I że cię nie opuszczę...

   


  Usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Chwilę potem dało się słyszeć, że ktoś w zawrotnym tempie pokonuje schody na piętro. Wiedziałem... Wiedziałem, co czeka za parę chwil. Ojciec wpadnie do mojego pokoju i rozpęta się prawdziwe piekło. Stało się tak, jak przewidywałem. Drzwi mojego pokoju z impetem uderzyły o ścianę. Z miejsca, w które walnęła klamka posypał się kawałek tynku. Ojciec potoczył po pomieszczeniu wściekłym wzrokiem, przez moment nie mogąc mnie namierzyć. Po chwili dopiero zauważył, że siedzę praktycznie naprzeciwko niego i powoli kręcę się na krześle obrotowym. Wbił we mnie mordercze spojrzenie.
   - Czy to prawda? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
   Uśmiechnąłem się w duchu. Przeczuwałem, że tak to się skończy.
   - A mógłbyś mówić nieco jaśniej? - nagle zauważyłem, że moje paznokcie są naprawdę interesujące.
   Zacząłem je uważnie oglądać. Palec po palcu.
   - Taemin, patrz na mnie jak do ciebie mówię! - do moich uszu doszedł krzyk ojca.
   - Ty to nazywasz mówieniem? - prychnąłem z pogardą. - Potrafisz tylko i wyłącznie krzyczeć, nic więcej.
   Obdarzyłem do obojętnym spojrzeniem, po czym powróciłem do powolnego studiowania struktury moich paznokci. Usłyszałem, że ojciec dyszy ciężko.
   - Czy... Czy to prawda, co powiedział twój wychowawca? - sapnął.
   - Ach, a więc o to chodzi. Jeżeli myślimy o tym samym, to tak, jestem gejem - na mojej twarzy pojawił się przelotny uśmiech.
   - I mówisz to z takim spokojem?! - przyskoczył do mnie i teraz znajdował się może dwadzieścia centymetrów od krzesła, na którym siedziałem.
   - A czego oczekiwałeś, co? Że będę ci się z tego tłumaczyć? - spojrzałem na niego i uniosłem brwi.
   Nie odpowiedział. Stał tylko i wpatrywał się we mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Nie kochał mnie. Nigdy mnie nie kochał. Zawsze byłem dla niego tylko przysłowiową kulą u nogi. Obwiniał mnie za to, że matka od nas odeszła. Wiedziałem, że wolałby, gdyby wtedy zabrała mnie ze sobą. Gdybym zniknął z jego życia. Byłby dzięki temu o wiele szczęśliwszy.
   - Chcę, żebyś zerwał z nim wszelkie kontakty - rzucił ni stąd, ni zowąd.
   Moje oczy rozszerzyły się w geście ogromnego zdziwienia.
   - Co? - zapytałem i zaśmiałem się ironicznie.
   - Nie udawaj, że nie słyszałeś. Nie życzę sobie, żebyś się z nim spotykał, rozumiesz? - warknął ojciec.
   Ta konwersacja co raz mniej mi się podobała. Niby wiedziałem, że tak zareaguje, ale w mojej wyobraźni to wszystko brzmiało jakoś lepiej...
   - Nie obchodzi mnie, czego sobie życzysz lub czego sobie nie życzysz. Jestem dorosły i sam podejmuję decyzje.
   - Uważasz się za dorosłego, tak? - zaśmiał się ojciec. - Masz dopiero dziewiętnaście lat, człowieku!
   - Nagle się mną zainteresowałeś? - moje oczy zmieniły się teraz w wąskie szparki. - Dlaczego? Dlaczego tak bardzo chcesz, bym się nie spotykał z Minho, co? Bo się o mnie martwisz, czy boisz się, że twoja jak dotąd nieskalana reputacja wzorowego obywatela, chlebodawcy i szefa ogromnej firmy rozsypie się jak domek z kart, hm? 
