Stranger



   - Maaamooo, otwórz w końcu te drzwi, błagam, bo zwariuję! - wydarłem się na pół mieszkania.
   Od dobrej minuty ktoś dobijał się do naszych drzwi, a że dzwonek mnie obudził, to nie mogłem iść otworzyć. No bo jak ktoś mógłby mnie zobaczyć takiego nieogarniętego... Wstałem z łóżka i w błyskawicznym tempie zacząłem się ubierać. Po chwili dało się słyszeć szczęk zamka i rozmowę mojej mamy z kimś, kto przyszedł. 
   - Kibum, to do ciebie! Pospiesz się z tym ubieraniem! - krzyknęła mama.
   Narzuciłem na siebie pierwszą lepszą koszulkę i jakieś rurki. Zerknąłem przelotnie w lustro, poprawiłem sobie włosy i wyszedłem na korytarz. Z kuchni dochodziły odgłosy konwersacji. Po radosnych popiskiwaniach poznałem od razu, kto przyszedł. Gdy tylko przekroczyłem próg kuchni mój przyjaciel rzucił się na mnie i złożył na moim policzku soczystego buziaka. Uśmiechnąłem się do niego i przywitałem.
   - Chcecie coś do jedzenia? - zapytała moja mama, przyglądając się z szerokim uśmiechem całej tej scence.
   - Ja właściwie tylko wpadłem po Key, bo powinniśmy za chwilę wyjść już do pracy, ale skoro pani proponuje - Taemin ponownie rozsiadł się jednym z krzesłem i wpatrzył się zachwycony w przygotowywany przez moją mamę posiłek. 
   - To ja też poproszę - zakomunikowałem i usiadłem obok przyjaciela.
   Siedzieliśmy w ciszy, czekając na śniadanie 
   - Proszę bardzo - mama podała nam dwa talerze z dymiącymi naleśnikami. - Smacznego.
   Taemin pisnął rozradowany. 
   - Pani Kim, a ma pani może banany albo cokolwiek związanego z nimi? - zapytał mój przyjaciel, uśmiechając się uroczo.
   Moja mama darzyła Minniego niemalże matczyną miłością, więc tylko odpowiedziała równie szeroki uśmiechem i zabrała się za poszukiwania sosu bananowego. Zresztą Taemin również bardzo kochał moją mamę. No cóż, chłopak nie miał szczęścia w życiu. Kiedy miał pięć lat jego ojciec zostawił jego i jego mamę. Dwa lata później jego mama zmarła, więc zajęła się nim babcia. Niestety, umarła rok temu, kiedy Taemin miał osiemnaście lat. Więc od tamtej pory mieszka sam, parę ulic dalej. Znam go od prawie dwunastu lat. Bardzo często u nas nocuje, także już wiecie, dlaczego traktujemy do z mamą jak członka rodziny. A zresztą jego nie da traktować się inaczej. Jest tak słodki, że nie sposób jest mu czegokolwiek odmówić czy zabronić. 
    - Proszę Minnie - mama podała mu obranego już banana i sos. - Dobrze chłopaki, ja idę do pracy, a wy się zbierzcie tak, żebyście się nie spóźnili.
   Pokiwaliśmy głowami i zabraliśmy się z powrotem za jedzenie. Poszło nam bardzo szybko. Ale nie ma się co dziwić - moja mama gotuje naprawdę niesamowicie.
   - Możemy iść - powiedział Taemin, po czym osunął się trochę pod stół i z lubością pogładził po wystającym teraz trochę brzuszku.
   - Jeszcze tylko wezmę swoje rzeczy. Ubieraj buty - rzuciłem i poszedłem do siebie.
   Wziąłem obszerną torbę i zacząłem wrzucać do niej wszystko, co było mi potrzebne. Taemin uważał, że powoła tych rzecz, które brałem codziennie do pracy w życiu mi się nie przyda, ale ja byłem innego zdania. 



