razu pomyślałam, że pewnie zadanie to zostało mu przydzielone od jakiegoś diabła, czy coś. ostatnio coraz bardziej lubię ficzki związane właśnie z motywami piekła, więc wiesz. :-) jestem ciekawa co to za zadanie i kim tak dokładnie jest Kai, no i co się będzie działo z Minho.
weny, chęci, dużo czasu na pisanie, hwaiting Yuriś! ♥
ojej, kocham to opowiadanie :3
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj przypadkiem, ale od razu się zakochałam w time loop <3 Taemin jest, Tao jest, Jongin jest - mogę umierać szczęśliwa :3 srlsly, wplatasz moich najukochańszych Koreańczyków .
Podoba mi się wizja wrednego i puszczalskiego Kibuma, bo zwykle jest on czymś w rodzaju drugiej matki, a co za dużo, to nie zdrowo :x
Nie wiem, jak mogłabym to skomentować (żeby to coś miało sens, zacznijmy od tego) bo po prostu było to za świetne, żeby ubrać moje emocje w słowa. Mam nadzieję, że już niedługo dodasz kolejny rozdział :3
Hwaiting! ♥