   Prowokowałem go, o fakt, Ale robiłem to tylko dlatego, żeby wyciągnąć od niego w końcu słowa prawdy. Słowa, które jeszcze nigdy nie padły z jego ust, chociaż doskonale zdawałem sobie sprawdzę z tego, jak bardzo chciałby się mnie pozbyć z tego domu.
   - Taemin... - ojciec potarł dłońmi skronie. - Nie przeginaj, proszę cię.
   - Obaj wiemy, że to prawda. Aż tak cię to boli?
   Odpowiedź nie padła.
   - Milczenie oznacza zgodę - zawyrokowałem. - Więc dlaczego po prostu mnie stąd nie wywalisz na zbity pysk?
   Ojciec poczerwieniał z wściekłości. Podszedł do mnie jak tylko najbliżej się dało, złapał za koszulkę, przez co byłem zmuszony wstać z krzesła i wrzasnął:
   - Odwołaj to wszystko! Odwołaj to, co przed sekundą powiedziałeś i to, że jesteś...gejem albo... - nie dokończył, bo przerwał mu mój śmiech. 
   - Albo co? Przykładny tatuś za jakiego się uważasz, obije mi mordę? - popatrzyłem na niego wyzywająco.
   Nie obchodziło mnie, co zrobi. W końcu nadarzyła się okazja, by powiedzieć mu wprost parę ciepłych słów. Należało mu się. Za tyle lat ignorancji i nienawiści w stosunku do mojej osoby, którą okazywał na każdym kroku. To, co zrobił chwilę potem wcale mnie nie zdziwiło. Uderzył mnie z całej siły otwartą dłonią w twarz.
   - Ulżyło ci? - zapytałem ze stoickim spokojem w głosie. - Czy może mam ci nadstawić drugi policzek? 
   Jego reakcja była oczywista. Po raz drugi poczułem, jak po moim policzku rozchodzi się fala bólu, a zaraz potem nieznośne gorąco.
   - ODSZCZEKAJ TO WSZYSTKO, GNOJU! - ojciec pchnął mnie z całej siły w tył.
   Ledwo utrzymałem się na nogach, bo co jak co, ale siłę w rękach to on miał. Zresztą doświadczyłem tego już nie raz...
   - Niedoczekanie twoje, tatusiu. Kocham Minho, a on kocha mnie - z satysfakcją patrzyłem, jak ojciec wścieka się jeszcze bardziej, jak każde wypowiedziane przeze mnie słowo pali go żywym ogniem. - Nic tego nie zmieni. Minho jest jedyną dobrą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała. Więc nie pozwolę ci tego zniszczyć.
   Widząc moją determinację, ojciec zacisnął dłonie w pięści i z rykiem rzucił się w moją stronę. Na szczęście zdołałem uchylić się od ciosu i szybko wybiec z pokoju. W paru susach pokonałem klatkę schodową. Gdy byłem już u jej stóp usłyszałem, że ojciec podąża w ślad za mną. Bez zastanowienia szarpnąłem za klamkę i z prędkością błyskawicy wypadłem na ogród, a z niego na chodnik. Jednak nie przewidziałem tego, co miało stać się parę chwil potem. Pamiętam tylko, że odwróciłem się, by sprawdzić, czy ojciec nadal za mną biegnie, równocześnie wkraczając na ulicę. Parę sekund później usłyszałem świdrujący pisk opon i poczułem, że coś uderza we mnie z ogromną siłą. Ostatnią rzeczą, którą usłyszałem, były jakieś niezidentyfikowane krzyki i nawoływania. Zanim pogrążyłem się w całkowitych ciemnościach, zarejestrowałem, że ojciec biegnie w moją stronę. A potem jakby zapadła noc. Wokół zrobiło się czarno i zupełnie cicho.