~*~


   Szliśmy szerokim chodnikiem. Była pełnia lata, więc słońce świeciło bardzo mocno. Co chwilę mijaliśmy grupki przechodniów a to spieszących się do pracy, a to zwyczajnie spacerujących. Do centrum handlowego mieliśmy około piętnastu minut drogi. Nie spieszyliśmy się, bo nasza zmiana zaczynała się dopiero za pół godziny. Taemin przystawał co parę kroków, by móc przyjrzeć się witrynom sklepów. Zachwycało go praktycznie wszystko. Od gór ciasteczek w cukierniach, aż po stosy książek w księgarniach. Gdy zobaczył osobę, która szła z psem, kucał przy niej i zachwycał się nim i kazał mi zrobić sobie zdjęcie. Spełniałem jego prośbę, no bo dlaczego miałbym nie? Przechodnie bardzo pozytywnie odbierają entuzjastyczne zachowania Taemina. Może to, co robi nie jest do końca...normalne, ale on już taki jest i nic na to nie poradzi. Zresztą pewnie nawet by i nie chciał.
   - Hyung! A wiesz co? - Taemin chwycił mnie za rękę i zaczął nią machać w przód i w tył.
   - Tak? - uśmiechnąłem się na jego nagły gest.
   Minnie zawahał się, ale po chwili zaczął mówić:
   - Kojarzysz tego chłopaka, który pracuje w sklepie naprzeciwko? - kiwnąłem głową, a on kontynuował. - Bo wiesz... Hm... Tak się zastanawiałem... Myślisz, że by się ze mną umówił...?
   Taemin wymawiając ostatnie słowa spuścił głowę. Odwróciłem się w jego stronę i zauważyłem, że się czerwieni. Uśmiechnąłem się pod nosem i zapytałem:
   - Podoba ci się, hm? 
   Poczerwieniał jeszcze bardziej i niewyraźnie skinął głową.
   - Nie znam go, więc nie powiem ci na pewno, ale warto spróbować - pogładziłem kciukiem wierzch jego dłoni. 
   Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
   - Tak myślisz? - zapytał z nadzieją głosie i uniósł wzrok.
   - Tak, tak myślę - zmierzwiłem mu fryzurę i dodałem: - No, a teraz już przestań o tym rozmyślać, załatwisz to po pracy. Musimy przyspieszyć, bo za chwilę nasza zmiana.
   Uśmiechnął się i odetchnął głęboko, jakby z ulgą. 