~*~


   Głosy. Ogromna ilość przytłumionych głosów. Głowa zaczynała mi od tego pękać. Chciałem zatkać uszy, ale nie byłem w stanie się poruszyć. Moje własne ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Szuranie przesuwanego krzesła. Ktoś usiadł obok mnie. Czułem, że ta osoba mnie dotyka. Głaszcze po twarzy i dłoniach. Próbowałem otworzyć oczy, ale moje wysiłki spełzły na niczym. Nie potrafiłem nic zrobić. 
   - Taemin... - usłyszałem, że jakiś znajomy głos wypowiada moje imię.
   Chwilę potem rozległ się cichy szloch. 
   - Minnie... Obudź się, błagam... 
   Tylko jedna osoba zwracała się do mnie w tak czuły i delikatny sposób. Minho! To był Minho! Przez chwilę strasznie się cieszyłem, że przyszedł, że jest ze mną. Ale prawie od razu radość ustąpiła miejsca rosnącemu przerażeniu i frustracji. Przecież nie mogłem się poruszyć ani tym bardziej odezwać... 
   Nagle do płaczu Minho dołączył się jeszcze jeden głos, który z łatwością zidentyfikowałem. Mój chłopak wstał z krzesła i ustąpił miejsca osobie, która właśnie weszła. Ojciec. Jeszcze jego tu brakowało... Najpierw doprowadził do mojego wypadku, a teraz nagle przyszedł i za wszystko przeprasza? 
   - Taemin... Synku, jeżeli mnie słyszysz, daj jakiś znak życia. Proszę cię, błagam! Ja nie chciałem. Nie chciałem, żeby to się tak skończyło! Obudź się! 
   Jedyny znak życia, jaki mu chciałem w tej chwili pokazać, to trzeci palec. Nie chciałem, żeby przy mnie siedział. Żeby wypowiadał te wszystkie i tak nic nie znaczące oraz puste słowa. To było oczywiste. Chciał okazać skruchę, żeby nie pójść siedzieć. Zaśmiałem się w duchu. Naiwny. Niech ja się tylko obudzę... 
   Nie wiem, ile czasu tak przy mnie trwał. Ciągle mnie dotykał, mówił, że jest ze mną, że się obudzę, że wszytko będzie dobrze. Ale ja mu nie wierzyłem. Kłamał. Byłem pewien, że w głębi serca ubolewa, że ten samochód mnie nie zabił. Miałby mnie wtedy z głowy. A przecież tego właśnie najbardziej chciał od dnia moich narodzin.
   Czasu dłużył mi się nie do zniesienia. Nagle usłyszałem, że na salę wchodzi ktoś jeszcze. Najpewniej był to lekarz, bo zapytał, czy ktoś zostaje ze mną na noc. 
   - Ja zostanę. Przecież to mój syn - zadeklarował się ojciec.
   "Jeżeli ty tu będziesz siedział, to ja nie mam zamiaru się budzić..." - pomyślałem ze złością.
   - Panie Lee, niech pan idzie do domu. Jest pan wykończony. Ja zostanę z Taeminem. Siedzi tu pan już przecież trzeci dzień. Jutro się najwyżej zmienimy - głos Minho był spokojny, aczkolwiek trochę drżał.
   Najpewniej teraz ojciec patrzył badawczo na Minho. Wiedziałem, że nie chce, żeby to on ze mną zostawał, ale chyba nie miał wyboru. W końcu zmęczenie zwyciężyło.
   - Dobrze... Ale jutro przyjadę tu z samego rana.
   Chwilę potem ojciec pożegnał się z Minho i lekarzem i wyszedł. Zostałem sam z moich chłopakiem. Poczułem, że siada obok mnie na skraju łóżka. 
   - Minnie, słyszysz mnie? Wiem już, co się wydarzyło. Twój tata o wszystkim mi powiedział. O całej kłótni, o tym, jak wybiegłeś z domu i jak... - tu urwał, bo głos mu się załamał. - Zostałeś potrącony. Ten człowiek tu był. Przyjechał karetką razem z twoim ojcem. Przyrzekł, że cię nie widział, a kiedy już cię zauważył, było za późno. Strasznie przepraszał. Nawet czuwał tu przy tobie przez pół godziny. Widać, że to dobry człowiek. Prosił nas, żebyśmy dali mu znać, gdy się obudzisz. Powiedział, że przyjedzie, by osobiście cię przeprosić. Kazał ci przekazać, że bardzo żałuje. Nie wiem, czy wiesz, ale był tu też twój tata. Bardzo się martwi. Czuje się winny całej tej sytuacji. On cię kocha, Minnie. Mówił to dzisiaj wielokrotnie. Ja też cię bardzo kocham, wiesz? Pamiętasz, jak ci to pierwszy raz powiedziałem? Patrzyłeś na mnie wtedy tymi swoimi pięknymi, czekoladowymi oczami. Nie wiedziałeś, co masz zrobić, jak zareagować. Wtedy cię pocałowałem. Ach, to był chyba najpiękniejszy moment w moim życiu. Gdy tylko się od siebie oderwaliśmy, nie potrafiłeś spojrzeć mi w oczy. Bałeś się? Pewnie tak. Ale doskonale wiesz, że nie było czego. Zamiast odpowiedzieć, wtuliłeś się we mnie. Trwaliśmy tak bardzo długo, prawda? Było cudownie. Tylko ty i ja. I... I jak teraz myślę, że mogę cię stracić, to serce mi pęka... - na te słowa coś ścisnęło mnie w żołądku. - Nie zostawiaj mnie, proszę... Jesteś miłością mojego życia, rozumiesz? Oddałbym za ciebie życie! Gdyby była taka możliwość, to chciałbym leżeć teraz zamiast ciebie na tym łóżku... Jeżeli będzie trzeba, będę tu przy tobie siedział dzień i noc aż się nie obudzisz. Aż znów nie zobaczę twojego pięknego uśmiechu. Jeżeli słyszysz to wszystko... Jeżeli to słyszysz, to daj mi jakiś znak. Ja wiem, że jesteś świadomy tego, co się dzieje. Tylko błagam, zrób coś!
   W tym momencie Minho już nie dał rady. Zaczął płakać. Puścił moją rękę i najpewniej ukrył twarz w dłoniach. Na dźwięk jego szlochu moje serce rozpadło się na miliony kawałków. Tak bardzo chciałem móc się teraz do niego odezwać. Zrobić cokolwiek, co by go pocieszyło. Chciałem pokazać, że jestem tu z nim. Ale nie mogłem... Ogarnęła mnie rozpacz. A co, jeśli już nigdy więcej go nie zobaczę? A co, jeśli już się nie obudzę?!
   Nagle poczułem, że Minho kładzie się obok mnie. Wtulił twarz w moje włosy i powoli gładził mój policzek. Jego ciałem co chwilę wstrząsał płacz. Jednak po pewnym czasie jego oddech stał się miarowy i zdałem sobie sprawę z tego, że zasnął.


~*~


   Obudziłem się. Poczułem, że nie ma obok mnie Minho. Nadal nie mogłem otworzyć oczu, ale czułem, że moje ciało jest całe obolałe. A to oznaczało, że czucie całkowicie wróciło. Spróbowałem poruszyć palcami u stóp. Kosztowało mnie to wiele wysiłku, ale drgnęły lekko. Nadzieja wróciła. Teraz muszę robić wszystko, żeby pokazać im, że już jest dobrze, że powoli "wracam do żywych". 
   - I jak? Pacjent daje jakieś oznaki? - usłyszałem głos pielęgniarki.
   - Nie... - odparł przygnębiony Minho.
   - Spał pan coś dzisiaj? - zapytała kobieta.
   - Coś tam... Parę godzin. Może pięć. Nie wiem.
   - Niech się pan tak nie zamartwia. Wszystko będzie dobrze. Niedługo się obudzi. 
   Poczułem, że pielęgniarka majstruje coś przy moim wenflonie wbitym w zgięcie łokcia.  Zabolało. Najprawdopodobniej go zmieniała. 
  "Dobra, teraz albo nigdy. Muszę coś zrobić... Myśl Taemin, myśl!".
   Zebrałem wszystkie swoje siły i skupiłem się na wykonaniu jakiegoś ruchu ręką. Gdy już myślałem, że z moich starań nic nie wyjdzie, udało mi się lekko unieść dłoń. Pielęgniarka zamarła.
   - Rusza się - powiedziała.
   Usłyszałem, że Minho zrywa się z krzesła i podchodzi do łóżka. Tym razem usiłowałem poruszyć ustami. Tak! Udało się! 
   - Taemin! Proszę pani, jego usta! Poruszyły się! - krzyknął Minho.
   - Idę po lekarza - rzuciła pielęgniarka i wybiegła z sali.
   - Minnie, budzisz się, w końcu się budzisz! - mój chłopak zaczął od nowa głaskać mnie po dłoni.
   I tej oto właśnie chwili wszystkie moje siły powoli do mnie wróciły. Chwyciłem rękę Minho i ścisnąłem ją. Poczułem, że chłopak nieruchomieje. 
   - Boże... Taemin! Słyszysz mnie? To ja, Minho. Jestem tutaj - jego głos drżał. 
   - Uhm... - z moich ust wydał się niezidentyfikowany pomruk. 
   Moje powieki zaczęły się unosić. W końcu otworzyłem je na całą szerokość. Ujrzałem siedzącego tuż przy mnie salę szpitalną, siedzącego tuż obok mnie Minho, a chwilę potem wbiegających do pomieszczenia lekarza i dwie pielęgniarki. 
   - Witamy wśród żywych, panie Lee - mężczyzna uśmiechnął się do mnie.