~*~


   - Ale ruch - rzucił Taemin, podchodząc do mnie i rozglądając się po sklepie.
   Pokiwałem głową. Również potoczyłem spojrzeniem po pomieszczeniu. Były tam głównie osoby młode, chociaż zdarzyło się może ze dwóch rodziców, którzy wstąpili tutaj z czystej ciekawości. 
   - Czekaj, idę do kasy - odezwał się Minnie.
   - Mhm - mruknąłem i wróciłem do obserwowania klientów. 
   Kobiety, mężczyźni. Niżsi, wyżsi. Grubsi, chudsi. Nic ciekawego. Odwróciłem głowę w lewo i moje spojrzenie spoczęło na niewysokim, dobrze zbudowanym chłopaku, o platynowych włosach. Zmrużyłem oczy. Był bokiem, więc widziałem jego twarz tylko z profilu. W celu dokładnemu przyjrzeniu się, przeszedłem parę kroków w jego stronę i stanąłem kilka metrów od niego. Zatrzymał się przy wieszakach z pospolitymi koszulami. Zastanowiłem się nad kwestią poznania go, poprzez pomoc w doborze ubrania. Chwilę jeszcze stałem, przyglądając mu się z uwagą, po czym wyprostowałem się, strzepałem z siebie niewidzialny kurz i ruszyłem w jego stronę.
   - Dzień dobry. Pomóc w czymś? Szukasz czegoś konkretnego? - wyszczerzyłem się w uśmiechu, który był zarezerwowany jedynie do pracy.
   Był trochę sztuczny, ale cóż, czasem trzeba. Chłopak wyrwany z zamyślenia, wzdrygnął się delikatnie i spojrzał na mnie. Zlustrował mnie od góry do dołu, by na końcu skupić się na mojej twarzy. 
   - Nie, dzięki - odezwał się w końcu i powrócił do poprzedniego zajęcia.
   Zmarszczyłem brwi. Przeważnie wszyscy korzystają z proponowanej pomocy. 
   - Jesteś pewien? Bo stoisz tu już dłuższą chwilę i wyraźnie nie możesz czegoś znaleźć - oparłem się barkiem o ścianę i założyłem ręce.
   Niby szefowa mówiła, że klientów nie można do niczego zmuszać, ale ten chłopak mnie zaintrygował, więc za wszelką cenę musiałem nawiązać z nim choćby najcieńszą nić porozumienia. 
   Na dźwięk moich słów chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie znudzony. 
   - Dlaczego jesteś taki męczący, co? - westchnął. - No dobrze, potrzebuję jakiejś eleganckiej koszuli, bo dzisiaj wieczorem mam kolację, a ja raczej nie chodzę w takich rzeczach na co dzień. 
   Na mojej twarzy zagościł uśmiech triumfu. 
   "Mam cię" - pomyślałem z satysfakcją.
   Wyminąłem go i zatrzymałem się parę metrów dalej. 
   - Przede wszystkim szukasz w niewłaściwym miejscu - wskazałem rząd białych i czarnych koszul. - Do wyboru, do koloru. 
   Chłopak zmrużył oczy, ale podszedł do mnie i zaczął przyglądać się wskazanym przeze mnie ubraniom. Sięgnął po zwyczajną, czarną koszulę. Sprawdził rozmiar i kiwnął głową. Nie dziękując, ruszył w stronę przymierzalni. Przewróciłem oczami i poszedłem w ślad za nim.
   - Dlaczego musisz być taki uparty... - mruknąłem zirytowany.
   Stanąłem przed przymierzalnią, w której zniknął chłopak. Chwilę później wyszedł z niej już ubrany w mierzoną koszulę. Obrzucił mnie obojętnym spojrzeniem i powiedział:
   - Wiedziałem, że będziesz tutaj stał.
   Uniosłem brwi.
   - Skąd u ciebie takie umiejętności przewidywania? - prychnąłem, po czym dodałem: - Myślę, że ta będzie odpowiednia.
   -  Też tak sądzę - odparł i wszedł z powrotem do przymierzalni.
   Postanowiłem jeszcze chwilę go pomęczyć. Wróciłem na halę sklepową i podszedłem do kasy.
   - Znikaj - rzuciłem do Taemina, który aż się wzdrygnął na dźwięk mojego głosu.
   - Ale... - zaczął, jednak uciszyłem go ruchem ręki.
   Widząc to, westchnął głośno i wyszedł zza lady. Ja natomiast rozejrzałem się po terenie sklepu. Po chwili ujrzałem, że mój cel zmierza w moją stronę. 
   - To znowu ty? - przewrócił oczami i podał mi koszulę.
   - Pracuję tu - odpowiedziałem, kasując ją.
   Chłopak znów zaczął się we mnie wpatrywać. Skupił się przede wszystkim na mojej twarzy. Podsunąłem mu reklamówkę ze spakowaną rzeczą. 
   - Miłego dnia życzę i zapraszam ponownie - posłałem mu sztuczny uśmiech i schowałem pieniądze do kasy.
   Zerknął na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, odwrócił się i zaczął iść w stronę wyjścia. 
   "Raz... Dwa..." - liczyłem w myślach, gdy nagle usłyszałem ciche chrząknięcie.
   - Tak? - uniosłem głowę i ujrzałem przed sobą moją ofiarę.
   - Mogę zadać ci pytanie? - spytał.
   - Jestem w pracy - odparłem i wstałem z miejsca.
   - Proszę - chwycił mnie za nadgarstek.
   Zwróciłem się w jego stronę.
   - Słucham - westchnąłem teatralnie.
   - Jesteś gejem? - rzucił prosto z mostu.
   Moje oczy otworzyły się szeroko w geście ogromnego zdziwienia.
   - A dlaczego? - zapytałem niepewnie.
   - Jesteś czy nie? - zirytował się.
   - Może i jestem... - zmrużyłem oczy. - A co ci do tego?
   - Bo ja też jestem i potrzebuję towarzysza na dzisiejszą kolację - wypowiedział to na jednym oddechu.
   Jego ton głosu wskazywał na to, że jest lekko zdenerwowany.
   - I mówisz mi to ponieważ...? - wiedziałem do czego zmierza, ale postanowiłem nie okazywać ewentualnego zainteresowania jego propozycją.
   - Ponieważ chciałbym cię poprosić, żebyś ze mną poszedł. 
   Spojrzałem na niego z udawanym zdziwieniem. 
   - Przecież w ogóle się nie znamy.
   Zmrużył oczy. 
   - Chodzi właśnie o to, żebyśmy się poznali - wyszeptał i po raz kolejny zlustrował wzrokiem całe moje ciało.
   Mimowolnie spłonąłem soczystym rumieńcem. Starałem się opanować dziwne drżenie rąk, ale sposób w jaki na mnie patrzył skutecznie mi to uniemożliwiał. Odchrząknąłem nieznacznie, sięgnąłem po małą karteczkę oraz długopis. Napisałem na niej swój adres i podałem stojącemu przede mną chłopakowi. Uśmiechnął się na ten widok i powiedział:
   - Będę po ciebie koło dziewiętnastej. 
   Skinąłem głową w odpowiedzi. Chwilę potem patrzyłem, jak chłopak opuszcza sklep. Gdy był już tuż obok wyjścia, odwrócił się i pomachał mi. Uśmiechnąłem się delikatnie i odmachałem mu.
   - Kto to był? - odskoczyłem jak oparzony, gdy Taemin znienacka położył mi głowę na ramieniu. 
   Spojrzałem na niego nieobecnym wzrokiem i odpowiedziałem:
   - Nie mam zielonego pojęcia...
   Minnie zmarszczył brwi i popatrzył na mnie zdziwiony.
   - Jak to?
   - Normalnie... - westchnąłem.
   - Ale z tego co słyszałem, to umówiliście się... 
   - Nie uczyli cię, że się nie podsłuchuje? - zaśmiałem się. - No cóż, okaże się kim jest, kiedy się spotkamy.
   Taemin wzruszył tylko ramionami na znak, że w sumie jest mu to obojętne i podszedł do jakiejś dziewczyny, która właśnie weszła. Ja z kolei ciągle wpatrywałem się w miejsce, z którego pomachał mi nieznajomy, a na moich ustach od dłuższego już czasu gościł lekki uśmiech.



~*~


   - Wybierasz się gdzieś? - wychodząc z łazienki napotkałem ciekawskie pytanie mojej mamy.
   - Idzie na randkę! - zapiszczał Taemin, przyskakując do niej i posyłając mi swój diabelski uśmieszek.
   Mama uniosła brwi w geście zdziwienia i zapytała:
   - A z kim to? 
   Widziałem, że odpowiedź już się ciśnie na usta mojego przyjaciela, więc go wyprzedziłem:
   - Z kolegą.
   Minnie zrobił dziwną minę i już zaczerpnął powietrza, by zadać mi jakieś pytanie, ale ja po raz kolejny byłem szybszy.
   - A jak tobie poszło z tym chłopakiem ze sportowego?
   Uśmiechnąłem się przebiegle na widok jego skonsternowanej miny. Mama zwróciła się w jego stronę i założyła ręce.
   - Taeminnie, czy ja o czymś nie wiem? - zapytała niby to karcącym tonem, chociaż obaj wiedzieliśmy, że zrobiła to w żartach.
   - Ty idź mamie wszystko opowiedzieć, a ja będę się ubierał - rzuciłem, i żeby uniknąć jakichkolwiek ewentualnych pytań na temat mojego "kolegi", szybko poszedłem do siebie.
   Na wszelki wypadek zamknąłem za sobą drzwi. Przystanąłem przed szafą. Otworzyłem ją i nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie. Zacząłem ją przeszukiwać w celu znalezienia jakiś bardziej wyjściowych rzeczy. Po piętnastu minutach żmudnych poszukiwań wyjąłem z niej czarne rurki sięgające mi do kostek, białą koszulę z czarnym kołnierzykiem i, również czarną, marynarkę. Spojrzałem na ubrania krytycznym wzrokiem i westchnąłem. Skoro on idzie "na galowo", to ja też muszę... Usiadłem na łóżku i podłączyłem do kontaktu suszarkę do włosów. Piętnaście minut później miałem już suche włosy i byłem w pełni ubrany. Założyłem jeszcze swój ulubiony naszyjnik z ćwiekami, parę bransoletek i kolczyki. Teraz pozostawało mi już tylko czekać na mojego "towarzysza wieczoru". Przeszedłem do kuchni i usiadłem naprzeciwko Taemina i mamy. 
   - I wtedy powiedział, że się ze mną z chęcią umówi - zakończył Minnie.
   Mama uśmiechnęła się do niego ciepło i lekko przytuliła. 
   - Jesteśmy z ciebie bardzo dumni, wiesz? - posłała mi znaczące spojrzenie, na co ja skwapliwie przytaknąłem. 
   - Dziękuję - Taemin uśmiechnął się rozpromieniony. 
   Po paru minutach wyłączyłem się całkowicie z rozmowy. Teraz przez mój umysł przelewały się setki, jak nie tysiące pytań dotyczące nieznajomego. Byłem ciekaw, gdzie mnie zabiera, co to właściwie za kolacja, jak się nazywa, ile ma lat, co robi... Jednak nie byłem w stanie na żadne z tych pytań dopowiedzieć. W obliczu takiej sytuacji poczułem ukucie niepokoju. Skoro go nie znam... To dlaczego zgodziłem się gdziekolwiek z nim iść? A jak okaże się z zwykły oszustem albo kimś znacznie gorszym? Poczułem, że robi mi się niedobrze. Wstałem od stołu i odprowadzony pytającymi spojrzeniami mamy i Taemina, wyszedłem na balkon. Na dworze było jasno i nadal dość ciepło. Ręce mi się pociły i nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Już parę razy miałem okazję umawiać się z ledwo co poznanymi chłopakami, ale jeszcze nigdy nie czułem aż takiego zdenerwowania. Ogarnęła mnie złość na samego siebie. A jeśli to spotkanie skończy się jak zwykle - jednorazowy seks i nic więcej? Już miałem wymyślić jakiś plan, żeby wymigać się od tego wyjścia, ale nagle poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Na podjazd przed moim domem zajechał czarny, sportowy samochód. W sekundzie zrobiłem w tył zwrot i wszedłem do pokoju. Oparłem się o ścianę. Mój oddech był przyspieszony i nierówny. Ostrożnie wyjrzałem przez