~*~


   - Potrzebujesz czegoś? - spytał Minho.
   - Strasznie chce mi się pić - szepnąłem.
   - Pójdę po wodę. Leż spokojnie - posłał mi lekki uśmiech i wyszedł.
   Przymknąłem oczy. Chwilę później usłyszałem, że ktoś wchodzi na salę.
   - Tak szybko? - spytałem, myśląc, że to Minho.
   - Synku... - zamarłem na dźwięk tego głosu.
   Otworzyłem oczy. Ojciec patrzył na mnie załzawionym wzrokiem.
   - Taemin - przypadł do mnie i zaczął płakać.
   Odwróciłem wzrok. Nie chciałem, żeby przychodził. Ale przecież było to nieuniknione...
   - Odezwij się, błagam.
   Poczułem przypływ złości.
   - A co mam ci powiedzieć?! Że wszystko jest już okey?! Że ci wybaczam?! Ty mnie prawie zabiłeś! - wybuchnąłem.
   Ojciec zamarł. Popatrzył na mnie z bólem w oczach.
   - Dlaczego to robisz? - zapytał.
   Był załamany. Nie wiedzieć czemu, poczułem wyrzuty sumienia.
   - Ja... Przepraszam... Nie powinienem był ci zabraniać spotykać się z Minho. To dobry chłopak. Myliłem się co do niego. I obiecuję ci, że od teraz nie będę się wtrącać w twoje życie. Masz rację - jesteś dorosły. Nie mam prawa mówić ci, co masz robić. Szczególnie, że przez tyle lat nie poświęcałem ci czasu. Ale chcę, żebyś wiedział, że cię kocham synu i uszanuję każdą twoją decyzję. Przemyśl to, bardzo proszę - odchrząknął nieznacznie, po czym zostawił mnie samego.
   Nie wiedziałem czemu, ale zachciało mi się płakać. Zacisnąłem powieki i wziąłem parę głębokich oddechów. 
   Chwilę potem na salę wszedł Minho.
   - Proszę, twoja woda - podał mi butelkę.
   - Odechciało mi się pić... Ale mimo to, dziękuję - mruknąłem.
   - Twój tata tu był, tak? - zapytał cicho Minho.
   - Owszem - odparłem. - Chce się pogodzić. Jest żałosny. Nie ma na co liczyć.
   - Minnie... On naprawdę cię kocha. Zastanów się nad tym, co ci powiedział - mój chłopak westchnął.
   - Humf... - prychnąłem. - No dobrze... Ale zrobię to tylko dlatego, że ty mnie o to prosisz.
   - Wiedziałem - Minho zaśmiał się delikatnie.
   Chwilę na siebie patrzyliśmy. W jego oczach było tyle miłości. 
   - Kocham cię, wiesz? - wyszeptał po chwili. - Obiecaj, że już nigdy mi czegoś takiego nie zrobisz.
   - Oczywiście, że nie! - odpowiedziałem.
   - A, no i że mnie nie opuścisz - dodał.
   - I że cię nie opuszczę... - podniosłem się do siadu i złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek.
   W tej chwili poczułem, że od teraz już wszystko będzie dobrze.















  Cześć!^^ Taki tam sobie one - shocik:] Zaczęłam go pisać wczoraj w nocy. Natchnienie wzięło się stąd, że moja siostra oglądała "Chirurgów" i tak mi jakoś przyszło, że mogłabym coś takiego napisać:) I co myślicie? Podoba się?^^

5 komentarzy:

  1. Z racji tego, że Versatille Blogger przeżywa swoją drugą młodość, a ja dostałam masę nowych nominacji, pozwalam sobie na złamanie zasad i dodanie kilku dodatkowych nominacji ( w tym Twojej ;P)
    Więcej informacji tu:

    http://opowiadania-kuroshitsuji.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie klimaty w stylu "ojciec mnie nie kocha, ja się buntuję i mam cały świat głęboko w dupie", wiesz? ^^
    Tae - buntownik to to co tygryski lubią najbardziej, a jednocześnie te szpitalne dramaty ;) Niby stały schemacik (ja bym mu się nie dała obudzić *evil Maknae Star*), ale i tak wzrusza ^^
    Że też często potrzeba tragedii, żeby ludziom pewne rzeczy uświadomić :/ to niemoralne :P
    Tak czy siak podobało mi się i czekam na "Dream Girl" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. JAKIE KOCHANE ^^
    Świetny ff ^^
    http://slowaukrytepodnutami.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest niesamowite jak ten cały blog!
    Masz ogromny talent i zazdroszczę! <3
    Piękny prezent w Nowy Rok_Twój blog. : )
    idę dalej przed północą ; )
    jest 23:52.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapomniałam o weryfikacji i jest teraz.. Hehhehe.
      Wniosę toast za Twojego bloga!

      Usuń