balkon. Nieznajomy właśnie wysiadał z samochodu. Przerażony wizją, iż może zechcieć zadzwonić do drzwi, rzuciłem się na korytarz, a z niego do swojego pokoju. Wziąłem niedużą, czarną torbę, wpakowałem do niej klucze od domu, telefon i jeszcze parę innych rzeczy i wybiegłem na przedpokój. Mama i Taemin stali w progu kuchni i przyglądali mi się uważnie. Praktycznie w biegu założyłem na nogi biało - czarne creepersy, podbiegłem do mojej rodzicielki i przyjaciela, dałem im po buziaku, zakomunikowałem, że wrócę późno i pędem wybiegłem z domu. Ku mojej uldze, chłopak czekał oparty o maskę samochodu. Obejrzałem się za siebie na kuchenne okno. Tak jak się spodziewałem - za materiałem firanki dało się dostrzec dwie przyglądające się mi postacie. Pokręciłem głową, zdegustowany ich wścibskością i chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę nieznajomego. Nie wyczuł mojej obecności, bo nadal wystukiwał coś na wyświetlaczu telefonu.
   - Cześć - przywitałem się.
   Chłopak uniósł głowę i uśmiechnął się. 
   - Wsiadaj - powiedział.
   Przeszedłem na prawą stronę samochodu i ulokowałem się na siedzeniu obok kierowcy. Chwilę potem przemierzaliśmy już główne ulice Seulu. Odetchnąłem głęboko, bo raczej nie zanosiło się, by miał mnie wywieźć do lasu i tam się mnie pozbyć. 
   - Czy wytłumaczysz mi teraz dokładniej gdzie jedziemy i po co? - zapytałem i zwróciłem głowę w stronę kierującego chłopaka.
   - Jedziemy na kolację do firmy, w której pracuję. Szef obchodzi swoje pięćdziesiąte urodziny - odparł.
   - A do czego ja ci jestem potrzebny? - zapytałem, nie do końca rozumiejąc jego intencje.
   - No cóż, do różnych rzeczy - uśmiechnął się. - Będziesz mi po prostu towarzyszył.
   - Zazwyczaj facet chodzi na takie imprezy z dziewczyną... - zaryzykowałem.
   - Geje raczej nie mają zwyczaju zabierania ze sobą dziewczyn  - odpowiedział.
   Zmroziło mnie. A jednak moje modły zostały wysłuchane! Jest gejem. Zresztą gdyby nie był, to by mnie raczej nie zaprosił... 
   - Dlaczego nic nie mówisz? - posłał mi krótkie spojrzenie, po czym wrócił do kierowania.
   - Wiesz, to dla mnie raczej niecodzienna sytuacja. Zazwyczaj nie wychodzę z obcym gościem na kolację do jego szefa. To nie masz żadnych kolegów, którzy by z tobą poszli? 
   - Może i mam... Ale ja chcę iść tam z tobą - uśmiechnął się tajemniczo.
   Nie odpowiedziałem. Czułem się bardzo dziwnie. Jakbym był pionkiem w jakiejś idiotycznej grze. 
   - Nie znam jeszcze twojego imienia - ponownie usłyszałem jego głos. - Ja jestem Kim Jonghyun, a ty?
   - Kim Kibum - odparłem. 
   - Jak ładnie - zaśmiał się. - Mogę do ciebie mówić Bummie?
   Skrzywiłem się na dźwięk tego zdrobnienia. Co prawda mama i Minnie tak do mnie mówili, ale z ust obcej osoby brzmiało to dosyć dziwnie.
   - Czyli mogę - zawyrokował. 
   Chciałem zaprotestować, ale zorientowałem się, że silnik samochodu zgasł, a my stoimy na parkingu przed wysokim, nowoczesnym wieżowcem. 
   - To tutaj - odezwał się Jonghyun. - Chodźmy.
   Wysiedliśmy. Chłopak zamknął auto i ruszyliśmy w stronę obszernych, szklanych drzwi. Otworzyły się przed nami same. Znaleźliśmy się na ogromnym hallu. Jonghyun grzecznie przywitał się z jakąś kobietą, która przeszła obok nas. Rozejrzałem się wokół. Bardzo mi się podobał wystrój wnętrza. No cóż, takie już zboczenie studenta architektury. 
   - Idziesz? - Jonghyun zamachał dłonią tuż przed nosem.
   Potrząsnąłem lekko głową.
   - Tak. Przepraszam, zamyśliłem się.


~*~


   Biuro, w którym pracował Jonghyun było ogromne. Na jego terenie znajdowało się chyba z dwustu gości. Co chwilę podchodził do nas kelner, proponując nam kolejne kieliszki szampana. Mój towarzysz ze względu na swoją funkcję szofera oczywiście nie korzystał, ale mi kazał się śmiało częstować. Cóż mam powiedzieć - korzystałem. Po czwartym kieliszku poczułem, że alkohol zaczyna powoli krążyć w moich żyłach. Gdy zaproponowano mi piąty, odmówiłem.
   - Co jest? - uśmiechnął się Jonghyun. - Słaba główka?
   - Coś jakby... - odpowiedziałem niewyraźnie. 
   Szczerze mówiąc, to było mi z lekka niedobrze. Biorąc pod uwagę nerwy pomieszane z alkoholem nie powinno być to dziwne. 
   - Wszystko w porządku? - zapytał Jonghyun, widząc moją niezbyt radosną minę.
   - To nic... To nic takiego - wybełkotałem i zacząłem powoli rozmasowywać sobie skronie.
   - Tak, właśnie widzę, że nic takiego - sarknął Jonghyun. - Idziemy.
   Chciałem zaprotestować, ale chwycił mnie za dłoń i wyprowadził na korytarz. I znowu to poczułem. To dziwne mrowienie w brzuchu, gdy mnie dotykał. Odetchnąłem głęboko i przymknąłem oczy.
   - Może chcesz wyjść? - pokręciłem głową. - A może chcesz do toalety? 
   Chciałem zaprzeczyć i powiedzieć, że ze mną wszystko dobrze, ale zemdliło mnie po raz kolejny. Jonghyun musiał to zauważyć, bo pokręcił głową i zaczął prowadzić mnie w stronę łazienki. Gdy już tam byliśmy, kazał mi kucnąć i oddychać powoli i głęboko. Jednak to nie pomagało, wręcz czułem się coraz gorzej. W pewnej chwili zerwałem się z miejsca i wbiegłem do pierwszej lepszej kabiny. Moim ciałem wstrząsnęły torsje. Chwilę jeszcze kucałem nad muszlą, ale gdy kolejna "fala" nie nadeszła, podniosłem się z trudem i podszedłem do umywalki.
   - Poczekaj tu, pójdę do szefa i powiem, że musimy jechać - zakomunikował Jognhyun.
   - Ale... 
   - Żadnych "ale". Wyglądasz jak trup. Nie będziesz się tutaj męczył.
   Stwierdziłem, że nie ma sensu się z nim kłócić, więc tylko skinąłem głową.



~*~


   Mimo późnej pory, Seul nadal tętnił życiem. Po chodnikach poruszali się przechodnie, a drogą jechały sznury samochodów. 
   - Żyjesz? - zapytał Jonghyun, spoglądając na mnie co chwilę.
   - Powiedzmy... - odpowiedziałem. 
   W zasadzie, to wszystko było już w porządku, ale postanowiłem jeszcze przez chwilę zagrać chorego, by dłużej móc nacieszyć się jego towarzystwem. Minęło dziesięć minut. Za ten czas powinniśmy już być w połowie drogi do mnie, ale Jonghyun zaczął skręcać w nieznane mi uliczki.
   - Mój dom jest w drugą stronę - odezwałem się.
   - Jedziemy do mnie - odpowiedział.
   - Hej! Tego nie było w planach. Zawracaj - zażądałem.
   - Nie ma mowy, żeby twoja mama zobaczyła cię w takim stanie. Po czymś takim już nigdy nie pozwoli ci ze mną wyjść - zaśmiał się.
   Wytrzeszczyłem na niego oczy. Właśnie jechałem z dopiero co poznanym facetem do jego domu. Nie bardzo wiedziałem, co mam robić. Już parę razy zetknąłem się z taką sytuacją, ale Jonghyun był inny. Nie chodziło mu tylko o seks. Chociaż w zasadzie nie mogłem być tego pewien. A najgorsze było to, że od kiedy wsiadłem do jego samochodu dzisiaj wieczorem, zaczęło ogarniać mnie rosnące z każdą chwilą uczucie pożądania. Obawiałem się, że zwyczajnie rzucę się na niego i potoczy się tak jak zawsze. Albo Jonghyun zdenerwuje się moim zachowaniem i zwyczajnie wywali mnie z domu na zbity pysk. 
   - O czym myślisz? - usłyszałem nagle.
   - O niczym ważnym - uciąłem. - Daleko jeszcze?
   Zamiast odpowiedzieć, wskazał ręką przed siebie. Moim oczom ukazał się wysoki blog mieszkalny. 
   - Jest winda? - zapytałem z nadzieją w głosie.
   - Owszem, jest - uśmiechnął się. - Więc nie martw się, nie będziesz musiał się wspinać na piąte piętro.


~*~


   Weszliśmy do niedużego, jednoosobowego mieszkania. Jognhyun sięgnął do włącznika i korytarz oświetlił rząd małych lampek. 
   - Łazienka jest tutaj po prawej, a mój pokój naprzeciwko. Kuchnię masz tam - wskazał ruchem głowy przed siebie. 
   - A gdzie będę spał? - zapytałem.
   - Tu - mój wzrok powędrował za jego palcem.
   - U ciebie? Nie no, przecież nie będę zajmował twojego pokoju. Śpię na kanapie.
   - Nie licz na to. Mam tylko małą sofę w kuchni, która na dodatek się nie rozkłada, więc śpisz ze mną - wyszczerzył się do mnie i przeszedł do swojego pokoju.
   - Co masz na myśli mówiąc "ze mną"? - zapytałem niepewnie i podążyłem za nim.
   Zaświecił światło. Moim oczom w pierwszej kolejności ukazało się sporej wielkości łóżko.
   - Ze mną, to znaczy ze mną na moim łóżku - odpowiedział i bez żadnego ostrzeżenia zaczął ściągać z siebie poszczególne części garderoby.
   Patrzyłem na niego jak na kompletnego idiotę. 
   - Co...ty robisz? - spytałem zaskoczony.
   - No cóż... Przyszedłem do domu, jest późno, więc się rozbieram. Ty tak nie robisz? 
   "Nie przy obcym kolesiu..." - przeszło mi przez myśl.
   - Co tak stoisz? Siadaj - rzucił Jonghyun, zdejmując koszulę.
   Jednak w tym momencie nie byłem w stanie zrobić nic, ponieważ przed moimi oczami rozciągał się niesamowity, wręcz bajeczny widok. Tak, pół nagi Jonghyun to coś, czego było mi trzeba, żeby moje mdłości powróciły. Zarumieniłem się gwałtownie i zacząłem kaszleć.
   - Heeej, nie czerwień się jak dziewica, bo dziwnie się czuję - parsknął. 
   Posłał mi wyzywające spojrzenie i założył ręce.
   - No chyba, że jesteś dziewicą - rzucił i wlepił we mnie swój przenikliwy wzrok.
   Tego już było dla mnie za wiele. Wstałem z łóżka i szybko znalazłem się tuż przed Jonghyunem. 
   - Odszczekaj to - wycedziłem.
   - Udowodnij, że nie mam racji - zmrużył oczy.
   "Skoro tego właśnie chcesz".
   Położyłem dłonie na jego klatce piersiowej i bez ostrzeżenia wpiłem się w jego usta. Jonghyun na początku pozostawał bierny, jednak kiedy nie przestawałem, zaczął oddawać moje pocałunki. Jego usta były ciepłe i miękkie. Powoli przesunąłem ręce w okolice jego podbrzusza. Tam się zatrzymałem i na chwilę od niego oderwałem. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
   - Chcesz tego? - zapytał.
   - Tak - szepnąłem i znów poczułem na swoich wargach jego wargi.
   Chwilę potem nasze języki splotły się w chaotycznym tańcu. Jonghyun jednym ruchem zrzucił ze mnie marynarkę i zabrał się za rozpinanie koszuli. Poszło mu naprawdę sprawnie. Popchnął mnie lekko, dając tym samym znak, żebyśmy poszli w stronę łóżka. Parę sekund później poczułem pod sobą miękki, zapadający się materac. Jęknąłem cicho czując, jak jego ręka ociera się o moją męskość. Jonghyun uśmiechnął się delikatnie i przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. Czułem, jak przejeżdża po niej językiem, który zostawiam po sobie mokre ślady. Zamruczałem, kiedy zassał się na skórze na moim obojczyku. Postanowiłem, że trzeba to trochę przyspieszyć. Nie lubiłem, gdy mój partner w łóżku się mną zabawiał i przeciągał to w nieskończoność. Sięgnąłem rękami do zapięcia jego spodni. Jednym ruchem rozpiąłem mu rozporek i guzik, po czym powoli zacząłem zsuwać jego spodnie. Po chwili był już w samych bokserkach. Podczas gdy ja usiłowałem je z niego ściągnąć, on obcałowywał moją klatkę piersiową. Gdy zorientował się, że jest zupełnie nagi, poczułem, jak chwyta w dłonie moją męskość i zaczyna ją lekko ugniatać. Moje ciało wygięło się w łuk, a z ust wydobył się nieokreślony dźwięk. 
   - Do...rzeczy... - sapnąłem zniecierpliwiony.
   - Jak chcesz - wzruszył ramionami. 
   Nie przerywając składania pocałunków wszędzie, gdzie się dało, ściągnął ze mnie spodnie, a zaraz potem również i bokserki. Zatrzymał się na chwilę i zlustrował moje ciało. Poczułem się trochę dziwnie. 
   - Jesteś pewien...? - jego wzrok spoczął na mojej twarzy.
   - Oj nie traktuj mnie jak piętnastoletniej dziewczynki, tylko wkładaj - prychnąłem.
   Przewrócił mnie na brzuch, a chwilę potem poczułem w sobie jego palce. Trzeba przyznać, że robił to bez zbędnych ceregieli. Syknąłem z bólu. Jednak to go nie powstrzymało, a wręcz przeciwnie, bo wszedł we mnie dość gwałtownie. Przez moje ciało przeszła tak ogromna fala bólu, że nie wytrzymałem i krzyknąłem głośno. Jonghyun zaczął najpierw powoli poruszać swoimi biodrami. Ale z każdą kolejną chwilą robił to co raz szybciej, a ja ledwo nadążałem za jego ruchami. Po chwili przestałem już czuć ból, a zacząłem odczuwać narastającą przyjemność. Nagle w moim wnętrzu rozlał się gorący płyn, a Jonghyun sapnął z rozkoszy. Chwilę później wyszedł ze mnie i opadł wyczerpany na poduszki. Odetchnąłem głęboko. 
   - Dobry jesteś - wydyszał, przerywając panującą między nami ciszę.
   - A ty we mnie wątpiłeś - prychnąłem z pogardą. 
   Chwilę leżeliśmy, nie ruszając się. Nagle uświadomiłem sobie, że Jonghyun obejmuje mnie delikatnie od tyłu. Odwróciłem głowę w jego stronę i napotkałem jego przyjazny uśmiech.
   - Wiesz co? - zapytał.
   Nie odpowiedziałem.
   - Chyba się zakochałem - szepnął i złożył na moich ustach ciepły pocałunek.
   - Powiem ci, że ja też - odparłem i uśmiechnąłem się czule.
   Ani się obejrzeliśmy, a zasnęliśmy, mocno do siebie przytuleni.




   Cześć! Ach, jestem z moim drugim JonKey!^^ I jak Wam się podoba? Cóż, muszę powiedzieć, że mam co do niego mieszane uczucia, szczególnie, że zawarłam w nim moją pierwszą scenę +18. Jestem ciekawa, jak ją odebraliście. Ja osobiście nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest dobra, ale mam nadzieję, że jej nie spieprzyłam. No... Na dzisiaj to raczej tyle:) Także miłego czytania i do następnego<3 

5 komentarzy:

  1. Tak jak obiecałam dodaję komentarz... Jej~ *^* To jest po prostu świetne. Masz świetny styl pisania, wszystko jest zrozumiale i przyjemnie opisane. A po za tym to świetny shot... Urzekła mnie ta historia~ Oby tak dalej~

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohoho! Pierwsze yaoi w pełnym znaczeniu tego słowa! Jestem dumna :D *ociera łezkę* jestem pewna, że w przyszłości uda ci się rozbudować sceny erotyczne xd mimo wszystko całkiem nieżle ci idzie ^^ szybciutko się rozwijasz :D
    Twoja
    Maknae Star ☆

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się wciągnęłam w to, że mam teraz zimną herbatę .__.
    Na prawdę bardzo fajny one shot ^^
    Minnie jak zawsze z tymi bananami T.T Bardzo mi się podobało, +18 również i to bardzo <3
    Życzę Ci dużo weny no i żebyś zawsze tak świetnie pisała..

    Twoja fanka xD *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jongkeyyyyyyy~~
    My lovee <3
    Ciekawy motyw, może nie wszystko zostało wytłumaczone, ale jest świetnie!

    OdpowiedzUsuń